Reklama

Czas na podsumowanie. Oceniamy kadrowiczów i selekcjonera za eliminacje

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

20 listopada 2019, 10:32 • 20 min czytania 0 komentarzy

No i to by było na tyle – eliminacje do mistrzostw Europy 2020 są już za nami. Reprezentacja Polski zgodnie z planem nie miała sobie równych w grupie G, wygrywając aż osiem z dziesięciu spotkań i tracąc tylko pięć goli, z czego aż trzy w meczach o pietruchę. Styl był jaki był, częściej mieliśmy powody do wściekłego zgrzytania zębami niż cmokania z zachwytu, no ale trzeba mimo wszystko docenić spokój, z jakim biało-czerwoni awansowali na przyszłoroczne Euro. Ani na moment nie dostarczyli kibicom powodów do zwątpienia w to, czy pojedziemy na turniej. Niestety – im wnikliwiej się postawę naszej drużyny analizuje, im dokładniej wspomina się przebieg poszczególnych spotkań, a nie tylko ich ostateczny wynik, tym mniej dostrzega się powodów do optymizmu. Czas zatem całą tę eliminacyjną kampanię podsumować i wystawić oceny kadrowiczom oraz selekcjonerowi Jerzemu Brzęczkowi.

Czas na podsumowanie. Oceniamy kadrowiczów i selekcjonera za eliminacje

Postanowiliśmy nie iść na łatwiznę – nie wyciągniemy po prostu średniej z not, jakie piłkarze zarobili u nas po poszczególnych występach. Ocena całościowej postawy w kwalifikacjach wymaga jednak trochę szerszego i dokładnego spojrzenia na występy reprezentantów Polski. No i końcową notę otrzymają tylko ci gracze, którzy zaliczyli w eliminacjach co najmniej 180 minut.

No, to tyle jeżeli chodzi o kwestie techniczne. Ruszamy.

WOJCIECH SZCZĘSNY – ocena 6

(6 WYSTĘPÓW; 4 CZYSTE KONTA; 540 MINUT NA BOISKU)

Podczas czerwcowego i wrześniowego zgrupowania reprezentacji Polski nie był jedynką w układance Jerzego Brzęczka i jest tajemnicą poliszynela, że taki układ nie do końca mu odpowiadał. Niemniej – kiedy już Wojciech Szczęsny stawał między słupkami, to zdecydowanie nie zawodził, w chwilach zagrożenia stawał na wysokości zadania. Czterokrotnie udało mu się zachować czyste konto, w tym choćby w wyjazdowym meczu z Austrią na otwarcie eliminacji. Biało-czerwoni skromny, jednobramkowy triumf na stadionie Ernsta Happela odnieśli w dużej mierze dzięki pewnej postawie golkipera Juventusu. Pisaliśmy wtedy: „Dwie kluczowe interwencje, które utrzymały nas przy życiu – parada przy bombie Sabitzera w siódmej minucie i sparowanie uderzenia Alaby z samej końcówki spotkania. Lekko zaszalał, gdy wybiegł poza pole karne, by skasować błąd obrońców przy wyprowadzaniu piłki, ale nie kładzie się to cieniem na jego nocie, bo – choć wyglądało to ryzykownie – okazało się skuteczne. Pewny punkt między słupkami”.

Reklama

Kontuzja Łukasza Fabiańskiego uczyniła ze Szczęsnego niekwestionowanego bramkarza numer jeden w kadrze Brzęczka. Ciekawe, jak selekcjoner rozwiąże kwestię rywalizacji tych dwóch znakomitych golkiperów, gdy zawodnik West Hamu United wróci do pełnej sprawności. Wojtek na pewno nie dał żadnych argumentów, żeby sadzać go na ławce rezerwowych.

ŁUKASZ FABIAŃSKI – 5

(4 WYSTĘPY; 3 CZYSTE KONTA; 360 MINUT NA BOISKU)

