Reklama

Filozofia ta sama, ale wykonawcy inni. Przed wtorkiem w Pucharze Polski

redakcja

Autor:redakcja

29 października 2019, 10:40 • 7 min czytania 0 komentarzy

Łódzki Klub Sportowy w ostatnich pięciu meczach wygrał trzykrotnie i tylko raz przegrał. Najpierw było pucharowe przełamanie z Zagłębiem Sosnowiec, potem porażka z Zagłębiem Lubin i obecna seria ligowa – zwycięstwa nad Koroną i Rakowem oraz wyjazdowy remis z Górnikiem Zabrze. Komentatorzy i eksperci chwalą łodzian za cierpliwość, a właściwie wierność swojej filozofii. ŁKS gra podobnie do tego okresu, w którym przegrywał taśmowo mecze, prowadzi go ten sam trener. Kluczem wydają się jednak nazwiska.

Filozofia ta sama, ale wykonawcy inni. Przed wtorkiem w Pucharze Polski

Z dystansu wszystko wygląda z grubsza podobnie – obrońcy grają krótkimi piłkami, środek pomocy stawia na podobne rozwiązania, grając między sobą, a następnie dostarcza futbolówkę do trzech najbardziej ofensywnych zawodników, wśród których prym wiedzie Dani Ramirez. Duża rola bocznych obrońców, którzy nie tylko klepią ze środkiem, ale też obiegają schodzących do środka skrzydłowych, spora rola dryblerów, którzy mają sporą swobodę taktyczną przy konstruowaniu ataków.

ŁKS grał taką piłkę na otwarcie z Lechią Gdańsk, grał taką podczas ósmej porażki z rzędu z Zagłębiem Lubin i grał taką ostatnio, przeciw drugiemu z ekstraklasowych beniaminków. Rewolucji w Łodzi nie było, wręcz przeciwnie – wszyscy ludzie związani z klubem (nawet kibice!) podkreślali, że wierzą i w Kazimierza Moskala, i w jego projekt budowy drużyny potrafiącej grać piłką, a nie tylko ją kopać.

ŁKS WYGRYWA Z GÓRNIKIEM W PUCHARZE POLSKI? KURS 2,65 W ETOTO!

Ale po bliższym przypatrzeniu się, widać, że w Łodzi jednak jakaś rewolucja się dokonała.

Reklama

I jest to po prostu rewolucja personalna. Przyglądając się pierwszym kolejkom w Ekstraklasie, widać ewidentnie, że Kazimierz Moskal postawił w pierwszej kolejności na swoich sprawdzonych I-ligowych żołnierzy. Na mecze z Lechią i Cracovią, łodzianie wybiegli w identycznym zestawieniu:

Kołba – Grzesik, Rozwandowicz, Sobociński, Klimczak – Kalinkowski, Piątek, Wolski – Ramirez, Sekulski, Bryła.

Przykuwa uwagę zwłaszcza kwartet Kalinkowski-Piątek-Wolski-Bryła. Każdy z nich odgrywał ważną rolę jeszcze w ubiegłym sezonie, każdy z nich wydawał się pewniakiem do grania również w ekstraklasowych bojach. Co najważniejsze jednak – każdy z nich uczestniczył w tej katastrofalnej serii, może nie jako główny winowajca, ale z pewnością jako współwinny. Do rotacji dochodziło już wcześniej – na boisku pojawiali się Guima czy Łuczak, więc ta wymiana drugiej linii nie była aż tak drastyczna i wyczuwalna. Z meczu na mecz ograniczano jednak rolę pewniaków z pierwszej części sezonu. Albo raczej: tracono zaufanie, że są jeszcze w stanie odbudować ŁKS.

Jeśli spojrzymy na ostatnie mecze ŁKS-u, jedenastka wygląda już zdecydowanie inaczej.

Malarz – Grzesik, Rozwandowicz, Sobociński (Juraszek, gdy JS pauzował za kartki), Klimczak – Srnić, Guima, Trąbka – Ramirez, Sekulski/Kujawa, Pyrdoł.

