Reklama

Kabaret zakończony. Stanislav Levy żegna się ze Śląskiem

redakcja

Autor:redakcja

23 lutego 2017, 10:34 • 2 min czytania 18 komentarzy

Gdy Śląsk Wrocław prezentował Stanislava Levy’ego jako swojego nowego trenera, od początku śmierdziało nam to na kilometr. Czeskie eldorado zakończyło się we Wrocławiu dokładnie trzy lata temu.

Kabaret zakończony. Stanislav Levy żegna się ze Śląskiem

Zaczęło się od niewinnej konferencji prasowej, na której skompromitował się sam Śląsk, ale i, a może przede wszystkim, Stanislav Levy.

“Kiedy Śląsk Wrocław zatrudniał aktualnego trenera, to sam się tego wstydził. Do tego stopnia, że działacze rozdawali dziennikarzom kartki ze sfałszowanym (hmm, to chyba właściwe słowo) CV sympatycznego czeskiego szkoleniowca. Sam Stanislav Levy też opowiadał dyrdymały o tym, jak dla HSV – w którym nigdy nie pracował – odkrył takich piłkarzy jak Kompany czy Van Buyten. Wiadomo było, że ta kompromitacja w zakresie zarządzania musi się też skończyć kompromitacją sportową. Nikt tylko nie przewidywał, że aż tak wielką i aż tak szybko” – tak pisaliśmy o tej katastrofie trzy lata temu.

16-17-17 – wiecie co to za liczby? To bilans Czecha ze Śląskiem w rozgrywkach ligowych. A przecież Stanislav przychodząc do Śląska dostał po Oreście Lenczyku zespół mistrza Polski. Zawodników aż tak wielu nie poodchodziło, można więc było – a nawet trzeba – wykręcić wynik lepszy niż ten, jakim w momencie pożegnania legitymował się Czech. Co prawda zdobył ze Śląskiem brązowy medal za sezon 12/13, ale gdy przyszło zespół przygotować samodzielnie, tak różowo już nie było. Rok później Śląsk w lidze obstawiał jednak tyły, zamiast być jednym z głównodowodzących ucieczki od peletonu.

Jedyne, co trzeba oddać Levy’emu to występ w europejskich pucharach. A przynajmniej do pewnego momentu. Dwumecz z Bruggią – absolutne mistrzostwo. W Sewilli do pewnego momentu też było nieźle, wszak to Śląsk pierwszy objął prowadzenie. Co było później, niestety wszyscy pamiętają.

Reklama

Trudno się więc było dziwić, że cierpliwość działaczy Śląska zdążyła się wyczerpać. W miejsce Czecha ściągnięto do posprzątania bałaganu kogoś, kto WKS od zawsze miał z sercu. Padło na Tadeusza Pawłowskiego, który mimo fatalnej, chyba nawet gorszej od Levy’ego końcówki, na początku pozbierał zespół w świetnym stylu. Stawiając przy tym naprawdę potężne umocnienia twierdzy Wrocław, która po objęciu przez niego dowodzenia pozostawała niezdobyta przez niemal rok.

Najnowsze

Komentarze

18 komentarzy

Loading...