Reklama

Nie ma w sporcie nic gorszego niż kibice szydzący z własnego zespołu

redakcja

Autor:redakcja

13 lutego 2017, 08:53 • 9 min czytania 18 komentarzy

Co czułem? Gdybym miał szukać porównania, to czułem się jak Rocky Balboa, kiedy wychodził w Moskwie do walki z Rosjaninem Ivanem Drago. Kilkanaście lat byłem piłkarzem i zdarzały się sytuacje, gdy kibice na własnym stadionie na nas gwizdali, bo nie podobała im się nasza gra. To przykre chwile, nie wiem, czy może być w sporcie coś gorszego niż publiczność szydząca z własnego zespołu. Poza tym to nie jest moja pierwsza praca w charakterze trenera i tym bardziej muszę umieć sobie z tym radzić – mówi Kazimierz Moskal, trener Pogoni Szczecin, o początku sezonu, kiedy już w 2. kolejce z trybun leciały pod jego adresem nieprzychylne okrzyki.

Nie ma w sporcie nic gorszego niż kibice szydzący z własnego zespołu

FAKT

f1

Co ciekawego w pierwszej wiosennej kolejce Ekstraklasy?

– Bracia Paixao bez litości dla Jagiellonii. Marco, który jesienią był krytykowany za samolubną grę, pokazał się z dobrej strony i zdobył dwie bramki
– Kante uratował remis
– Jodłowiec odrodził się i zatopił Arkę. Magiera mówi, że piłkarz najgorsze ma już za sobą i w Gdyni widział „Jodłę” z dobrych lat
– Głowacki pobił rekord, zaliczył 330. mecz w Wiśle, bijąc tym samym rekord Władysława Kawuli
– Papadopulos liczy dziś na kołyskę

Reklama

f2

Lewy bliżej mistrzostwa.

To była prawdopodobnie przełomowa kolejka obecnego sezonu Bundesligi, dzięki której Robert Lewandowski i Bayern Monachium zrobili olbrzymi krok w kierunku mistrzostwa Niemiec. (…) Lewandowski jest więc coraz bliżej trzeciego mistrzostwa Niemiec. Ale też po raz pierwszy w karierze nie zdobył bramki w meczu z Ingolstadt. Na szczęście lider klasyfikacji strzelców – Pierre-Emerick Aubameyang, napastnik Borussii Dortmund nie powiększył przewagi nad Polakiem i nadal wyprzedza „Lewego” jedynie o dwie bramki.

I ciekawostka o imponującym formą Monaco Kamila Glika: 10 zwycięstw w ostatnich 11 spotkaniach, 75 goli w 25 meczach ligowych, a 107 w 40 grach we wszystkich rozgrywkach.

GAZETA WYBORCZA

gw

Reklama

Lechia straszy rywali.

– W Lechii jest trochę tak jak w dobrym zachodnim klubie – jak dostaniesz szansę, musisz ją wykorzystać, bo druga może przyjść dopiero za miesiąc albo nie przyjść w ogóle. Lechia ma tak szeroki i wyrównany skład, że już jest gotowa, by grać w pucharach. Na wszystkich pozycjach jest dwóch-trzech, a nawet więcej zawodników na wysokim poziomie – mówi były ekspert NC+ Maciej Murawski. (…) Z kolei debiutujący w bramce Lechii Kuciak był praktycznie bezrobotny i biorąc pod uwagę przeraźliwy ziąb (w niedzielny wieczór odczuwalna temperatura w Gdańsku wynosiła grubo poniżej -10 st. C), z pewnością okrutnie wymarzł. Jagiellonia próbowała zagrozić bramce gospodarzy przede wszystkim po stałych fragmentach gry, a i to rzadko. Tylko jeden błysk miał najlepszy piłkarz jesieni Konstantin Vassiljev, lecz po świetnym podaniu Estończyka niezłej sytuacji nie wykorzystał Fedor Cernych.

SUPER EXPRESS

Glik już jest idolem w Monako – opowiada… Piotr Woźniacki, ojciec Karoliny.

Co w Monaco mówi się na temat Glika?
– Błyskawicznie zyskał tu szacunek, już został idolem kibiców w księstwie. W Monaco jest niepisana zasada, że ludzie się nie zaczepiają, nie proszą o fotki, ale widziałem już, że niektórzy nie wytrzymywali i prosili Kamila o wspólną pamiątkę. Ja sam jestem pod jego wrażeniem. Poznał nas Tomek Hajto, którego spotkałem w Niemczech i zaprosiłem do Monaco. Spotkaliśmy się z Kamilem, wypiliśmy kawkę, super gość. Zero bufonady, normalny chłopak. Mieszkamy po przeciwnych stronach, ale to niecałe 10 minut pieszo od siebie. Chodzę na mecze Monaco, dwa razy była też ze mną Karolina. Gdy zjedziemy do Europy, bo jesteśmy teraz na turnieju w Katarze, to jesteśmy umówieni na tenisa. Ja, Kamil, Tomek i Karolina.

se

70 mln za Zielińskigo? Mało!

