Reklama

Marketingowo już dawno robił gangbang rywalom. Wreszcie zaczął dojeżdżać na skoczni

Kamil Gapiński

Autor:Kamil Gapiński

06 stycznia 2017, 21:34 • 6 min czytania 36 komentarzy

Kim jest Piotr Żyła? Zgodnie z tym co przychodzi nam chronologicznie do głowy to: szaleńcem, zwierzęciem medialnym, gwałcicielem poprawnej polszczyzny, biznesmenem, gwiazdą portali społecznościowych, facetem z mentalnością osiedlowego kumpla oraz skoczkiem. 

Marketingowo już dawno robił gangbang rywalom. Wreszcie zaczął dojeżdżać na skoczni

Socjologiczny fenomen z wiecznym bananem na ustach zdystansował w konkursie popularności wielu dużo bardziej od siebie utytułowanych sportowców. Skalą porównawczą niech będzie Facebook. Kiedy w 2013 roku skoczek wziął udział w programie Kuby Wojewódzkiego, opowiadał o swoim zdziwieniu, gdy odkrył, że jego profil obserwuje 270 tysięcy kibiców. Minęły trzy lata, a dziś jego wpisy śledzi potężna grupa ponad miliona fanów. Rozejrzyjmy się po konkurencji. Gregor Schlierenzauer, zwycięzca 53. konkursów Pucharu Świata? Obserwuje go nieco powyżej 232 tysięcy kibiców. Maciej Kot? Żyła wciąga go nosem – lubi go ponad 320 tysięcy osób. Nie ma więc co się rozdrabniać, lądujemy na profilu Adama Małysza. Mistrz nad mistrzami, dostojnie fruwający orzeł z Wisły rozpykał na miękko Pitera? Nic z tych rzeczy. 556 tysi!

Opuszczamy to towarzystwo, ponieważ cieszynianin nie ma tu godnych rywali. Anita Włodarczyk? 54 tysiące. Bartosz Kurek? 154. Tomasz Gollob? 37. A może kochana podobno na całym świecie Agnieszka Radwańska? Była blisko, ale musi oddać pierwszeństwo Żyle. 970 tysięcy. Sięgamy więc po polskich piłkarzy, ponieważ to sport numer jeden w kraju. Artura Jędrzejczyka śledzi 31 000 kibiców, Kamila Glika 339 tysięcy, zaś Łukasza Fabiańskiego 551. Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy – gościu, który raz w życiu wygrał konkurs Pucharu Świata zrobił powyższym gwiazdom marketingowy gangbang. Jak do tego, cholera, mogło w ogóle dojść?!

Spokojny loco

Piotr to swój chłop. Piwa się napije, rzuci żartem przed kamerą, ubierze na siebie coś przypałowego, strzeli minę. Tak naturalny i wyluzowany, że aż musi budzić sympatię. Zupełnie inny od większości gwiazd, które wydają się kompletnie niedostępne. Nie bulwersuje się, gdy kolejny dziennikarz zadaje mu te same pytania, tylko każdemu po kolei serwuje uśmiech i jakąś zgrabną anegdotkę. Do tego brzmi uczciwie. Jak coś zawali, to nie ma problemu, by powiedzieć wprost, że dał ciała. Nie płacze jednak przed kamerami, nie biczuje się, tylko obraca wszystko w żart.

Reklama

Społeczeństwo go pokochało, nie zważając kompletnie na to, że przez większość kariery był, bądźmy uczciwi, co najwyżej niezłym skoczkiem. Zaskoczenia jego fenomenem nie ukrywa tata, który w wielu wywiadach powtarzał:

– Dziwię się, że zaczął tak mówić w telewizji i w ogóle. To zwykły chłopak, prymusem nie był. W domu zawsze normalnie rozmawialiśmy, a tu naraz taki kabareciarz z niego wyszedł – czytamy w „Polityce”.