Skoro już o Fabiańskim mowa, to czas na jego ocenę. Cztery występy i trzy czyste konta to całkiem niezły bilans – Fabiański ze świetnej strony pokazał się zwłaszcza w domowym meczu z Austrią, gdy bezbłędnie spisywał się w sytuacjach sam na sam i jak otwartą księgę czytał intencje swojego byłego kolegi klubowego, Marko Arnautovicia. No ale z drugiej strony mamy też nieszczęsne spotkanie ze Słowenią, jedyną porażkę biało-czerwonych w eliminacjach. Przy drugim golu bramkarz West Hamu zdecydowanie nie spisał się najlepiej. Oceniliśmy go wtedy poniżej noty wyjściowej (4), a jego występ recenzowaliśmy tak: „Nie jest to jakiś spektakularny błąd czy kiks na YouTube, ale mógł zrobić znacznie więcej przy drugim golu. Sporar oddał sygnalizowany strzał z ostrego kąta, a Fabiański dostał siatę jak jakiś debiutant. Oprócz tego wszystko było dobrze – dwie bardzo dobre interwencje na przedpolu, dwa odbite strzały Ilicicia. Ale zachowanie przy bramce na 0:2 nie pozwala dać noty wyjściowej”.

Jako się rzekło – wpadka w Lublanie to nie jest jakaś straszliwa ujma na honorze, lecz musi zostać wyraźnie odnotowana, biorąc pod uwagę, że Szczęsny nie maczał palców przy żadnym ze straconych przez Polskę goli. Choć całe te rozważania raz jeszcze udowadniają, jak znakomitymi fachowcami do obsady bramki dysponuje Brzęczek.

TOMASZ KĘDZIORA – ocena 5

Reklama
(9 WYSTĘPÓW; 1 ASYSTA; 765 MINUT NA BOISKU)

Nie jest to może zawodnik wymyślony przez Brzęczka w ścisłym znaczeniu tego sformułowania, ostatecznie Tomasz Kędziora pojawiał się na zgrupowaniach reprezentacji już za kadencji Adama Nawałki. Nie ulega jednak wątpliwości, że to obecny selekcjoner zmienił status 25-latka i uczynił go podstawowym prawym defensorem drużyny narodowej. Wczoraj zawodnik Dynama Kijów ustąpił miejsca w wyjściowym składzie Łukaszowi Piszczkowi, ale okoliczności spotkania ze Słowenią były wyjątkowe. Poza tym – Kędziora rozegrał całe eliminacje niemalże od deski do deski, nie pojawił się na boisku jedynie podczas październikowej konfrontacji z Macedonią Północną.

Czy to dobry pomysł Brzęczka, żeby postawić na Kędziorę kosztem Bereszyńskiego? Cóż, nie jest to może strzał w dziesiątkę i decyzja w sposób piorunujący wpływająca na losy kadry, ale na razie decyzja trenera broni się na boisku.

Były zawodnik Lecha Poznań rozegrał w eliminacjach kilka spotkań bardzo kiepskich – przede wszystkim wliczają się do nich oba starcia z Łotwą, a już zwłaszcza pierwsze, gdy wlepiliśmy mu dwóję. Z drugiej strony – był co najmniej dobry w obu meczach przeciwko Izraelowi oraz Austrii. Widać, że Kędziora wciąż się jeszcze piłkarsko rozwija, dokłada nowe elementy do swojej gry, coraz mądrzej porusza się w ofensywie i ustawia w obronie. Na pewno w eliminacjach nie oczarował, ale i nie zawiódł, a złapanie lepszego boiskowego zrozumienia z partnerami czyni go w tej chwili zaskakująco mocnym punktem w układance selekcjonera.

BARTOSZ BERESZYŃSKI – ocena 5

(6 WYSTĘPÓW; 540 MINUT NA BOISKU)

Nie da się ukryć, że Bartosz Bereszyński nie jest faworytem selekcjonera, jeżeli chodzi o obsadę prawej strony bloku obronnego. Początkowo Brzęczek starał się mieścić w wyjściowej składzie reprezentacji zarówno Kędziorę, jak i Bereszyńskiego, oddelegowując zawodnika Sampdorii na lewą stronę defensywy. Średnio ten pomysł wypalił, delikatnie rzecz ujmując – „Bereś” swoje robił jeżeli chodzi o grę w destrukcji, ale naturalne ograniczenia nie pozwalały mu rozwinąć skrzydeł na połowie przeciwnika, w efekcie nasza siła rażenia z lewej strony boiska była mocno osłabiona.

Ostatecznie trener się z tego pomysłu wycofał, prawdopodobnie na stałe. Bereszyński wrócił na właściwą pozycję i bardzo udanie zaprezentował się w październikowym starciu z Macedonią Północną. Pisaliśmy wtedy, oceniając jego postawę aż na notę 7: „Dziś Bartek spisał się najlepiej z całego bloku defensywnego, a więc spokojnie można uznać go za jednego z wygranych tego meczu. Podobała nam się zwłaszcza odwaga w przechwytach (świetne czytanie gry), także na połowie Macedonii Północnej, po których rozpoczynały się szybkie ataki Polaków. Z zadań obronnych spisał się bez zarzutu. Mógł dorzucić konkret w postaci asysty – dobrze dośrodkował w pierwszej połowie piłkę mijając całą linię obrony, lecz bomba Lewandowskiego wylądowała tylko na bocznej siatce”.

