Reklama

Leicester pozbawiło się duszy. Ranieriemu zabrano marzenie

redakcja

Autor:redakcja

25 lutego 2017, 13:25 • 12 min czytania 23 komentarzy

Włodarze Leicester podając informację o zwolnieniu Claudio Ranieriego w trakcie starcia Legii z Ajaxem, a także innych meczów Ligi Europy liczyli chyba, że przejdzie ona niezauważona i nie narażą się oni na ostrzał… Nic bardziej mylnego. Piłkarski świat nadal jest w szoku po decyzji, którą Gary Lineker określił „niewytłumaczalną, niewybaczalną i przyprawiającą o mdłości”. 292 dni po tym, jak uniósł w górę puchar za mistrzostwo Anglii, dziś Ranieri może wrócić do swojego rodzinnego domu w Rzymie i zakrzyknąć: „Dilly ding, dilly dong, nie spodziewaliście się mnie tak wcześnie, prawda?”. On też się nie spodziewał.

Leicester pozbawiło się duszy. Ranieriemu zabrano marzenie

„Mistrz Anglii i trener roku FIFA. Zwolniony… To jest właśnie ten nowoczesny futbol. Claudio, nie smuć się, nikt nie może wymazać historii, którą napisałeś” – takie słowa od kolegi po fachu zawsze podnoszą na duchu, ale dzieje się tak jeszcze mocniej, gdy tym kimś jest Jose Mourinho. Portugalczyk znany jest raczej z tego, że swoim rywalom wbija szpilki, a przyjaciół w trenerskim światku nie ma zbyt wielu. Tymczasem oprócz tych słów, które umieścił obok wspólnej fotografii na swoim Instragramie, na piątkowej konferencji prasowej wystąpił w T-shircie z inicjałami Ranieriego i dodał, że Leicester powinno występować na „Ranieri Stadium”. Taką sytuację znają gracze Football Managera, którzy po wielu latach sukcesów doczekują się właśnie obiektu własnego imienia. Tutaj sytuacja pasuje idealnie, bo faktycznie Włoch dokonał czegoś, co nawet w grze komputerowej wydaje się być abstrakcją.

Niall Quinn, były świetny napastnik oraz prezes Sunderlandu, stwierdził, że Leicester zwalniając Ranieriego straciło swoją duszę. Można powiedzieć, że tym samym zgubił ją również cały futbol. Kilka dni po tym, jak sylwetką przypominający zawodnika sumo Wayne Shaw siedział na ławce rezerwowych w meczu przeciwko Arsenalowi, piłka nożna znów brutalnie sprowadziła nas na ziemię pokazując, że z romantyzmem ma coraz mniej wspólnego. Gdy w grę wchodzą ogromne pieniądze, liczy się tylko tu i teraz, a obecna rzeczywistość jest taka, że Leicester ma punkt przewagi nad strefą spadkową. Włoch zgubił swoją czarodziejską różdżkę, ale po tym, co stało się w poprzednim sezonie śmiało można powiedzieć, że wszyscy wiemy już o co chodziło Adasiowi Miauczyńskiemu w kultowym „Nic śmiesznego”, gdy chciał kręcić film w rodzaju „snu na jawie”.

Powiedzieć, że Claudio Ranieri przychodził do Leicester w niezręcznym momencie to jak zjeść karpia w wigilijny wieczór. Oczywista oczywistość. Chwilę wcześniej klub bez żalu pożegnał bowiem bohatera szatni Nigela Pearsona, który w niesamowity sposób wywalczył dla Lisów utrzymanie. Powodem zwolnienia stała się afera seksualna z obrażaniem przez trzech młodych zawodników tajskich prostytutek. Wśród sprawców był m.in. syn Pearsona – James. Sprawa zbulwersowała pochodzącego z tego samego kraju właściciela Vichaia Srivaddhanaprabhę (tak, dobrze myślicie, nie napisaliśmy tego nazwiska z pamięci), który po raz pierwszy pokazał, że zasługi i osiągnięcia nie mają dla niego większego znaczenia. Pearson wyleciał, a w jego miejsce przyszedł Ranieri, który naznaczony był porażką z Wyspami Owczymi w roli selekcjonera reprezentacji Grecji. Z miejsca stał się faworytem bukmacherów do zwolnienia jako pierwszy, a jego Lisy głównym kandydatem do spadku. Mistrzostwo? Bukmacherzy bardziej wierzyli w znalezienie potwora z Loch Ness czy wybór Kim Kardashian na prezydenta USA.

