Reklama

Jak co czwartek… LESZEK MILEWSKI

redakcja

Autor:redakcja

02 lutego 2017, 18:28 • 5 min czytania 102 komentarzy

Zbigniew Boniek zawsze dobrze wypada w telewizji. Mówi ze swadą, wie kiedy rzucić anegdotą, nie boi się też powiedzieć czegoś ostrzej. Kiedy trzeba żartuje, kiedy potrzeba merytoryki – sięga po nią. Ja nawet lubiłem jego komentarz, szczególnie, gdy zdarzało mu się komentować kadrę. Dlatego tak bardzo zaskoczył mnie jego sobotni występ w „Stanie Futbolu”, który był popisem, owszem, ale sofistyki.

Jak co czwartek… LESZEK MILEWSKI

Michał Sadomski przygotował wyczerpującą analizę regulacji zatrudniania obcokrajowców w ligach europejskich. Były dane, fakty, liczby, było mnóstwo źródeł. Pokazał czarno na białym, że mamy najrestrykcyjniejsze prawa w całej Unii – jednocześnie na murawie może pojawić się dwóch piłkarzy spoza UE. Jednak kiedy tylko na antenie za pośrednictwem cyfr dotykaliśmy konkretów, prezes ucinał dyskusję. Niestety, nie argumentem, a – uwaga, cytaty – „nie bawię się w manipulację cyframi” i „nie chcę cyframi strzelać, nie ma w ogóle potrzeby”. Nie wiem czy nie było potrzeby. Myślę, że fajniej by było, gdyby zamiast bagatelizować argumenty płynące z cyfr, na ich polu umiało się te argumenty odeprzeć.

Prezes zapytał o pięciu zawodników spoza UE, którzy wiele wnoszą do Ekstraklasy. W studiu zapadła wtedy cisza, która niejako miała sugerować, że nikogo wartościowego nie ma. Nie była to jednak cisza wynikająca z bezradności, a z zaskoczenia. Bo przecież Krasić chyba coś tam kopie, prawda? Guilherme z Legii to też chyba nie jest taki znowu ogóras, nawet jeśli brać pod uwagę mecze Ligi Mistrzów? Romańczuka może zlewać tylko ten, kto ostatnio ligę oglądał w czasach Szczakowianki Jaworzno, bo Ukrainiec jest po rundzie życia. Jak potrafił czarować Morioka? Ile dla Arki znaczy Vinicius, a ile Diaw dla Korony? Jaki jest potencjał powoływanego do ukraińskiej kadry Putiwcewa? A Sedlar z Piasta, który także ma za sobą debiut w mocnej kadrze Serbii? Jovanović dawno wyrobił sobie markę przynajmniej rzetelnego, nigdy nie schodzącego poniżej solidnego poziomu wyrobnika. Nawet taki Leandro to jeden z niewielu jasnych punktów Górnika Łęczna. A Burić z Lecha? Czy na pewno nie ma też słabszych od Kriwca?

Gdy prezes został poproszony o konkretną odpowiedź na pytanie „co złego w wolnym rynku”, odpowiedzi nie było wcale. Bo trudno za taką uznać zasłanianie się sukcesem komisji licencyjnej (co jest prawdą, ale jest też zupełnie innym tematem) czy procederem ściągania piłkarzy na podstawie VHS, co dotyczyło również graczy z UE, by przypomnieć słynnego Oproiescu. Przede wszystkim jednak nie miało wiele wspólnego z jasną odpowiedzią na zadane pytanie. Tak samo jak dyskusja o spadku konkurencyjności klubów Ekstraklasy. W Chorwacji mogą zatrudnić ośmiu Brazylijczyków? Ucinamy enigmatycznym „jest sobota, 11:30, spokojnie”.

Oczywiście, że chciałbym, żeby w Ekstraklasie grało wielu Polaków. Kto czytuje te felietony w miarę regularnie, ten wie, że poświęciłem szkoleniu polskich młodzików gros tekstów. Kibicuję Jarosławowi Niezgodzie, bo młody pokazuje, że da się znaleźć wartościowe wzmocnienia w niższych ligach, a dlaczego tak może dziać się znacznie częściej pokazywałem na przykładzie Michała Kopczyńskiego. Obecne regulacje jednak w żaden sposób polskim graczom nie pomagają – promują Portugalczyków zamiast Ukraińców, promują Chorwatów zamiast Serbów. To zwyczajnie nie ma sensu. Ekstraklasa ponoć też była kiedyś za takimi restrykcjami, więc tym osobom też chciałbym zadać kilka pytań z zakresu logiki. Grunt, że widocznie tam poszli po rozum do głowy.

