Reklama

„Gram osiem godzin dziennie”. Ucieczka sportowców w wirtualną rzeczywistość

redakcja

Autor:redakcja

09 stycznia 2020, 09:35 • 8 min czytania 0 komentarzy

Każdy, kto choć trochę interesuje się futbolem (a właściwie byle jakim sportem), wie, że piłkarze (już zostańmy na razie przy nich) często lubią korzystać z uciech życia. Ileż było biografii mówiących o przepitych karierach – kiedyś taka książka wzbudzała efekt „wow”, dziś to tylko kolejna pozycja na półce. Hazard? Oczywiście, że tak, gra masa, nawet nasi ligowcy, którzy może w skali kraju zarabiają dużo, ale też nie tyle, by swobodnie przepuszczać na czarnych czy czerwonych sto tysięcy w weekend. A i takie przypadki historia zna. Z kolei papierosy już tak „efektowne” nie są, ale część zawodników lubi zaprosić do płuc niezbyt bezpiecznego gościa.

„Gram osiem godzin dziennie”. Ucieczka sportowców w wirtualną rzeczywistość

To wszystko wiemy. Natomiast gry video? No, to już jest jakaś nowość, ale wraz z rozwojem technologii i w taką pułapkę potrafi wpaść część piłkarzy. Dawniej głupio byłoby się uzależnić od czołgów w trzech pikselach (choć po słabym meczu z Newcastle David James obwinił za to Tekkena dwójkę i Tomb Raider), jednak dziś czasem trudno odróżnić ten świat od tamtego. I to kusi. Również zawodników.

Stereotypowo mogłoby się wydać, że bogatych piłkarzy nie powinno to dotyczyć. Oni mogliby sobie pozwolić właśnie na kasyno, na alkohol w towarzystwie pań lekkich obyczajów. A uzależnienie od gier wciąż utożsamiamy z byciem pryszczatym nerdem, któremu pozostaje wirtualna rzeczywistość. To błąd. Dziś zbyt długa wycieczka w głąb ekranu potrafi skusić również sportowców.

Naczelny przykład to oczywiście Ousmane Dembele. Młody Francuz nie tylko na pierwszy rzut oka, ale i na drugi i trzeci, nie jest najbardziej rozgarniętym człowiekiem. Talent ma, natomiast głowa nie dojeżdża. Barcelona dostawała tego przykłady wielokrotnie, a wcześniej Borussia Dortmund, natomiast właśnie Dembele postrzegany jest jako ten gość, który ma problem z guzikiem wyłączającym konsolę.

Raz było tak, że chłopak nie pojawił się na treningu. Z klubu wykonano do niego telefon, a zaspany Francuz próbował się wykpić jak w starym porzekadle – bolącym brzuchem. Klub postanowił to sprawdzić i wysłał do Dembele lekarza, by obłożnie chorego pacjenta postawił na nogi. Ousmane takiej wizyty się nie spodziewał i prawda wyszła na jaw. Pomocnik do późna grał z kolegami na konsoli, potem nie ustawił budzika i klops gotowy, zaspał na trening, który zresztą nie był skoro świt, bo o 11.

Reklama

Zawalił obowiązki? Zawalił. Już wcześniej słyszeliśmy, że lubi sobie pograć? Słyszeliśmy. Niewykluczone więc, że Dembele ma problem.

A Mesut Oezil? Gdy pewnego razu opuścił mecz z Tottenhamem, spekulowano, że kontuzja, którą był ból pleców, została spowodowana przez zbyt długie granie na konsoli. Jasne, to mogła być nadinterpretacja złośliwych, natomiast Niemiec dał pretekst do takiego myślenia. Okazało się bowiem, że w tamtym momencie Oezil miał rozegranych ponad pięć tysięcy gier w Fortnite’a. Tom Todhunter, fan Arsenalu, wyliczył, że przy trybie życia sportowca pomocnik potrzebował do tego pięć godzin grania dziennie. Jakkolwiek spojrzeć: dużo.

W marcu ubiegłego roku The Sun opublikowało wypowiedzi anonimowego piłkarza z Premier League, który przyznał się do nałogu. Jego opowieść jest wstrząsająca i pokazuje, jak dużym zagrożeniem może być nieumiarkowanie tej zabawy.

