Reklama

Od rankingowego sąsiada do przepaści. Jak odjechała nam Austria

redakcja

Autor:redakcja

20 września 2019, 16:39 • 9 min czytania 0 komentarzy

Gdyby zapytać o to, o ile lepsza jest liga austriacka od polskiej, pewnie dominowałoby przekonanie, że nieznacznie. Polski klub trafia na austriacki? Może oni faworytem, ale to szanse 60 do 40, a nie 90 do 10. Nawet transfery z Ekstraklasy do Austrii całkowicie się skończyły.

Od rankingowego sąsiada do przepaści. Jak odjechała nam Austria

Tymczasem w tym tygodniu mieliśmy austriacką demonstrację siły. RB Salzburg zdemolował Genk 6:2 w Lidze Mistrzów, w czwartek LASK opędzlował Rosenborg, a Wolfsberger zbił Borussię Moenchengladbach 4:0 na jej stadionie. Co mają Austriacy, czego nie mamy my?

Przekonanie o tym, że Austriacy to nie jakaś inna planeta piłkarska, ma zupełnie rozsądne korzenie: otóż nie tak dawno temu byliśmy prawie sąsiadami z rankingu UEFA. Tak to wyglądało zaledwie trzy lata temu.

Screen Shot 09-20-19 at 02.01 PM

Źródło: https://kassiesa.home.xs4all.nl

Reklama

Austria szesnasta, Polska osiemnasta. Na pięć liczonych wówczas lat w trzech zrobiliśmy więcej punktów od nich. W sezonie 12/13 Red Bull Salzburg odpadł z Dudelange w II rundzie eliminacji Ligi Mistrzów – Śląsk grał wtedy z Buducnostią – i zakończył pucharową przygodę. Do bezpośredniej konfrontacji austriacko-polskiej doszło w LE, gdzie Legia ograła Ried.

Trochę się od tamtej pory rozjechaliśmy. My w końcówce trzeciej dziesiątki, z perspektywami na czwartą, oni z perspektywa nawet na pierwszą.

Screen Shot 09-20-19 at 02.02 PM

Źródło: https://kassiesa.home.xs4all.nl

Na pewno nie szkodzi Austrii posiadanie prawdziwego konia pociągowego w postaci Red Bull Salzburg. Wygrali sześć ostatnich sezonów ligowych, a w ostatniej dekadzie osiem na dziesięć. W Europie trochę lekceważeni, kojarzeni z absurdalnej liczby nieudanych prób wejścia do Champions League. RB startowało w czternastu kwalifikacjach do Ligi Mistrzów. Zagrało w sezonie 94/95 jeszcze jako Casino Salzburg, a później… NIE AWANSOWAŁO ANI RAZU.

Nie trafiali na Barcelonę czy Real, tylko czasem oglądali plecy Malmo, Rijeki, ostatnio przegrali awans z Crveną Zvezdą. Faworytem byli wielokrotnie, a jednak niezrozumiała passa – przecież w LE prali mocniejszych – trwała.

Reklama

Ale oto potęga współczynnika. Brakowało ich w Lidze Mistrzów, ale robili robotę w Lidze Europy. Sezon 17/18: półfinał. Poza tym niejednokrotnie gra wiosną, a faza grupowa niemal zawsze, choć też z wpadkami. Niemniej konsekwencja popłaca. Dziś Red Bull Salzburg to klub pierwszej trzydziestki klubowego rankingu UEFA. Dzięki tak dobremu punktowaniu, w tym roku mogli sobie podarować te cholerne eliminacje, bo tak swoimi wynikami wyżyłowali ranking krajowy (nie sami, ale do tego za chwilę).

Tak jest: w końcu pokonali swoje demony, choć raczej je omijając, a nie robiąc to bezpośrednio.