Wtórował mu Łukasz Kruczek:

– Będąc z nim na co dzień wiem, że Piotrek jest człowiekiem spokojnym, który potrafi mieć bardzo głębokie przemyślenia i twardo stąpać po ziemi. Popularność jest tylko jego częścią, jakimś ułamkiem. Taki wybrał swój sposób na życie i wizerunek, natomiast my go znamy od innej strony – mówił w TVP.

Może więc Żyła wcale nie jest wyłącznie prostolinijnym, spontanicznym chłopakiem, w którym wszyscy ujrzeli przede wszystkim wyluzowanego kumpla? Może to spryciarz, który w pewnym momencie uznał, że skoro nie zrobi wielkiej kariery w skokach, to warto postawić wszystko na swoją medialność? Najprawdopodobniej prawda leży pośrodku, ale jeden fakt jest niezaprzeczalny – wygrywa Piotr Żyła. Wygrywa, bo kibice uwielbiają te luzackie wypowiedzi, nawet jeżeli plecie czasem od rzeczy. Właśnie, przyjrzymy się jego tekstom.

Piłeś? Nie skacz!

Reklama

15493418_1310051472389073_8347869270681276275_o

– Powiem tak, ja w zasadzie w skokach próbowałem wszystkiego, co można spróbować. Tyłem akurat nie skakałem, ale próbowałem tak dojechać i tak się odbić. Jakiś energetyczny napój wypić, bułeczka z bananem też… – w charakterystyczny dla niego sposób opowiadał o swoich skokach w jednym z programów rozrywkowych.

Innym razem, po zwycięstwie w Oslo, powiedział: „siadłem na belce, wyskładałem się jak umiem, a reszty to już nie pamiętam…”. Do kanonu jego powiedzonek wszedł opis skoku po konkursie w Wiśle, kiedy rozanielony rzucił przed kamerami telewizyjnymi: „ruszyłem z belki, garbik, fajeczka, no i poleciało”.

Cytowało go wtedy pół Polski, zachwyconych jego luzem, bezpretensjonalnością i dystansem do samego siebie. Szybko okazało się, że nie były to jednorazowe wyskoki, a skoczek każdą okazję do rozmowy wykorzystywał, by powiedzieć coś co rozwalało słuchaczy na łopatki. Nie zawsze pozytywnie, czasem budziło to skrajne opinie. Tak jak wtedy, kiedy stwierdził, że jego córka zeżarła kostkę z kibla i trzeba było jechać z nią później do szpitala. Kończąc to zdanie, wybuchnął nerwowym śmiechem. Wtedy też, kiedy przed kamerami telewizyjnymi uznał, że w Egipcie jest „gówniane jedzenie” – miał przez nie problemy żołądkowe.

Jego fenomen dostrzegł Kuba Wojewódzki, który zaprosił Żyłę do swojego programu. Z dwudziestu minut rozmowy nie sposób było wyłapać czegokolwiek merytorycznego, do czego zdążył już nas w sumie przyzwyczaić satyryczny charakter tego show. Tym razem jednak nawet Wojewódzki próbował zadać kilka poważniejszych pytań, jednakże w odpowiedzi słyszał już wyłącznie żarty. Jeden z wątków dotyczył alkoholu. Prowadzący zwrócił uwagę na to, że sportowiec na co drugim zdjęciu na Facebooku pozuje z piwem. W końcu Żyła przyznał, że zdarzyło mu się skakać, będąc pod wpływem procentów.

– Nie wiem jakim cudem udało mi się te narty zapiąć. Wiadomo, że na rozbiegu to trzeba tak stabilnie do progu dojechać,  a mnie trochę chwiało wtedy, no, i tak chwiało mnie i chwiało, a potem chyba nie wiem. No, ostatni chyba wtedy byłem… Wniosek taki, że to nie dla mnie  i nie radzę nikomu. Piłeś? Nie skacz! Nie jedź autem –  opowiedział. 

