Reklama

Sama wygrana dziś nie wystarczy

redakcja

Autor:redakcja

10 października 2019, 08:43 • 14 min czytania 0 komentarzy

Czwartkowa prasa solidnie opakowała mecz z Łotwą. Jest wywiad z Grzegorzem Krychowiakiem, opinie Wojciecha Kowalczyka i kilka mniejszych rozmów. Z tematów ligowych mamy rozmowę z prezesem Ekstraklasy SA.  

Sama wygrana dziś nie wystarczy

PRZEGLĄD SPORTOWY

Polska może dostać się do finałów ME 2020 w niedzielę, ale to mało prawdopodobne.

Przede wszystkim zespół Jerzego Brzęczka musi wygrać z Łotwą i w niedzielę z Macedonią Północną. Kluczowe znaczenie ma też dzisiejszy mecz tej ostatniej ze Słowenią. Strata punktów Słoweńców, a przede wszystkim porażka ogromnie ułatwiłaby nam sprawę. Przy założeniu, że wyjeżdżają ze Skopje bez punktów, nasza przewaga nad nimi rośnie do pięciu. Jednocześnie zakładamy zwycięstwo Austrii nad Izraelem i odpadnięcie tego ostatniego z gry o awans. Macedonię będziemy mieli z głowy, jeśli z nią wygramy. I… to byłoby na tyle – awans jest wtedy pewny, bo przy takich rozstrzygnięciach, niezależnie od wyniku niedzielnego meczu Słowenia – Austria, jedna z tych drużyn nie mogłaby nas już dogonić.

ps2

Reklama

Rozmowa z Marcinem Animuckim, prezesem Ekstraklasy SA.

(…) Wszystko pięknie, ale tym bardziej zastanawia, jak to jest, że wartość praw telewizyjnych Ekstraklasy to ósme miejsce w Europie, a wartość sportowa to koniec trzeciej dziesiątki? Ja tego nie potrafię zrozumieć. A pan?

W 2011 roku kluby otrzymywały 105 mln złotych, a spółka dodatkowo się zadłużała, maksymalnie do prawie 12  mln. Nie generowała wystarczająco wysokich przychodów, więc musiała być pod kreską, by dać klubom te deklarowane 105 mln. Teraz otrzymały od nas obiecane 155 mln, ale oprócz tego dodatkowo wypracowaliśmy zyski, więc dołożyliśmy im jeszcze 5 mln złotych.

Ja bym jednak chciał wrócić do pytania o zagadkowy rozdźwięk między poziomem finansowym a sportowym.

Do tego zmierzam, ale też chcę pokazać, jaką drogę musieliśmy pokonać przez ostatnie lata. I teraz jest czas, żeby coraz poważniej inwestować w rozwój sportowy, przede wszystkim w szkolenie piłkarzy i trenerów. Dopiero teraz możemy być beneficjantami ciężkiej pracy. Przez lata nie mieliśmy niemal żadnej akademii piłkarskiej z prawdziwego zdarzenia. A teraz zobaczmy, co się zaczyna dziać, oczywiście przy wsparciu państwa. Funkcjonują już profesjonalne akademie Zagłębia Lubin i Lecha. W czerwcu została otwarta nowa akademia Jagiellonii, tworzą się ośrodki Legii i Cracovii, razem z nowym stadionem powstanie też akademia Pogoni Szczecin. To zaczyna wyglądać coraz lepiej. W pełni zgadzam się z Dariuszem Mioduskim, że najlepsze szkolenie jest dzisiaj w klubach ekstraklasy. Wystarczy spojrzeć na ostatnie powołania do reprezentacji młodzieżowych. Zdecydowana większość to piłkarze klubów krajowej elity, np. w kadrze U-15 17 z 20 zawodników, a w kadrze U-17 15 z 19. Teraz trzeba tylko zadbać o dobre inwestycje związane z rozwojem szkolenia w ekstraklasie, także w ludzi. Takim działaniem są warsztaty dla przedstawicieli akademii klubowych, które organizujemy z udziałem gości z topowych zagranicznych zespołów. Pierwsze z tych spotkań prowadzili już eksperci z Ajaksu Amsterdam, a na początku grudnia wiedzą dzielić się będą specjaliści z Anderlechtu.

ps3

Reklama

Grzegorz Krychowiak o tym, dlaczego w reprezentacji nie gra tak jak ostatnio w Lokomotiwie.