– To trwa od około roku. Gram osiem godzin dziennie, natomiast raz zdarzyło się, że grałem 16 godzin non-stop. To dla mnie całkiem zwyczajne, że siedzę przy konsoli do drugiej czy trzeciej w nocy. Potem mam podkrążone oczy, jestem zmęczony i czasami opuszczam treningi. Kiedy zacząłem przegapiać zajęcia, wiedziałem już, że mam problem i potrzebuje pomocy, bo po prostu wpadłem w kłopoty w klubie. Mecze wyjazdowe? Gram w hotelowym pokoju. Gdy ktoś każe mi przestać, potrafię być całkiem agresywny, mam wahania nastrojów. To wszystko ma również wpływ na moje relacje z dziewczyną, bo zamiast spotykać się z nią, wolę grać. I cóż, nie tylko ja potrzebuję pomocy. Połowa naszego składu jest mocno wkręcona w gry. Poza tym wiem, że grają piłkarze z innych zespołów, bo po prostu gram z nimi. Jeśli nic się nie zmieni, to naprawdę może skończyć mi karierę – mówił szczery, choć ze zrozumiałych względów anonimowy piłkarz.

The Sun odkryło też, że w trakcie rosyjskie mundialu trio Kane, Alli i Trippier zagrało 1137 meczów w Fortnite’a. Alli dzień przed półfinałem z Chorwacją spędził siedem godzin w wirtualnej rzeczywistości.

Jest problem, więc jest i reakcja. Ralph Hasenhüttl, menedżer Southampton, blokuje wi-fi w hotelu, gdy drużyna jest tam zgrupowana. – Jeśli coś potrafi uzależnić piłkarzy, to znaczy, że musimy ich przed tym chronić. To jest kłopot, z którym musimy walczyć i ja będę to robił. Tak samo było w moim poprzednim klubie, zawodnicy potrafili grać do trzeciej w nocy przed meczem. To nie jest mały problem. Jeśli chcemy być ze sobą szczerzy, to taki sam kłopot jak alkoholizm czy uzależnienie od narkotyków i dopóki rząd nie będzie chciał tego zakwalifikować jako choroby, będziemy sobie z tym radzić własnymi sposobami. Byłoby nam łatwiej, gdyby prawo nam pomagało i traktowało jako chorobę, wówczas producenci gier musieliby blokować dostęp do gry na przykład po trzech godzinach grania w ciągu doby – mówił Austriak.

Reklama

Natomiast nie myślcie sobie, że ten problem dotyka tylko wielkiej piłki, bo i na naszym skromnym podwórku mówi się o takich problemach. Wielką sympatię do gier miał Luka Zarandia i w pewnych momentach była to sympatia toksyczna, bo Gruzin potrafił zarywać nocki i potem pojawiać się na treningach Arki w niezbyt korzystnej formie.

O innym Gruzinie, Wato Arweładze, mówił Maciej Sierpień na antenie Wesżło.FM.

– Może to się wydawać śmieszne, ale Wato ma jeden nałóg i to nie jest nałóg ani hazardowy, ani alkoholowy. On uwielbia grać na Playstation. Wymiata w FIFĘ i jako że Korona robi sekcję esportową, to śmieją się w klubie, że może tam trzeba go dołączyć, zamiast do drużyny piłkarskiej. A mówiąc serio: on zarywał mnóstwo nocy i przychodził niewyspany na treningi.

No i rzeczywiście, trzeba przy takich przypadkach zachować powagę, bo pamiętamy, że Arweładze potrafił pokazywać spory potencjał, ale był piłkarz i nie ma piłkarza. Oczywiście trudno wszystko zrzucać na Playstation, ale jeśli konsola zabrała mu i choćby 10% możliwości w danym momencie, to nie ma co przechodzić koło tego obojętnie.

Problemy mają nie tylko piłkarze. Quinn Pitcock, amerykański futbolista, w 2007 roku zapowiadał się jako przyzwoity talent. Niestety w 2008 roku był już poza NFL-em, a wszystko przez Call of Duty. Stwierdzono u niego uzależnienie i depresję.

– Nie mogłem tego odstawić. Gdy odwiedzałem rodzinę albo przyjaciół, odliczałem tylko sekundy do momentu, w którym znów będę mógł zagrać. Mój mózg nie działał w taki sposób, w jaki działa u normalnych ludzi. Gra doprowadzała mnie do szaleństwa. Złamałem ze cztery płyty z grą, paliłem je, wrzucałem do mikrofali, tylko po to, żeby pozwolić wydostać się mojej agresji i uciec od problemu. Niestety następnego dnia byłem już w sklepie elektronicznym i kupowałem kolejną.

Po jakimś czasie wrócił do ligi, ale nic większego w niej nie osiągnął.

