Reklama

Kiedyś nasi hokeiści byli w najlepszej ósemce świata. Dziś taki poziom jest dla nich nieosiągalny

Kamil Gapiński

Autor:Kamil Gapiński

31 stycznia 2017, 16:44 • 7 min czytania 32 komentarzy

Reprezentacja Polski już piętnasty rok jest poza elitą najlepszych drużyn świata w hokeju na lodzie. Ubiegły miał wiele zmienić. Nadzieje urosły do takich rozmiarów, że nawet Telewizja Publiczna zdecydowała się pierwszy raz od 11 lat transmitować turniej mistrzostw świata, który zresztą odbywał się w naszym kraju. Było blisko, ale szansa została wypuszczona z rąk. Awans uzyskał zwycięzca turnieju, a jak się później okazało także drugi zespół w grupie A Dywizji 1.  Polacy zajęli w niej trzecią lokatę.

Kiedyś nasi hokeiści byli w najlepszej ósemce świata. Dziś taki poziom jest dla nich nieosiągalny

Walenty Ziętara z rozrzewnieniem wspomina czasy, kiedy rodzimy hokej odgrywał jedną z kluczowych ról na mistrzostwach.

  Kiedyś byliśmy 6-8 drużyną na świecie, dziś to tylko pobożne życzenia. Poziom był dużo wyższy, nawet biorąc pod uwagę to, że hokej poszedł w trochę inną stronę. Wtedy bardziej koncentrowaliśmy się na technice, dziś istotniejsza jest siła – opowiada w rozmowie z Weszło.

Ziętara jest jednym z najwybitniejszych reprezentantów Polski w historii. To dwukrotny olimpijczyk, uczestnik jedenastu turniejów mistrzostw świata, w reprezentacji wystąpił 179 razy. Strzelił dla „biało-czerwonych” 72 gole. Tylko trzech zawodników zdobywało dla naszej kadry więcej bramek. Anatolij Jegorow, legendarny trener hokeja, mawiał o nim, że to magik z zaczarowaną laską. Dziś pan Walenty bardzo martwi się o przyszłość polskiego hokeja. W jego głosie słychać autentyczny smutek. Powtarza też, aby nie traktować jego słów jako atak w jakąkolwiek stronę. Nie chce kłopotów. Mówi o problemach, ponieważ chciałby aby jego opinia dotarła do osób, które mogłyby ją potraktować należytą powagą i zaczęły w końcu działać.

– To moja subiektywna opinia, ale jeśli rozmawiamy o pierwszej drużynie, to biorąc pod uwagę liczbę trenujących osób, to i tak jest całkiem nieźle. Problem leży gdzieś indziej – nasze szkolenie kompletnie leży. Drużyny nie rozwijają się, jest ich niewiele i nie ma między nimi prawdziwej rywalizacji, która przynosiłaby rozwój. Sam awans do mistrzostw świata elity nic by nie zmienił, więc nawet nie będę tego roztrząsał. Nie mamy zaplecza, więc na co nam to? W jaki sposób mielibyśmy wykorzystać ten sukces? Szkolenie młodzieży to według mnie katastrofa. Oczywiście, zdarzają się chłopcy z takim talentem, że i tak radzą sobie bardzo dobrze, ale to odosobnione przypadki. Smutne jest to, że my naprawdę posiadamy interesującą młodzież, która właściwie poprowadzona mogłaby osiągać sukcesy. Tymczasem u nas kilkunastoletni zawodnicy nie mają w trakcie sezonu prawie żadnej okazji do zmierzenia się z rówieśnikami z Europy. Jak więc mogą się rozwijać? – pyta Ziętara.

Reklama

Reprezentacja Polski do lat 20 w turnieju Dywizji I grupy A w 2014 roku była szósta i spadła do grupy B. Rok później zajęliśmy tam trzecie miejsce. W 2016 i 2017 roku skończyliśmy mistrzostwa na drugiej pozycji. Walczymy o awans, ocieramy się o niego, co czyni naszych juniorów 23-25 drużyną na świecie.