Czy Krystian Bielik nie mógłby przejąć zadań „starego” Krychowiaka, żeby uwolnić „nowego” – tego z Lokomotiwu?

To jedna z opcji. Wy dziennikarze macie już pewną wizję, jak powinno wyglądać ustawienie, ale dla mnie najważniejsze jest to, co myśli trener.

A pan co sobie myśli?

Że piłka nożna nie jest sportem indywidualnym. Każdy ma swoją rolę do odegrania. Nie chodzi o to, żeby Grzegorz Krychowiak był zadowolony, bo może sobie postrzelać na Łotwie. Dostaję zadania i jak żołnierz je wykonuję. Mogę mieć inne, ale staram się pracować dla zespołu. Nie wyłamywać się z koncepcji, którą mógłbym zburzyć przez nieodpowiedzialność taktyczną. Klub to jedno, a reprezentacja drugie. Zespół ma wygrywać. Jest konkretne zadanie do wypełnienia – wyjazd na EURO 2020.

A propos zadowolenia. Łotwa i Macedonia Płn. zdają się idealnymi rywalami, żeby dać kibicom nieco radości. Kogo mamy zdominować jak nie najsłabsze zespoły w grupie?

Zgoda, można podjąć pewne ryzyko i zagrać odważniej, ale staram się myśleć na chłodno. Dziś naprawdę nie ma zespołów, przeciwko którym wychodzisz i grasz sobie, co chcesz. Mecz może od początku ułożyć się pod nas, ale jest szansa, że będziemy się męczyć np. do pierwszej zdobytej bramki, jak z Łotwą w Warszawie. Dziś właściwie każdy potrafi się głęboko bronić i utrudniać życie. Walczyć i zdusić plan rywala. Nie mogę zadeklarować, że w czwartek na sto procent przyjedziemy i zdemolujemy Łotwę, choć robili to inni w grupie (Austria wygrała 6:0, Słowenia 5:0 – przyp. red.). Zdecydowanie jedziemy po zwycięstwo. Zamierzamy narzucić swoje warunki. Ważna będzie cierpliwość. Utrzymanie się przy piłce. Takiego przeciwnika trzeba trochę pomęczyć. Zmusić do biegania i wykorzystać moment słabości.

Cały czas dyskutujemy o tym, co poprawić w waszej grze. Zidentyfikował pan takie rzeczy?

Mamy kłopoty z utrzymaniem dobrego poziomu przez cały mecz. Od początku tych eliminacji borykamy się z tym, że przechodzimy przez kilka faz. Gramy dobrze, a po chwili robimy coś bardzo źle. Nie ma jednej rzeczy, która nie funkcjonuje. To raczej małe elementy, które burzą całą konstrukcję. Na przykład podejmowanie decyzji w kluczowej fazie akcji ofensywnej, która mogłaby się potoczyć zupełnie inaczej. Analizowaliśmy to po meczu z Austrią. Jest tego sporo.

ps4

Robert Lewandowski odjechał wszystkim środkowym napastnikom świata. Jak starzeć się tak pięknie?

– Po prostu staram się być coraz lepszy – powiedział bez zgłębiania tematu Lewandowski na rozpoczynającej zgrupowanie reprezentacji Polski konferencji prasowej. Banalne, ale prawdziwe. Kapitan kadry to dziś symbol ekstremalnego profesjonalizmu. Tylko Cristiano Ronaldo tak obsesyjnie podchodzi do swojego ciała. Na szczycie jest wielu piłkarzy dbających o detale: mocny trening, odpowiedni sen, dieta czy dodatkowe zajęcia w siłowni są standardem. Inaczej giniesz, wypalasz się, a miejsce zajmuje nowa gwiazda.