Nie zwracalibyśmy szczególnej uwagi na obsadę bramki i szpicy – w ŁKS-ie te dwie pozycje mają niewielki wpływ na grę drużyny, łodzianie tracą zazwyczaj głupiutkie bramki, przy których bezradny byłby nawet van der Sar, natomiast z przodu napastnicy mają głównie wykańczać akcję najistotniejszych w układance skrzydłowych. I tu właśnie zaczynają się te zmiany. Odkryciem ostatnich tygodni jest Piotr Pyrdoł, który zaklepał sobie miejsce na skrzydle chyba na stałe. Przebojowość, dryblingi i wreszcie skuteczna przeciwwaga dla Daniego Ramireza to zupełne odświeżenie gry ofensywnej łodzian. A warto tutaj dodać, że Pyrdoł dobrze wyglądał już przez te 9 minut po wejściu na boisko z Arką Gdynia. Potem potwierdził formę w Pucharze Polski, wypracował gola w Lubinie, a teraz wydaje się nie do wygryzienia i dla Bryły, i dla wracającego po kontuzji Pirulo.

Reklama

OBIE DRUŻYNY STRZELĄ W WIECZORNYM STARCIU? KURS 2,05!

Trójka w środku zmieniła się w całości – do wprowadzonego już wcześniej Guimy dołączyli Srnić i Trąbka. Tu znów warto cofnąć się do meczu z gdynianami, gdzie łodzian rozruszał właśnie Trąbka. Do tej pory Moskal korzystał z jego usług bardzo niechętnie, ale wobec takich występów jak te z ostatnich tygodni, Trąbka wyrósł na kolejną z twarzy odmienionego ŁKS-u. Ostatnim „nowym” jest Srnić, który miewa jeszcze gafy (z Rakowem cudem nie skończyło się to bramką), ale jednocześnie imponuje ruchliwością i pracowitością. Ustawiony nieco niżej niż Piątek w pierwszych meczach, spełnia rolę typowej „szóstki”. Jeśli mielibyśmy go z kimś zestawić, to raczej z Lukasem Bielakiem z ubiegłego sezonu. Co ciekawe, ten plan, by właśnie Dragoljub zastąpił pomocnika, który odszedł do Stali Mielec, był nakreślony dużo wcześniej. Srnić jednak nie przekonywał na treningach oraz w meczach rezerw, dlatego na swoją szansę czekał dłużej.

Nie da się też nie zauważyć, ile dla ŁKS-u znaczy Adrian Klimczak. Bez niego w składzie ŁKS przegrał wszystkie siedem spotkań. W meczach, gdy grał od deski do deski? Bilans 3-2-0. Brakuje tutaj tylko porażki z Lechem, podczas której Klimczak zszedł w przerwie. Zastępujący go Bogusz… No nie zachwycał. Bez większych rotacji obyło się w środku obrony, gdzie Sobocińskiemu towarzyszy przede wszystkim Rozwandowicz, a w dalszej kolejności Juraszek.

GÓRNIK WYGRYWA (ZWROT W PRZYPADKU REMISU) – 2,05!

Dlaczego piszemy o tym wszystkim przy okazji meczu z Górnikiem Zabrze?

Ano dlatego, że Kazimierz Moskal słynie ze swojego specyficznego podejścia do „dodatkowych” meczów. Podczas pierwszej przerwy na kadrę ŁKS zrezygnował z organizacji sparingu, podczas drugiej przerwy zagrał z Wisłą Płock, ale Moskal przyznał na konferencji, że został do tego „namówiony” i „już więcej się na to chyba nie skusi”. Jako zło konieczne traktował też ubiegłoroczny Puchar Polski, gdy na pierwszy garnitur Lecha Poznań wystawił dość głębokie zaplecze. Również w Sosnowcu odpoczywało kilku kluczowych zawodników, a jesteśmy przekonani, że gdyby ŁKS nie miał wtedy na karku serii porażek, to i z Zagłębiem Moskal sięgnąłby do rezerwistów.

Dziś więc z Górnikiem można się spodziewać szansy dla tych, którzy ostatnio ją utracili na rzecz Pyrdoła, Trąbki czy Srnicia. Kto wie, czy niektórzy nie zawalczą o to, by zimą pozostać w klubie.

