Reklama

Tamas Kadar jak polisa. W pojedynkę „spłaci” fundusz transferowy Lecha

redakcja

Autor:redakcja

24 lutego 2017, 08:32 • 11 min czytania 31 komentarzy

Obecnie Lech ma do zapłacenia 10 mln zł, ale terminy przypadają dopiero na 2018 rok. Klub chce jak najszybciej mieć zabezpieczone te pieniądze. Z pomocą przyszedł Kadar, który niedawno odszedł do Dynama Kijów. Nieoficjalnie wiadomo, że za 2,5 mln euro, co wystarcza na spłacenie zaległości – czytamy w materiale „Przeglądu Sportowego” o zobowiązaniach Lecha wobec inwestorów, którzy stworzyli na początku 2015 roku fundusz transferowy. Oprócz tego ciekawy materiał znajdujemy w „Fakcie” i „Przeglądzie” o urazach głowy w naszej lidze.

Tamas Kadar jak polisa. W pojedynkę „spłaci” fundusz transferowy Lecha

FAKT

Nie było wstydu, ale nie ma też awansu. Tekst pomeczowy do wczorajszego spotkania Legii z Ajaksem.

Legia walczyła dzielnie, choć straciła bramkę w najmniej spodziewanym momencie. Niepewne wybicie Arkadiusza Malarza (37 l.) wykorzystał bezlitośnie Nick Viergever (28 l.) będący jednym z graczy pamiętających poprzedni dwumecz obu drużyn sprzed dwóch lat.

– Czekaliśmy na okazje, by po kontratakach strzelić gola. W końcówce mieliśmy sporo szans, ale nam piłka nie odbiła się jak rywalom i nie spadła pod nogi – nawiązywał do straconej bramki Kucharczyk.

Reklama

Zrzut ekranu 2017-02-24 o 06.44.43

Zdenka Ondraska w Krakowie trzyma miłość.

– Nie wyjadę z Krakowa, bo ktoś da mi tysiąc złotych więcej. Daria to ważny powód, by zostać tutaj jak najdłużej. Ślub? Mam nadzieję, że w przyszłości tak! – zapewnia czeski piłkarz.

Marcina Robaka „Fakt” – nie bez powodu – nazywa mistrzem jedenastek.

Marcin Robak jest mistrzem w wykonywaniu rzutów karnych. Sześć z 11 bramek tego sezonu zdobył w ten właśnie sposób. W całej karierze 27 razy trafiał do bramki z jedenastu metrów, tylko cztery strzały zakończyły się niepowodzeniem.

– Czasami mam ustalony róg, w który uderzę, innym razem dobiegam do piłki i sama się kieruje w inną stroną, w ostatniej chwili zmieniam decyzję. Działa instynkt. Często bramkarz mnie pyta: „To co, strzelasz tam, gdzie ostatnio?” To mi nie przeszkadza – twierdzi napastnik Lecha.

Reklama

Zrzut ekranu 2017-02-24 o 06.44.52

Głowa ważniejsza od piłki. Materiał o groźnych w skutkach urazach tej części ciała.

– Zbyt pochopnie w takich sytuacjach zawodnicy są dopuszczani do gry. Dawniej tylu urazów nie było. Teraz piłka jest coraz bardziej agresywna. To jest igranie ze zdrowiem. Mówimy o urazach głowy, dlatego trzeba zrobić wszystko, żeby chronić piłkarzy. Ktoś musi nad tym panować – apeluje trener Cracovii Jacek Zieliński (56 l.)

– Musimy uściślić przepisy. Chcemy bardziej zadbać o bezpieczeństwo zawodników – mówi Jacek Jaroszewski (44 l.), lekarz piłkarskiej reprezentacji Polski oraz szef Zespołu Medycznego PZPN. I dodaje: – Istnieją proste testy, pozwalające ocenić, jaki jest stan piłkarza. Na pewno zawsze lepiej zdecydować, nawet troszeczkę na wyrost, w stronę zakazu grania, mając na uwadze dobro zawodnika.

