Reklama

Po zatrzymaniu Felixa i Lukebakio, czas na podbicie Ekstraklasy

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

25 lutego 2020, 17:57 • 9 min czytania 0 komentarzy

Zatrzymanie Chiesy, Keana, Felixa i Lukebakio? Chciałoby się rzec przewrotnie – pestka. Przynajmniej dla niego. Latem ubiegłego roku Kamil Pestka zaliczył bardzo dobry występ na Euro u-21 w barwach młodzieżowej reprezentacji Polski pod wodzą Czesława Michniewicza, ale od tamtego czasu sporo się zmieniło. Zdążył już pojechać na wymuszony przez Michała Probierza urlop, siedzieć na ławce Cracovii, wrócić do składu i znów być wyróżniającym się młodzieżowcem w PKO Bank Polski Ekstraklasie. Choć nigdy nie odbiła mu sodówka, to wydaje się, że dopiero teraz poukładał sobie wszystko w głowie i sam deklaruje, że na koniec trwającego sezonu planuje cieszyć się z mistrzostwa Polski. 

Po zatrzymaniu Felixa i Lukebakio, czas na podbicie Ekstraklasy

W kolejnym odcinku serii „Patrzymy w Przyszłość” odwiedzamy Kamila Pestkę w Krakowie.

OBEJRZYJ REPORTAŻ WIDEO Z KAMILEM PESTKĄ

– Whiskey z Probierzem czy whiskey z Michniewiczem? – pytamy przewrotnie.

Reklama

– Whiskey z jednym i drugim!

Kamil Pestka umie wybrnąć z klasą z niewygodnego dylematu. Obaj szkoleniowcy są bardzo istotnymi osobami w jego seniorskiej karierze. Probierz dał mu szansę debiutu w Ekstraklasie, a w kadrze u Michniewicza wypromował swoje nazwisko i rozgrywał najważniejsze mecze. Choć są między nimi różnice, to łączy ich dbałość o najmniejsze szczegóły, niuanse, może wręcz piłkarskie podstawy. Obaj zawsze byli też bardzo wymagający wobec swojego lewego obrońcy. Kiedy ten grał źle, miał gorsze momenty, nie bali się go skrytykować, zwrócić mu uwagę na pewne braki. Nie bawili się w mydlenie oczu.

To dwie oddzielne historie, których drogi się przecinają. Taki paradoks.

Zbliżała się jesień 2018 roku. Kamil Pestka dopiero skończył swój premierowy sezon w Ekstraklasie, w którym zagrał 20 razy i w większości z nich zbierał bardzo przyzwoite recenzje. Lewonożny, wysoki, twardy, nieodpuszczający. Choć potrafiący stracić koncentracje w najbardziej niespodziewanym momencie, to zapowiadający się na porządnej klasy grajka. W sierpniu z Cracovią skontaktowali się przedstawiciele Valencii. Chcieli go, ale od razu zaznaczyli, że do drugiej drużyny. Sam zainteresowany nie miał nic przeciwko. Słońce Hiszpanii i marka klubu ciągnęły do zmiany otoczenia. Wtedy zaoponował Probierz. W końcu nie chciał oddawać jednego z najważniejszych zawodników swojej układanki.

Nikt specjalnie nie dziwił, że Pestka nową kampanię w barwach „Pasów” rozpoczął w pierwszym składzie. Zagrał w dwóch pierwszych przegranych meczach – 1:3 ze Śląskiem, 0:2 z Lechem – kompletnie przy tym zawodząc i usiadł na ławce. Ku swojemu zdziwieniu. Jego przełożony tylko pokiwał palcem – błysnąć w pierwszym sezonie jako młodzieżowiec nie jest trudno, ale trudniej jest tę formę utrzymać.

Przez kolejne kilka miesięcy Pestka lawirował między ławką a trybunami.

Reklama

Dla niego nie robiło to większej różnicy – i tu, i tu nie grał, a to było kluczowe.