 Problemem jest bez wątpienia brak świeżej krwi. Nie widać na horyzoncie wielu dobrych, młodych hokeistów. Młodzieżowe reprezentacje nie notują spektakularnych wyników. Wynika to przede wszystkim z braku dobrej kadry trenerskiej. To podstawa – zawodnicy od najmłodszych lat uczą się podstaw rzemiosła, a tymczasem u nas nikt młodego chłopaka nie nauczy chociażby poprawnej techniki jazdy na łyżwach, nie mówiąc już o strzale czy innych elementach gry. To wszystko później ma przełożenie na wyniki i w pewnym wieku nasi odstają od czołowych zawodników. Dla porównania – aktualnie w Polsce jest tylu zarejestrowanych hokeistów ilu w samym Montrealu… – analizuje Mariusz Zwierzychowski, właściciel hokejfan.pl.

WARSZAWA 03.06.2013 GALA EKSTRAKLASY - OFICJALNE ZAKONCZENIE SEZONU 2012/13 --- GALA POLISH FOOTBALL TOP LEAGUE - THE OFFICIAL END OF SEASON PIOTR WASNIEWSKI MARIUSZ CZERKAWSKI FOT. PIOTR KUCZA

Na pewno sporo mógłby zmienić spektakularny sukces, który zwróciłby uwagę mediów i kibiców w stronę hokeja. Po „małyszomanii” tabuny chłopców pragnęło zostać następcami Adama. Zafascynował się nim chociażby Maciej Kot, obecnie jeden z naszych najlepszych skoczków. W przypadku hokeja takiego szału w XXI wieku nie było, ale kiedy kilka lat temu ważną postacią NHL był Mariusz Czerkawski, nastąpił wzrost zainteresowania tą dyscypliną. Obecni reprezentanci wieszali jego plakaty nad swoimi łóżkami, był idolem wielu z nich, a tym samym motywował ich do ciężkiej pracy nad doskonaleniem umiejętności. Dziś takiego gracza jak on brakuje drużynie.

– W zespole nie ma gwiazd, wybijającego się lidera. To drużyna z wyrównanym składem, gdzie każdego zawodnika może zastąpić inny. Niewielu z nich gra poza granicami kraju i to widać podczas mistrzostw, kiedy nasze tempo często nie jest za wysokie, choć potencjał w kadrze jest dostrzegalny. Myślę, że gdyby występowali w lepszych ligach, to przyniosłoby to większą korzyść naszej reprezentacji, ponieważ mieliby okazję regularnej gry na kompletnie innej intensywności – mówi  nam Stanisław Snopek, komentator sportowy TVP.

Obecny potencjał naszej drużyny, jak wskazują osiągane wyniki, to 16-21 miejsce na świecie. Mały postęp pojawił się po przejęciu drużyny przez wybitnych trenerów z Rosji – Wiaczeława Bykowa i Andrieia Zacharkina, którzy zdobyli ze Sborną tytuł mistrzów świata. Zachowując odpowiednie proporcje transfer znakomitych trenerów można było wtedy porównać do sytuacji, jakby stery Wisły Kraków ujął w dłonie Carlo Ancelotti. Totalny komos. Ówczesny wtedy prezes Polskiego Związku Hokeja na Lodzie Piotr Hałasik przedstawiał ich na konferencji prasowej porównaniem do kierowców F1. Do największych sukcesów tego duetu z naszą ekipą zdecydowanie należy zaliczyć powrót drużyny na drugi poziom światowego hokeja. Nie oglądano tam nas od 2011 roku. Panowie wrócili jednak do Rosji skuszeni kapitalną propozycją od SKA Sankt Petersburg, zaś schedę po Rosjanach przejął Jacek Płachta, który właśnie przy ich boku doskonalił swój warsztat. To pod jego wodzą Polacy byli dwukrotnie o krok od awansu do elity.

