Reklama

Szczęsny 2024 – Juventus docenia naszego bramkarza

redakcja

Autor:redakcja

12 lutego 2020, 10:11 • 4 min czytania 0 komentarzy

Szok i niedowierzanie. Gianluigi Donnarumma jednak nie trafi do Juventusu, żeby wygryźć Wojciecha Szczęsnego z roli bramkarza numer jeden. Ani Ter Stegen, ani też Neuer. Serię medialnych przymiarek do transferu uciął w końcu Juventus, który wczoraj zakomunikował, że kontrakt z polskim bramkarzem został przedłużony. „Tek”, jak mówią na Polaka we Włoszech, dostanie podwyżkę, na którą zasłużył, wchodząc w buty Gigiego Buffona.

Szczęsny 2024 – Juventus docenia naszego bramkarza

Po meczu z AC Milanem kibice ochrzcili go „Świętym Wojciechem”. Wczorajsze przedłużenie umowy z Polakiem jedno z topowych kont dotyczących Juventusu na Twitterze opisało wprost: fantastyczne wieści. Reakcje fanów Starej Damy są praktycznie jednoznaczne: 99% z nich uznało pozostanie Wojtka w Turynie za kapitalną wiadomość, jeden procent maruderów został przez nich zjedzony. Dlaczego? Proste wyjaśnienie. Od kiedy dołączył do Bianconerich, żaden inny bramkarz nie zachował tylu czystych kont w stosunku do rozegranych spotkań. U Szczęsnego jest to aż 48% meczów na zero z tyłu (28 z 61 gier). Do tego średnia goli wpuszczonych na mecz – 0.7, najniższa w lidze. W dzisiejszych czasach topowy bramkarz jest jak skarb, dlatego za interwencje na wagę złota, Juventus Polaka… ozłocił.

No właśnie, następca Buffona. Misja Szczęsnego w Turynie od początku nie była łatwa. Gdzie jak gdzie, ale tam bluza z numerem 1 waży naprawdę dużo. Sam zainteresowany przyznawał to wielokrotnie, ostatnio wczoraj, kiedy dzielił się wrażeniami po podpisaniu nowej umowy. – Chcę jeszcze więcej wygrywać. Skoro będę tu do 2024 roku chcę wygrać wszystko, taki powinien być cel nasz wszystkich. Dziękuję kibicom, za wszystko co mi dali, obiecuję dawać z siebie wszystko. W ostatnich latach ciężko pracowałem i wiele poświęciłem na to, żeby zostać zawodnikiem godnym bluzy z numerem jeden w tym klubie. Teraz jestem gotowy, żeby tworzyć z nim historię.

Niektórzy mogą pomyśleć, że przesadzamy. No bo jak, gość ma przed sobą Chielliniego, Bonucciego, De Ligta. Co trudnego jest w byciu bramkarzem, kiedy masz taką linię obrony? Między innymi właśnie to, że trzeba zachować czujność przez 90 minut. Szczęsny wielokrotnie powtarzał, że przez 90 minut musi żyć w bramce, czekać na tę jedną interwencję, która może zmienić losy spotkania. Może i wiele roboty nie ma, ale jeśli już ma, to zazwyczaj musi pokazać klasę z najwyższej światowej półki.

Poza tym Polak zwracał uwagę na to, że broniąc w Juventusie nie można się ograniczać do samego „łapania piłek”. W Starej Damie to on jest pierwszym rozgrywającym. Nie ma kopania na oślep, a Szczęsny dzięki temu mocno poprawił grę nogami. Spójrzmy na statystyki celnych podań: 75% w premierowym sezonie, 79% w poprzednim i 82% w obecnym. Ciągły progres, ciągła praca.

Reklama

Ok, ale przejdźmy do creme de la creme, czyli momentów, w których Szczęsny ratował kolegom tyłek. W sieci znajdziemy ładną kompilkę jego interwencji.

Po podpisaniu nowego kontraktu Szczęsny został też zapytany o to, które parady sam docenia najbardziej. – Lubię interwencje z wygranych meczów, np. tę z Milanem w listopadzie w domowym spotkaniu, obronę główki Ilicica w meczu z Atalantą, a najbardziej chyba zatrzymany strzał Allana z meczu otwierającego ten sezon – przyznał.

W obecnym sezonie „Tek” nie ma łatwo. W poprzednich rozgrywkach zmierzył się z 78 strzałami w światło bramki, w obecnych było ich już 71, a mamy dopiero luty. Dlatego już teraz wyrównał swój rekord z Juventusu: 59 obronionych strzałów w pojedynczym sezonie. Jego pracę dobitnie widać w statystykach. Według xGoals, Stara Dama z Wojtkiem w bramce powinna stracić w tym sezonie 21 bramek. Ile straciła naprawdę? 16, w tym cztery z rzutów karnych. Rok temu było podobnie – 24 przewidywane piłki w sieci, 20, które faktycznie musiał wyciągać. Błędy? Zdarzają się, to jasne, ale sporadycznie. W tym sezonie mocno zawalił raz – z Brescią. Nieco mniej winiono go za bramki stracone w starciu z Napoli, ale za nie też możemy jakiś mały kamyczek do ogródka wrzucić. Tyle że swoje pomyłki rekompensował w kolejnych meczach. „La Gazzetta dello Sport” rzadko wyróżnia bramkarzy, a w kilku przypadkach nie mogła się Szczęsnego nachwalić. Zresztą ich noty mówią same za siebie. Pięć siódemek, raz siedem i pół. Jak na golkipera bardzo wysokie.

Nie ma co ukrywać – polski bramkarz to dziś absolutny światowy top. Czasami naprawdę się dziwimy, czemu jest aż tak mocno niedoceniany. W Serie A w zasadzie tylko jedna osoba może z nim rywalizować i jest to Samir Handanović z Interu, koleś, którego umiejętności nie podważa nikt. Wojtkowi natomiast media co chwilę wciskały konkurentów. A to Juventus celował w Donnarummę, a to marzył im się de Gea. My oczywiście wiedzieliśmy, że to tylko plotki, ale fajnie, że w końcu i klub powiedział jasno: my swój numer jeden już mamy.

Pozostaje nam tylko trzymać kciuki za to, żebyśmy doczekali się kolejnego polskiego golkipera, który podniesie w górę trofeum Ligi Mistrzów. Być może wtedy Szczęsny zostanie doceniony nie tylko na włoskim poletku i zbierze zasłużone brawa na całym świecie.

Reklama

Fot. newspix.pl

[etoto league=”ita”]

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...