GAZETA WYBORCZA

Zrzut ekranu 2017-02-24 o 06.46.21

Tekst pomeczowy odpuszczamy, zacytujemy za to felieton Rafała Steca, który pisze o Legii w Europie drugiej prędkości.

Wreszcie nastał rok 2017 i postanowiliśmy sforsować kolejną barierę. Gdyby jeszcze polski klub o tej porze roku triumfował w dwumeczu w Europie, historia naszej piłki weszłaby w galop. Skalę wyzwania, przed jakim stanęła Legia, uzmysławiają wyjazdowe wyniki w europejskich meczach rozegranych w minionym ćwierćwieczu wiosną: 0:3, 0:1, 0:0, 0:2, 1:2, 1:4, 1:2, 0:3. Ledwie jeden uciułany remis, siedem porażek, gol wciskany raz na bite 240 minut gry.

Legia nie podołała, ale postęp jest bezdyskusyjny. Sezon w sezon rozgrywa kilkanaście meczów w pucharach i choć daleko jej do firm wielkich i największych – zgrupujmy je w Europie pierwszej prędkości – to osiągnęła tempo Europy drugiej prędkości. Reszta polskich klubów leży na naszym kontynencie tylko teoretycznie.

SUPER EXPRESS

Pogoń Szczecin rusza na wojnę z Lechem.

W najbliższych pięciu tygodniach Pogoń stoczy aż trzy bitwy z Lechem – dwie w półfinale Pucharu Polski, a jedną już dzisiaj – w 23. kolejce Ekstraklasy. „Portowcy” ostatnio wzięli udział w militarnej sesji zdjęciowej i teraz zapowiadają, że są gotowi do walki ze świetnie dysponowanym w tym roku „Kolejorzem”

Zrzut ekranu 2017-02-24 o 06.49.57

Z kolei bramkarz Wayne Shaw wyrzucony z Sutton może znaleźć zatrudnienie w polonijnej PFC Victorii.

– Wayne, szukasz klubu? Dołącz do nas! U nas będziesz mógł jeść, kiedy chcesz – mówi Emil Kot, trener polonijnego klubu PFC Victoria Londyn, proponując grubasowi transfer.

Kot w rozmowie z „Super Expressem” zapewnia, że to poważna oferta. – Napisaliśmy Wayne’owi, że jeśli chce, może u nas grać. Sutton jest oddalone od Londynu tylko 30 minut drogi autem. W Victorii będzie mógł jeść sobie kanapki, do woli! – dodaje. Może nawet dostanie polskie przysmaki? Pierogi, bigos, schabowego…

PRZEGLĄD SPORTOWY

„Niedosyt”. Krótko i dosadnie.

Zrzut ekranu 2017-02-24 o 06.46.46

Mistrz Polski żegna się z Ligą Europy.

To były wspaniałe miesiące dla fanów Legii. Zespół z Łazienkowskiej niespodziewanie, po kilku widowiskowych występach, zajął trzecie miejsce w grupie F Ligi Mistrzów i mógł dzięki temu kontynuować przygodę wiosną. Podobnie jak dwa lata temu – zakończyła się ona na Ajaksie.

Zrzut ekranu 2017-02-24 o 06.46.53

Oceny Dariusza Dziekanowskiego za mecz z Ajaksem. Tylko nam się wydaje, że „siódemka” dla „Kuchego” czy „szóstka” Brozia trochę na wyrost?

ŁUKASZ BROŹ
Wbrew przedmeczowym obawom, nieźle sobie poradził na prawej stronie. W doliczonym czasie dobrze się zachował i utrudnił Ajaksowi kontrę, za to należą mu się słowa uznania.
OCENA: 6

MICHAŁ KUCHARCZYK
Bardzo aktywny i groźny. Dobrze wychodził do prostopadłych piłek, dwa razy zabrakło mu lepszego przyjęcia i byłby w świetnej sytuacji. Duży plus za ładne podanie, po którym Odjidja-Ofoe był bliski zdobycia bramki.
OCENA: 7

Stefan Białas w pomeczowych wnioskach twierdzi, że to Ajax bał się bardziej.

