Reklama

Tak trzeba kibicować! Oglądamy mecz z Andreą Hancą

redakcja

Autor:redakcja

12 grudnia 2019, 20:28 • 6 min czytania 0 komentarzy

Ostatnio wiele mówi się o ponownej reformie rozgrywek, więc apelujemy, by przy okazji wprowadzić innowacyjny zapis – każdy klub PKO Bank Polski Ekstraklasy powinien mieć swoją Andreę Hancę. Wulkan energii. Kobieta, która zakochała się w Cracovii od pierwszego wejrzenia, żyje każdym meczem i wspiera swojego męża, Sergiu, skrzydłowego “Pasów”. Obejrzeliśmy wspólnie mecz i nakręciliśmy wideo, do którego serdecznie was zapraszamy!

Tak trzeba kibicować! Oglądamy mecz z Andreą Hancą

Piłkę Andrea śledzi od zawsze. Zaczęło się, gdy miała pięć lat – to wtedy miłością do Dinama Bukareszt zaraził ją ojciec. Obiecała mu, że w przyszłości poślubi piłkarza Dinamo i… słowa dotrzymała. Choć nie mogła wiedzie, że Sergiu dojdzie do tego poziomu, spotykali się zanim ten trafił na poziom rumuńskiej ekstraklasy. Gdy był jeszcze piłkarzem Targu Mures, zdarzało mu się spotkać z Andreą na… stadionie Dinama. I to wśród najbardziej fanatycznych kibiców. Później spędził trzy lata w zespole “Czerwonych Psów”, skąd trafił nawet do reprezentacji kraju. 

Kto wie, czy Sergiu nie grałby w Dinamie do tej pory, gdyby nie mecz z Astrą Giurgiu. Borykał się z lekką kontuzją, ale trener go potrzebował, więc wystawił do gry od początku, z kapitańską opaską. Mecz ułożył się fatalnie – Dinamo przegrywało 0:4, w końcówce Hanca strzelił gola honorowego, całkiem ładnej urody. Będąca na stadionie Andrea wyskoczyła w górę z radości.

Kibicom Dinama się to bardzo nie spodobało. Myśleli: jak można się tak cieszyć, skoro nasza drużyna przegrywa 1:4? Zaczęli atakować Andreę. – Na szczęście byłam z rodziną, więc stanął za mną brat i nic mi nie zrobili, ale chcieli mnie kopnąć. Byli pijani, nie wiedzieli, co robią. Jestem pewna, że dziś tego żałują – opowiada Andrea.

Reklama

A mają czego, bo dla Sergiu oznaczało to koniec kariery w klubie z Bukaresztu. – Mogą mówić do mnie wszystko, słyszałem złe rzeczy będąc tam codziennie, na każdym treningu. Dla Andrei był to duży szok. Powiedziałem im, że nie mogę dalej grać w klubie, który atakuje moich bliskich – mówi Sergiu. Reakcja była błyskawiczna. Rozwiązanie kontraktu i transfer do Cracovii. Andrea: – Wtedy byliśmy w dużym szoku, ale dziś możemy stwierdzić, że to najlepsza rzecz, jaka mogła nam się wydarzyć. Gdy Segriu zmieniał klub, moim jedynym pragnieniem było to, by trafił do miejsca, w którym trener będzie na niego stawiał. Kibice i cała otoczka były na drugim miejscu. A w Cracovii mamy wszystko, czego pragniemy.

Dobrze czują się w Krakowie. Często spędzają czas aktywnie i biorą udział w pasiastych akcjach marketingowych. Andreę można było zobaczyć na przykład w klubowej kasie, gdzie sprzedawała bilety. Czuć, że żyje Cracovią. Dodatkowym plusem jest fakt, że Kraków to miasto dwóch klubów. A Andreea, jako osoba wychowana na Dinamie, doskonale zna atmosferę derbów. 

Małżonka Sergiu opowiada: – Poszłyśmy na stadion Wisły z czterema innymi partnerkami piłkarzy. Powiedziałyśmy sobie, że będziemy spokojne i nic nie będziemy mówić. Ale to nie był mecz, to była wojna. Wielkie zaangażowanie, mój ulubiony typ meczu, intensywny. Gdy Sergiu strzelił, zaczęłam krzyczeć “gooool!” i wybiegłam pod barierkę, nie wiem dlaczego to robię, chyba zawsze mam poczucie, że muszę być blisko nich. Dopiero potem uświadomiłam sobie, że wokół mnie jest cały stadion kibiców Wisły! Dziewczyny zaczęły pytać mnie, czy oszalałam. Ale nikt z kibiców Wisły nic mi nie powiedział. Byłam zaskoczona, gdy po meczu kilku z nich podeszło, uścisnęło dłoń i pogratulowało.

– A ty, Sergiu, czujesz z boiska to wsparcie żony? – dopytujemy.

