Reklama

Krótki dystans Stańczuka. Był chwilkę i już go nie ma, bo… zrezygnował

redakcja

Autor:redakcja

16 grudnia 2019, 14:39 • 4 min czytania 0 komentarzy

Grzegorz Stańczuk odchodzi z Arki Gdynia. Część z was pewnie zapyta (i słusznie): a kim był ten cały Stańczuk, bo nie kojarzymy, jakiś pracownik niższego szczebla? Nie, kochani czytelnicy, to był od około czterech miesięcy nowy prezes Arki, który miał się świetnie wpisywać w wizję, którą chce wprowadzać w gdyńskim klubie Dominik Midak. Cóż, wspólnej ścieżki, by pójść ramię w ramię, wystarczyło na mniej niż pół roku, co jest wynikiem kuriozalnym, bo przecież czasem dłużej w polskich klubach potrafią pracować trenerzy.

Krótki dystans Stańczuka. Był chwilkę i już go nie ma, bo… zrezygnował

W swoim czasie chcieliśmy prezesa Stańczuka umówić na wywiad, ale grzecznie podziękował, tłumacząc, że woli najpierw lepiej przyjrzeć się Arce i dopiero po Nowym Roku zabrać głos w przestrzeni publicznej. 2020 za pasem, więc mieliśmy powoli sięgać za słuchawkę, by dogrywać termin, ale nie zdążyliśmy, ponieważ dziś Stańczuk wydał oświadczenie, że tym prezesem to on jednak nie chce być. Czytamy:

Szanowni Państwo,

z przykrością informuję, że w dniu 16 grudnia 2019 roku złożyłem rezygnację z pełnienia funkcji prezesa Arki Gdynia i rozstaję się z Klubem ze skutkiem natychmiastowym.

Powodem mojej decyzji są przede wszystkim rozbieżności w wizji i strategii dalszego rozwoju Klubu między mną i właścicielem.

Reklama

Zgodnie z moimi zapowiedziami, pierwsze 3 miesiące pracy na stanowisku prezesa Arki poświęciłem na analizę sytuacji oraz opracowanie strategii mającej na celu poprawę wyników Klubu w lidze. W tym czasie przeanalizowałem istniejące oraz opracowałem nowe dokumenty dotyczące szeroko pojętej sytuacji finansowej Klubu, sportowej, biznesowej oraz administracyjnej.

Na bazie powyższych materiałów przygotowany został zarówno plan działań krótkoterminowy (głównie w obszarze sportowym) do końca obecnego sezonu, jak i główne założenia wizji oraz strategii rozwoju Arki Gdynia w latach 2020-2027.

Oba dokumenty zawierały szczegółowe wyliczenia finansowe, które zostały zaprezentowane właścicielom Arki Gdynia. Niestety nie doszliśmy do porozumienia w tym obszarze, co finalnie skłoniło mnie do złożenia rezygnacji.

Wychodzi więc na to, że z Arką w krótkim czasie pożegnało się dwóch prezesów. Wojciech Pertkiewicz nie dogadywał się z Midakiem od dłuższego czasu, konkretnie od momentu, kiedy przedłużał się pobyt trenera Smółki. Pertkiewicz chciał jego szybszego zwolnienia, bo słusznie widział, że ze Smółką to można wygrać co najwyżej w karty, a nie mecz ligowy, natomiast Midak obstawał przy swoim i szkoleniowca nie chciał ruszać. W końcu Smółkę zwolniono przed derbami, relacje obu panów niby wróciły do normy, ale Pertkiewicz sam przyznawał, że to już nie był ten sam poziom porozumienia i czuł zbliżający się koniec.

Naturalnie nie tylko z powodu Smółki. Pertkiewicz był tym prezesem, który wyciągnął Arkę ze sporych długów i później trzymał się bilansu finansowego. Złym stwierdzeniem byłoby to, że bał się ryzyka, natomiast nie szalał czy to w kontraktach, czy to na rynku transferowym, chcąc, by Arka cały czas była solidnym, ale też wypłacalnym klubem.

[etoto league=”pol”]

Reklama

Wyniki się jednak pogorszyły, Midak chciał zmian i kroku naprzód, więc pożegnał Pertkiewicza i zwrócił się w kierunku Stańczuka. Jak zapowiedziano na konferencji prasowej, Arka pod wodzą Stańczuka miała być odważniejsza. Midak mówił: – Nasze ambicje są zdecydowanie większe niż to, co teraz osiągamy. Przychodząc do klubu, powiedziałem, że Arka to nie może być klub walczący co sezon o utrzymanie. Cele te nie zostały zrealizowane i musimy wprowadzić zmiany od strony sportowej i organizacyjnej.

Klub od razu poszedł za ciosem, ściągnął z powrotem Vejinovicia, któremu dał gwiazdorski kontrakt, około 30 tysięcy euro miesięcznie, co jest w skali gdyńskiego klubu wydatkiem wręcz kosmicznym. Natomiast to miał być też sygnał: budujemy nową, lepszą Arkę, pod wodzą nowego, odważniejszego prezesa.

No i po czterech miesiącach wiemy, że te plany wzięły w łeb, przynajmniej w tym kształcie osobowym. Stańczuk przez ten czas siedział w papierach, przeprowadzał wyliczenia, następnie przedstawił je właścicielom, ale najwyraźniej liczby nie były takie, jakie by właściciele chcieli.

Tak czy siak – można powiedzieć, że co się polepszy, to się popieprzy. Sportowo Arka wzięła się w garść, robiąc aż 10 punktów w pięciu meczach. Natomiast tym razem zawrzało w gabinetach, co nigdy nie jest dobrą wiadomością. Sami jesteśmy ciekawi (i też postaramy się to sprawdzić) – jakie trupy wypadły z szafy, że Stańczuk postanowił się zawinąć?

Fot. Newspix

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...