Ajax sprawiał wrażenie, jakby w perspektywie bezbramkowego remisu w pierwszym meczu bardzo obawiał się straty gola. Znacznie bardziej niż Legia, która rozegrała dobre spotkanie, ale zabrakło jej skuteczności. Czyli Nemanji Nikolicia i Aleksandara Prijovicia. Z nimi, w ostatnich czterech spotkaniach jesieni, mistrz Polski zdobył 13 bramek, bez nich w pierwszych czterech wiosny – tylko dwie. Nowym atakującym – Tomašowi Necidowi i Danielowi Chukwu – brakuje zgrania z drużyną, czego nie udało się przykryć, a Michał Kucharczyk robił, co mógł. Dał z siebie tyle, ile miał. Jedyny zarzut – powinien stać mocniej na nogach, za łatwo się przewracał.

Kolejny odcinek serialu pod tytułem: Arkadiusz Malarz nie ma pretensji do samego siebie o straconego gola”.

Czy ma pan do siebie pretensje o sytuację, po której zwycięskiego gola dla Ajaksu strzelił Nick Viergever?
Widzę, że już wydano na mnie wyrok i zrobiono kozłem ofiarnym tego spotkania. Nie pozwolę na to. Potrafię się przyznać do błędu, ale tym razem go nie popełniłem. Odbiłem piłkę do boku, trochę mi się przelała po rękach, mówiąc w przenośni, a zawodnik rywali wykorzystał okazję. To tyle, nie ma sensu tego roztrząsać.

Zrzut ekranu 2017-02-24 o 06.47.01

Przemysław Rudzki pisze w swoim felietonie o tym, że – jak mawiał Maciej Skorża – liga będzie ciekawsza.

Przez kilka ostatnich lat powtarzałem, że mistrz Polski, kimkolwiek by on nie był, nie jest nic wart, kiedy bywa mistrzem sam w sobie. Królem podwórka. Ale ten sezon wiele zmienił, bo wreszcie doczekaliśmy się polskiego zespołu w Lidze Mistrzów. I chociaż nie umiał on wykorzystać zdobytego tam doświadczenia w Lidze Europy, to dostał coś bezcennego – posmakował wielkiej piłki, do której tak naprawdę można się dostać poprzez ekstraklasę.

Choć chciałbym, żeby Legia grała w Europie jak najdłużej, jestem świadom jej ograniczeń. W takich meczach jak wczoraj czasem brakuje po prostu szczęścia. Bywanie wśród najlepszych to jednak nie tylko suma szczęścia, ale wypadkowa konsekwentnej pracy, w dłuższym terminie. Jestem spokojny, że Magiera będzie umiał to zrobić. Ten krótkoterminowy cel Legii jest natomiast jeden – jak najszybciej znaleźć człowieka, który zapewni jej gole. Bez tego w ekstraklasie też będzie jej ciężko o punkty.

Zrzut ekranu 2017-02-24 o 06.47.19

W „Ligowym Weekendzie” materiał numer jeden to tekst zasygnalizowany już w „Fakcie”. „Wstrząs”, czyli o niebezpiecznych urazach głowy w piłce nożnej, niejednokrotnie błędnie bagatelizowanych.

Zrzut ekranu 2017-02-24 o 06.47.28

– Wszystkie moje najpoważniejsze kontuzje wiążą się z urazami głowy. Miałem złamanie nosa, rozcięcie skóry, wstrząśnienie mózgu. No i złamaną żuchwę. I to w dwóch miejscach. Wtedy nawet nie pomyślałem, żeby zejść z boiska. Grałem tak ponad pół godziny, aż do przerwy. Dopiero gdy wszedłem do szatni i ciepłe powietrze buchnęło mi w twarz, od razu nogi się pode mną ugięły. Już tam zostałem – opowiada o jednej ze swoich kontuzji Wołąkiewicz.