Piotr Zieliński (23 l.) po raz kolejny zachwycił we Włoszech. Polski pomocnik poprowadził Napoli do zwycięstwa 2:0 nad Genoą i został wybrany na najlepszego gracza spotkania. W Italii coraz głośniejsze są opinie, że klauzula odejścia Polaka, która wynosi 70 mln euro, jest… za niska. (…) W starciu z Genoą miał najwięcej kontaktów z piłką (72), najwięcej kluczowych podań (3) i najwięcej dryblingów (7). No i otworzył wynik pięknym strzałem z 16 metrów w 50. minucie. Trener Maurizio Sarri, który pracował z Zielińskim wcześniej w Empoli, nie ukrywa, że jest pod dużym wrażeniem wychowanka Orła Ząbkowice Śląskie. – Zieliński ma takie umiejętności, że w przyszłości powinien być jednym z najlepszych pomocników w Europie – powiedział bez ogródek włoski szkoleniowiec.

W ligowych podsumowaniach Arka rozbiła się o Jodłę.

Pochodzący z Żywca Tomasz Jodłowiec – jak to góral – jest uparty i charakterny. W meczu z Arką pokazał, że jesienny kryzys formy to już tylko niemiłe wspomnienie. Pomocnik nie tylko zdobył zwycięskiego gola dla Legii, ale przede wszystkim w środku pola był dla rywali zaporą nie do przejścia.

se2

Z kolei „Jaga” oddała lidera.

– Mecz był od samego początku pod naszą kontrolą – mówił po ostatnim gwizdku trener Lechii Piotr Nowak. W jego słowach nie było przesady. Gdańszczanie dobrą grą potwierdzili, że są głównym pretendentem do odebrania Legii tytułu mistrzowskiego. Na nic zdały się sztuczki trenera „Jagi” Michała Probierza, który m.in. do ostatniej chwili ukrywał kontuzję swojego asa i jednego z lepszych lewych obrońców w lidze, Piotra Tomasika.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Okładka.

ps

Lechia brutalnie wyrwała fotel Jadze.

Los spłatał figla, bo w samolocie lecącym na do Turcji na pokładzie znalazła się ekipa lidera ekstraklasy – Jagiellonia i skrobiąca go po piętach Lechia. Dodatkowym bagażem zabranym na zimowe zgrupowania przez najlepsze zespoły ligi było 78 punktów ugranych w ubiegłym roku. – Skoro mamy ich tyle samo, zagrajmy w Turcji mecz i załatwmy sprawę mistrzostwa – żartowano w w czasie lotu. Tyle, że chętnymi do tytułu spokojnie wypełniono by i drugi samolot w którym miejsca zajęłyby Legia czy Lech. (…) Lechia w końcu przytomnie budowana, przestała sprowadzać tabuny zawodników. Zimą było mniej nowych nazwisk, za to ma być więcej jakości. Jagiellonia dokonała jedynie kosmetycznych zmian. Ważniejsze było utrzymanie najlepszych graczy o co zadbali szefowie klubu. W starciu niemal nienaruszonych w porównaniu z ubiegłym rokiem ekip w niedzielę górą okazał się już nowy lider. Druga wyprawa nad morze nie posłużyła Jagiellonii. W trakcie pierwszej, gdy ograła w Gdyni Arkę wracając, pod drodze zabrała z Gdańska fotel lidera na którym chwilowo zasiadała Lechia. Teraz Jaga pojechała z tym meblem do Gdańska, a Lechia brutalnie mu go wyrwała z rąk – w drugiej połowie dokładając gole braci Paixao. O liderze w biało–zielonych barwach będzie się mówić przynajmniej dwa tygodnie.

ps2

Krasić, bohater drugiego planu, nakrył czapką Vassiljeva.

Jesienią obaj dyrygowali grą ofensywną swoich zespołów. Wczoraj na miano maestro zasłużył jedynie pomocnik Lechii, który dał popis swoich umiejętności podczas kombinacyjnej akcji, po której drugą bramkę zdobył Marco Paixao. Krasić zagrał jak za dawnych lat w Juventusie, choć tak jak jesienią, swoich statystyk nie poprawił. Vassiljev o inauguracji wiosny może jak najszybciej zapomnieć. (…) W niedzielę żaden z nich może nie był pierwszoplanową postacią, żaden dorobku bramkowego nie poprawił, ale pomocnik Lechii podtrzymał formę z jesieni. Często był przy piłce, miał bardzo wysoką skuteczność podań, szczególnie w pierwszej połowie głęboko cofał się po piłkę, pomógł zdominować środek pola.

Dariusz Dziekanowski ocenia, że Necid był zbyt statyczny.