Podczas listopadowego zgrupowania reprezentacji „Beresia” dopadł uraz, zatem nie mieliśmy okazji by się przekonać, czyje akcje stoją w tej chwili wyżej w oczach selekcjonera. Niemniej – rywalizacja Kędziory i Bereszyńskiego o miejsce w wyjściowym składzie zapowiada się pasjonująco. Mimo wszystko defensor Sampy wciąż sprawia wrażenie znacznie pewniejszego i skuteczniejszego w destrukcji.

KAMIL GLIK – ocena 7

(9 WYSTĘPÓW; 1 GOL; 727 MINUT NA BOISKU)

Cichy bohater eliminacji. Z Kamilem Glikiem na boisku reprezentacja straciła jednego gola w ośmiu spotkaniach, pod jego nieobecność aż cztery bramki w dwóch meczach. Wymowna statystyka. Niezależnie od kłopotów z ustabilizowaniem dobrej formy w klubie, środkowy obrońca AS Monaco cały czas jest jednym z liderów drużyny narodowej, a przede wszystkim niekwestionowanym przywódcą formacji defensywnej. To on ustawia kolegów, to on pomaga się zorganizować w polu karnym, to on wygrywa kluczowe pojedynki główkowe i blokuje groźne strzały. Gołym okiem widać, że pod nieobecność doświadczonego partnera Jan Bednarek zaczyna się po prostu gubić.

Zwrotność już nie ta co dawniej, szybkość tym bardziej. Fakt. Ale bez Glika nie mamy czego szukać na mistrzostwach Europy. Tym bardziej, że Kamil to nie tylko boiskowy lider, ale i jedna z najmocniejszych osobowości w zespole. Kiedy trzeba było wstrząsnąć drużyną, wziął ten obowiązek na siebie.

JAN BEDNAREK – ocena 5

(9 WYSTĘPÓW; 810 MINUT NA BOISKU)

Cóż – generalnie trzeba ocenić go dość wysoko. Wiele problemów miała reprezentacja Polski w zakończonych eliminacjach, ale postawa podstawowych środkowych obrońców akurat nie budziła większych zastrzeżeń. Musi jednak niepokoić, że Jan Bednarek pod nieobecność Kamila Glika troszkę głupieje, gubi ustawienie i generalnie się po prostu na boisku miota. Wczorajszy mecz ze Słowenią to fraszka w porównaniu z tym, co działo się w Lublanie, gdzie duet Pazdan – Bednarek walił jednego babola za drugim. Pisaliśmy wówczas o występie stopera Southampton: „Kilka razy interweniował nerwowo i popełniał proste błędy (szczególnie przy wybiciach), ale nie raziły one w oczy aż tak bardzo jak w przypadku Pazdana. W każdym razie zawodnik Southampton swoich notowań na pewno nie zwiększył”.

Krótko mówiąc – to były dla Bednarka eliminacje ogólnie dość udane, ale najwyższa pora, by były zawodnik Lecha Poznań się po prostu usamodzielnił. Ktoś prędzej czy później będzie miał przejąć pałeczkę od Glika, a lepszego kandydata niż Bednarek na horyzoncie nie widać. No i przydałaby się choć szczypta spokoju przy wyprowadzaniu piłki pod pressingiem.

MICHAŁ PAZDAN – ocena 3

(3 WYSTĘPY; 180 MINUT NA BOISKU)

Na pewno jeden z największych przegranych eliminacji i w ogóle całej kadencji Jerzego Brzęczka. Za panowania poprzedniego selekcjonera Pazdan był pewniakiem, bo u Nawałki z reguły nie zawodził – nawet podczas kompletnie nieudanego mundialu w Rosji był jednym z tych zawodników, do których można było mieć najmniej pretensji. Ale potem jego kariera klubowa trochę się zagmatwała, Jerzy Brzęczek postawił na innych zawodników i nawet przyzwoita postawa Michała w lidze tureckiej nie wpłynęła już na koncepcję trenera. Tym bardziej, że gdy Pazdan pojawiał się na boisku w eliminacjach, to najzwyczajniej w świecie rozczarowywał – beznadziejny występ przeciwko Słowenii już wspominaliśmy, ale również wiosną przeciwko Łotwie Pazdan nie ustrzegł się prostych błędów.