***

O skali tego, w jakim położeniu znalazł się Lech, świadczy już sam fakt tego, że niektórzy kibice mówią „cholera, ta Resovia to wcale nie takie leszcze, są liderem II ligi, to wcale nie musi być taki spacerek”. Jak w tym memie, gdzie pies w trakcie wojny odgryzał nogi nazistom i jeździł czołgiem, a dzisiaj boi się petard. Kolejorz ma tak samo – jeszcze niedawno odgryzał nogi Manchesterowi City i jeździł czołgiem po Juventusie, a dzisiaj boi się drugoligowca z Rzeszowa.

Ujmując ten mecz nieco szerzej, to wychodzi na to, że w Poznaniu każde starcie w ramach Pucharu Polski będzie traktowane ze szczególną estymą. Bo patrząc na tabelę Ekstraklasy, później na skład Lecha, później na skład innych drużyn – trudno spodziewać się, by lechici włączyli się do walki o europejskie puchary. Do tej pory poznaniacy zbierają w czapkę od silniejszych, a ogrywają ligowych słabeuszy. Klub środka tabeli ze średnią poniżej 1,5 punktu na mecz.

Lech Poznań wygra w Rzeszowie do zera? Kurs na pewne zwycięstwo gości – 2.75 w ETOTO

I jeśli coś dobrego w Poznaniu ma się urodzić, to chyba właśnie w rozgrywkach pucharowych. To zawsze jest tylko jeden mecz, można liczyć na fantazję młodych, na przełamanie tych zagranicznych ogórków sprowadzonych latem, albo po prostu na farta. Krótką ścieżkę na Narodowy czasami oszukasz, ale 37 kolejek ligowych już nie. W Lechu liczenie na sukces to właśnie liczenie na to, że komuś coś wypadnie z kieszeni, a poznaniacy akurat będą przechodzić obok.

Biorąc pod uwagę, że do tej pory ekipa Dariusza Żurawia radziła sobie z zespołami słabszymi (ŁKS, Górnik Zabrze, Wisła Płock na początku sezonu, Wisła Kraków), to w klęskę w Rzeszowie jakoś nie chce nam się wierzyć. Aaaaaleeee…

… „ale” jest takie, że teraz Kolejorz jest pod realną presją faworyta. Trochę jak ten patykowaty chłopak, który ostatnio wyszedł walczyć w klatce z karłem. Niby miał przewagę wzrostu i zasięgu ramion, ale wyobrażacie sobie, co musiało się dziać w jego głowie, gdy jeden z ciosów karła dotarł do jego szczeki? Przecież gdyby on tam wtedy padł, to byłby skończony, ludzie wytykaliby go palcami na ulicach, a Zuckerberg musiałby wymienić serwery pod naporem terabajtów memów. I jeśli coś dzisiaj mocno zagraża Lechowi, to szybki goli Resovii, który totalnie zachwieje pewnością siebie tej młodej drużyny.

A wtedy dramat gotowy.

Resovia sprawi niespodziankę i ogra Lecha? Kurs na II-ligowca w ETOTO – 5,0

***

Dzisiejsze mecze Pucharu Polski:

Błękitni Stargard – Sandecja Nowy Sącz (13:00)
Radomiak – GKS Tychy (13:00)
Rekord Bielsko-Biała – Górnik Łęczna (13:00)
Resovia – Lech (13:00)
Stilon Gorzów – Zagłębie Lubin (13:00)
Bytovia Bytów – Cracovia (17:30)
Miedź Legnica – GKS Jastrzębie (19:00)
ŁKS – Górnik Zabrze (20:30)

Fot.FotoPyK

Najnowsze

1 liga

Zagłębie mogło wygrać po raz pierwszy od września, ale wypuściło dwubramkową przewagę

Bartosz Lodko
0
Zagłębie mogło wygrać po raz pierwszy od września, ale wypuściło dwubramkową przewagę
Tenis

Iga Świątek awansowała do 1/2 turnieju w Stuttgarcie. Nie było łatwo

Kacper Marciniak
0
Iga Świątek awansowała do 1/2 turnieju w Stuttgarcie. Nie było łatwo

Komentarze

0 komentarzy

Loading...