W tym samym czasie, tej samej jesieni, konsekwentne szanse dawał mu Czesław Michniewicz w reprezentacji u-21. Tym samym nieco łamał swoje zasady, bo wcześniej twierdził, że na kadrę przyjeżdżać będą tylko ci, którzy będą regularnie grają w klubie. Ale Pestka znał tę kadrę, która stała przed wyzwaniem awansu na młodzieżowe mistrzostwa Europy. Znał system, znał pomysł i głupotą byłoby całkowicie z niego rezygnować. W konsekwencji doszło do dziwacznej sytuacji, w której zdolny lewy obrońca w rundzie jesiennej zaliczył więcej występów kadrze u-21 (sześć) niż w rozgrywkach Ekstraklasy (trzy).

Zresztą jeden dwumecz można mu zaliczyć do meczów z kategorii „fenomenalne” – to ten barażowy z Portugalią. Pestka nakrył tam czapką Joao Felixa, o którym mówi się, że jest jednym z najzdolniejszych ofensywnych młodego pokolenia na całym świecie i który w minionym oknie transferowym kosztował Atletico Madryt niebagatelne 126 milionów euro. A tam, wtedy, nie był w stanie zrobić za wiele przy skromnym rezerwowym Cracovii.

Udało się. Reprezentacja z Pestką w składzie zaczęła tworzyć swoją fajną historię, ale dalej tak być nie mogło. Na początku lata miał odbyć się najważniejszy turniej w jego młodzieżowej karierze. Mistrzostwa Europy we Włoszech. Michniewicz, tak jak wcześniej Probierz, pokiwał palcem – czas poszukać klubu, w którym będzie dostawał regularną możliwość gry. Padło na wybór nieoczywisty. I to bardzo – Chrobry Głogów. I liga. Średniak. W sytuacji, kiedy Pestce niedługo miało przyjść mierzenie się z młodymi gwiazdeczkami, które niekiedy już wtedy robiły furorę w ligach z europejskiego topu – to nie robiło wrażenia.

Ale on robił swoje. 12 występów, solidna gra, powołanie. Plan się powiódł.

Turniej? Tej opowieści nie trzeba rozwlekać.

Mecz z Belgią? 3:2, Pestka zatrzymuje Lukebakio.

Mecz z Włochami? 1:0, Pestka zatrzymuje Orsoliniego, Chiesę, Keana.

Mecz z Hiszpanią? 0:5, Hiszpania przejedzie się po Polakach i zakończy piękną przygodę.

– Felix, Lukebakio, Chiesa? Nie jestem w stanie powiedzieć, którego z nich najciężej było mi zatrzymać. Pamiętam za to, że w Ekstraklasie Maciej Makuszewski przed kontuzją był absolutnie najlepszym skrzydłowym, z jakim przyszło mi się mierzyć. Generalnie w reprezentacji U-21 na Euro broniliśmy świetnie jako drużyna, jako kolektyw, ale też muszę sam przed sobą przyznać, że dobrze wypadłem indywidualnie. Czułem się w pełni komfortowo. Wiadomo też, że przesadą jest powiedzenie, że nakryłem czapką Chiesę, bo on przez większość spotkania nie grał bezpośrednio na mnie – w pierwszej połowie częściej ścierałem się z Orsolinim, a w drugiej z Kaenem. Co mogę powiedzieć? Zatrzymałem ich. Kiedy oglądam ich w telewizji, to robią wrażenie, nie ukrywam, ale na boisku? Na boisku nie widać było wielkiej różnicy – wspomina podstawowy defensor tamtej kadry i zaraz wspomina dalej

– Dużo tych nazwisk się przewinęło. Śmieję się, że włączam teraz telewizor, patrzę i mogę tylko wskazywać przeciw komu grałem. Szkoda trochę, że tak szybko to się zakończyło. Z Hiszpanią zabrakło nam przede wszystkim sił. Dużo się przesuwaliśmy, dużo biegaliśmy, a Hiszpanie nas zabiegali – świetni technicznie, przerzucający piłkę z prawa na lewo i z lewa na prawo. Nie daliśmy rady. Bolało. Ta porażka też nieco przykryła nasz dobry występ w tym turnieju. Nie pojechaliśmy na Euro, żeby po prostu dobrze zagrać – chcieliśmy awansować. Nie wyszło, szkoda, bardzo szkoda. 