Adam Kotleszka, WeszłoFM, TVP, Eurosport, niegdyś komentator meczów ligi austriackiej w Sportklubie: – Ludzie ich nie lubią, mówią, że to sztuczny klub, bo wiadomo, Red Bull. Ja się z tym nie zgadzam. Nie zrobili, nie wiadomo jakich transferów po pojawieniu się w klubie, tylko stawiali najpierw na swoich wychowanków i zawodników z orbity RB, na przykład z Afryki. Bardzo mocno zainwestowali w szkolenie.

Warto też podkreślić konsekwencję ich działania. Celem od lat była Liga Mistrzów, ale notowali wpadki czasem kuriozalne. To niesamowite fatum, że z takim potencjałem sportowym i finansowym nie mogli wejść. Ale pozostawali konsekwentni. Nie robili nerwowych ruchów. Mogli powiedzieć: dobra, trzeba rozbić bank, trzeba coś zmienić. Ale cały czas wierzyli w swój projekt i w swoją ścieżkę, nie robiąc transferów takich, które dałyby jakość na teraz, ale też nadwyrężając budżet czy też ustalone tego budżetu proporcje. Wiedzieli, że taka filozofia musi w końcu przynieść sukces i tej wiary nic nie zachwiało.

Screen Shot 09-20-19 at 02.11 PM

Następne austriackie drużyny: Rapid 22.000, Austria 10.000, reszta w rankingu krajowym na poziomie około 6.000

Red Bull Salzburg działa w zupełnie nieporównywalnych realiach. Powyższy ranking pcharowy w zasadzie odpowiada jego potencjałowi. Jaki polski klub ostatnio wydał dziesięć milionów euro? Na jednego zawodnika? Tyle wydał Red Bull na dwudziestojednoletniego Maximiliana Wobera z Sevilli. Łącznie klub tylko tego lata na wzmocnienia wydał ponad 22 miliony euro. Oczywiście mógł tyle wydać, bo zarobił – uwaga – ponad siedemdziesiąt milionów euro z transferów.

Red Bull idzie trochę ścieżką Ajaksu – stawia bardzo odważnie na młodzież, wybitnie uzdolnioną, której symbolem w obecnej drużynie Haaland, ale przecież na Genk w pierwszym składzie wyszedł jego rówieśnik, Szaboszlai, strzelił też gola. W całym wyjściowym składzie znajdziemy tylko czterech zawodników powyżej 24. roku życia – dwóch obrońców, bramkarza i doświadczonego Junuzovicia w środku pola. Czasem zdarzy się transfer doświadczonego gracza, by młodzi mieli od kogo się uczyć, ale zdecydowanie pieniądze inwestowane są w graczy z perspektywą na sprzedaż.

Kotleszka: – Komentowałem pierwszy mecz Haalanda w lidze austriackiej. Dostał piłkę, myślę: co to za drewno weszło? Piłka odbiła mu się od piszczeli. Mało się na niej nie przewrócił. Ale w następnej akcji, gdy trzeba było znaleźć się w polu karnym, był innym zawodnikiem.

Już można liczyć, że transfery za obecne młode gwiazdy bez trudu pobiją rekordy poprzedników. Red Bull tak naprawdę za chwilę może wejść na jeszcze wyższy poziom ekonomiczny, a już dba o swoją przyszłość w sposób, który chyba lepiej nawet niż wtorkowy wynik pokazuje ich status, a także filozofię. Tego lata na liście zakupów znajdziemy trzech szesnastolatków, z których każdy kosztował minimum dwa miliony euro. Wyobrażacie sobie to u nas? Szesnastolatek za dwa miliony? Oczywiście nie do grania na teraz, tylko na zsyłkę do filialnego FC Liefering, by wdrażać się w seniorskie granie.

Adam Kotleszka: – Młodzież ogrywa się w Liefering, drugiej lidze austriackiej, tu nie ma żadnego zawodnika spoza wieku młodzieżowca. Ale Red Bull Salzburg bardzo wielu zawodników wypożycza. Praktycznie każdy w lidze ma lub miał ostatnio zawodnika wypożyczonego w RB. To klub z bardzo szeroką kadrą.