Chyba najgorsze w tym wszystkim jest to, że kontuzje głowy mogą objawić swoje złe konsekwencje dopiero po jakimś czasie. Dlatego właśnie nie warto spieszyć się z powrotem na boisko.

– Walczyłem o piłkę z Kamilem Wilczkiem. Bylem szybszy, więc on zamiast w piłkę trafił głową w moją głowę i nieszczęście gotowe – opowiada o swoim wypadku Rafał Janicki. – Zemdlałem zaraz po zderzeniu, jeszcze w powietrzu, a ocknąłem się dopiero w szatni. Potem długo się z tym męczyłem, głowa bolała po wysiłku, zatykały się uszy. Wróciłem do treningu po miesiącu, ale wciąż źle się czułem. Musiałem się leczyć tabletkami, żeby jako tako przetrwać zajęcia.

Zrzut ekranu 2017-02-24 o 06.47.39

Wisła Kraków sprzedaje Denisa Popovicia. Słoweniec odejdzie do Rosji, do FK Orenburg.

Wisła traci trzecie ważne ogniwo w trakcie tego okna transferowego. Wcześniej odeszli Richard Guzmics i Boban Jović – obaj w ostatnich miesiącach byli podstawowymi zawodnikami Białej Gwiazdy i reprezentantami swoich krajów. Luka po Guzmicsu została szybko załatana, bo Ivan Gonzalez okazał się zawodnikiem w wielu aspektach lepszym. – Ten transfer jest zdecydowanie na plus, Ivan to niewątpliwie duże wzmocnienie – ocenia kolega z defensywy Maciej Sadlok.

*

Michał Probierz nie liczy w Krakowie na oklaski. I do dziś pamięta, jak na odchodne usłyszał, że jest „frajerem”.

Nie od piłkarzy, a w klubie, zaraz po tym jak złożył podpis na dokumencie, w którym zrzekł się części odprawy. Ubiegłej jesieni, po wygranej z krakowianami 2:1, a była to siódma z rzędu porażka wiślaków, Probierz nie odmówił sobie wbicia rywalom szpilki grubości palca. Wbił ją Wiśle i Bogusławowi Cupiałowi, wówczas odchodzącemu właścicielowi krakowskiego klubu.

– Pan Cupiał lubi cyfrę siedem, więc na pożegnanie ją dostał – wycedził.

Krzysztof Piątek zaprogramowany na karierę. Materiał o napastniku Cracovii.

Tata nakierował syna na karierę piłkarską, bo sam nie osiągnął na boisku tyle, ile by chciał. – Grał w niższych ligach, od okręgówki do IV ligi, był środkowym pomocnikiem. W pewnym momencie otrzymał propozycję ze Śląska Wrocław, ale się nie dogadali – mówi Piątek. Dlatego to on musiał wziąć sprawy w swoje ręce, a właściwie w nogi. – Tata mocno wierzył, że będzie mieć syna, który gra w piłkę. Po zakończeniu kariery został trenerem i ciężko pracował, bym ja także został sportowcem. Gdy już trafiłem do szkółki w Dzierżoniowie, tata woził mnie na treningi i na mecze. Dziś jest bardzo ostry w ocenach mojej gry. Nawet jak zostanę piłkarzem meczu, znajdzie coś, co należałoby poprawić. W głębi serca jest moim największym kibicem, ale nie lubi tego okazywać – mówi napastnik Pasów.

Zrzut ekranu 2017-02-24 o 06.47.47

Coraz więcej Legii w Legii, czyli w Warszawie budują tożsamość zatrudniając byłych zawodników i osoby związane z klubem.

Szefowie Legii starają się stworzyć zespół silny nie tylko piłkarsko. Do klubu dołączają kolejni byli, zasłużeni zawodnicy. Nowym dyrektorem technicznym został Jacek Zieliński, asystentem trenera bramkarzy jest Wojciech Kowalewski, Tomasz Jarzębowski ma na razie przyglądać się pracy szkoleniowców klubowej akademii i analizować mecze.