Potwór nikomu na oczy się nie pokazał, Kim została przy swoim, a Claudio znalazł metodę na chłopaków z Leicester. „Od początku mojej przygody w Leicester najbardziej irytowała mnie postawa drużyny w obronie. Przed każdym meczem mówiłem: Panowie, przede wszystkim nie możemy tracić gola. Mijało 90 minut i schodziliśmy z boiska bez czystego konta. Zawsze. W końcu pewnego dnia powiedziałem: Panowie, obiecuję wam wszystkim kolację w pizzerii, jeśli nie stracicie gola. Płacę osobiście. Oczywiście zachowali czyste konto. Zabrałem ich w nagrodę do pizzerii, ale przygotowałem niespodziankę: Chłopaki, nie ma lekko. Ja płacę za wszystko, ale pizzę musicie przygotować sami. Dogadałem się z szefem restauracji. Wszyscy poszliśmy do kuchni i zaczęliśmy pracować nad swoją kolacją. Byli zachwyceni. Cieszyli się jak dzieci”.

Reklama

Takimi gestami Ranieri bardzo szybko kupił zawodników, którzy przynajmniej na jakiś czas, zapomnieli o Pearsonie. Leicester zaliczyło piorunujący początek sezonu, a na pierwszych stronach gazet królowali zwłaszcza Riyad Mahrez i Jamie Vardy. Ten drugi pobił nawet rekord Ruuda Van Nisterlooya strzelając gole w jedenastu kolejnych meczach Premier League. Hasło „Jamie Vardy Is Having A Party” stało się symbolem niesamowitego sezonu, a wśród ekspertów zaczęły padać coraz odważniejsze deklaracje. Kilka dni przed Świętami Bożego Narodzenia, które Lisy spędziły na szczycie futbolowej choinki, Gary Lineker obiecał występ w „Match Of The Day” w samych majtkach, jeśli jego byłemu klubowi uda się zdobyć tytuł. Wielu skwitowało te słowa uśmiechem, jednak wyobraźnia kibiców była mocno rozbudzona, gdy uświadomili sobie, że pięciu z sześciu liderów na Święta w ostatnich sezonach to późniejsi mistrzowie. Leicester stało się również pierwszą drużyną w historii, która w jednym roku zamykała ligową tabelę podczas Bożego Narodzenia, a już dwanaście miesięcy później była na jej czele. Fani nie poznawali swoich zawodników, a sen na jawie trwał. „Dlaczego nie możemy biec dalej? Jesteśmy jak Forrest Gump. Biegnij, Leicester, biegnij! Dałem wam świetny nagłówek!” – mówił do dziennikarzy Ranieri przed meczem z Liverpoolem w Boxing Day.

Lisy nie traciły swojego rezonu wygrywając kolejne mecze, a Ranieri kroczył po tytuł w niepodrabialny sposób. Włoch kompletnie nie pasował do świata ciągłej menedżerskiej walki w kisielu i obrzucania się błotem. Do swojego największego rywala Mauricio Pochettino z Tottenhamu mówił z uśmiechem „Mauricio, keep calm!”. W szatni również zarażał optymizmem tworząc na każdej pozycji specjalistę w swoim fachu. Kasper Schmeichel szedł w ślady ojca broniąc niesamowicie, para Wes Morgan – Robert Huth stała się murem nie do sforsowania, N’Golo Kante trafił do reprezentacji Francji, a Danny Drinkwater do kadry Trzech Lwów. Ranieri uczynił piłkarzy lepszymi niż kiedykolwiek im się wydawało. Całe miasto przecierało oczy ze zdumienia, a marzenie powoli stawało się rzeczywistością.

