Reklama

Citko: Zieliński to żaden lider, nie jest w stanie wziąć odpowiedzialności

redakcja

Autor:redakcja

06 września 2019, 08:32 • 15 min czytania 0 komentarzy

Jeśli ktoś spędzi te kilka godzin przed meczem w pociągu i chciałby coś poczytać o kadrze, to dzisiejszy „Przegląd Sportowy” daje radę. Generalnie jest w prasie co poczytać przed spotkaniem ze Słowenią. Rozmowy z Bielikiem, Kądziorem, Citko, Korunem, Kaczmarkiem. Do tego analiza karnych Lewandowskiego, reportaż z wizyty u Zahovicia, sylwetka Oblaka, historia słynnego zwolnienia Beenhakkera przed kamerami telewizji.

Citko: Zieliński to żaden lider, nie jest w stanie wziąć odpowiedzialności

„SUPER EXPRESS”

Nieco odgrzewany kotlet, ale to wciąż ciekawe – Robert Lewandowski jest prawdziwym specem od karnych. Odkąd zmienił sposób wykonywania jedenastek, pomylił się ledwie dwa razy.

Przez całą karierę Lewandowski zmarnował zaledwie pięć karnych. W 2015 r. zmienił sposób ich wykonywania. Podczas podbiegania do piłki robi zwód, którym myli bramkarza. W ten sposób na 43 próby wykorzystał 41. Daje to 95-procentową skuteczność. Dwa niewykorzystane karne od 2015 r. były efektem niecelnego strzału „Lewego”, a nie interwencji bramkarza. Jest mistrzem w myleniu przeciwnika – tylko w siedmiu przypadkach na 43 (16 proc.) bramkarz rzucił się w odpowiednią stronę. Ostatni raz miało to miejsce równo rok temu. Odtąd aż osiem razy Robert zmylił bramkarzy.

Bez tytułu

Reklama

Prawdopodobnie bez Kamila Glika w wyjściowym składzie, ale za to z Fabiańskim w bramce – tak zagrają biało-czerwoni w Lublanie.

Selekcjoner zdecydował również, że wmeczu ze Słowenią wpolskiej bramce stanie Łukasz Fabiański. Będzie on też numerem jeden na najbliższe pół roku. – Miałem pozytywny ból głowy. Z jednej strony bardzo trudna decyzja, ale z drugiej przyjemna. Wojtek i Łukasz są na siebie skazani i tego typu decyzje parę razy przeżywali. Zdaję sobie sprawę, że czasem jest pewnego rodzaju rozczarowanie – powiedział Brzęczek. 

screencapture-207-154-235-120-przedmeczowka-183-2019-07-29-10_42_02

„GAZETA WYBORCZA”

Koszmary, które przypomina Słowenia – czyli jak brutalna porażka 0:3 sprzed prawie dziesięciu lat przesądziła o zwolnieniu Beenhakkera.

To było niemal dokładnie dekadę temu. Ledwie wybrzmiał gwizdek sędziego po klęsce w Mariborze 0:3, a już prezes PZPN Grzegorz Lato ogłosił przed kamerami telewizji, że to koniec Leo Beenhakkera w reprezentacji Polski. Holender zareagował histerycznie. Krzyczał, że podobny afront nie spotkał go nigdy wcześniej, a przecież zasiadał na gorętszych stołkach trenerskich w Realu Madryt, Ajaksie czy reprezentacji Holandii. 9 września 2009 r. Słoweńcy spuścili Polsce ciężkie lanie w eliminacjach MŚ w RPA i pojechali na swój drugi i ostatni mundial. Jakub Błaszczykowski grał w Mariborze 90 minut, Robert Lewandowski jeszcze jako piłkarz Lecha Poznań wyszedł przy stanie 0:2, tuż przed trzecim golem Valtera Birsy. To był ostatni punkt słoweńskiego programu, który okazał się dla polskiej kadry tak bolesny. Od tamtej pory nasi piłkarze mierzyli się ze Słoweńcami tylko raz. W 2016 roku w meczu towarzyskim we Wrocławiu uratowali remis po strzale Łukasza Teodorczyka w 79. minucie gry.

Reklama

screencapture-207-154-235-120-przedmeczowka-183-2019-07-29-10_42_02

„SPORT”

Według „Sportu” biało-czerwoni zagrają dziś w formacji 4-2-3-1, z duetem Klich-Krychowiak w środku, z Zielińskim na dziesiątce i Piątkiem na ławce. Wyczuwamy pudło.