– Drzwi dla naszych byłych zawodników zawsze są szeroko otwarte. Ci, którzy zostawiali serce na boisku, teraz mogą się sprawdzić w innych rolach – mówi prezes Bogusław Leśnodorski. – Ale to działa w dwie strony, bo jednocześnie korzystamy z bogatego doświadczenia naszych byłych graczy. Młodzi mogą się w nich wpatrywać i korzystać z cennych rad – dodaje Leśnodorski.

Zrzut ekranu 2017-02-24 o 06.48.43

W „Chwili z” Iza Koprowiak rozmawia z Marcinem Robakiem.

Legnica to w pana przypadku wiele tragicznych doświadczeń, które nie miały nic wspólnego z beztroskim dzieciństwem.
Najbardziej smutny byłem w życiu po odejściu taty i stracie mamy.

Tata umarł młodo
…Nie jestem w stanie o tym mówić. Nie dam rady. Musimy zmienić temat. To zbyt trudne. Tata odszedł w 2002 roku… Wystarczy jedno pytanie i mnie rusza.

Pana pierwszy trener, Piotr Potycz z Konfeksu Legnica opowiada, że jest dumny, bo choć przebył pan drogę przez piekło, to wyszedł na ludzi.
Dużo o mnie wie, ma świadomość, z jakiego środowiska pochodzę, znał dobrze moją rodzinę.

Wie, że ojciec popełnił samobójstwo?
Wie. Czytam sporo wywiadów z chłopakami, którzy grają w piłkę i widzę, że wielu nie miało łatwego życia, w ich życiu zdarzyło się sporo tragedii.
Zrzut ekranu 2017-02-24 o 06.49.01

Ofensywni Olkowicz i Wołosik wybrali się do Puznówki. Wsi liczącej 770 mieszkańców, a mającej dwóch swoich ludzi w Ekstraklasie Macieja Górskiego i Konrada Jałochę.

Wołali na nich „wieśniaki”. Reprezentowali miejscowość, którą trudno znaleźć na mapie, a pogrążyli się różnorakimi, kolorowymi dresami, z powodu których przypominali zbieraninę uczniów skrzykniętą chwilę przed meczem. Nie to, co oni. W idealnie dopasowanych dresach wyskakiwali z autokaru, w klapkach na nogach, które zakładali po to, by przez te 50 km z Warszawy na teren wieśniaków odpoczywały im stopy. Rodzice nieśli ich torby ze spakowanym sprzętem, by przed meczem niepotrzebnie nie tracili energii. A potem wyszli na boisko i zebrali lanie od wieśniaków. Dwóch ze zwycięzców – Maciej Górski i Konrad Jałocha – potem wyjechało do Warszawy. W sobotę zagrają przeciwko sobie w meczu ekstraklasy. Arka Gdynia – Korona Kielce.

Zrzut ekranu 2017-02-24 o 06.49.13

Odejście Tamasa Kadara pozwoli spłacić fundusz transferowy Lecha. Za pieniądze inwestorów do Lecha przychodzili: David Holman, Darko Jevtić, Denis Thomalla, Abdul Aziz Tetteh i Kadar właśnie.

Obecnie Lech ma do zapłacenia 10 mln zł, ale terminy przypadają dopiero na 2018 rok. Klub chce jak najszybciej mieć zabezpieczone te pieniądze. Z pomocą przyszedł Kadar, który niedawno odszedł do Dynama Kijów. Nieoficjalnie wiadomo, że za 2,5 mln euro, co wystarcza na spłacenie zaległości.

Węgier bardzo chciał wyjechać, a Kolejorz nie miał zamiaru robić mu problemów. Inna sprawa, że licytował ostro i nie chciał zgodzić się na pierwszą lepszą propozycję. Ostatecznie dopiął swego – zdobył gotówkę na kolejne tej zimy transfery. Kilka dni temu do Poznania trafił Elvis Kokalović, może przyjdzie jeszcze obrońca.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

31 komentarzy

Loading...