„Zaledwie kilka lat temu moi zawodnicy grali w niższych ligach. Vardy pracował w fabryce, Kante kopał w trzeciej lidze francuskiej, Mahrez w czwartej. Teraz walczymy o tytuł, a kibice Leicester, których spotykam na ulicy mówią mi, że to sen. „Wspaniale dzięki tobie i twoim piłkarzom mamy marzenia. Ty marzysz, my też marzymy”. Odpowiadałem: nie marzę, po prostu ciężko pracuję”. Im bliżej końca sezonu, tym bardziej Ranieri nie mógł się dłużej odżegnywać od pytań o tytuł. Najpierw kwitował je standardowym „walczymy o utrzymanie”, a kiedy Lisy osiągnęły już magiczny pułap 40 punktów, zaczął odpowiadać w powyższym stylu. Włoch wcale nie stosował na boisku jakiejś wymyślnej taktyki. Wielu zarzucało mu archaiczność, gdyż ustawienie 4-4-2 jest dziś spotykane coraz rzadziej, a Lisy grające w ataku pozycyjnym nie były zbyt częstym widokiem. Na palcach jednej ręki można policzyć mecze, w których Leicester miało większe posiadanie piłki, więc śmiało można powiedzieć, że Pep Guardiola raczej swojej ręki do gry przyszłych mistrzów nie przyłożył. Kluczem było również świetne przygotowanie fizyczne, gdyż wszyscy kluczowi zawodnicy uniknęli kontuzji. Ranieri korzystał niemal z tej samej żelaznej jedenastki, co wtedy uznawano za duży atut. Gdy po awansie do Ligi Mistrzów, mistrzostwo wydawało się coraz bardziej prawdopodobne na pytanie jednego z dziennikarzy Włoch odpowiedział: „Mówisz mi tutaj o wszystkim innym, tylko nie o tym. Spójrz, jesteśmy w Lidze Mistrzów! Dilly ding, dilly dong! Co za osiągnięcie, niesamowite! Teraz idziemy prosto po tytuł!”. Jak tu go nie kochać?

Udało się. Największa sensacja w historii angielskiego futbolu stała się faktem 2 maja 2016 roku. Po remisie Chelsea z Tottenhamem Koguty ostatecznie straciły szansę na mistrzostwo, a w domu Jamiego Vardy’ego, gdzie mecz oglądali piłkarze Leicester, wybuchła prawdziwa euforia. Sam Ranieri nie oglądał tego spotkania, gdyż był w tym czasie w samolocie wracającym z Włoch. Podczas, gdy ważyły się losy największego sukcesu w jego trenerskiej karierze, on spokojnie jadł kolację z 96-letnią matką. Czarujący, skromny, pokorny – taki był nowy mistrz Anglii, który również wzorem Adasia Miauczyńskiego mógł zakrzyknąć „po latach bycia drugim, wreszcie jestem pierwszy”. Do tej pory Ranieri pracował w wielkich klubach, gdzie szanse na tytuł były znacznie większe niż na King Power Stadium, a jego największymi osiągnięciami były wicemistrzostwa z Monaco, Romą i Chelsea i krajowe puchary wywalczone w Fiorentinie oraz Valencii. Leicester zagrało na nosie bogatszym pokazując, że nie zawsze trzeba na kontraktach dopisywać kolejne zera, aby sięgać po tytuły. Jeśli chodzi o romantyzm w futbolu, lepszego przykładu próżno było szukać.