Reklama

Nie da się ukryć, że kryzys polityczny na Ukrainie mocno uderzył w tamtejszy futbol. Wielu graczy chętnie by stamtąd uciekło, wielu do nas, gdzie liga jest perspektywiczna, skąd rzut beretem na zachód, a i do domu nie trzeba lecieć pół świata. Prezes Boniek powiedział, że przecież Konoplianka i tak do nas nie przyjdzie. Owszem, nie przyjdzie, ale nawet w średniakach ukraińskich klubów mogą być ciekawi piłkarze, którzy podnieśliby ligowy poziom. To oczywista oczywistość, widzieliśmy jak potrafiły wyglądać z Legią niektóre młode talenty Zorii Ługańsk, pamiętamy o ile lepiej przez lata radziły sobie ukraińskie kluby w pucharach. Solidnej klasy Ukraińca prędzej skusisz, niż solidnej klasy Portugalczyka – w tym drugim przypadku zostaną ci raczej odpady. Sorry, taka prawda, z różnych, również – by tak rzec – życiowych względów.

Jestem za tym, by istniała stała pula miejsc w kadrze dla polskich piłkarzy. Nie jakaś przesadnie rozbudowana, bo największą patologią doprowadzenie do sytuacji, gdy piłkarz jest lepiej wynagradzany ze względu na paszport, a nie za umiejętności. W Chinach krocie zarabia każdy potrafiący prosto kopnąć piłkę Chińczyk, choćby był sto razy słabszy od grającego na tym samym poziomie obcokrajowca. Gdyby Mateusz Matras urodził się w Pekinie, byłby dzisiaj multimilionerem. To w żaden sposób kształcące, a wręcz demotywujące. Niemniej jakaś pula miejsc – tak, to kierunek, o którym da się powiedzieć, że w jakiś sposób jest zaprzęgnięty w walkę o dobro polskiej piłki. W tym momencie faworyzujemy jednak na przykład Bułgarów kosztem – powiedzmy – Argentyńczyków, Kolumbijczyków, piłkarzy z Afryki i Ameryki Środkowej. Gdzie tu misja? I tak można w stylu Ptaka zrobić słowacką, portugalską czy węgierską jedenastkę. Czy naprawdę to wielka różnica dla naszego futbolu, że nikt nie może złożyć jedenastki brazylijskiej, choć rumuńską już może? Z wyśmiewanych przez prezesa cyfr wynika, że z obecnymi restrykcjami obcokrajowców w lidze i tak przybywa. Czego tu bronić?

Bardzo możliwe, że polska liga jest w kluczowym momencie swojego istnienia. Ma papiery na to, by w regionie europy środkowo-wschodniej stać się najciekawszą, najlepszą. Tymi regulacjami moim zdaniem sobie zwyczajnie szkodzimy, stajemy się mniej konkurencyjni, ograniczamy szansę na wybicie się do rangi lidera. Można przyjrzeć się jak obecne regulacje zmniejszają polskim klubom rynek, jak godzą w konkurencyjność, można zobaczyć jak wpływają na ew. sprowadzanie zdolnych młodzików, a także o ile mniej chętnie polski klub będzie ryzykował w przypadku graczy o „niewłaściwym” kontrakcie. Konsekwencje nie są może dramatyczne, zostanie przy dzisiejszych prawach nie będzie przestrzeleniem kolan, ale zwyczajnie za obecną koncepcją nie stoi za wiele sensu.

Zostawiam was z refleksją a la Tomasz Hajto, bo może warto przypomnieć skład Lecha Poznań z meczu z Juventusem Turyn na wyjeździe:
Kotorowski, Wojtkowiak, Arboleda, Djurdjević, Henriques, Kikut (Wilk), Injać, Kriwiec, Stilić (Tshibamba), Peszko (Wichniarek), Rudnevs.

I komu to przeszkadzało? O ile skuteczniej możnaby to wykorzystać dziś, gdy polskie kluby stają się coraz bardziej poukładane, a ich moc nabywcza wzrasta?

Najnowsze

Ekstraklasa

Górnik Zabrze może nam dać końcówkę sezonu, na jaką nie zasługujemy

Piotr Rzepecki
4
Górnik Zabrze może nam dać końcówkę sezonu, na jaką nie zasługujemy
Inne kraje

Życie i śmierć w RPA. Dlaczego czarni są rozczarowani wolnością i partią Mandeli?

Szymon Janczyk
17
Życie i śmierć w RPA. Dlaczego czarni są rozczarowani wolnością i partią Mandeli?

Felietony i blogi

Ekstraklasa

Trela: Przewagi i osłabienia. Jak czerwone kartki wpływają na losy drużyn Ekstraklasy?

Michał Trela
4
Trela: Przewagi i osłabienia. Jak czerwone kartki wpływają na losy drużyn Ekstraklasy?

Komentarze

102 komentarzy

Loading...