Były zawodnik Legii Warszawa ma już 32 lata na karku. Tak doświadczonemu piłkarzowi trudno będzie zapracować na drugie życie w narodowych barwach. Wiele wskazuje na to, że przygoda bohatera Euro 2016 z reprezentacją Polski pomału dobiega końca.

ARKADIUSZ RECA – ocena 4

(5 WYSTĘPÓW; 1 ASYSTA; 370 MINUT NA BOISKU)

Jeden z – jak to się malowniczo mówiło za kadencji Nawałki – żołnierzy obecnego selekcjonera. Jerzy Brzęczek stał się miłośnikiem talentu Arkadiusza Recy na długo przed objęciem drużyny narodowej, no i wygląda na to, że wahadłowy SPAL pomalutku zaczyna spłacać kredyt zaufania zaciągnięty u trenera. Bardzo pomału – Reca zaczął w tym sezonie regularnie i całkiem nieźle grać w klubie, ale jego występy w kadrze wciąż są kiepskie. Zwłaszcza wczorajsze starcie ze Słowenią się Arkadiuszowi wybitnie nie udało. Mimo wszystko – nawet nędznie prezentujący się Reca jest w stanie narobić z przodu więcej zamieszania niż prawonożny Bereszyński, czego dowiodło choćby wiosenne starcie z Łotwą, gdy to dośrodkowanie byłego piłkarza Wisły Płock pozwoliło przełamać defensywę rywali i w konsekwencji uniknąć kompromitacji.

Reca to wciąż słaby punkt naszej kadry, ale jest jakiś tam promyczek nadziei, że mozolnie zbierane doświadczenie i wsparcie ze strony selekcjonera wkrótce zaprocentuje. Choć i tak najważniejsze jest, by Reca kontynuował regularne granie w Serie A.

KRYSTIAN BIELIK – ocena 5

(3 WYSTĘPY; 200 MINUT NA BOISKU)

Nie było to może wejście smoka ani wjazd razem z drzwiami i futryną, ale trzeba powiedzieć, że na razie całkiem nieźle wychodzi wprowadzanie Krystiana Bielika do dorosłej reprezentacji Polski. Jerzy Brzęczek widzi zawodnika Derby County w roli defensywnego pomocnika i były lider młodzieżówki wypada w tej roli naprawdę przyzwoicie jak na żółtodzioba. Zwłaszcza mógł się Bielik podobać w ostatnim meczu z Izraelem: „Kilka razy bujnął się w swoim stylu, przejmując piłkę na naszej połowie i mijając jednego czy drugiego rywala, co napędzało polskie ataki. Modelowy przykład to rajd z 23. minuty początkujący akcję, po której zablokowany został Piątek. No i to jego strzał plecami w słupek dobijał potem napastnik Milanu. W defensywie nie było źle, parę przytomnych odbiorów zarejestrowaliśmy, choć z upływem czasu zdarzyło mu się też kilka razy spóźnić w defensywie. Ogólnie jednak duży postęp w porównaniu do występu przeciwko Austrii”.

Generalnie Bielik może jeszcze nie oczarowuje, ale na pewno pokazał w eliminacjach dojrzałość i spore możliwości. Nawet jeżeli nie jest jeszcze dzisiaj piłkarzem gotowym na wielki turniej w piłce seniorskiej, to za kilka miesięcy może takowym być.

JACEK GÓRALSKI – ocena 6

(4 WYSTĘPY; 1 GOL; 195 MINUT NA BOISKU)