„Myślę, że nasza historia jest ważna dla wszystkich fanów piłki nożnej i wszystkich młodych ludzi marzących o zawodowych karierach. Leicester daje wam nadzieję, że bez względu na to, gdzie akurat jesteście, na jakim poziomie gracie i jaki bagaż doświadczeń nosicie, możecie osiągnąć sukces i zrealizować najśmielsze plany. Jesteśmy nadzieją dla wszystkich, którym kiedyś powiedziano: odpuśćcie sobie, nie jesteście wystarczająco dobrzy i nigdy nie będziecie piłkarzami” – mówił Ranieri jeszcze przed sukcesem, gdy jego drużyna była coraz bliżej zrealizowania wielkiego marzenia o tytule. Wielkim świętem był ostatni mecz sezonu u siebie z Evertonem, gdy klub odebrał puchar za zdobycie trofeum, a ton przyjęciu nadawał legendarny włoski tenor – Andrea Bocelli. Łzy leciały z oczu Ranieriego, piłkarzy i kibiców niczym wodospad Niagara – na takie sceny większość z nich czekała całe życie. Właściciel z Tajlandii był wniebowzięty i każdemu z mistrzów obiecał warte około stu tysięcy funtów samochody marki BMW. Zabawie nie było końca, kilka dni później odbyła się również oficjalna miejska feta, gdy piłkarze przejechali przez ulice odkrytym autokarem. Jednym z najbardziej zadowolonych graczy był Marcin Wasilewski, który akurat u Ranieriego grał znacznie mniej niż gdy menedżerem był Nigel Pearson. Dość powiedzieć, że na koronacji Polak nie otrzymał medalu, gdyż w mistrzowskim sezonie zagrał tylko w 4 meczach, a krążek otrzymują gracze z minimum pięcioma występami na koncie. Dla Wasyla nie miało to jednak absolutnie żadnego znaczenia, czym wyraz dał kilka dni później na swoim Instagramie.

https://www.instagram.com/p/BFHwggfyc6h/?taken-by=wasyl27

Reklama

Było wielce prawdopodobne, że zespół złożony z piłkarzy niechcianych w innych klubach raczej nie powtórzy sukcesu. Klub zmienił jednak swój status, co widać było choćby po letnich sparingach. Rok wcześniej Lisy rywalizowały z takimi drużynami jak Rotherham, Burton czy Lincoln, a teraz mistrzowie jeździli po całym świecie i mogli zagrać przeciwko PSG czy Barcelonie. To w meczu z tą drugą drużyną debiutował Bartosz Kapustka, który stał się jednym z symboli brzydszej twarzy Ranieriego w drugim sezonie.

Zaczęło się latem, gdy do Evertonu odszedł asystent menedżera Leicester Steve Walsh. To on stał za sprowadzeniem do klubu Mahreza i Kante, bez których tytuł byłby niemożliwy. Do Chelsea za 30 milionów funtów oddano tego drugiego, a w opinii wielu Ranieri sprzedał tym samym jakiekolwiek szanse na zbliżenie się do pierwszego miejsca. Nie wypaliły letnie transfery, na które wydano ponad 60 milionów. Tacy zawodnicy jak Islam Slimani, Ahmed Musa czy Nampalys Mendy mieli ustabilizować Leicester na wysokim poziomie, a tymczasem pociągnęli klub w dół. Największe nadzieje są w tej chwili związane z ostatnim zakupem Ranieriego – Wilfredem Ndidim. Nigeryjczyk dołączył do klubu zimą z belgijskiego Genk i jest jednym z niewielu zawodników, do których w ostatnich tygodniach nikt nie miał większych pretensji.

Magia Leicester trwała w Lidze Mistrzów, drużyna wciąż ma bowiem realne szanse na awans do ćwierćfinału, ale w Premier League ich tytuł mistrzowski z czasem wywoływał u rywali coraz większy uśmiech politowania. Mahrez i Vardy są cieniem samych siebie, dość powiedzieć, że wypracowali oni w tym sezonie dla drużyny w sumie jedynie 8 goli oraz 4 asysty. W porównaniu z zeszłym sezonem ich statystyki wyglądają zatrważająco.

