Reklama

Piotrowski na zakręcie. Zimą musi zmienić otoczenie

redakcja

Autor:redakcja

15 grudnia 2019, 11:59 • 4 min czytania 0 komentarzy

Pierwszy sezon po wyjeździe młodego polskiego gracza na Zachód rzadko przypomina to, co wyczyniał kilka miesięcy temu Krzysztof Piątek. To był ewenement. Częstsze jest oswajanie się z nowymi realiami i wymaganiami – trochę na wzór Arka Recy, który rok trenował, zagrał parę ogonów, ale teraz występuje w Serie A regularnie. Dlatego nikt nie dramatyzuje, że jeszcze nie grają Walukiewicz czy Żurkowski. Ale jeśli w drugim sezonie nie ma zmiany tendencji, to pora się poważnie niepokoić. Taka sytuacja jest udziałem Kuby Piotrowskiego.

Piotrowski na zakręcie. Zimą musi zmienić otoczenie

Piotrowski w pierwszym sezonie strzelił sobie gola z Besiktasem, zdobył tytuł mistrza Belgii, ale generalnie głównie zajmował się sprawdzaniem jakości siedzisk na trybunach. Jego wkład w mistrzostwo Jupiler League to 128 minut – powiedzieć, że był postacią epizodyczną, to nic nie powiedzieć.

Latem w Genk zmienił się trener. Philippe Clement przeszedł do Brugge, a zespół przejął Felice Mazzu, który aż sześć lat przepracował w Charleroi. Mazzu w Genku wytrwał do listopada – Genk niewiele pokazał w Lidze Mistrzów, a w lidze stoczył się do miana średniaka. Po meczu z Gentem zastąpił go Hannes Wolf, który jeszcze roboty nie zdążył stracić. Generalnie – sporo zawirowań, na których często mogą skorzystać piłkarze wcześniej pomijani. Początkowo ten sezon wyglądał nawet na przełomowy dla Piotrowskiego, ale zdążył z Polaka zdążył jeszcze zrezygnować Mazzu, a Wolf dał mu tylko jedną szansę i także odesłał Polaka.

Bez tytułu

Reklama
źródło: transfermarkt

Liga Mistrzów: raz ława na Anfield. Do tego kilka minut w pucharze, godzina w Superpucharze Belgii. Łącznie 331 minut Polaka.

O opinię na temat zawodnika pytamy Mariusza Mońskiego, eksperta regularnie śledzącego ligę belgijską: – Na tę chwilę na jego pozycję przyszedł Hrosovski z Pilzna, ale tak naprawdę Piotrowski miał okazje, by skorzystać na pechu innych – choćby latem Heynen zerwał więzadła i miał z głowy grę do końca 2019 roku. A mimo to Piotrowski nawet się nie łapie do kadry meczowej. U Mazzu zagrał trzy mecze od pierwszej minuty, potem został kompletnie odsunięty, nie na ławkę, ale wypadł poza osiemnastkę. Wymowne są nawet oficjalne raporty klubu, gdzie na liście tych, którzy nie załapali się do kadry meczowej, Piotrowski jest z jakimiś siedemnastolatkami. Polak nie przechodzi obok meczów, walczy – fizycznie jest na tym poziomie, mentalność też odpowiednia, jest wybiegany, zaangażowany. Ale technicznie i taktycznie do Genku nie pasuje. Jak trzeba pograć kombinacyjnie, to niestety, nie ten poziom. Myśli za wolno w porównaniu do kolegów.

Pamiętajmy o skali finansowej Genku. Transfery tego lata: Bongonda 7 milionów, Onuachu 6, Hrosovsky 5.2, Hagi 4, Cuesta 3.8, Nygren 3.7, Odey 3.5. Dwie bańki za Piotrowskiego to dużo z perspektywy Pogoni – z perspektywy Genku, ot, jeszcze jeden zakup. Tyle samo dali za osiemnastoletniego Rumuna Sreciu z Craiovy. To nie przypadek Pawła Dawidowicza, na którego Hellas wydało 3.5 bańki, czyli jak na siebie krocie – Dawidowicz ma słabą jesień, ale choćby ze względu na rozmiar inwestycji jaką stanowi, na pewno dostanie jeszcze niejedną szansę.

Piotrowski jest dla Belgów tym, kim w topowym klubie Ekstraklasie sprowadzony z chorwackiego słabeusza potencjalny talent za dwieście tysięcy euro – lepiej żeby odpalił. Jak nie odpali, cóż, budżetu nie wysypie.

To, że Piotrowski nie jest ważnym dla Genku graczem potwierdza nawet brak zainteresowania mediów. Moński: – Belgowie prawie o nim nie piszą. O Genku pisze się mnóstwo, praktycznie o wszystkich piłkarzach, ale Piotrowski jest dla nich zupełnie nieinteresujący. Mówiło się o nim tylko raz: jego występ z St. Truiden był szokiem. Nie było go, a tu nagle pierwszy skład. Niemniej – po tym meczu znowu zniknął. To już trzeci trener w Genk, który na niego nie stawia. Gdyby chodziło o jednego szkoleniowca, można by iść w narrację, że Piotrowski akurat nie pasuje do koncepcji temu konkretnemu człowiekowi. Ale jak u trzech trenerów nie zyskuje zaufania, przypadku być nie może. Zmieniają się nazwiska wokół niego, a sytuacja ta sama. 

Reklama

Sytuacja jest więc zła, ale opcji Polak ma wiele.

Ponownie  Moński: – Genk jest specyficznym klubem. To, że sobie tutaj ktoś nie poradzi, nie musi być ostateczną wyrocznią. Marcus Ingvartsen nie sprawdzał się w Genku, poszedł do Unionu Berlin, mocniejszej ligi i jakoś tu gra dobrze. Nie ma co chłopaka skreślać, według mnie poradziłby sobie w połowie klubów belgijskich – choć rzecz jasna w tej słabszej połowie, gdzie wybieganie i waleczność odgrywają większą rolę. Ma atrybuty, których nie mieli Starzyński czy Wolski. Na pewno natomiast nie ma sensu, by dalej zostawał w Genk. Myślę, że on jest już dogadany, że zimą zmienia klub, kwestia jeszcze kierunku. Jego szansą jest wypożyczenie. Kluby ufają graczom Genku, chętnie im dają szansę, Piotrowski raczej nie byłby zmuszony wracać do Polski. 

Czekamy więc na kolejny ruch. Odbić się od Genku – na pewno nie powód do dumy, ale też nie przesadzajmy ze wstydem, bo to mistrz Belgii, uczestnik Ligi Mistrzów, a kto wie, może kluczowe to, że mówimy o miejscu słynącym z obróbki talentów. Jeśli ktoś nie rokuje, na jego miejsce czekają inni by się wypromować.

Fot.FotoPyK

Najnowsze

Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
2
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...