Reklama

Wszyscy specjaliści, z którymi rozmawialiśmy, sugerowali że aktualni reprezentanci wykrzesali już maksimum swoich możliwości. Większość z nich osiągnęła najlepszy pułap wiekowy, kiedy gra się na najbardziej optymalnym dla siebie poziomie. Problemem jest to, że nie widać zaplecza, które mogłoby zastąpić obecne filary kadry za około 3-5 lat.

– Od dwóch lat działacze głośno mówią o awansie do elity, ale gdzieś ten sukces ucieka. Poprzednie mistrzostwa pokazują, że jest to jak najbardziej możliwe, ale drużyny balansujące na krawędzi elity i MŚ dywizji 1A są zawsze wymieniani jako faworyci. Mimo wszystko nie zaliczają się do nich głównie Polacy, tylko takie drużyny jak Kazachstan, Austria czy Słowenia.  Z pewnością dobrze w kadrę wkomponował się Patryk Wronka. To 21-latek, który po udanym występie na mistrzostwach świata dostał angaż w zespole Orli Znojmo, który gra w silnej europejskiej lidze EBEL. Ponadto w Stanach Zjednoczonych z wizją uczestnictwa w drafcie do NHL gra Alan Łyszczarczyk, który jest trzy lata młodszy od Wronki. Oprócz nich niestety nie widać większych talentów. W hokeju bardzo specyficzną kwestią jest udział tzw. „naturalizowanych” zawodników. Wiele krajów korzysta z tego, że Kanadyjczycy czy Amerykanie mogą mieć podwójny paszport i po grze w danej lidze często wzmacniają szeregi reprezentacji tego kraju. Na tej bazie potęgę próbuje budować m.in. Korea Południowa. U nas też powoli się to przyjmuje – dzięki temu w kadrze gra bramkarz John Murray czy też napastnicy: Michael Cichy i Alex Szczechura – uzupełnia Mariusz Zwierzychowski.

Walenty Ziętara:

– Problemem nie jest pierwsza drużyna, oni grają jak grają, jest postęp w porównaniu do lat ubiegłych. Powinien zostać stworzony program dla najbardziej utalentowanych zawodników z każdego rocznika. Wiem, że związku nie stać na pomoc wszystkim, ale te 30-40 dzieci powinno otrzymać wsparcie. Nie rozumiem dlaczego, działacze nie współpracują z doświadczonymi doradcami, którzy widzieli już w hokeju wszystko. Teraz dominują działania tymczasowe, jednorazowe, a powinno w końcu zacząć się myśleć przyszłościowo. Przykro mi, ponieważ bardzo zależałoby mi na tym, by zaczęto odpowiednio dbać o polskich hokeistów – kończy  wyraźnie poruszony.

10 stycznia tego roku minęło równo 91 lat od pierwszego w historii oficjalnego meczu reprezentacji Polski w hokeja na lodzie. Jeśli spojrzymy krótkowzrocznie – nasz hokej obecnie jest na fali wznoszącej. Jeśli zanalizujemy go głębiej, to okazuje się jednak, że przed nami daleka droga do pełnej stabilizacji i długofalowego rozwoju. Kiedy więc zrzucimy z pleców worki z cementem?

PAWEŁ DRĄG

Fot. FotoPyk, archiwum prywatne

Kibic Realu Madryt od 1996 roku. Najbardziej lubił drużynę z Raulem i Mijatoviciem w składzie. Niedoszły piłkarz Petrochemii, pamiętający Szymona Marciniaka z czasów, gdy jeszcze miał włosy i grał w płockim klubie dwa roczniki wyżej. Piłkę nożną kocha na równi z ręczną, choć sam preferuje sporty indywidualne, dlatego siedem razy ukończył maraton. Kiedy nie pracuje i nie trenuje, sporo czyta. Preferuje literaturę współczesną, choć jego ulubioną książką jest Hrabia Monte Christo. Jest dumny, że w całym tym opisie ani razu nie padło słowo triathlon.

Rozwiń

Najnowsze

Inne sporty

Komentarze

32 komentarzy

Loading...