Screen Shot 09-20-19 at 03.20 PM

źródło: Transfermarkt

***

Red Bull, choć nieodzowny w awansie Austriaków, tak przecież nie jest rodzynkiem: wyniki zrobiły w tym tygodniu trzy zespoły. Warto spojrzeć uważniej na to, co zdarzyło się od sezonu 16/17, czyli od kiedy Austria zaczęła nam odskakiwać.

16/17:

Red Bull Salzburg: Liepaja (II LM), Partizani (III LM), Dinamo Zagrzeb (play-off o LM, porażka), 7 punktów w grupie z Schalke, Krasnodarem i Nice (trzecie miejsce).

Austria Wiedeń: Kukesi (II), Spartak Trnawa (III), Rosenborg (Play-off), 5 punktów w grupie z Romą, Astrą i Viktorią Pilzno (4 miejsce).

Admira Wacker: Spartak Myjawa (I), Kapan Gandża (II), Slovan Liberec (III, porażka).

Rapid Wiedeń: Torpedo Żodino (III), Trencin (play-off), 6 punktów w grupie z Genk, Athletic Bilbao i Sassuolo (3 miejsce)

17/18:

Red Bull Salzburg: Hibernians (II LM), Rijeka (III LM, porażka), Viitorul (play-off LE), 12 punktów w fazie grupowej z Vitorią, Konyasporem i Marsylią, wyjście z grupy, dalej ogranie Sociedad, BVB i Lazio, półfinał z Olympique Marsylią

Rheindorf Altach: Chikhura (I), Dynamo Brześć (II), Gent (III), Maccabi Tel-Awiw (porażka)

Sturm Graz: Mladost Podgorica (II), Fenerbahce (III, porażka)

Austria Wiedeń: AEL Limassol (III), Osijek (play-off), pięć punktów w grupie z Milanem, Rijeką, AEK-iem (czwarte miejsce)

18/19:

Red Bull Salzburg: Shkendija (III LM), Crvena Zvezda (IV LM, porażka), 18 punktów w grupie z Rosenborgiem, Celtikiem i RB Lipsk, dalej ogranie Brugii i porażka z Napoli

Admira Wacker: CSKA Sofia (II, porażka)

LASK: Lillestrom (II), Besiktas (III, porażka)

Sturm Graz: Ajax (II runda LM, droga niemistrzowska, porażka), AEK Larnaka (III, porażka)

Rapid Wiedeń: Slovan (III), Steaua (play-off), 10 punktów i drugie miejsce w grupie z Villarreal, Rangers i Spartakiem, potem porażka z Interem

19/20:

Red Bull Salzburg: w Lidze Mistrzów bez eliminacji

Wolfsberger: w fazie grupowej Ligi Europy bez eliminacji

LASK: FC Basel (III runda LM, droga niemistrzowska), Brugge (IV runda LM, droga niemistrzowska, porażka), spadek do fazy grupowej Ligi Europy

Sturm Graz: Haugesund (II, porażka)

Austria Wiedeń: Apollon (III, porażka)

To prawda, Red Bull Salzburg zdominował ligę, prawda, że panuje aktualnie niepodzielnie, korzystając choćby ze słabości Austrii. Krajowe podwórko sobie, bo pewnie w Austrii woleliby słabego rywala, ale kolejne tytuły, tak z punktu widzenia pucharowego: to Red Bull przebił szklany sufit, a w odpowiednim momencie – sezon 16/17 – inni dołożyli swoje.

Austriacy nie są wolni od porażek, nawet dość kompromitujących – te zdarzają się wszystkim. Ale równie często zaskakują tych, co są wyżej, przykładem balansu choćby i ten rok: LASK bije Basel, ale Sturm i Austria przegrywają w eliminacjach LE. No i wymowne: Wolfsberger i Red Bull nie musiały się martwić żadnymi eliminacjami. Niewyobrażalny z naszej perspektywy horyzont.

