Reklama

Akademia Taktyczna Ekstraklasy: wrzutka na trawę

redakcja

Autor:redakcja

16 lutego 2020, 14:31 • 2 min czytania 0 komentarzy

Warto być w życiu optymistą. Iść przed siebie z podniesioną głową, nie bać się nowych wyzwań, regularnie opuszczać strefę komfortu i tak dalej, co tylko motywacyjnym coachom przyjdzie na myśl. Natomiast warto się w tej pewności siebie i optymizmie nie zatracić, bo co innego pewność, a co innego brawura i ułańska szarża z motyką na słońce. No i cóż, coś nam mówi, że przy jednej próbie dośrodkowania Grzegorz Szymusik przesadził z optymizmem – gdyby z takim rozmachem solił zupę, to byłaby już sól z zupą, a nie na odwrót.

Akademia Taktyczna Ekstraklasy: wrzutka na trawę

Zadajmy sobie proste pytanie: kiedy warto wykonać dośrodkowanie? Wiadomo, część tej ligi odpowiedziałaby, że zawsze, ale zapomnijmy na moment, o czym rozmawiamy i uznajmy, że analizujemy poważne rozgrywki. Czyli kojarzą się dwie opcje:

a) kiedy w polu karnym są twoi piłkarze,

b) kiedy widzisz, że z głębi pola twój kolega chce wbiec w szesnastkę i puszczając mu piłkę w prostokąt, masz szansę zaskoczyć przeciwnika.

Kiedy natomiast nie powinno się dośrodkowywać? Wydaje się, że dość głupim pomysłem jest ten moment, kiedy ABSOLUTNIE NIKOGO z twojej drużyny nie ma w szesnastce przeciwnika. Jeśli bowiem ABSOLUTNIE NIKOGO nie ma w polu karnym, trudno liczyć, że może być z tego bramka. To znaczy: bramkarz może sobie wrzucić piłkę sam, ale nawet jeśli broni – załóżmy – Daehne, to taka sytuacja ma prawo mieć miejsce raz na bilion przypadków. Dość małe prawdopodobieństwo, przy lepszym golkiperze – żadne.

Reklama

Ale Szymusik spróbował!

I cóż to była za próba. Serca kibicom Jagi podeszły do gardeł, Petew zamarł, Kulesza odwrócił wzrok, piłkarze modlili się o litość. Czy ta osamotniona kępka trawy, którą znalazł wprawnym okiem Szymusik, okaże się skrzyżowaniem Jana Kollera i Pippo Inzaghiego, by z wielką gracją zaskoczyć Iliewa? Czy ten pusty pas boiska włączy się do rywalizacji z golem samobójczym o miano króla strzelców i pech będzie chciał, że batalię zacznie na stadionie Jagiellonii?

Nie, cholera jasna, tak się stać nie mogło. Kępki trawy nie mają nosa snajperskiego. W ogóle nie mają nosa. Ani rąk, ani nóg, ani ciała. Nie grają w piłkę. Więc po co wrzucać do trawy? Widać, że Szymusik chce rewolucjonizować futbol, bo z kolei w drugiej połowie zignorował przepis o spalonym i cieszył się z bramki strzelonej po kilometrowym ofsajdzie, ale wolimy, by chłopak z rewolucjami dał sobie spokój. Najpierw przyzwoitość, potem solidność, następnie można pomyśleć o fajerwerkach.

A żeby nie było: w tamtej rundzie przywoitość u Szymusika się pojawiała, więc po prostu niech nie zbacza z tej trasy.

Reklama

Najnowsze

Ekstraklasa

Górnik Zabrze może nam dać końcówkę sezonu, na jaką nie zasługujemy

Piotr Rzepecki
10
Górnik Zabrze może nam dać końcówkę sezonu, na jaką nie zasługujemy

Komentarze

0 komentarzy

Loading...