– Gdy gram po stronie trybuny i jest w miarę cicho – słyszę ją. Ale zawsze próbuję skupiać się na mojej robocie. Wiem, że zawsze mnie wspiera i to znaczy dla mnie wszystko.

Sergiu i Andreea wzbudzają sympatię także dzięki działalności charytatywnej, w którą mocno się zaangażowali. Sam piłkarz mówi, że zawarł ze sobą umowę: po każdym golu i asyście robi coś dobrego dla biednych. W zeszłym roku, za pośrednictwem jednego z rumuńskich księży, szukał rodziny, której można pomóc. Ksiądz zabrał go do domu samotnego ojca z czwórką dzieci. Gdy zobaczył, w jakich warunkach przyszło im mieszkać, decyzja była natychmiastowa: pomożemy sfinansować im nowy dom.

Reklama

Dziś rodzina żyje w domu kontenerowym, ufundowanym przez Sergiu. Wiedząc o historii tej rodziny, kibice zebrani na profilu TT Cracovia chcąc odwdzięczyć się za gola w derbach Krakowa, zrobili zbiórkę zabawek, ubrań i innych prezentów, która zostanie przekazana potrzebującej rodzinie. Wielu kibiców przyniosło coś swojego na mecz z Zagłębiem Lubin i… zrobiło się z tego kilka solidnych paczek prezentów. – Duże zaskoczenie, zwłaszcza, że przecież pochodzimy z innego kraju. Ale wszyscy jesteśmy ludźmi. Do tego wylicytowali za siedem tysięcy złotych koszulkę, w której Sergiu strzelił gola w derbach. Przeznaczymy te pieniądze na stworzenie rodzinie prawdziwej łazienki.

IMG_7659 IMG_7517 IMG_7435

Sergiu nie ma wątpliwości – to właśnie w dużej mierze Andrei zawdzięcza swój sukces. – Zanim ją poznałem, grałem w czwartej lidze – śmieje się. – To dzięki niej doszedłem do tego miejsca. Wszystko robię z jej pomocą.

Andreea: – Wielu rzeczy musiałam się dla niego nauczyć. Gdy się poznaliśmy, byłam tylko kibicem Dinama. Pamiętam, że powiedziałam do jego taty, że musimy coś zrobić, bo Sergiu ma możliwości, by grać zagranicą. A wtedy nie grał nawet w rumuńskiej ekstraklasie, więc tata pomyślał chyba, że oszalałam!

Sergiu: – To w ogóle był dla mnie trudny czas, gdy miałem 16-20 lat, nikt we mnie nie wierzył. Żaden trener, koledzy z zespołu. Gdy spotkałem Andreę, zaczęliśmy rozwijać wiele rzeczy w moim życiu osobistym i w podejściu do piłki. Ludzie zmienili do mnie nastawienie i ci, którzy dwa lata wcześniej we mnie nie wierzyli, stawali się moimi fanami.

– Andreea, jesteś osobą, która potrafi zrecenzować męża po meczu?

Andreea: – Gdy wracamy do domu, wypytuję go o mecz. “Czemu w tej sytuacji nie zachowałeś się inaczej?”.

Sergiu: – Zawsze rozmawiamy, choć nie lubię tego robić po porażkach czy meczach, w których nie zagrałem dobrze. Jestem nerwowy i rozmyślam, co zrobiłem źle. Zawsze chcę, by najpierw trener wskazał mi rzeczy, które zrobiłem źle. Nawet jak powie mi to, czego nie chcę usłyszeć, jestem szczęśliwy, bo mogę wtedy zaakceptować błąd i go zapomnieć.

Andreea: – Kiedy przegrywamy, nie mówię nic. Dopiero drugiego dnia, gdy wraca z treningu, mówi mi, co powiedział mu trener i dyskutujemy.

Sergiu: – W piłce nie masz czasu na to, by rozmyślać, skoro za chwilę masz kolejny mecz. Zawsze musisz być gotowy.

– A co Sergiu usłyszy po meczu z Rakowem?

Andreea: – Powiem mu, że to był mój typ meczu. Zwłaszcza w drugiej połowie był zaangażowany, dał asystę i pomógł zespołowi. Zawsze mówię mu – nie chcę goli czy asyst, najważniejsze, byś pomagał drużynie. I Sergiu jest właśnie zawodnikiem drużynowym.

Sergiu: – Nawet jak strzeliłbym trzy bramki, ale przegralibyśmy 3:4, byłbym po meczu smutny.

Tym razem powrót do domu odbył się w wesołej atmosferze. Aż do kolejnego meczu, pełnego nerwów, emocji, krzyków z trybun i wybiegania pod barierkę.

Fot. TT Cracovia

Najnowsze

Hiszpania

Xavi: Okoliczności się zmieniły. Podjąłem tę decyzję dla dobra klubu

Patryk Fabisiak
4
Xavi: Okoliczności się zmieniły. Podjąłem tę decyzję dla dobra klubu

Komentarze

0 komentarzy

Loading...