Ranieri okazał się trenerem, który nie ma planu B. Po tym, jak wszyscy rozszyfrowali jego taktykę, on nadal był niechętny do zmian, o czym najlepiej przekonywał się wspomniany Kapustka. Powoli tracił również szatnię, która coraz mocniej zaczęła tęsknić za Pearsonem. Nieprzypadkowo to on dzisiaj jest wymieniany jako jeden z głównych kandydatów do zastąpienia Włocha. Na twarzy Ranieriego uśmiech pojawiał się coraz rzadziej, ale trudno się dziwić, gdy drużyna gra tak słabo, jak choćby przeciwko Manchesterowi United. „Przynosimy wstyd klubowi, musimy się obudzić. Wszyscy – od prezesów po sprzątaczki. Jesteśmy mistrzem Anglii, a to, co robimy jest upokarzające!” – skwitował porażkę 0:3 bramkarz Lisów Kasper Schmeichel. Atmosfery wokół Ranieriego nie poprawił również konflikt z Leonardo Ulloą. Argentyńczyk od początku rządów Włocha nie był raczej podstawowym zawodnikiem, ale w mistrzowskim sezonie kilka jego goli okazało się kluczowych. Ulloa jesienią był niezadowolony ze swojej roli i zapragnął odejścia. Ranieri nie potrafił jednak rozwiązać tego tematu z charakterystyczną dla siebie gracją. „Przykro mi, że znalazłem się w takiej sytuacji, ponieważ spędziłem tu dwa cudowne lata, ale muszę odzyskać radość z gry. Myślę, że najlepszym rozwiązaniem byłoby moje odejście z klubu. Menedżer przez ostatnie trzy miesiące zapewniał, że jeśli zgłosi się klub, który zapłaci za mnie cztery albo pięć milionów funtów, to pomoże mi w transferze. Z mojej wiedzy wynika, że pojawiły się nawet wyższe oferty (siedem milionów z Sunderlandu – przyp.red.), ale nie są rozpatrywane” – mówił w jednym z wywiadów Argentyńczyk, po czym wyraz swojemu niezadowoleniu dał również na Twitterze.

https://twitter.com/Ciclone1923/status/826096921186025475

Leicester nikło w oczach, a czarę goryczy przelała porażka ze Swansea 0:2. To po niej właściciel Vichai Srivaddhanaprabha miał podjąć decyzję o zwolnieniu Włocha. Początek roku był w wykonaniu Lisów wyjątkowo fatalny. Zero goli w sześciu ligowych meczach to bilans uwłaczający każdemu zespołowi, a zwłaszcza mistrzowi Anglii. Pytanie jednak, ile w tym winy przypisać Ranieriemu. „Niektórzy piłkarze się zmienili. Być może tym najlepszym lekko odbiła sodówka po tym, jak otrzymali BMW, wyższe kontrakty i znaleźli się na czołówkach gazet. Dla wielu ludzi po zdobyciu mistrzostwa Leicester stało się drugim ulubionym klubem. Teraz cała sympatia do nich została wygaszona. Ranieriemu należy się pomnik i najlepiej, aby zaczęto go budować już jutro rano” – nie ma wątpliwości legenda Liverpoolu oraz ekspert SkySports Jamie Carragher. Wtóruje mu menedżer jego byłego klubu Jurgen Klopp: „W ostatnich miesiącach było już kilka dziwnych decyzji. Brexit, Trump, teraz Ranieri. Niewiarygodne”.

Odejście Ranieriego ma gorzki smak choćby dlatego, że jeszcze trzy tygodnie temu zarząd wydał oświadczenie, w którym zapewniał o „niezachwianym wsparciu” dla swojego menedżera. Piłkarze, których Włoch uczynił wielkimi, teraz sami mieli jednak wpłynąć na właściciela, aby zwolnił 65-latka. Właśnie w ten sposób umarło marzenie Ranieriego, o czym pisał we wczorajszym liście. Kilka tygodni po tym, jak odbierał nagrody za Sportową Osobowość Roku BBC oraz Trenera Roku FIFA, jest bez pracy. Kibice nie mają natomiast swojego bohatera, którego żegnali wczoraj pod jego domem, gdy Włoch szykował się powoli do przeprowadzki. W tym samym czasie żaden z zawodników nie napisał choćby jednego zdania na Facebooku, Twitterze i Instagramie. Ot, ludzka wdzięczność.

WOJCIECH PIELA

Najnowsze

Polecane

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
2
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Anglia

Anglia

Poruszający wywiad Richarlisona. Brazylijczyk przyznał się do walki z depresją

Maciej Szełęga
8
Poruszający wywiad Richarlisona. Brazylijczyk przyznał się do walki z depresją
Anglia

Media: Fermin Lopez znalazł się na celowniku Aston Villi

Piotr Rzepecki
1
Media: Fermin Lopez znalazł się na celowniku Aston Villi
Anglia

Nottingham Forest zostało ukarane odjęciem punktów. Klub złożył odwołanie

Arek Dobruchowski
0
Nottingham Forest zostało ukarane odjęciem punktów. Klub złożył odwołanie

Komentarze

23 komentarzy

Loading...