Reklama

Piast wygrywa, ale byłoby trudniej, gdyby miał rywala

redakcja

Autor:redakcja

08 listopada 2019, 23:17 • 4 min czytania 0 komentarzy

Część z was pewnie ma młodsze rodzeństwo, ale dla tych, którzy nie, krótkie wyjaśnienie. Jak taki szkrab podrasta, to potrafi być upierdliwy – zaczepiać starszego brata, brzęczeć mu nad uchem, prowokować, jednym zdaniem: starać się zawracać gitarę. Ale też ten starszy wie, że młodszego ma na krótkiego strzała w karczycho i jak tylko mu się zachce, to młody wróci do kolorowanek czy co tam teraz dzieci robią. Dlaczego o tym mówimy? Nie, nie zmieniliśmy profilu portalu na porady wychowawcze, ale mecz Piasta z Jagiellonią skojarzył nam się z taką sytuacją. Dla gości problem polegał na tym, że to Piast miał ich na strzał.

Piast wygrywa, ale byłoby trudniej, gdyby miał rywala

A jeszcze Jaga wyglądała, jakby ten szczawik miał anemię. Niby starała się zagrozić Piastowi, ale nie było w tym ani pomysłu, ani przekonania, ani jakości. Jakby powiedział Krzysztof Kononowicz: nie było niczego. Dość powiedzieć, że w pierwszej połowie piłkarze Jagiellonii nie oddali żadnego celnego strzału na bramkę Placha. To jest wręcz niepojęte, bo co innego można robić na boisku piłkarskim przez blisko godzinę niż trafiać w bramkę? Słowacki golkiper miał pewne prawo nadrabiać książkowe zaległości i coś sobie przeczytać. Między słupkami moglibyśmy stać i my, i wy, nic by to nie zmieniło.

Ekipa Mamrota, jak wspomnieliśmy, tylko brzęczała nad uchem Piastowi. Potrafiła dojść do 20-30 metra, poudawać, że to idzie wielki atak, który zaraz zmieni wszystko, ale nic takiego nie miało miejsca. Jak dośrodkowanie, to złe. Jak próba klepki, to taka rodem z zajęć wychowawczych. Jak uderzenie, to niecelne.

Fornalik doskonale przeczytał przeciwnika. Nie wychodził do niego wysoko, tylko kazał swoim graczom poczekać, co rywal zrobi. Rywal nie potrafił zrobić nic, bo nagle Klimala nie miał kilometrów miejsca przed sobą, tylko został schowany przez duet stoperów do kieszeni. Nie mógł się urwać, więc nie było zagrożenia. No, raz się urwał.

Tyle że złapano go na siedmiometrowy spalony.

Reklama

Ktoś powie: hola, hola, przecież Jagiellonia w długiej połowie ruszyła! Przez ile, 10-15 minut? Owszem, gol kontaktowy był całkiem całkiem, Kostal z Imazem rozegrali to zgrabnie, wykończenie wyglądało na solidne, natomiast jeśli ktoś miałby się domagać pochwał względem Jagi za tak ułomny repertuar, sorry, nie ten adres.

Piast cały czas miał ten mecz pod kontrolą i jeszcze karcił przeciwnika ze szczeniackie błędy. Rany, przecież my od dziecka słyszymy, że gra się do gwizdka. Pewnie pierwszymi słowami niejednego z was i nas nie było „mama” czy „tata”, ale „gra się do gwizdka”. Niestety piłkarze Jagiellonii chyba otrzymali inne wychowanie, bo po rykoszecie, gdy piłka spadła pod nogi Felixa, po prostu stali. Stali i nic nie robili. Okej: podnieśli rękę, jakby zamawiali taksówkę. Pogratulować. A Hiszpan nie czekał, tylko walnął, potem chwila na VAR i bramka została uznana. Zresztą słusznie, ponieważ linię spalonego złamał Bodvarsson.

Wpadło raz, wpadło i drugi. Goście jakoś specjalnie nie kwapili się, by odebrać przeciwnikowi piłkę z prawej strony boiska, więc przeciwnik sobie ją tam spokojnie rozegrał. Potem szybkie zagranie do Badii, ten też miał jednak zbyt dużo czasu i miejsca, więc puścił piłkę Węglarzowi w róg, a ten nie dał rady.

Brzmi bardzo prosto, ale też ten mecz wyglądał na bardzo prosty dla Piasta. Tak naprawdę, gdyby lepszy celownik miał Parzyszek, do przerwy powinno być 3:0 i po zawodach.

Natomiast czy ta kontaktowa bramka cokolwiek zmieniła w obrazie gry? Nie, dajcie spokój, nie czuło się, że Jagiellonia idzie za ciosem. Przecież ekipa Mamrota po przerwie oddała tym razem ledwie dwa celne strzały. Co to jest za statystyka, rany… Trwało to letnie pykano, trwało, w końcu Tuszyński urwał się prawą stronę, wrzucił do Felixa i gol. Cześć, trzymajcie się, wróćcie, jak będziecie przygotowani.

Aha, obrazu nędzy Jagiellonii dopełniła czerwona kartka Bidy, którą dostał, mimo że na boisku był od 51. minuty. Wartościowa zmiana!

Reklama

No, ale my tu gadu-gadu, a Piast jest liderem. Wiadomo, ile znaczy ten tytuł w polskiej lidze, niewiele, natomiast trudno nie zauważać ciągłości w pracy Fornalika. Było dobrze i jest dobrze. Jagiellonia? Musi wracać do swojego pokoju na kolorowanki, bo poważniejszy Piast pokazał jej miejsce w szeregu.

piajag11

Fot. 400mm.pl

Najnowsze

1 liga

Ścisk na zapleczu Ekstraklasy. Minimalne różnice między trzecim a dziewiątym zespołem

Bartek Wylęgała
1
Ścisk na zapleczu Ekstraklasy. Minimalne różnice między trzecim a dziewiątym zespołem
Anglia

Świetny Foden, szczupak De Bruyne. Lekcja futbolu na Amex Stadium

Piotr Rzepecki
0
Świetny Foden, szczupak De Bruyne. Lekcja futbolu na Amex Stadium

Komentarze

0 komentarzy

Loading...