Reklama

Sześć goli, cztery rzuty karne i przełamanie Mraza. Działo się w Bielsku!

redakcja

Autor:redakcja

01 grudnia 2020, 20:55 • 4 min czytania 3 komentarze

Nie będziemy was czarować: gdyby nie wypadało ze względu na zawód, który wykonujemy, raczej byśmy dziś nie włączyli telewizora dla meczu Podbeskidzia z Zagłębiem Lubin w Pucharze Polski. Pierwsza połowa tylko nas utwierdziła w tym przekonaniu. Na szczęście potem działo się tyle, że brakowało już chyba tylko baby z brodą, choć w sumie dożyliśmy takich czasów, że nawet takie widoki mogły niektórym spowszednieć. W każdym razie – działo się!

Sześć goli, cztery rzuty karne i przełamanie Mraza. Działo się w Bielsku!

Spotkanie w Bielsku miało kilka pierwszoplanowych postaci, ale nie zawsze pozytywnych. Niektóre były negatywne, a jeszcze inne niejednoznaczne. Zacznijmy, jak przystało na nas, od – tak, tak – plusów.

Dejan Drażić. No umie gość grać w piłkę, po prostu. Jego drugie przyjście do Lubina zostało sfinalizowane dość późno i chyba tylko tym można wyjaśnić fakt, że na razie jeszcze nie zawsze jest dla niego miejsce w wyjściowym składzie. Serb okazał się perfekcyjnym wykonawcą rzutów karnych, dwukrotnie stawał do pojedynku z Michalem Peskoviciem i w obu przypadkach był górą.

Jak się pewnie domyślacie, nie za to jednak zamierzamy go najmocniej pochwalić.

Przede wszystkim Drażić zaimponował w 106. minucie. Okrutnie nawinął Aleksandra Komora, potem minął też Gergo Kocsisa i na środku pola karnego wyłożył piłkę Samuelowi Mrazowi. I, uwaga, Słowak strzelił jak należy. Jeśli warto było zasiąść do tego meczu, to chociażby dla tej akcji i premierowego gola Mraza dla „Miedziowych”. W Ekstraklasie przez 557 minut nic mu nie wpadło, a tak naprawdę poza debiutem z Lechem nawet nie za bardzo dochodził do sytuacji. Ale wreszcie się chłopak przełamał, może teraz pójdzie z górki.

Skoro pochwaliliśmy, to czas na trochę krytyki. Wspomniany Komor potwierdza, że na dłuższą metę najwyższy poziom piłki klubowej w Polsce raczej nie jest dla niego. Zerkamy na jego noty w lidze – 3.56, czyli bardzo słabo. Dziś zaprezentował się tak, że nie sposób uznać tego za przypadek. To w dużej mierze on zawalił „Góralom” dogrywkę. Przy stanie 1:1 w standardowych okolicznościach skiksował przy wybiciu piłki, a rykoszet od niego po uderzeniu Simicia przesądził o golu chorwackiego stopera. O karuzeli zafundowanej przez Drażicia już wspominaliśmy. Nic się nie zmieniło od czasów Górnika Łęczna.

Reklama

Co do Simicia, został bohaterem niejednoznacznym. Był wszędzie, w dobry i zły sposób.

  • to on sprokurował pierwszego karnego dla rywali, choć tak po prawdzie, odnosiliśmy wrażenie, że bardziej odbił piłkę barkiem niż ręką (od razu przypomina się bramka Bartosza Nowaka dla Górnika z ostatniej kolejki)
  • doszedł do kilku sytuacji, ale dość długo brakowało precyzji
  • w końcu dopiął swego, to on trafił na 2:1 w dogrywce, opis bramki już przedstawiliśmy
  • i to też on faulował Roginicia, co dało gospodarzom drugą jedenastkę

Odnośnie Roginicia – ruszał się tego dnia jak wóz z węglem, irytował flegmatyczną grą i także ma sporo na sumieniu. Totalnie nie ogarnął się po dośrodkowaniu Jakuba Żubrowskiego z rzutu rożnego. Nikt go nie atakował, nie mógł być zaskoczony, a i tak zamotał się na tyle, że chyba zagrał piłkę obiema rękami. Może przez chwilę sądził, że znalazł się na boisku do siatkówki i nie zdążył się już odkręcić. Gdyby nie późniejsze wywalczenie jedenastki, nie znaleźlibyśmy żadnych pozytywów w jego poczynaniach.

W Podbeskidziu pierwszy występ od początku zaliczył Serhij Miakuszko i bardzo możliwe, że wywalczył sobie skład na ligę. Nie chodzi jedynie o pewne egzekwowanie karnych. Ukraiński skrzydłowy sprawiał sporo problemów obrońcom Zagłębia, był najgroźniejszym zawodnikiem w zespole Krzysztofa Brede. Ewentualnie w jednym szeregu z nim mógłby zostać umieszczony Desley Ubbink. Holender, który w zeszłym tygodniu po fatalnym błędzie Hładuna zapewnił zwycięstwo nad „Miedziowymi” w Ekstraklasie, błyskotliwym podaniem tuż przed przerwą stworzył dobrą sytuację Bierońskiemu, a w drugiej odsłonie nie mógł uwierzyć, że Konrad Forenc jego naprawdę fajny strzał sparował na poprzeczkę.

Dopełnieniem cyrku w obronie bielszczan był gol na 4:2 dla Zagłębia. Patryk Szysz przyjął piłkę, huknął, Pesković odbił. Normalna defensywa zdołałaby jakoś skasować tę akcję, zwłaszcza że piłka znalazła się już przy linii bocznej. Mimo to Szysz, mając przy sobie dwóch przeciwników, spokojnie wrócił w pole karne (fatalne zachowanie Milana Rundicia), a tam nierozważnie zahaczył go Dmytro Baszłaj i stało się wiadomo co. Trzech z czterech zawodników bloku defensywnego „Górali” popełniało dziś kardynalne błędy. Niby żadna nowość, ale i tak jeszcze jesteśmy trochę zdziwieni.

35 strzałów, 19 celnych, sześć goli, cztery rzuty karne, premierowa bramka Mraza, kilka indywidualnych błysków. No nie spodziewaliśmy się tylu atrakcji po tej parze. Zagłębie zrewanżowało się Podbeskidziu za ligową porażkę i jest w 1/8 finału PP. W środę ostatnie starcie 1/16, czyli Stal Mielec – Piast Gliwice.

Podbeskidzie Bielsko-Biała – Zagłębie Lubin 2:4 (0:0) po dogrywce
1:0 – Miakuszko 63′ karny
1:1 – Drażić 78′ karny
1:2 – Simić 94′
2:2 – Miakuszko 102′ karny
2:3 – Mraz 106′
2:4 – Drażić 112′ karny

Fot. Newspix

Reklama

Najnowsze

Niemcy

Nagelsmann pozostanie selekcjonerem kadry Niemiec? Rozmowy po świętach

Szymon Piórek
0
Nagelsmann pozostanie selekcjonerem kadry Niemiec? Rozmowy po świętach

Komentarze

3 komentarze

Loading...