Dość niespodziewany bohater dwóch ostatnich zgrupowań. Jacek Góralski – przy wszystkich swoich niedostatkach technicznych – okazał się naprawdę dobrym uzupełnieniem Grzegorza Krychowiaka w środkowej strefie boiska. Podczas gdy „Krycha” może sobie trochę odważniej pohasać w ofensywie, tak jak to czyni w klubie, zawodnik Łudogorca bierze od niego część obowiązków defensywnych, a jednocześnie swoją energetyką i wszędobylskością rozbudza polski środek pola. Fajny występ przeciwko Macedonii Północnej, jeszcze lepszy – bo okraszony golem – mecz ze Słoweńcami. Gdzie Góralski udowodnił, mimo kiepskiego początku spotkania, że stać go na więcej niż tylko jazda na tyłku, z którą się go utożsamia. „Zaczął niespecjalnie. Kilka fauli, nie zdążył z asekuracją kiedy wyrównywał Matavż. Ale potem zaczął się rozkręcać, najpierw od przerwania dwóch groźnych kontr. Nie ograniczał się jedynie do wślizgów i odbiorów, gdy miał więcej miejsca w środku potrafił odważniej pociągnąć z akcją. Dzięki takiemu zachowaniu mógł strzelić zwycięskiego gola, był przecież na pozycji dziewiątki. Trafił oczywiście wślizgiem. Jego niepohamowana radość mogła wzruszyć, nie zapomni tej chwili do końca życia. Dodajmy, że to po faulu na Góralskim z boiska wyleciał Kurtić”.

Nie ma się co ekscytować, to tylko dwa mecze w pełnym wymiarze czasowym, ale 27-latek naprawdę pod wieloma względami mógł się podobać. Choć jeżeli chodzi o rozegranie piłki, Bielik ma jednak znacznie więcej do zaoferowania.

MATEUSZ KLICH – ocena 2

(8 WYSTĘPÓW; 480 MINUT NA BOISKU)

Początkowo wydawało się, że to będzie jeden z tych zawodników, którzy najwięcej zyskają na tym, że Jerzy Brzęczek objął reprezentację Polski. Uwadze selekcjonera nie uszły świetne występy Klicha w Leeds United, spróbował on uczynić z byłego zawodnika Cracovii kreatywną ósemkę, uzupełniającą Krychowiaka w centralnej strefie boiska. Pierwszy etap tego eksperymentu był imponujący, ale już w eliminacjach Klich zawodził na całej linii i w końcu wyleciał z podstawowego składu kadry. Jego najlepszymi – choć chyba należałoby tu zastosować cudzysłów – występami były zupełnie przeciętne starcia z Izraelem (czerwiec) i Łotwą (październik).

Poza tym? Katastrofa. Klich był na boisku totalnie bezproduktywny, przechodził obok meczów. Jego pozycja w reprezentacji Polski kurczy się w oczach. Na starcie eliminacji podstawowy skład, dzisiaj już co najwyżej wartościowa opcja do taktycznej zmiany w końcowej fazie meczu. A tendencja dalej jest spadkowa.

GRZEGORZ KRYCHOWIAK – ocena 7

(10 WYSTĘPÓW; 1 GOL; 894 MINUTY NA BOISKU)

Grzegorz Krychowiak w Lokomotiwie Moskwa przeżywa gwiezdny czas i jest w zdecydowanie najlepszej dyspozycji od czasu opuszczenia Sevilli. Dołek formy już dawno za nim. Ale w reprezentacji długo nie było tego widać. Podczas gdy w klubie „Krycha” występuje jako agresywna, drapieżna, odważnie grająca ósemka, w układance Jerzego Brzęczka pomocnik pełnił rolę zachowawczo, wręcz pasywnie grającej szóstki. Wywiązywał się z tej funkcji nieźle – fajnie pracował w defensywie, mądrze się ustawiał. Nie było w tym jednak zaciętości, zęba, wszystko działo się w jednym tempie. Na szczęście jednak ostatnie zgrupowania reprezentacji przyniosły w tym względzie pewną odmianę – Brzęczek poszedł po rozum do głowy i dał Krychowiakowi więcej swobody w ofensywie, zaczął mu też gwarantować wsparcie dodatkowego defensywnego pomocnika.

Efekt? Naprawdę świetne występy Grzegorza jesienią przeciwko Izraelowi czy Macedonii Północnej.

Co tu dużo mówić – Glik jest liderem naszej defensywy, Lewandowski króluje w ataku, a Krychowiak to dowódca środka pola. Wreszcie przypomina tego zawodnika, który tak zachwycał podczas mistrzostw Europy w 2016 roku.