BAGGIOVARA 23.06.2019 WYJAZD DO KRAJU REPREZENTACJI POLSKI U-21 --- POLISH FOOTBALL NATIONAL TEAM UNDER-21 LEAVE FROM CHAMPIONSHIP KAMIL PESTKA FOT. PIOTR KUCZA/ 400mm.pl

Turniej się skończył i trzeba było wrócić do szarej rzeczywistości. Nie miał nawet czasu na odpoczynek. Wyjechał ze zgrupowania, dwa dni odsapnął i od razu ruszył na zgrupowanie Cracovii do Słowenii. Nie jestem typem zawodnika, któremu może odbić sodówka. Nie było tak, że był na wielkim turnieju, sprawdził się, zatrzymał największych w swojej generacji i mógł od razu uważać, że wszystko dostanie za darmo.

Nie, tak nie było, ale chyba sam nie spodziewał się, że Krakowie czeka go takie rozczarowanie.

O co chodzi? Ano o to, że Michał Probierz wcale nie był największym entuzjastą dawania mu szans. Lepiej w jego oczach wypadł Michal Siplak. Po prostu. Bez większej filozofii, choć Pestce początkowo sprzyjał przepis o młodzieżowcu, z którym Cracovia miała problem, bo nagle okazało się, że nie daje jej żadnej przewagi nawet mimo posiadania w składzie gościa, który właśnie zrobił furorę na młodzieżowym Euro.

Trzy pierwsze mecze i brutalne zderzenie się ze ścianą. Zagłębie Lubin? 75 minut i zmiana. ŁKS Łódź? Przestawienie na skrzydło (sic!), 30 minut i bolesna wędka. Raków Częstochowa? 3 minuty, nic nieznaczący ogon. I wtedy Michał Probierz pokiwał mu palcem po raz wtóry – czas na odpoczynek i przymusowy urlop w czasie sezonu. Mogło zaboleć. Można było tylko spekulować, że relacje między panami nie są najcieplejsze.

Tym bardziej, że gdzie nie zapytamy, tam słyszymy, że Pestka ma charakterek, potrafi zareagować impulsywnie, choć sam tego nie przyznaje i całkowicie odcina się od takiego wizerunku, mówiąc, że jest raczej spokojnym facetem. – Nie było między nami sporu. Darzę trenera szacunkiem, wiele mu zawdzięczam. Trener Probierz dużo mi pomógł, potraktowałem to jako lekcję i okazję do tego, żeby rozwinąć się nie tylko piłkarsko, ale też mentalnie, bo z tym miałem problem – opowiada piłkarz urodzony w Krakowie, który nad swoją głową pracuje też z trenerem mentalnym, zwracającym mu uwagę na optymalne koncentrowanie się przed treningami, meczami, wyzwaniami, które stawia przed nim futbol.

Minęło więc trochę czasu, na Plantach pojawiły się złote liście, Wawel odwiedziły kolejne tysiące jesiennych turystów, Wisłą przepłynęło trochę wody, i Pestka wrócił do składu Cracovii. Od listopadowego meczu z Wisłą Płock ma raczej pewne miejsce w pierwszym składzie „Pasów”. I do tego znów gra całkiem nieźle.

***

Nie każdy wie, że 21-letni defensor w szkole radził sobie bardzo dobrze z przedmiotami ścisłymi. Do tego albo się ma predyspozycje, albo nie, tak przynajmniej mówią. Maturę z matematyki podstawowej napisał na ponad 80%, sam mówi, że za rozszerzoną się nie brał, ale już geografię właśnie w stopniu rozszerzonym napisał na ponad 70%, także potencjał był.

Nas stać tylko na jedno pytanie, które chociaż w minimalnym stopniu mogłoby sprawdzić, czy matura to nie kompletna bzdura i cokolwiek w głowie z niej zostaje.

– 2 razy 2 razy 0 – testujemy nieco z zaskoczenia.

– 0 – odpowiada bez wahania Pestka.

***

Szatnia Cracovii to istny tygiel kulturowy. Przewija się tam mnóstwo narodowości, mnóstwo języków, mnóstwo kultur. Jak to wpływa na atmosferę w szatni? Nijak, podobno atmosfera jest przednia. Słowaków Pestka traktuje jak Polaków. Nie ma dla niego różnicy. Język podobny, krąg kulturowy podobny, dlaczego by udawać, że coś jest nie tak?

