Reklama

7:0, gol z połowy i dwa kiery. Atalanta znów to zrobiła

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

25 stycznia 2020, 23:15 • 3 min czytania 0 komentarzy

Atalanta staje się już właściwie nudna. Ile razy można golić frajerów? Pośród ostatnich meczów znajdziemy wyniki: 5:0, 5:0 i dzisiejsze 7:0. La Dea najzwyczajniej w świecie zabawiła się z Torino. Ośmieszyła rywala, bezlitośnie wypunktowała. Torino już nawet nie błagało o litość. Oni płakali. Nie kibice, a piłkarze, którym polały się łzy z oczu, widząc, co robi z nimi maszyna z Bergamo.

7:0, gol z połowy i dwa kiery. Atalanta znów to zrobiła

Jakiś czas temu popularne stało się hasło „Atalanta jest najpiękniejsza”. I faktycznie, bogini z Bergamo gra tak, że ręce same składają się do oklasków. W obecnym sezonie paka Gasperiniego osiągnęła absolutny maksimum potencjału, to jak funkcjonuje w ofensywie jest majstersztykiem – 57 goli w 21 meczach mówi samo za siebie. Ale dziś klub z Lombardii przeszedł do historii.

7:0 to najwyższe zwycięstwo Królowej Prowincji w dziejach klubu. Jednocześnie to najwyższa porażka w historii Torino, które zostało skompromitowane na oczach własnej publiki. Ta od dawna już domaga się zmian i wykopania z Turyny Waltera Mazzarriego, ale dziś chyba pękła pewna granica. Doświadczony trener został rozłożony na łopatki, kibice najchętniej wywieźliby go na taczkach. W trakcie spotkania trybuny skandowały „Pokażcie jaja!”. Ale jaja miała dziś tylko Atalanta, a największe pokazał Josip Ilicić.

Messi, Aguero, Ilicić. In that order. Od 2018 roku ta trójka najczęściej kończyła mecze z hattrickiem na koncie. Słoweniec jest w takiej formie, że w ostatnich 10 meczach ligowych zdobył 12 bramek – to wszystko wpisy pochwalne OptaPaolo, który nie nadążał z podawaniem rekordów bitych przez Atalantę.

Ale skupmy się na Iliciciu, bo gość strzelił chyba bramkę sezonu, o ile nie dekady.

Reklama

Jak? Nie pytajcie, nie wiemy. Trzeba być piłkarzem z innej planety, żeby zrobić coś takiego. Wiecie co jest w tym wszystkim najlepsze? Że Ilicić to zawodnik, któremu za pół roku… wygasa kontrakt. Atalanta zupełnie nie śpieszy się z tym, żeby zatrzymać takiego kozaka w swoich szeregach – ba, on może już teraz podpisać umowę z nową ekipą, a mimo to w Bergamo są pewni, że Słoweniec nigdzie się nie ruszy.

No bo jak mógłby opuścić taką drużynę?

Zespół, który po każdej bramki, chce kolejnej. Nieważne czy był to gol na 1:0, czy 5:0. Na boisko wszedł Luis Muriel? To zapakował sobie jeszcze dwie brameczki na koniec. Piłkarze Torino mieli już tego dość. Sasa Lukić nie wytrzymał i w chamski sposób zaatakował rywala, wyleciał z boiska z czerwoną kartką. Był to drugi kier pokazany przez Marco Guidę, bo kwadrans wcześniej mecz zakończył Armando Izzo.

Gospodarze schodząc z boiska płakali, to rzecz absolutnie unikalna. Łzy płynęły im już po kolejnych golach Atalanty. Z tego wszystkiego zapomnieliśmy nawet na moment o show, jakie dali przyjezdni, bo zrobiło nam się najzwyczajniej w świecie szkoda tych, którzy musieli te baty zebrać. Co odważniejsi podeszli do trybun, żeby usłyszeć gwizdy i wyzwiska. Nie wiadomo, kiedy opuszczą stadion, bo póki co lepiej nie pokazywać się na ulicach. A przecież w środku tygodnia turyńczyków czeka mecz pucharowy z Milanem. Aż ciężko sobie wyobrazić, w jakich nastrojach zawodnicy Granaty wyjdą na to spotkanie.

Reklama

Torino 0:7 Atalanta (Ilicić 17′, 53′, 54′, Gosens 29′, Zapata 45′, Muriel 86′, 88′)

fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Ekstraklasa

Trela: Gotowi na czarną godzinę. Dlaczego kluby muszą dać sobie prawo do gorszego sezonu

Michał Trela
0
Trela: Gotowi na czarną godzinę. Dlaczego kluby muszą dać sobie prawo do gorszego sezonu
Francja

Bajka z happy endem. Był pół centymetra od śmierci, za moment wróci do gry

Szymon Piórek
0
Bajka z happy endem. Był pół centymetra od śmierci, za moment wróci do gry

Weszło

Komentarze

0 komentarzy

Loading...