Jest jednak osobna klasyfikacja detalistów, którzy ciągle poszukują. Wytyczają nowe ścieżki. Są pionierami, którzy hołdują zasadzie: jest dobrze, ale może być lepiej. Lewandowski należy do tego wąskiego klubu. Kreśli własną mapę. Przed obecnym sezonem postanowił mocniej eksplorować swoje możliwości, na nowo kalibrując przygotowania. Odbywał dodatkowe konsultacje, zmieniał nawyki żywieniowe, znów mógł trenować mocniej, bo zregenerowała się doskwierająca mu przed mundialem 2018 łąkotka. Dzięki temu osiągnął najlepsze wyniki testów szybkościowych i wydolnościowych w karierze. To wszystko majstrowanie przy małych śrubkach. Detale, a nie żadne wywracanie i tak poukładanego świata. Bardziej odjęcie jednego składnika i dodanie nowego. Zabiegi pozwalające delikatnie przesuwać granicę.

ps5

Wojciech Szczęsny znowu jest numerem jeden drużyny narodowej. Nikt nie wie do kiedy.

Obecny selekcjoner, trochę jak Nawałka, też chciałby mieć ciastko i zjeść ciastko. Próbuje robić wszystko, by obaj bramkarze byli zadowoleni. Na dłuższą metę się nie da. Szczęsny jest niekwestionowanym numerem jeden w najlepszym klubie Serie A, a Juve celuje w wygranie Ligi Mistrzów. Fabiański jest wychwalany pod niebiosa przez kibiców West Hamu, miał najwięcej obronionych strzałów w Premier League. Obu przestała pasować rola zmiennika w kadrze. Starszy z bramkarzy rozważał nawet rezygnację z gry w narodowym zespole, gdyby znowu miał przyjeżdżać na ławkę. Wrześniowa decyzja Brzęczka nie spodobała się Szczęsnemu, który po powrocie do Turynu napisał na Instagramie: „Dom to miejsce, w którym czujesz się kochany i doceniany. Wspaniale do niego wrócić”.

– W zespole narodowym jest ponad 20 graczy i, co zrozumiałe, każdy chce być na boisku. Ja muszę podejmować trudne decyzje personalne. To normalne, że ten, który nie gra, jest zły. Wojtek i Łukasz to bramkarze światowej klasy. Dotąd nie myliłem się przy wyborze numeru jeden. Również nikt nie znalazł rozwiązania, z którego zadowoleni byliby wszyscy. Obaj bramkarze są potrzebni. Nie znam reprezentacji, w której zmiennicy byliby zadowoleni z takiej roli – mówił Brzęczek.

ps6

Wojciech Kowalczyk diagnozuje problemy reprezentacji Jerzego Brzęczka.

(…) Podsumowując wątek: nazwiska kadrowiczów wybieranych przez Brzęczka pokrywają się w dużej części z tymi, którzy byli u Nawałki, lecz dzisiaj dają znacznie mniej reprezentacji. Brzęczek przesadził z wypowiedzią, że to kadra buduje formę reprezentantów, bo ci po powrocie do klubów prezentują się bardzo dobrze. Strzelają gole, asystują. Ja mam pytanie: „Dlaczego nie robią tego samego w drużynie narodowej?”

Niech pan spróbuje na nie odpowiedzieć.

Moim zdaniem chodzi o podejście i być może o fakt, że obecny trener nie jest w stanie zmobilizować swoich graczy, wymóc u nich koncentracji, jak czynił to jego poprzednik. Nawałka miał twardą rękę, przynajmniej biorąc pod uwagę pierwszy etap pracy z kadrą. A Brzęczka niekoniecznie wszyscy muszą słuchać, chociażby z tego powodu, że ma pod sobą piłkarzy, do których swojej seniorskiej kariery nie może porównywać. Jeszcze jedno – nie patrzmy na te eliminacje, spoglądajmy już w kontekście przyszłorocznego EURO. Na teraz nie za bardzo mamy z czym tam jechać. Tam nie spotkamy Macedonii ani Łotwy i staniemy przed kłopotem.

ps7

Marians Pahars jako jeden z niewielu Łotyszy zrobił poważną karierę, potem prowadził reprezentację. Teraz mówi, dlaczego kadra z jego kraju tak dołuje.

MACIEJ KALISZUK: Gdy pan grał w reprezentacji Łotwy, ta wystąpiła w finałach EURO 2004. Teraz przegrała wszystkie mecze w eliminacjach. Co się dzieje z waszą kadrą?

MARIANS PAHARS: To efekt wielu czynników. Braku infrastruktury, szkolenia, jakości trenerów.

Pana pokolenie było lepsze. To zbieg okoliczności?