Zresztą inni obcokrajowcy też są bardzo otwarci i nie zamykają się w grupkach.

– W szatni najlepiej dogaduję się z Diego. Siedzi blisko mnie. Lubię go zdenerwować. Szybko się grzeje i wtedy jest uroczo zabawny. Ale generalnie u nas wszyscy są uśmiechnięci i fajni – słyszymy od etatowego reprezentanta U-21.

87034911_128411511849033_8095661629498195968_n

Szatnia Cracovii wymyśliła sobie, że w ramach chrztu w szatni – zazwyczaj omija to obcokrajowców, więc trafia tylko na młodych – zakłada się nowym zawodnikom na głowę garnek i zadaje się przeróżne pytania. Zła odpowiedź? Bach, uderzenie chochlą w garnek, nie jest to przyjemne uczucie, możecie uwierzyć na słowo. Pestkę to ominęło. On akurat śpiewał. Jakiś kawałek disco-polo. Tak najłatwiej. Nie trzeba mieć za wielkich talentów wokalnych, żeby się wykazać, a muzyka jest wesoła, więc nikt nie posądzi cię o smęcenie.

– Jakiej muzyki słucham? Mam swoją specjalną playlistę przed meczami. Dominuje tam muzyka klubowa. Polskiego rapu nie słucham. Jeszcze jak w szatni był Krzysiu Piątek to szedł rap, ale odkąd „Piona” wyjechał – głośniki przejął Ołeksij Dytiatjew i lecą zagraniczne kawałki. A poza tym głównie radio – śmieje się Kamil.

***

Wzoruje się na Kolarovie z Romy i Mendym z Realu. Wybór oczywisty ze względu na pozycję i parametry. Obaj są wysocy, obaj starają się balansować między wkładem ofensywnym i defensywy, obaj potrafią się podłączyć do ataku, ale nie lekceważą przy tym obrony. Chciałby być taki jak oni, choć nie jest w stanie wskazać, czy w przyszłości wolałaby zagrać we Włoszech czy w Hiszpanii. Pewnie i z jednej, i z drugiej opcji byłby zadowolony tak samo.

Ale do transferu jeszcze daleko. Na razie ma inne cele.

– Mistrzostwo. To na pewno. Nie wstydzimy się o tym mówić. Gramy o najwyższe cele. Przydałoby się też regularnie grać i dołożyć parę asyst. Wtedy byłoby idealnie.

TEKST: JAN MAZUREK

WIDEO: MATEUSZ STELMASZCZYK 

Fot. 400mm.pl

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Grają o mistrzostwo w szkolnej hali. ”Słyszę to od 10 lat. To musi się zmienić”

Jakub Radomski
0
Grają o mistrzostwo w szkolnej hali. ”Słyszę to od 10 lat. To musi się zmienić”
Piłka nożna

Rekord Ruchu na tle Europy – wynik nieosiągalny dla PSG, Bayeru czy Lipska

AbsurDB
2
Rekord Ruchu na tle Europy – wynik nieosiągalny dla PSG, Bayeru czy Lipska
Hiszpania

Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham

Patryk Fabisiak
3
Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham

Weszło

Polecane

Czasy się zmieniają, on wciąż na szczycie. O’Sullivan walczy o ósme mistrzostwo świata

Sebastian Warzecha
8
Czasy się zmieniają, on wciąż na szczycie. O’Sullivan walczy o ósme mistrzostwo świata
Polecane

W objęciach Skarbu Państwa. Sprawdzamy wkład państwowych spółek w polskie kluby

Szymon Szczepanik
34
W objęciach Skarbu Państwa. Sprawdzamy wkład państwowych spółek w polskie kluby
Polecane

Czy każdy głupi może wejść na Mount Everest? „Bilet lotniczy i wio”

Kacper Marciniak
18
Czy każdy głupi może wejść na Mount Everest? „Bilet lotniczy i wio”
Inne kraje

Życie i śmierć w RPA. Dlaczego czarni są rozczarowani wolnością i partią Mandeli?

Szymon Janczyk
69
Życie i śmierć w RPA. Dlaczego czarni są rozczarowani wolnością i partią Mandeli?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...