Reklama

Jak nie leczyć zerwanych więzadeł? Pokazuje Leonardo Pavoletti

redakcja

Autor:redakcja

13 lutego 2020, 17:31 • 3 min czytania 0 komentarzy

Różne są metody wracania do zdrowia po poważnej kontuzji. Marcin Kamiński w rozmowie z nami wspominał niedawno, że leczy się w ciszy i spokoju, nie wyrywając się do powrotu na boisko. Francesco Totti harował ponadprogramowo, żeby tylko zdążyć na mundial w Niemczech. Arkadiusz Milik czy Roberto Baggio dawali przykład, że ciężka praca pozwala szybko nawiązać do formy sprzed czasu urazu. Ale po co brać przykład z najlepszych? Lepiej podążać swoją drogą. Pomyślał Leonardo Pavoletti, po czym poszedł na imprezę z ledwo wyleczonymi po zerwaniu więzadłami w kolanie.

Jak nie leczyć zerwanych więzadeł? Pokazuje Leonardo Pavoletti

W takich momentach nie trzeba już nawet pytać: co poszło nie tak? Wszyscy dobrze to wiemy. Więzadła znowu się posypały, ale oliwy do ognia dodał fakt, że początkowo nikt nie domyślał się, że Pavoletti poszedł w tango. Dopiero doniesienia sardyńskiej gazety „Unione Sarda” zaprowadziły piłkarza na dywanik do trenera Rolando Marana, który domagał się wyjaśnień. Nic dziwnego, bo kiedy już temat wypłynął, plotki zaczęły się mnożyć. Zawodników Cagliari, w tym naszego głównego ancymona, widziano ponoć wieczorem w popularnym klubie MAG, gdzie miała zakończyć się ich impreza integracyjna. Sytuacja robiła się coraz ciekawsza, bo według kolejnych informacji, kontuzja była efektem… pijackiej bójki z kolegą z zespołu, Luką Cigarinim.

Władze Cagliari, niczym Marysia, były lekko w szoku i mówiło się, że piłkarz otrzyma naprawdę solidną karę finansową. Im też się nie dziwimy – Pavoletti to nie jest pierwszy lepszy kopacz, a gość z drugą najwyższą pensją w zespole (1,8 miliona euro na rękę rocznie), więc skoro już wypadł z gry na starcie sezonu, to fajnie byłoby, gdyby w końcu do niej wrócił. Zwłaszcza, że wyniki zespołu po świetnym starcie poleciały na łeb, na szyję. Powrót Pavolettiego na finisz rozgrywek byłby dla sardyńczyków sporym wzmocnieniem.

Ale napastnik wróci najwyżej na salę szpitalną, bo ten sezon ma już z głowy. Pozostała mu walka o to, żeby klub nie wykopał go za drzwi, więc szybko zorganizowano akcję ratunkową. Koledzy z drużyny publikowali wpisy, w których oskarżali gazetę o rozsiewanie szkodliwych plotek, sam Pavoletti też komentował sprawę w niewybrednych słowach. Zwołał nawet konferencję prasową, na której przedstawił oficjalną wersję wydarzeń. Według niej jedynym wydarzeniem feralnego wieczora było drużynowe wyjście na obiad. Napastnik chciał w ten sposób zintegrować zespół i podzielić się radosną nowiną, że za miesiąc powinien być już gotowy do gry (o ironio). Skąd więc zerwane więzadła? Kiedy opuszczał lokal wspólnie z Luką Cigarinim, poślizgnął się i niefortunnie skręcił kolano.

Zero alkoholu, zero klubów, ot czysty pech. Wszyscy, którzy uważają inaczej, chcą skłócić drużynę i znaleźć kozła ofiarnego słabych występów.

Reklama

Cóż, teraz Pavoletti musi się modlić, żeby klub uwierzył w jego wersję wydarzeń. W przeciwnym wypadku 31-latek może pożegnać się z prawdopodobnie i tak ostatnim tak wysokim kontraktem w swojej karierze. A wtedy będzie mógł zadać sobie pytanie, które przed laty zadawała sobie Agnieszka Chylińska: czy warto było szaleć tak?

[etoto league=”ita”]

fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Weszło

Komentarze

0 komentarzy

Loading...