Nie sądzę. Poza mną znacznie więcej zawodników grało w dobrych ligach, w tym w Anglii. Teraz nie mamy piłkarzy w czołowych ligach. Trudno więc konkurować z innymi drużynami. Przez cztery lata sam prowadziłem kadrę i byłem włączony w wiele rozmów o planach rozwoju. Podjęto dużo dobrych decyzji, wydatki na szkolenie rosły, ale inne federacje też się rozwijają. My robimy to pewnie wolniej niż inni. Po drugie, po prostu nie mamy dobrej generacji.

Jeszcze cztery lata temu za pana kadencji jako selekcjonera kadra osiągała jednak lepsze wyniki niż dziś. Zremisowaliście z Czechami, Turcją czy Islandią.

Gdy przyszedłem, miałem kilku zawodników z zespołu trenera Aleksandrsa Starkovsa. Pojawiło się też kilka talentów, jak Deniss Rakels, miałem liderów w drużynie, teraz ich nie ma. Zawsze powtarzałem moim zawodnikom, że jest wolne miejsce, możecie być gwiazdą. A jak nią zostaniecie, docenią was mocne kluby.

Dlaczego pan odszedł?

Zdecydowało o tym głównie 0:5 z Gruzją. Poza tym czułem, że nie potrafię dać drużynie niczego więcej.

ps8

Najbardziej znany w Polsce łotewski piłkarz Artjoms Rudnevs po zakończeniu kariery zerwał kontakt ze środowiskiem. Ze względu na chorobę żony skupił się na opiece nad dziećmi.

Rudnevs nie chce mieć z futbolem nic wspólnego, nie utrzymuje kontaktu z dawnymi kolegami, nie udziela wywiadów. Wrócił do Dyneburga, gdzie się urodził, i tam zajmuje się  rodziną oraz biznesem. – Pytałem znajomych z Dyneburga, czy coś o nim wiedzą. Zaprzeczyli. Byli koledzy z boiska też – mówi nam Edmuns Novickis z serwisu Sportacentrs, który też pochodzi z Dyneburga.

W pewnym momencie Rudnevs wyraził gotowość do przerwania milczenia. Zgodził się udzielić wywiadu Jurijsowi Žigajevsowi, byłemu piłkarzowi Widzewa. Jego dawny kolega z kadry po zakończeniu kariery zajął się dziennikarstwem. Prowadzi swój kanał na YouTubie „Par Futbolu”, na którym publikuje rozmowy z różnymi postaciami ze świata piłki. – W ostatniej chwili się jednak rozmyślił. Nie wiem, co dokładnie robi. Twierdził, że prowadzi jakiś biznes w Niemczech i Rosji. Nie ma kontaktu z ludźmi ze środowiska piłkarskiego – mówi nam Žigajevs. Poza tym Rudnevs podobno studiuje na miejscowym uniwersytecie. 

ps9

SPORT

Rozmowa z Markiem Zubem, który w 2017 roku został trenerem roku na Łotwie.

Dopuszcza pan możliwość, że biało-czerwoni stracą punkty w Rydze?

– Dopuszczam, ale tylko ze względu na naszych chłopaków, a nie na rywala. Patrząc na potencjał obu reprezentacji, nie jest to przeciwnik, który byłby nam w stanie odebrać punkty. Choć oczywiście pamiętamy pierwszy mecz w Warszawie i pierwszą połowę, gdzie mieliśmy kłopoty, ale głównie sami ze sobą. Teraz może być podobnie, szczególnie do momentu, kiedy wynik meczu będzie otwarty. O finał jestem jednak raczej spokojny.

Jak nikt zna pan specyfikę pracy w krajach bałtyckich, a ponad dwa lata temu prowadził pan łotewskiego Spartaksa Jurmała. Jak wspomina pan ten okres?

– Bardzo pozytywnie. To był dla mnie bardzo dobry okres, choć klub miał swoje problemy finansowe i organizacyjne. Takie są jednak łotewskie realia. Jurmała to nieduże miasto, nie było łatwo, ale jeśli chodzi o sprawy piłkarskie, wszystko układało się jak należy. Mimo, że odszedłem stamtąd w lipcu, po 3/4 rozgrywek (Marek Zub został wtedy trenerem białoruskiego Szachciora Soligorsk – przyp. red.), doceniono to, co wtedy zrobiłem i zostałem Trenerem Roku na Łotwie w 2017 roku. To było miłe wyróżnienie, które sobie cenię.

sport1

Swoje trzy gorze wtrąca także Piotr Rzepka, były reprezentant Polski, obecnie trener Bałtyku Gdynia.