– Nie był to rewelacyjny debiut Necida, ale jeśli weźmiemy pod uwagę, że to jego pierwszy mecz w ekstraklasie, a drugi w ogóle w zespole Jacka Magiery, to wypadł nieźle – Dariusz Dziekanowski ocenia debiut Tomasa Necida. – Czech jest na pewno bardziej statyczny od Nikolicia. Nie wychodzi tak często do prostopadłych podań, nie gra na linii spalonego, jak były napastnik Legii. Musi być bardziej ruchliwy w polu karnym, by częściej dochodzić do sytuacji, tak, jak to robił Nikolić, o którym mówiliśmy, że szuka go piłka. Ale to właśnie jego aktywność stwarzała zagrożenie. Miroslav Radović i Vadis Odjidja-Ofoe bardzo często są przy piłce na na 30-40 metrze, Necid powinien się pokazywać do gry, dać im możliwość, by mu dogrywali. Po pierwszym meczu wiem tyle, że będzie musiał ciężko pracować, żebyśmy zapomnieli o Nikoliciu.

ps3

Czułem się jak Rocky – taki tytuł ma rozmówka z Kazimierzem Moskalem, trenerem Pogoni.

Przyjechał pan do Szczecina przeprowadzić rewolucję stylu gry Pogoni?
– Po tym, jak dostałem propozycję objęcia zespołu, zajrzałem do statystyk z poprzedniego sezonu. Rzucało się w oczy, że Portowcy bardzo krótko byli w posiadaniu piłki, bardzo rzadko uderzali na bramkę, niewiele goli padało w ich spotkaniach. Natomiast chciałbym, żeby mój zespół utrzymywał się przy piłce i grał widowiskowo, a by tak było, trzeba zdobywać bramki. Nie wiem, czy można to nazwać rewolucją, ale na pewno jest to inny styl. Tyle że do celu nie prowadzi jedna droga, nie twierdzę, że inny sposób gry jest zły.

Pytam o rewolucję, bo w trakcie sezonu zawodnicy przychodzili do pana i tłumaczyli, że potrzebują czasu na opanowanie nowego stylu, ponieważ przez poprzedni rok częściej ćwiczyli przerzuty niż grę po ziemi.
– Faktycznie, były takie uwagi. Zdawałem sobie sprawę, że zmiana nie będzie dla wszystkich łatwa, bo każdy ma inne predyspozycje. Gyurcso nie będzie bronił wślizgami, a Sebastian Rudol cudownie rozgrywał. Tyle że to nie oznacza, że mają się ograniczyć do wybijania piłek.

(…)

Za to kibice mieli takie wątpliwości. Co pan czuł, kiedy już w 2. kolejce pojawiły się nieprzychylne okrzyki?
– Nie będę mówił, że do mnie nie docierały, ale nie dotykały mnie jakoś bardzo mocno. Co czułem? Gdybym miał szukać porównania, to czułem się jak Rocky Balboa, kiedy wychodził w Moskwie do walki z Rosjaninem Ivanem Drago. Kilkanaście lat byłem piłkarzem i zdarzały się sytuacje, gdy kibice na własnym stadionie na nas gwizdali, bo nie podobała im się nasza gra. To przykre chwile, nie wiem, czy może być w sporcie coś gorszego niż publiczność szydząca z własnego zespołu. Poza tym to nie jest moja pierwsza praca w charakterze trenera i tym bardziej muszę umieć sobie z tym radzić. Z jednej strony rozumiem fanów, przychodzą na stadion i oczekują efektownych zwycięstw, to naturalne. Z drugiej kiedy czujemy ich wsparcie, łatwiej nam poradzić sobie w trudnych momentach, zawsze to powtarzam.

ps4

Łukasz Olkowicz zajrzał do Huberta Kostki. Wielki buntownik na emeryturze.

Miał dość. Emerytem został siedemnaście lat temu, kiedy zbliżał się do sześćdziesiątych urodzin. Adam Nawałka w tym wieku przeżywał najpiękniejsze chwile jako trener, doprowadzając reprezentację Polski do ćwierćfinału EURO. Za to mistrz olimpijski z Monachium, ośmiokrotny mistrz kraju jako piłkarz oraz trzykrotny jako trener, zniknął z polskiej piłki bezszelestnie, przegnany przez korupcję i cwaniaków. (…) Marek Koniarek miał 20 lat, kiedy przeszedł z Siemianowiczanki do ekstraklasowych Szombierek Bytom prowadzonych przez Kostkę. Przez pierwsze dwa tygodnie przebierał się w piwnicy. Dopiero, gdy trener przekonał się do niego, pozwolił mu wejść do szatni. Kostka rządził autorytarnie, domagał się bezwzględnego posłuchu. Kiedy wchodził do zawodników, to zamierały rozmowy i słychać było przelatującą muchę. Na jednym ze zgrupowań, widząc zmęczenie u piłkarzy Szombierek, odwołał wieczorny trening i wysłał ich na basen. Ci byli tak zmęczeni, że nawet nie mieli ochoty na pływanie. Rozłożyli się wokół, jednego zostawili na czatach na wypadek, gdyby trener zechciał ich sprawdzić. I nagle krzyk: „Hubert idzie!”. Zaraz wszyscy wskoczyli do basenu, nawet Grzegorz Skiba, który zapomniał, że ma nogę w gipsie.

ps5

Najnowsze

Ekstraklasa

Górnik Zabrze może nam dać końcówkę sezonu, na jaką nie zasługujemy

Piotr Rzepecki
8
Górnik Zabrze może nam dać końcówkę sezonu, na jaką nie zasługujemy

Komentarze

18 komentarzy

Loading...