PIOTR ZIELIŃSKI – ocena 3

(10 WYSTĘPÓW; 1 ASYSTA; 869 MINUT NA BOISKU)

Trzy dobre mecze, sześć słabych, jeden przeciętny – piorunująco beznadziejna statystyka jak na piłkarza, od którego mamy przecież prawo wymagać naprawdę wiele. Na różnych pozycjach lokował Piotra Zielińskiego trener Jerzy Brzęczek, ale skutek zwykle był taki sam – kiepska postawa pomocnika Napoli. Zieliński wysokie noty zebrał od nas tylko za starcia z Austrią (wiosenne) i dwumecz z Izraelem. Poza tym Piotr dawał ciała na całej linii. Wystarczy sobie przypomnieć, jak opisaliśmy jego występ w czerwcowym meczu z Macedonią Północną: „W pierwszej połowie nie było go na boisku, w drugiej – dla odmiany – był praktycznie niewidoczny. Dwie akcje sprawiają, że jakkolwiek zapamiętamy ten mecz w jego wykonaniu. Kombinacja na skrzydle z Klichem zakończona zagraniem do Grosickiego i drybling na Musliu, po którym stoper rywali zarobił pierwszą z dwóch żółtych kartek”.

Rażący brak liczb, często niechlujne i błędne wybory na boisku, niekoniecznie imponujący poziom kreatywności. Cóż, Zieliński nigdy nie był liderem reprezentacji, ale nawet eliminacje do MŚ 2018 jawią się jako koncert w jego wykonaniu, jeśli zestawić je z kwalifikacjami do przyszłorocznego Euro. Niebo a ziemia. Polacy strzelili tylko 18 bramek w dziesięciu meczach eliminacyjnych i jest to w dużej mierze wina fatalnej postawy Zielińskiego.

SEBASTIAN SZYMAŃSKI – ocena 6

(5 WYSTĘPÓW; 1 GOL, 1 ASYSTA, 327 MINUT NA BOISKU)

Teraz dla odmiany zawodnik, który w szeregi kadry wniósł gigantyczną porcję fantazji, odwagi i świeżości. Sebastian Szymański we wrześniu pojawił się na boisku na ostatnie 20 minut starcia z Łotwą, a potem już się potoczyło – cztery ostatnie mecze reprezentacji pomocnik Dynama Moskwa zaczął od pierwszej minuty. I były to wszystko udane, albo nawet bardzo udane występy, co naprawdę cieszy i imponuje – mówimy ostatecznie o dwudziestolatku. Wisienką na torcie był rzecz jasna wczorajszy mecz i ładny, przemyślany strzał, który wylądował w bramce reprezentacji Słowenii. „Z meczu na mecz nabiera pewności siebie, pięknie się rozpycha łokciami w tej drużynie. Od razu po jego wrzutce z wolnego zrobiło się groźnie, a po wynikającym z niej rzutu rożnego przywalił sprzed pola karnego tak, że nie było czego zbierać. Nawet taki spec od łapania piłki jak Jan Oblak mógł co najwyżej z uznaniem pokiwać głową. Szymański wykonywał stałe fragmenty gry lepiej niż Zieliński, większość wrzutek miała sens. Po jednej z nich do niezłej sytuacji doszedł Lewandowski. W drugiej połowie świetnie pograł z „Lewym” i podał do Zielińskiego, który zmarnował swoją okazję numer trzy. Jedyny minus za zbyt łatwe odpuszczenie Ilicicia przy golu na 2:2, będąc koło siebie wbiegali w pole karne”.

Szymański to jest jeden z tych reprezentantów, na których obecnie patrzy się z największą przyjemnością, bo można mieć nadzieję, że pokaże na boisku coś niekonwencjonalnego, a jednocześnie skutecznego. Zero kompleksów, chce być pod grą, jest ruchliwy, ma smykałkę do kombinacyjnej piłki, pojawia się w różnych sektorach boiska. Oby jego historia potoczyła się lepiej niż w przypadku Bartosza Kapustki, który kilka lat temu robił podobną furorę.

KAMIL GROSICKI – ocena 4

(9 WYSTĘPÓW; 1 GOL, 3 ASYSTY; 700 MINUT NA BOISKU)

Jeden z tych zawodników, którzy najgorszej znieśli zmianę Adama Nawałki na Jerzego Brzęczka. Co tu kryć, Kamil Grosicki ma za sobą po prostu kiepskie eliminacje. Grał regularnie, w swoim stylu robił wiatr na skrzydle, ale zwykle niewiele z tego wynikało. Brakowało ostatniego podania, jakościowych uderzeń, dobrej współpracy z bocznym obrońcą. Kilka punkcików do klasyfikacji kanadyjskiej udało się „Grosikowi” wrzucić, ale przyzwyczaił nas do znacznie lepszych występów.