Czy mecze z Łotwą i Macedonią Północną powinny być dla biało-czerwonych przysłowiową bułką z masłem?

– Po niezbyt udanych meczach wrześniowych w naszej szatni może być jakiś niepokój, zdobyliśmy przecież tylko jeden punkt, nie strzeliliśmy bramki. We wcześniejszych meczach zdobyliśmy komplet punktów, chociaż styl nie był zachwycający. Mecz z Łotyszami w Warszawie pokazał, że nie można lekceważyć przeciwnika. Długo utrzymywał się bezbramkowy remis, nasi rywale zmarnowali stuprocentowe okazje. Chyba zabrakło naszym reprezentantom należytej koncentracji. Nie odkryję Ameryki, jeżeli powiem, że w Rydze musimy szybko strzelić bramkę, by uniknąć kłopotów. Strata punktów w tym spotkaniu byłaby sensacją i spowodowała wrzucenie mnóstwa piasku w nasz silnik.

Dlaczego pomija pan mecz z Macedonią?

– Nim będziemy się martwić dopiero po czwartkowych spotkaniach, zwłaszcza znając wynik Macedończyków ze Słowenią. Jeżeli Macedonia wygra, stawka jeszcze bardziej się wyrówna i walka o dwa pierwsze miejsca w grupie będzie bardziej zażarta.

Który z tych meczów będzie trudniejszy dla naszej reprezentacji?

– Tu nie ma czego porównywać, Macedonia to zupełnie inna półka niż Łotwa, dwa inne światy. Oni są w stanie wygrać z każdym zespołem z naszej grupy, a nawet narobić kłopotów topowym drużynom europejskim. Piłkarze z Bałkanów są bowiem zadziorni, nie przegrywają w szatni. Mecze z lepszymi zespołami wyzwalają w nich dodatkową energię i dodają motywacji.

sport2

Minęło ponad 80 dni, odkąd Dani Aquino ostatni raz zagrał w barwach Piasta Gliwice. Ale wkrótce „nowy Carlitos” ma wrócić na boisko.

Hiszpański zawodnik trenuje z resztą drużyny i dodatkowo uczęszcza na indywidualne zajęcia. Wszystko po to, by nadgonić stracony czas i być gotowym w stu procentach. – Dani po przerwie reprezentacyjnej powinien być gotowy – uważa jego rodak, kapitan Piasta, Gerard Badia.

– Na pewno jednak nie będzie miał prostego powrotu na boisko – dodaje „Badi”. – Z jednej strony będzie presja, bo wiele się spodziewano po jego transferze. Dani ma jednak twardą d…ę i wie, co to presja ze strony kibiców. Z drugiej, powrót do formy nie jest prosty. Sam kiedyś po kontuzji i operacji kolana na treningach czułem się bardzo dobrze, a gdy wszedłem na boisko, to umierałem. Dani mówi, że po zabiegu w Barcelonie nic już go nie boli. Na pewno go potrzebujemy, tak jak i innych kontuzjowanych – stwierdza kapitan gliwickiej drużyny.

sport3

„Ostatnia szansa” – tak zatytułowano list intencyjny, którego warunki zaakceptowali udziałowcy Zdzisław Bik i Aleksander Kurczyk, dzięki czemu kibice Ruchu Chorzów zawiesili bojkot domowych meczów. Pod listem nie podpisało się jeszcze miasto. Dziś pod domem prezydenta Andrzeja Kotali odbędzie się manifestacja.

Bojkot zawieszony! Kibice Ruchu osiągnęli porozumienie z największymi udziałowcami klubu i wracają na Cichą 6. Drużyna podczas zaplanowanego na najbliższą sobotę spotkania z imiennikiem ze Zdzieszowic będzie już mogła liczyć na wsparcie z trybun. – Nie kończymy, a zawieszamy bojkot, dzięki któremu udało się wynegocjować szereg zmian w Ruchu, spisanych w formie listu intencyjnego pomiędzy akcjonariuszami, zarządem a kibicami – ogłosił Szymon Michałek, były kandydat na prezesa chorzowskiego klubu i gospodarz sektora rodzinnego na stadionie przy Cichej.

