Reklama

Najwięksi wygrani ostatniego roku? W Szczecinie kandydaturę zgłasza dział skautingu

redakcja

Autor:redakcja

19 lutego 2017, 11:53 • 3 min czytania 22 komentarzy

W lidze, w której co i rusz musimy narzekać na poziom stranierich. Gdzie może w mniejszym stopniu niż przed laty, ale nadal, obco brzmiące nazwiska powodują u trenerów i prezesów efekt znany pod nazwą „kisielu w majtkach”, pal sześć jakość, jaką ich właściciele prezentują. W tychże realiach funkcjonuje klub, który przez ostatni rok nie zaliczył żadnej wtopy. Którego zagraniczne wzmocnienia były, uwaga, wzmocnieniami. I to bynajmniej nie ten z Warszawy, gdzie przecież trafił pianista z Martyniki i nie ten z Poznania, który postanowił na listę płac wciągnąć duńskiego rewolwerowca, a funkcjonująca przecież w nieco trudniejszej rzeczywistości finansowej szczecińska Pogoń.

Najwięksi wygrani ostatniego roku? W Szczecinie kandydaturę zgłasza dział skautingu

Cztery strzały w trzech okienkach transferowych na przestrzeni dwunastu miesięcy, żadnego poza tarczę. Rzecz spotykana w naszej lidze mniej więcej tak często, jak Yeti na Mazurach czy potwór z Loch Ness w Zakopanem.

Zaczęło się od Adama Gyurcso.

Skrzydłowy z Węgier początkowo mógł irytować nieporadnością, gdy już zrobił użytek ze swojej szybkości. Pamiętamy, jak na zamarzniętej płycie w Gliwicach, przy warunkach zdecydowanie bardziej hokejowych niż piłkarskich, parę razy urwał się na lewej stronie obrońcom. Niestety, tylko po to, by a to niecelnie wrzucić, a to stracić piłkę wikłając się w drybling na boku boiska. Im dalej w las, tym jednak z Węgrem było lepiej. Konto w ekstraklasowym banku założył jeszcze wiosną, ale dopiero jesienią zaczął na nim lokować naprawdę konkretne sumy. Na czele z czterobramkową wpłatą z meczu przeciwko Wiśle Kraków.

W tym samym spotkaniu trzy asysty dorzucił z kolei inny skrzydłowy, którego Pogoń gwizdnęła sprzed nosa paru ekstraklasowiczom. Spas Delew miał być swego czasu nowym graczem Lecha, wylądował jednak w Szczecinie i choć drugiej swojej rundy nie zaczął w pierwszym składzie, jesienią dał co najmniej kilka argumentów, by stawiać na niego dalej. Bułgar nierzadko próbował akcji jeden na jeden, ale przede wszystkim mocno udzielał się w defensywie. Dość powiedzieć, że wśród skrzydłowych tylko trzech zawodników zaliczało więcej udanych odbiorów na mecz (Mackiewicz i Frankowski z Jagiellonii oraz Reca z Wisły Płock).

Reklama

Wraz z Delewem do Szczecina przyszedł też Cornel Rapa. Nie trzeba było wiele czasu, by udowodnił, że nieprzypadkowo przez kilka lat grał w Steaule Bukareszt, a także zaliczył sześć meczów w reprezentacji Rumunii. InStat sklasyfikował go za rundę jesienną na drugim miejscu wśród obrońców, jedynie za Bereszyńskim, który dziś gra już w Sampdorii. Z grona tych grających wciąż w naszej lidze, Rapa był więc najlepszy, z dość sporą przewagą we współczynniku InStat Index (260) nad trzecim Broziem (253) i czwartym Joviciem (250).

Ostatnio zaś zaprezentował się nam Mate Cincadze i bardzo dalecy jesteśmy od oceniania go krytycznie. Jako że odpowiada głównie za czarną robotę, trudno będzie mu zaliczać podobne liczby do skrzydłowych Gyurcso i Delewa czy nawet bocznego obrońcy Rapy. Ale pokazał, że odbiór to nie wszystko, czym dysponuje. Jedno z przeszywających podań przez dwie linie do wybiegającego zza stopera partnera zdradziło, że Gruzin widzi na boisku nie tylko przeciwnika z piłką, który nie ma prawa minąć jego posterunku. Stuprocentowej „okejki” jeszcze nie dajemy, ale na pewno po pierwszym występie jest mu do niej bliżej niż Djousse czy Mosznikowowi (tak tak, o wcześniejszych strzałach Pogoni też pamiętamy).

Dlatego też z nieznanym nam wcześniej aż tak dobrze uczuciem pozbawionej wątpliwości niecierpliwości wypatrujemy debiutu piątego zagranicznego nabytku „Portowców”. Cokolwiek powiedzieć, tego z najgłośniejszym i każącym postawić zdecydowanie najmniej znaków zapytania nazwiskiem. Panie Ciftci, witamy.

8resRNm

fot. 400mm.pl

Najnowsze

Hiszpania

Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham

Patryk Fabisiak
2
Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham

Komentarze

22 komentarzy

Loading...