Tylko raz oceniliśmy Kamila powyżej noty wyjściowej. Wczoraj, po meczu o pietruszkę. To za mało. Kiedy w polu karnym jest taka bestia jak Lewandowski, skrzydła muszą dostarczać więcej dobrych dograń w szesnastkę i w tym elemencie Grosicki musi wrócić do dawnej formy. Oby starcie ze Słoweńcami było tego zwiastunem.

PRZEMYSŁAW FRANKOWSKI – ocena 3

(6 WYSTĘPÓW; 1 GOL; 216 MINUT NA BOISKU)

Straszliwie nierówny zawodnik. Raz fajny występ z Austrią czy Macedonią, innym razem kompletny paździerz przeciwko Łotwie czy Izraelowi. W tym przypadku uznaliśmy, że minusy przysłaniają nam plusy. Za mało jakości daje drużynie Przemysław Frankowski na prawym skrzydle. 24-latek zdecydowanie szybciej biega niż myśli – razi niedokładnością, łatwo go uwikłać w niepotrzebny drybling i zepchnąć w taką strefę boiska, gdzie nie stanowi już zagrożenia.

W sobotę przeciwko Izraelowi „Franek” przeszedł samego siebie, jeżeli chodzi o irytujące pomyłki i bezmyślne zachowania. „Sorry, Przemek, ale to co prezentowałeś po przerwie to był jakiś żart, gorsza od ciebie była jedynie izraelska ochrona. W pewnym momencie nie nadążaliśmy już z liczeniem niedokładnych podań. Praktycznie same złe decyzje, piłka ciągle lądowała pod nogami Izraelczyków. W pierwszej połowie Frankowski również odstawał od kolegów z ofensywy, poza jednym niecelnym strzałem na początku, nie uczestniczył w żadnej z najgroźniejszych akcji. Kilka tygodni bez grania po zakończonym sezonie MLS najwyraźniej robi swoje”.

Frankowski nie wygląda w tej chwili na zawodnika wystarczająco dużego formatu, by gościć w wyjściowym składzie reprezentacji Polski. Joker z ławki? Niech będzie, ale nie podstawowa jedenastka.

KRZYSZTOF PIĄTEK – ocena 6

(8 WYSTĘPÓW; 4 GOLE; 411 MINUT NA BOISKU)

Z jednej strony można uznać, że to nota trochę na wyrost, bo Krzysztof Piątek zagrał w eliminacjach kilka meczów słabych, gdy był kompletnie niewidoczny i poza grą, przypominając swoją najgorszą wersję z AC Milanu. Ale jednak czterokrotnie zapakował piłkę do siatki, a te gole – biorąc pod uwagę, jak okropnie kulała nasza ofensywa – były po prostu na wagę złota. Biało-czerwoni najzwyczajniej w świecie potrzebowali takiego cwaniaka, który zawsze wie gdzie stanąć, żeby piłka w polu karnym spadła mu pod nogi. Dwa zwycięskie trafienia Piątka zdobyte wiosną – przeciwko Austrii i Macedonii Północnej – tak naprawdę skierowały naszą kadrę na autostradę w kierunku Euro 2020. Gdyby nie te gole, byłoby krucho jak jasna cholera.

W obecnej formie Krzysiek nie jest piłkarzem do pierwszego składu reprezentacji, ale naprawdę dobrze jest mieć go gdzieś w odwodzie, do dyspozycji.

ROBERT LEWANDOWSKI – ocena 7

(10 WYSTĘPÓW; 6 GOLI, 2 ASYSTY; 837 MINUT NA BOISKU)

To nie były aż tak fenomenalne eliminacje dla Roberta Lewandowskiego jak te poprzednie, wiodące na mundial w Rosji. Niemniej – kapitan reprezentacji Polski swoje zrobił. Pojawiał się gdzie trzeba w trudnych momentach, jak choćby wiosną, gdy otworzył wynik w starciu z Łotwą i zakończył męczarnie drużyny z napoczynaniem niżej notowanego rywala. W rewanżu „Lewy” zaaplikował z kolei Łotyszom efektownego hat-tricka. Poza tym jednak pakował piłkę do siatki tylko w dwóch spotkaniach – dołożył cegiełkę do efektownego zwycięstwa nad Izraelem w czerwcu, no i wczoraj zanotował cudowne trafienie w starciu ze Słowenią.

