Reklama

Na takiego fachowca Poznań czekał od dawna. Bjelica błyszczy razem z Lechem

redakcja

Autor:redakcja

25 lutego 2017, 11:15 • 4 min czytania 43 komentarzy

Wiecie co nam się najbardziej podoba w Lechu? Że tam nikt nie musi tłumaczyć, iż dobrze przepracowano okres przygotowawczy. Nikt nie musi się podpierać badaniami motorycznymi, by wykazać, że zespół dobrze biega. Wreszcie nikt nie musi używać tanich wytłumaczeń o braku czucia piłki po zimie oraz wypowiadać naszych ulubionych słów: „pierwsze koty za płoty”.

Na takiego fachowca Poznań czekał od dawna. Bjelica błyszczy razem z Lechem

Bo Lech w niesłychany sposób wszedł w rundę wiosenną – trzy mecze, trzy zwycięstwa, każde trzema golami, przy trzech czystych kontach. I, przede wszystkim, przy bardzo dobrej grze. Duże wrażenie może robić ofensywny charakter drużyny, która stara się grać szybko, krótkimi podaniami, przy bardzo dużej ruchliwości piłkarzy. Kostewycz i Kędziora bardzo często podłączają się do akcji zaczepnych, gdzie wspomagają świetnie rozumiejący się ofensywny kwartet: Jevtić-Majewski-Makuszewski-Kownacki. Gdybyśmy mieli jednym wyrażeniem opisać wiosenny styl Lecha, byłoby to „żywe srebro”. Piłkarze Bjelicy w ofensywie z łatwością gubią rywali, gdzie dzięki swojej dużej ruchliwości są dla nich nieuchwytni. Natomiast w defensywie stosują wysoki pressing, a także bardzo fajnie podwajają w tyłach. I z całą pewnością jest to nie tylko najbardziej efektywna, ale i najbardziej efektowna drużyna początku roku.

Na Lechu wreszcie widać rękę Nenada Bjelicy, który kilkoma miesiącami w Polsce zrobił sobie kapitalną reklamę. To facet, który nie zwykł narzekać i szukać tanich usprawiedliwień, ale od razu zakasał rękawy i wziął się do ciężkiej pracy. A świadczyć może o tym nawet z pozoru dość błahy aspekt, czyli nauka języka. Chorwat momentalnie opanował polski w stopniu komunikatywnym, uznał to za absolutną podstawę przy dalszej współpracy z zawodnikami. Nie zasłaniał się brakiem czasu, czy poziomem skomplikowania naszego języka, po prostu podszedł do sprawy w stu procentach profesjonalnie. Rzecz jasna jako Chorwat miał nieco ułatwione zadanie, ale też nie musimy chyba nikomu przypominać, że ostatnimi czasy mieliśmy w lidze Rosjan, Chorwatów czy Serbów, którzy po znacznie dłuższym okresie nawet nie zbliżyli się do lingwistycznego poziomu Bjelicy.

Kolejna sprawa, z której bardzo zadowolony jest przede wszystkim zarząd Lecha, to stosunek trenera do kadry pierwszego zespołu. Bjelica zapoznał się z personaliami drużyny jeszcze przed objęciem stanowiska i podjął pracę z materiałem ludzkim, który zastał. Nie trąbił w mediach, że potrzebuje napastnika, obrońcy czy kogokolwiek innego, tylko skupił się na wyciśnięciu maksa z obecnych piłkarzy Lecha. I to mu się udało, dokonał rewolucji w grze drużyny bez rewolucji w kadrze. Tak naprawdę z podstawowej jedenastki „Kolejorza” jedynym piłkarzem, którym nie dysponował wcześniej Jan Urban, jest Wołodymyr Kostewycz.

Reklama

Wydaje się, że – przynajmniej na początku roku – pod Bjelicą niemal każdy piłkarz Lecha zrobił postępy. Dziś ludzie łapią się za głowę, że para środkowych obrońców Nielsen-Wilusz jest w stanie zapewnić poznaniakom trzy mecze z rzędu bez straty gola. Rzecz jasna błędy wciąż się tym piłkarzom zdarzają, ale absolutnie nie przykrywają ich bardzo dobrych interwencji. I jest to dosyć znamienne, że duet defensorów, z którego jeszcze do nie dawna można było tylko szydzić, dziś wytrąca argumenty z rąk kolejnym ligowym ofensywom. Natomiast sam Nielsen wczorajszym meczem z Pogonią udowodnił, że w obecnej formie jest naprawdę blisko ścisłej ligowej czołówki.

Sposób, w jaki Bjelica buduje swoich piłkarzy, naprawdę może się podobać. A także jego wizja gry oraz ustawienie taktyczne zespołu. Na dziś wydaje się, że Chorwat podjął same trafne decyzje. Odejście od duetu defensywnych pomocników Trałka-Tetteh – trafione. Postawienie na Kownackiego wyłącznie w ataku oraz zrobienie z niego piłkarza podstawowej jedenastki – trafione. Przypisanie Jevticia na lewe skrzydło – trafione. Gajos na ósemkę – trafione. Mocne postawienie na Majewskiego na dziesiątce – trafione. Nawet odważna decyzja o posadzeniu na ławce dotychczasowego lidera drużyny, Szymona Pawłowskiego póki co mocno się broni.

Rzecz jasna nie twierdzimy, że wszystkie powyższe ruchy to autorskie decyzje Bjelicy. Nie, z niektórych rozwiązań korzystali już Urban czy Skorża, ale właśnie sztuką jest wzięcie od poprzedników tego, co najlepsze, oraz dołożenie kilku groszy od siebie. Fakty są takie, że dziś Lech gra najlepszą piłkę od czasów, w których zdobył mistrzostwo Polski, a i w stosunku do tamtej drużyny może być konkurencyjny. Bilans ostatnich dziesięciu spotkań w lidze mówi wszystko – 8 zwycięstw, 1 remis, 1 porażka. Jeżeli poznańska lokomotywa się nie zatrzyma – a póki co tylko przyspiesza – to na początku czerwca Wielkopolska może mieć naprawdę sporo powodów do radości.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

43 komentarzy

Loading...