Reklama

Najfajniejszy mecz sezonu. Kto przegapił, ten trąba!

redakcja

Autor:redakcja

21 września 2019, 22:45 • 3 min czytania 0 komentarzy

– Dzisiaj obserwowaliśmy dwa dobrze grające w piłkę zespoły – powiedział po wczorajszym spotkaniu Lecha z Jagiellonią Dariusza Żuraw. 

Najfajniejszy mecz sezonu. Kto przegapił, ten trąba!

Wie pan co, panie Dariuszu? Powinien pan teraz walnąć buraka ze wstydu. Wczoraj obserwowaliśmy jakąś pokraczną próbę naśladowania poważnych drużyn, dwa naprawdę dobrze grające w piłkę zespoły zobaczyliśmy dziś na Dolnym Śląsku. I tu już naprawdę nie chodzi o to, że mieliśmy dużo goli, w dodatku pięknych, a tylko tyle nam do szczęścia wystarczy. Nie! W końcu zobaczyliśmy dwie ekipy, które wyszły na boisko, by mecz po prostu wygrać, choćby się waliło i paliło. 

Obie miały ku temu argumenty i nie zawahały się ich użyć. Intensywność na poziomie przyzwoitej ligi. W tym sezonie lepszego meczu w naszej lidze nie widzieliśmy. Czy nie zobaczymy? Jasne, mamy dopiero dziewiątą kolejkę, ale nie będzie łatwo to przebić.

Ujmijmy to tak – działo się tyle, że nawet telewizja nie mogła za tym nadążyć, przez co nie obejrzeliśmy na żywo jednego gola. W 63. minucie świetnym uderzeniem Żivec wyprowadził Zagłębie na 3-2, dwie minuty później Stiglec jeszcze piękniej zalutował z wolnego i… tyle, kaput, padło. A gdy kilka minut później wróciliśmy do Wrocławia, najpierw okazało się, że Miedziowi znów prowadzą, a później, że bramka Slisza, który ledwie tydzień wcześniej po raz pierwszy trafił w lidze, też była z tych, o których mówi się „stadiony świata”.

To jakieś szaleństwo. Ten mecz miał żółte papiery, można by go wsadzić w kaftan!

Reklama

Dobrą historią jest też to, kto został bohaterem numerem jeden. Dziś rano Waldemar Prusik mówił na naszych łamach, że nawet chłopak z rezerw nie zagrałby gorzej od Erika Exposito. Nie da się stwierdzić, że były piłkarz Śląska opowiadał nam jakieś kocopały, bo to samo widział każdy, kto śledził dotychczasową karierę Hiszpana w Ekstraklasie, co nie zmienia faktu, że napastnik Śląska był dziś kapitalny. To może być dla niego punkt zwrotny.

Pierwszego gola strzelił po kapitalnym uderzeniu głową, w dodatku mając bliziutko tak wymagającego rywala jak Guldan.

Gdy po ręce Golli i karnym był remis, Exposito ponownie dał prowadzenie wrocławianom, korzystając ze zgrania Picha i zabawiając się w szesnastce z Tosikiem.

Gdy już wydało się, że Slisz zakończył to szaleństwo i przechylił szalę na korzyść Zagłębia, Hiszpan w 90. minucie dopadł do wrzutki i na raty znów pokonał Forenca.

Tyle jakości co dziś chłop nie pokazał w dotychczasowych ośmiu występach. No, jakbyśmy oglądali Marcina Robaka, ale młodszego, trochę sprawniejszego i z lewą nogą.

Wymowne było również to, że nawet przy stanie 4-4, gdy do końca pozostawał już tylko czas doliczony, obie ekipy nie miały zamiaru udać się do domu z poczuciem dobrze wykonanej pracy. Obie ekipy jeszcze spróbowały zgarnąć pełną pulę, czego efektem były dobre sytuacje Starzyńskiego i Żivca po jednej stronie boiska oraz Markovicia po drugiej.

Reklama

Ale to już chyba byłoby zbyt wiele. To byłby spektakl, na który nie zasłużyliśmy. Ale i tak jest pięknie. Zagłębie tydzień temu pokazało, że potrafi się pobawić, gdy rywal zostaje w szatni, ale dziś udowodniło, że umie to zrobić również wtedy, gdy przeciwnik jest na boisku i walczy. A Śląsk dowiódł, że nieprzypadkowo dzisiejszą noc spędzi na fotelu lidera.

Panowie, świetna robota.

screencapture-207-154-235-120-mecz-365-2019-09-21-22_36_17

Fot. newspix.pl

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...