Reklama

Kubacki nie schodzi z podium, ale Kryształowa Kula się oddala

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

12 stycznia 2020, 19:43 • 3 min czytania 0 komentarzy

Wiecie, jak to jest – apetyt rośnie w miarę jedzenia. O ile kłócilibyśmy się z tym powiedzeniem, gdy faktycznie przychodzi do zapychania się obiadem, o tyle kiedy mowa o wynikach naszych skoczków, wszystko się tu zgadza. Bo po świetnym występie Dawida Kubackiego w Bischofshofen i całym Turnieju Czterech Skoczni, liczyliśmy, że równie dobrze będzie też w Predazzo. We Włoszech Dawid dwa razy stanął na trzecim stopniu podium. I super, cieszymy się. Ale równocześnie wiemy, że stać go na jeszcze więcej.

Kubacki nie schodzi z podium, ale Kryształowa Kula się oddala

Bo z tymi trzecimi miejscami jest jeden problem: ucieka mu przez nie Kryształowa Kula. Dwukrotnie w Predazzo najlepszy był bowiem Karl Geiger, aktualny lider klasyfikacji generalnej PŚ, który nad Polakiem ma 255 punktów przewagi. Kubacki przybliża się za to do podium generalki – do Ryoyu Kobayashiego, który we Włoszech prezentował się słabo, brakuje mu już tylko 90 oczek. A Japończyk miał przecież zdaniem wielu dominować w tym sezonie równo mocno, co w poprzednim. Na razie pokazuje jednak, że też jest człowiekiem. I, o dziwo, da się z nim wygrywać.

Geiger za to skacze najlepiej w karierze. Owszem, w Turnieju Czterech Skoczni presji nie wytrzymał i ostatecznie skończył imprezę na trzecim miejscu, to fakt. Ale już w Predazzo był absolutnie najlepszy. Skakał najdalej, najładniej i zasłużył na oba zwycięstwa. To on jest aktualnie w najlepszej formie i do niego równać musi reszta faworytów do zwycięstwa w generalce. A przypomnijmy, że umieszczanie w tym gronie Kubackiego to nie nasz wymysł, wynikły z potrzeby chwili i dobrej formy Dawida – on już przed sezonem był przez wielu typowany do zostania królem zimy. Swoimi aktualnymi występami tylko potwierdza, że słusznie.

Dziś – poza formą Kubackiego – dostaliśmy też inne powody do zadowolenia. Dokładnie dwa. Kamil Stoch i Piotr Żyła zakończyli bowiem konkurs na czwartym miejscu. Tak, obaj. Mieli dokładnie tę samą notę. To dopiero drugi przypadek w historii Pucharu Świata, gdy trzech Polaków znalazło się w najlepszej czwórce konkursu. Jasne, dziś jest to nieco naciągane, ale zapis w statystykach się znajdzie. To cieszy, bo Stoch i Żyła mieli w ostatnim czasie swoje problemy. Zwłaszcza ten pierwszy zmagał się z techniką skoku, która dość mocno mu się rozwaliła. Dziś wszystko w tej kwestii wyglądało dobrze, a Kamil latał daleko. Możemy tylko napisać: wreszcie.

Inna sprawa, że o ile nasza eksportowa trojka dała sobie radę, o tyle gorzej wygląda to w przypadku drugiej połowy kadry. O Kubie Wolnym nie ma co pisać, gość po prostu się zagubił i nie zdziwimy się, jeśli zostanie odesłany na zawody Pucharu Kontynentalnego, by odbudował się pod okiem Macieja Maciusiaka. Bo że ma ogromny potencjał, to wiemy. Problem tej zimy polega na tym, że nie potrafi go zademonstrować. Stefan Hula i Maciej Kot radzą sobie z tym nieco lepiej, ale mimo wszystko nie skaczą na poziomie, którego byśmy oczekiwali. Szczególnie, że do rywalizacji drużynowej potrzeba czterech skoczków na odpowiednim poziomie. My w tej chwili mamy tylko trzech.

Reklama

O ile więc kibice mogą ekscytować się rywalizacją Kubackiego z najlepszymi skoczkami świata i rosnącą (a przynajmniej tak to wygląda) formą Stocha oraz Żyły, o tyle Michal Dolezal ma pewnie z tyłu głowy myśl o tym, co dzieje się z pozostałą częścią kadry. Oby był w stanie opracować odpowiedni plan naprawczy. A potem wprowadzić go w życie, bo to zwykle ta trudniejsza część roboty.

 Fot. Newspix 

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

EURO 2024

Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu

Antoni Figlewicz
0
Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu
Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
11
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Inne sporty

Polecane

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
2
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]
Polecane

Zniszczoł: Skłamałbym, jakbym powiedział, że nie stresowała mnie nowa rola w kadrze

Szymon Szczepanik
0
Zniszczoł: Skłamałbym, jakbym powiedział, że nie stresowała mnie nowa rola w kadrze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...