Sześć goli to summa summarum naprawdę fajny dorobek, ale też były takie momenty, gdy Lewandowskiemu brakowało skuteczności. Byłoby jednak nieuczciwością, albo i nawet niegodziwością, gdybyśmy nagle występy gwiazdora Bayernu zaczęli rozpatrywać jedynie pod kątem zdobywanych goli. Były takie spotkania, gdy „Lewy” niemal w pojedynkę usiłował ciągnąć niemrawą ofensywę biało-czerwonych, szarpał i tłukł się z obrońcami jak mógł. Nie było to piękne, rzadko bywało skuteczne, ale wypada starania Roberta docenić. Bez tego gościa nie byłoby pierwszego miejsca w grupie, a nie trafiliśmy do – najdelikatniej rzecz ujmując – grupy mocno obsadzonej.

***

O kim jeszcze warto wspomnieć? Na pewno dobrze tych eliminacji nie będzie wspominał notorycznie kontuzjowany Maciej Rybus, który pojawił się na boisku tylko dwa razy, rozgrywając w sumie 100 minut. Lewy obrońca Lokomotiwu Moskwa wciąż wydaje się być piłkarzem znacznie lepszym niż przesuwany Bereszyński czy Arkadiusz Reca, ale Jerzy Brzęczek albo nie chciał, albo nie mógł tego sprawdzić, właśnie ze względu na kłopoty zdrowotne Maćka. Kontuzje nie odpuszczały też Arkadiusza MilikaJakuba Błaszczykowskiego. Ten pierwszy na otwarcie eliminacji wystąpił nawet w wyjściowej jedenastce przeciwko Austrii, ale zaprezentował się fatalnie i później pełnił już tylko rolę jokera, zdobywając między innymi kapitalnego gola przeciwko Macedonii. Błaszczykowski z kolei był przez Brzęczka używano jako solidny rezerwowy na nerwowe końcówki spotkań i w sumie nie wypadało to źle. Zdrowy Kuba to nadal jest czołowy polski skrzydłowy.

Epizodzik w wyjściowym składzie odnotował na swoim koncie Dawid Kownacki, ale wydaje się, że chciałoby on o 58 minutach rozegranych przeciwko Austrii na Stadionie Narodowym jak najszybciej zapomnieć. To był bez każdym względem żenujący występ.

Ciekawiej było w przypadku Damiana Kądziora, którego Brzęczek wpuścił na ostatni kwadrans starcia z Izraelem, a skrzydłowy Dinama Zagrzeb zdążył wpisać się na listę strzelców.

Reszta powoływanych przez selekcjonera grała już naprawdę za mało, by o nich wspominać, albo w ogóle nie dostała żadnej szansy od Brzęczka. Wymieńmy jednak dla porządku nazwiska: Artur Jędrzejczyk (1 występ, 83 minuty na boisku), Dominik Furman (1 występ, 6 minut), Łukasz Piszczek (1 występ, 45 minut), Kamil Jóźwiak (1 występ, 4 minuty), Thiago Cionek, Łukasz Skorupski, Radosław Majecki, Rafał Gikiewicz, Marcin Kamiński, Karol Linetty, Damian Szymański, Robert Gumny (nie zagrali).

***

No i czas na selekcjonera.

JERZY BRZĘCZEK – ocena 4

Jedno trzeba selekcjonerowi oddać – awansowaliśmy na Euro bez nerwówki, z dużym zapasem punktowym. Udało mu się też wprowadzić do zespołu kilku piłkarzy, którzy ciekawie rokują na przyszłość. W paru spotkaniach gra drużyny narodowej wyglądała znośnie. Ale to chyba już koniec tej krótkiej listy komplementów, jakie można wygłosić pod adresem reprezentacji Polski. W kontekście zbliżającego się turnieju sytuacja po prostu nie wygląda dobrze. Wspaniale, że Robert Lewandowski ciągnie ten wózek, że formę odnalazł Krychowiak. Ale indywidualności mogą w pojedynkę wygrywać mecze z rywalami pokroju Łotwy, natomiast na mistrzostwach Europy potrzebna nam będzie świetnie zorganizowana drużyna, grająca z pomysłem, polotem, w odpowiednim tempie.

Takiej maszyny na razie się Brzęczkowi po prostu stworzyć nie udało. Trochę czasu jeszcze pozostało, turniej nie zaczyna się jutro. Ale to właśnie Liga Narodów i okres eliminacyjny miał być tym czasem, gdy poznamy koncepcję Brzęczka i ujrzymy, jak jest ona wdrażana w życie. Tymczasem wciąż trudno się oprzeć wrażeniu, że pomysł na grę naszej reprezentacji trzeba dopiero stworzyć.

fot. FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...