Co uzyskali kibice? Spełniona została spora część postulatów, wyłuszczonych przez nich w maju po trzecim z rzędu spadku podczas jednego z posiedzeń rady nadzorczej. W klubie nie ma już Janusza Patermana, Marka Mandli czy Jana Chrapka (ten ostatni rezygnację z członkostwa w radzie nadzorczej złożył wczoraj), do RN zostaną powołani dwaj przedstawiciele kibiców, zaś w zarządzie zasiądzie prezes przez nich zaakceptowany. Wybór – jak informowaliśmy wczoraj – padł na Seweryna Siemianowskiego, byłego piłkarza „Niebieskich”, a obecnie dyrektora UKS-u Ruch Chorzów, czyli klubu z przeciwnej strony ulicy. Jego nominacja na prezesa ma zostać zatwierdzona podczas dzisiejszego posiedzenia rady nadzorczej. Już wcześniej kibice mieli z kolei wpływ na wybór sztabu szkoleniowego, bo to przez nich namaszczony na trenera został 28-letni Łukasz Bereta, pod którego wodzą drużyna przyzwoicie spisuje się w rozgrywkach III ligi. Fani oczekiwali też niezależnego audytu zadłużonej spółki. W liście intencyjnym zapisano, że ma zostać wykonany do końca marca 2020 roku.

sport4

SUPER EXPRESS

Łotysze też mają w składzie piłkarza Bayernu.

Dziś na stadionie Daugava naprzeciw siebie stanie dwóch piłkarzy Bayernu Monachium. Z polskiej strony Robert Lewandowski (31 l.), a z łotewskiej – wielce utalentowany Daniels Ontuzans (19 l.). Grają w tym samym klubie, ale nie łączy ich zbyt wiele. „Lewy” jest gwiazdą Bayernu, a Ontuzans dopiero chciałby nią być. Ma na to duże szanse, bo talentu mu nie brakuje, co zauważył trener Niko Kovac, zabierając młodziana na tournee po USA. Łotysz doznał jednak kontuzji w sparingowym meczu z Arsenalem i przez miesiąc chodził o kulach. Kiedy się wyleczył, wrócił do reprezentacji Łotwy. – Zostałem zaproszony na treningi z pierwszym zespołem Bayernu. To było wyjątkowe doświadczenie, takich piłkarzy jak Lewandowski mogłem obserwować z bliska – opowiadał Ontuzans.

se1

GAZETA WYBORCZA

Teoretycznie Polacy mają zagrać, zdać, zapomnieć. Ale oni sami wiedzą, że sześć punktów zdobytych w dzisiejszym meczu z Łotwą i niedzielnym z Macedonią Północną nie wystarczy, by uznać misję za wykonaną.

Wystarczy natomiast rzut oka, by wiedzieć, że nasi piłkarze odwiedzili zapadłą prowincję, na której nie ma z kim przegrać. Za jedną z linii bocznych boiska, na którym odbędzie się mecz, rosną drzewa, a tuż za nimi leżą oddzielone płotem tory kolejowe. Trybuny brakuje, choć to stadion narodowy, ponoć niedawno zmodernizowany, i jest własnością państwową. W dodatku Łotysze z miesiąca na miesiąc grają coraz bardziej beznadziejnie. Jedynego gola w eliminacjach zawdzięczają samobójowi Macedończyków, a 21 straconych sprawia, że mają najgorszy po San Marino bilans na kontynencie. Czego tu się bać? Nasz futbol stać jednak na wszystko, o czym przekonaliśmy się choćby na innym obiekcie w Rydze. Tam, gdzie latem mistrzowie kraju z Piasta Gliwice dali się wykopać z Ligi Europy drużynie, która istnieje od pięciu lat i nigdy wcześniej żadnego zagranicznego rywala znikąd nie wyeliminowała. Sorry, taki mamy klimat.

gw1

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Hiszpania

Xavi: To odpowiedni moment, żeby powiedzieć dość. Nie będę tolerował kłamstw

Damian Popilowski
1
Xavi: To odpowiedni moment, żeby powiedzieć dość. Nie będę tolerował kłamstw
Niemcy

Bayern sonduje dwóch szkoleniowców. Kto zastąpi Thomasa Tuchela?

Piotr Rzepecki
0
Bayern sonduje dwóch szkoleniowców. Kto zastąpi Thomasa Tuchela?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...