W 2022 roku stanie się to, czego chciałby Hasenhüttl – pierwszego stycznia na listę Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób prowadzonej przez Międzynarodową Organizację Zdrowia, trafi uzależnienie od gier video. Natomiast nie należy się spodziewać, że cokolwiek za tym pójdzie, tak jak chciałby austriacki trener. Alkohol – mimo znanej od lat choroby alkoholowej – też nie jest reglamentowany i nawet najbardziej uzależniona osoba może sobie kupić wódę, co niestety widać na przykładzie Dawida Janczyka.

I pewnie nie ma co się burzyć: wszystko jest dla ludzi, trudno komuś coś ograniczać, bo ktoś inny sobie nie radzi.

W każdym razie WHO wyróżnia następujące symptomy, świadczące o uzależnieniu.

– Osłabiona kontrola nad graniem, obejmująca takie aspekty jak częstotliwość zabawy, jej długość, intensywność rozgrywki czy podejmowanie decyzji o jej zakończeniu.

– Nadawanie grom coraz wyższego priorytetu aż do momentu, w którym zaczynają one górować nad innymi sprawami życiowymi i codziennymi aktywnościami.

– Kontynuacja lub eskalacja grania mimo spostrzeżenia negatywnych skutków na życie, w tym na karierę, stosunki rodzinne, edukację czy interakcje społeczne.

Coś nam mówi, że parę nazwisk wymienionych wyżej odnalazłoby siebie w tych punktach.

Ten nałóg klasyfikowany jest jako uzależnienie behawioralne, czyli, innymi słowy, ktoś jest uzależniony od danej czynności: zakupów, seksu czy na przykład grania w gry. Konsekwencje mogą być opłakane i to zarówno te psychiczne, jak i fizyczne.

Swiatproblemów.pl pisze:

Wśród konsekwencji związanych ze sferą fizyczną wymienia się najczęściej bóle głowy, nadgarstka, bóle w klatce piersiowej, problemy żołądkowe, tiki nerwowe, zawroty głowy czy zespół przewlekłego zmęczenia. Są one charakterystyczne przede wszystkim dla pracoholizmu czy internetoholizmu.

Wśród objawów psychicznych wynikających z nadmiernego angażowania się w czynności wymienia się nadaktywność, problemy ze snem, nieumiejętność wypoczynku, zmienne nastroje, uczucie irytacji, drażliwość, trudności w koncentracji uwagi, zaniżoną samoocenę, jak również niższą satysfakcję z życia. Szkody w sferze społecznej obejmują zaniedbywanie innych aktywności, zawężenie (bądź brak) zainteresowań, izolowanie się od innych ludzi, złe relacje rodzinne związane z zanikaniem więzi czy rozpadem rodziny.

Dlaczego sportowcy to ta grupa społeczna, którą ten problem zaczyna dotykać coraz mocniej?

Steve Pope, niegdyś psycholog w Fletwood Town, tłumaczy: – Piłkarze mają osobowość nałogowca, ponieważ to czyni ich dobrym w swoim fachu. Od wczesnych lat w szkółkach piłkarskich, akademiach, są przygotowani do pracy na maksa, co ma im przynieść odpowiednie umiejętności podawania, strzelania bramek i tak dalej. Ich mózg lubi to uczucie podniecenia, tę gorączkę bycia najlepszym. I jeśli futbol nie da zawodnikom szczęścia, zaczynają go szukać gdzie indziej – w alkoholu, narkotykach, hazardzie czy właśnie w graniu. To jest jak haj. Poza tym piłkarze są szkoleni do bycia konkurencyjnymi. FIFA czy Fortnite to też są jakieś zawody. W nich też chcą być najlepsi.

Inną przyczyną jest po prostu samotność jak na przykład u wspomnianego Arweładze. Piłkarz trafia do nowego środowiska i gdy nie potrafi się w nim odnaleźć, szuka czegoś, co po godzinach pracy go „uszczęśliwi”. I znów część zawodników uderzy w alkohol, część w hazard, a inni zamkną się w pokoju i będą napierdzielać kolejne partie FIFY, Fortnite’a i cholera wie, czego jeszcze.

Naturalnie nie ma co popadać w paranoję i odrywać od konsoli każdego, kto pozwolił sobie na dwie godziny relaksu. Tak samo, jak lampka wina do obiadu nie jest objawem alkoholizmu. Natomiast gdy dany klub zauważy, że jego piłkarz może mieć problem z wirtualnym światem i częściej jest tam niż w tym rzeczywistym, nie ma co tego lekceważyć. Życie się zmienia i coś, co kiedyś wydawało się absurdalne, niemożliwe, dziś po prostu jest problemem.

Ucieczka w tamten świat to żadna ucieczka tylko skok w przepaść.

PAWEŁ PACZUL

Najnowsze

Polecane

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
2
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Komentarze

0 komentarzy

Loading...