Reklama

Gdyby nie słupek, gdyby nie poprzeczka… Juventus sensacyjnie przegrał w Weronie

redakcja

Autor:redakcja

08 lutego 2020, 23:44 • 4 min czytania 0 komentarzy

W sobotę wygrana z Juventusem, trzy dni wcześniej remis z Lazio, a tydzień temu punkt zdobyty z Milanem. Hellas Werona ma swoje pięć minut, przy okazji wprowadzając spore zamieszanie w czubie tabeli. Trzy punkty urwane Starej Damie to jeden z największych wyczynów bandy z miasta Romea i Julii w ostatnim czasie, ale kto śledzi calcio od lat nie może być tym wynikiem zaskoczony. W końcu stara prawda mówi, że wygrywa ten, kto ma w składzie Cristiano Ronaldo Fabio Boriniego.

Gdyby nie słupek, gdyby nie poprzeczka… Juventus sensacyjnie przegrał w Weronie

Beniaminek spychający mistrza kraju do obrony, w dodatku grając bez napastnika? Obcinka defensora przed polem karnym? Próba dośrodkowania, z której wyszedł kąśliwy centrostrzał? No niezła Ekstraklasa nam się zapowiadała w tej Weronie. Hellas faktycznie rozpoczął mecz od błędu, który powinien skończyć się fatalnie, jednak potem gospodarze nieoczekiwanie rządzili na boisku. Wspomniany centrostrzał już na wstępie zmusiło Wojciecha Szczęsnego do sporego wysiłku. Potem było jeszcze gorzej, bo ostatnia linia Juventusu jakby do Werony nie dojechała. Piłka w polu karnym oznaczała kłopoty, jednak polski bramkarz miał po prostu farta. A to Rrahmani nie zorientował się w porę, że na piątce jest niekryty i może się trochę bardziej przyłożyć do strzału, a to Kumbulla trafił głową, ale dzięki VAR-owi dopatrzono się wcześniej spalonego o stopę i gola anulowano…

Jeśli jednak mówimy o szczęściu, to nasz golkiper nie dorasta nawet do pięt Marco Silvestriemu. Najpierw poprzeczkę hipermocnym strzałem obił Douglas Costa, a potem w słupek po sprytnym uderzeniu trafił Cristiano Ronaldo. Silvestri ewidentnie musi mieć jakieś kwity na kogoś na górze. Dlaczego? Wystarczy spojrzeć na jego ostatnie mecze i serię strzałów w słupki oraz poprzeczki:

– 2 w dzisiejszym spotkaniu
– 2 w meczu z Lazio
– 1 z Milanem
– 1 z Lecce
– 1 z Bologną

Łącznie w tym sezonie słupki i poprzeczki ratowały mu tyłek 14 razy. Niebywałe. Srebrnowłosy golkiper Hellasu rzucał czary na tyle skutecznie, że był o krok od zatrzymania passy Cristiano Ronaldo. W pierwszej połowie Portugalczyk był jedynym zawodnikiem w białej koszulce, który choćby próbował zagrozić klubowi z Werony, jednak Silvestri nie zaliczył nawet jednej interwencji po czterech strzałach pięciokrotnego zdobywcy Złotej Piłki.

Reklama

CR7 odgryzł się za to po przerwie. Dlaczego płaci się mu trzy razy więcej niż całej kadrze Hellasu? Bo tylko on, kiedy wszystko idzie jak krew z nosa, jest w stanie zabrać się z piłką przez pół boiska i zapakować bramkę bezradnemu golkiperowi. Nie był to jakiś slalom gigant, nie był to niebywały wyczyn, bo Portugalczyk zbyt wielu przeszkód na drodze nie miał, ale jednak – w takich momentach jego gole są najbardziej potrzebne.

Tyle że Ronaldo mógł sobie biegać, skakać, fruwać, latać, a na nic się to zdało, bo zaplecze Juve przeciekało. Powiedzmy to wprost – Szczęsny miał przed sobą burdello bum bum. Co piłka lądowała w polu karnym, albo w jego pobliżu, to zamieszanie, chaos, odbijanka jak w pinballu. Najlepszym dowodem na to, jak defensywa Starej Damy partaczyła dziś robotę, to akcja zakończona golem wyrównującym. Bentancur pod własną bramką wrzucił na minę Pjanica, Fabio Borini, najpopularniejsza postać piłkarskich memów we Włoszech w ostatnich latach, pieszczotliwie nazywana Borinaldo, wjechał w pole karne jak w masło i pewnym strzałem pokonał Polaka.

Urugwajczyk w nagrodę za wpakowanie kolegów w kłopoty zszedł z boiska, ale Juventusu to nie uratowało. Pamiętacie, jak w pierwszej połowie VAR anulował gola Kumbulii? 19-letni obrońca tuż przed końcem meczu na własnej skórze dowiedział się, jak działa karma. Jego strzał głową tym razem trafił w poprzeczkę, jednak po drodze odbił się jeszcze od ręki Bonucciego. Karny, do piłki podchodzi na oko 76-letni Pazzini i Bianconeri dostają drugi cios. Obuchem w głowę? To za mało powiedziane. Punkt wywieziony z Werony byłby dramatem, a co dopiero brak jakiejkolwiek zdobyczy. Ale tak grający mistrz nie zdołał już odwrócić losów meczu. To nie był ten cyniczny Juventus Allegriego, który do końcowego gwizdka sędziego zdołałby jeszcze z Hellasem wygrać. Dziś była to jedenastka indywidualności, która wpadła pod rozpędzoną lokomotywę.

Gospodarzom należą się ogromne słowa uznania. Mieliśmy w tym sezonie passę Cagliari, mieliśmy kapitalną serię Lazio, ale to chyba właśnie Hellas pisze najpiękniejszą historię w obecnych rozgrywkach. Wiemy jak to z beniaminkami w Serie A bywa. Zwykle kręcą się gdzieś w dole tabeli, przez pół sezonu regularnie się ośmieszają jak Benevento, albo do końca walczą o życie. Tymczasem klub z Werony zalicza właśnie ósmy mecz z rzędu bez porażki, plasuje się na szóstym miejscu w tabeli i nie jest to dzieło przypadku, a rozsądnego i ciekawego pomysłu, który widać na boisku.

Szkoda tylko, że nie dzieje się to przy choćby skromnym udziale Polaków. Paweł Dawidowicz czasami jeszcze na boisku się pojawi, ale Mariusz Stępiński rozsiada się na ławce rezerwowych coraz wygodniej. Dziś obaj obserwowali kolegów z boku, a skoro ci ograli mistrza, to można się spodziewać, że do zmian prędko nie dojdzie.

Hellas Werona – Juventus 2:1
Borini 76′, Pazzini 86′ – Ronaldo 65′

Reklama

Fot.Newspix

Najnowsze

Polecane

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
2
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Weszło

Komentarze

0 komentarzy

Loading...