Wywołało to naturalnie lawinę nieprzyjaznych sportowcowi artykułów prasowych, krytykujących jego brak profesjonalizmu i zbyt luźne podejście do swojego zawodu. Jak zareagowali na to fani? Kolejnymi lajkami na fejsie!

Biznesman

Piotrkowi nie odpuszczała też prasa, torując mu drogę do jeszcze większej popularności. Szczególne upodobanie w tym odnalazł „Fakt”, który zarzucał czytelników coraz to wymyślniejszymi tytułami tekstów poświęconych Żyle. „Czy Żyła widział śmierć?”, „Żyła skakał po pijaku”, „Żyła: sprzedali mnie za paczkę chipsów”, „Piotr Żyła vs Jacek Gmoch. Kto ma lepsze „he he he”?, „Żyła chce wysadzić skocznię” czy ” Piotr Żyła znowu rozbawił internautów. To hit!”.

Za popularnością przyszły w końcu też pieniądze. Wiecznie zjarany Piotruś, jak określali go w komentarzach kibice, szturmem wkroczył do świata reklamy. Wystąpił w spocie, w którym namawiał do szamania paluszków. Później uznał, że zupełnie się do tego nie nadaje i że to zabawne, iż taki „wieśniak” wystąpił w reklamie. Mimo to związał się  kontraktem z firmą telekomunikacyjną. Następnie przyszedł czas na własny biznes. Wspólnie z żoną otworzył sklep z czapkami. Zainspirowali ich kibice, którzy dopytywali się gdzie mogliby kupić podobne nakrycie głowy, jakie otrzymał od żony. Małżeństwo stworzyło na fali tej idei dobrze prosperujący biznes, który funkcjonuje do dzisiaj. Z każdego zakupu jedną złotówkę przeznaczają na wsparcie krwiodawstwa.

Jest 2017 rok, trwa zima, a wraz z nią kolejny sezon narciarski. Jego facebookowa działalność wciąż kwitnie. W listopadzie i grudniu niemalże każdego dnia pojawiały się nowe posty ze zdjęciami lub zabawnymi wpisami. Pod większością z nich swój ślad za każdym razem zostawia kilka tysięcy osób. Czy na zawody z udziałem Piotra Żyły kibice czekają równie chętnie? Po Turnieju Czterech Skoczni spokojnie można napisać, że tak. Chłopak wreszcie dał w poważnej imprezie większego czadu niż przed kamerami i na FB. Dziękujemy i prosimy o więcej. Najlepiej już za kilka tygodni, podczas mistrzostw świata. Żyła złotym medalistą – brzmi absurdalnie, prawda? Ale przecież nie mniej dziwacznie niż Żyła drugim zawodnikiem klasyfikacji generalnej TCS…

PAWEŁ DRĄG

Foto: Piotr Żyła official Facebook, fis-ski.com

Kibic Realu Madryt od 1996 roku. Najbardziej lubił drużynę z Raulem i Mijatoviciem w składzie. Niedoszły piłkarz Petrochemii, pamiętający Szymona Marciniaka z czasów, gdy jeszcze miał włosy i grał w płockim klubie dwa roczniki wyżej. Piłkę nożną kocha na równi z ręczną, choć sam preferuje sporty indywidualne, dlatego siedem razy ukończył maraton. Kiedy nie pracuje i nie trenuje, sporo czyta. Preferuje literaturę współczesną, choć jego ulubioną książką jest Hrabia Monte Christo. Jest dumny, że w całym tym opisie ani razu nie padło słowo triathlon.

Rozwiń

Najnowsze

Inne sporty

Polecane

Zniszczoł: Nie widzę swojego limitu, chcę być najlepszy na świecie [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
9
Zniszczoł: Nie widzę swojego limitu, chcę być najlepszy na świecie [WYWIAD]

Komentarze

36 komentarzy

Loading...