Ponownie Adam Kotleszka: – Wolfsberger ma budżet na poziomie polskiego średniaka, może nawet dołu tabeli. Oni nie robią żadnych transferów gotówkowych. Nie ukrywam, spodziewałem się wygranej LASK z Rosenborgiem, byłem pewny zwycięstwa Salzburga z Genkiem, ale że Wolfsberger rozwali Gladbach, jeszcze na ich stadionie, gdzie Gladbach prowadzi Marko Rose, wcześniej szkoleniowiec Salzburga, który z Wolfsbergerem w Austrii przegrał tylko raz, gdy akurat wystawił osłabiony skład… no to jest sensacja. Zespół składa się głównie z Austriaków i to nie jakichś szczególnie utytułowanych. Fajny jest Izraelczyk Weissman w ataku, który strzela bardzo dużo, ale nawet on ma raptem jeden mecz w reprezentacji, czyli to nie był jakiś pewniak, gwiazda. Ale zarazem w tym wyniku nie ma przypadku, oni świetnie weszli w sezon, mogą stać się czarnym koniem swojej grupy w LE. Warto tu też podkreślić, że prowadzi ich Gerhard Struber, wcześniej szkoleniowiec Liefering i młodzieżowych zespołów Red Bulla Salzburg. Zna ich know how, wie, jak pracować z młodymi zawodnikami. On nie będzie wymagał od włodarzy wzmocnień: prawda jest taka, że w Austrii mało kto to robi. Tu trzeba pracować z tym, co się ma. 

Tylko Red Bull jeśli chodzi o transfery, gra w europejskiej drugie lidze, czyli potrafi wydać na kilku zawodników po kilka milionów euro, z perspektywą sprzedania ich do topowych lig. Już LASK stracił tego lata zarówno trenera, Oliviera Glasnera na rzecz Wolfsburga, jak i największą gwiazdę Joao Victora, który poszedł także do VFL.

Kotleszka: – Nowy trener LASK, Valerian Ismael, słynie z twardej ręki, podczas gdy Olivier Glasner to był gość do rany przyłóż. Wielu obawiało się, czy to wypali, bo to skrajnie inny profil osobowościowy. Ale ta szatnia jest tak skonsolidowana, ułożona przez Glasnera, że wciąż to widać.

LASK sam wydaje na poziomie polskich ligowców, czyli… jak prawie każdy w Austrii. Wolfsberger nie wydał tego lata nic nic: Weissman przyszedł za darmo z Maccabi, warto zwrócić też uwagę na dwa wypożyczenia z Liefering. Austria tego lata: tylko jeden transfer gotówkowy, 250 tysięcy euro, Altach 200 tysięcy euro, Tirol 50 tysięcy euro (dane Transfermarkt). Sturm bez gotówkowych wydatków, tak samo Sankt Polten, Mattersburg, Admira Wacker, Hartberg.

Okrągłe 1.5 miliona – a więc pułap najlepszych w Polsce – wydał na Kitigawę Rapid Wiedeń, ale też zarobił w tym sezonie dziewięć milionów euro z transferów, kwotę znaczącą, ale na pewno nie poza zasięgiem ekstraklasowiczów.

Tylko Red Bull Salzburg gra więc na skrzypcach nieosiągalnych w Polsce.

Kotleszka: – Liga austriacka została ostatnio poszerzona do dwunastu zespołów. Austriacy są w stosunku do tego powiększenia sceptyczni. Wierzą, że to pomaga, gdy najmocniejsi częściej mierzą się ze sobą. Ta liga może być dla polskiej inspiracją: jak popatrzy się na składy, to jeśli w zespołach są obcokrajowcy, to zazwyczaj tacy do grania, nie do siadania na ławce. W całej lidze austriackiej ciężko znaleźć takie „międzynarodówki”, jakich coraz więcej w Polsce.

Obserwuj Adama na Facebooku – KLIK! 

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...