Jeżeli chodzi o skrajne elementy naszej defensywy, to z prawej strony pozycja Tomasza Kędziory jest raczej niezagrożona. Bartosz Bereszyński na lewej to wariant sprawdzony w poprzednich spotkaniach. Najważniejsze jednak, że selekcjoner ma alternatywę w osobie zdrowego – nareszcie – Macieja Rybusa. Duet defensywnych pomocników, od początku eliminacji, stanowią Mateusz Klich i Grzegorz Krychowiak i nic w tej sytuacji zmienić się nie powinno.

Bez tytułu

Rozmówka z Urosem Korunem, piłkarzem Piasta, który może zadebiutować w kadrze Słowenii właśnie w meczu z Polską.

Nie przytłoczy pana obecność takich gwiazd w szatni, jak Jan Oblak czy Josip Iliczić? Czy to będzie coś ekscytującego?

– Większość kadry, w tym Iliczicia, znam osobiście. Raz miałem okazję zagrać przeciwko Janowi Oblakowi. Jest on normalnym chłopakiem, tak jak i pozostali zawodnicy drużyny. Jest rzecz jasna wspaniałym piłkarzem, ale zarazem jest tylko częścią zespołu. Ważną, ale jednak częścią.

W kadrze ma pan szansę zadebiutować – właśnie w spotkaniu z Polską. Jak pan ocenia szansę na grę w tym spotkaniu?

– Trudno powiedzieć… Pojechałem z nastawieniem, że mogę zagrać jutro, pojutrze lub… kiedykolwiek. Abstrahując od tego – mecz z Polską będzie dla nas trudnym spotkaniem. Wiemy, jak silny to rywal – zdobył w eliminacjach Euro 2020 komplet punktów.

screencapture-207-154-235-120-przedmeczowka-183-2019-07-29-10_42_02

O, to fajne. „Sport” odświeżył Andraża Kirma, którego kibice Ekstraklasy mogą pamiętać z gry dla Wisły Kraków. Ma 34 lata na karku, ale jeszcze gra w piłkę w zespole Bravo Lublana.

Słoweński futbol, słoweńska reprezentacja obecnie przeżywa jednak kryzys. Zgadza się pan?

– Tak się dzieje, kiedy dochodzi do zmiany generacji. W kadrze są teraz nowi zawodnicy, potrzeba czasu, żeby wszystko znowu dobrze funkcjonowało. Trzeba też pamiętać, że jesteśmy małym krajem i nie możemy się równać z takimi państwami jak Niemcy czy Polska, gdzie jest więcej piłkarzy, a co za tym idzie, większy wybór. W takiej sytuacji jak u nas nie jest łatwo o dobre wyniki przez cały czas.

Proszę powiedzieć coś o Bravo Lublana, którego barw obecnie pan broni.

– O pomoc poprosił mnie kolega z boiska, który jest w nim trenerem (Dejan Grabic – przyp. red.). Wiosną szło nam na tyle dobrze, że awansowaliśmy do najwyższej klasy rozgrywkowej. Teraz celem jest utrzymanie. Mamy w zespole grupę młodych piłkarzy i chodzi o pomoc w tym, żeby byli jeszcze lepsi, żeby można by ich potem wytransferować do innych klubów.

67224307_868507556851134_2763882416425664512_n (2)

Rozmówka z Bogusławem Kaczmarkiem. A jak to z „Bobo” – nudy i banałów nie ma. Nawet jeśli zaczyna od „Słoweńców bać się nie można”, to kończy na statystykach Lewandowskiego i nawiązaniach do słoweńskiego kolarza, który przekwalifikował się na rower ze skoków narciarskich.

Obawiać Słoweńców moglibyśmy się wówczas, gdyby mieli w składzie zawodnika pokroju Primoża Roglicia, który jest liderem wyścigu kolarskiego Vuelta a Espana (był nim jeszcze w czwartek – przyp. BN), a wcześniej był znakomitym skoczkiem narciarskim.

Jak zwykle żarty się pana trzymają…

– To nie żarty, lecz realna ocena sytuacji. Reprezentacja Polski w żadnych eliminacjach, do mistrzostw świata czy Europy nie miała tak przyjaznych warunków, jeżeli chodzi o zdobycz punktową i miejsce w tabeli. To nie wzięło się jednak z przypadku. Od lat spiritus movens tego przedsięwzięcia jest Robert Lewandowski. To on miał 52 procent udziału w awansie na mistrzostwa Europy we Francji i 48 procent na mistrzostwa świata w Rosji. Chodzi mi o zdobywane przez niego bramki i asysty. Żadna inna reprezentacja nie ma zawodnika, który miałby taki wpływ na zespół. Oprócz „Lewego” mamy grupę bardzo przyzwoitych piłkarzy, którzy dodają jakości naszej drużynie. Drugim bardzo ważnym filarem naszej drużyny narodowej jest Grzesiek Krychowiak, wracający do wysokiej formy. W Lokomotiwie Moskwa gra teraz trochę wyżej w układzie 6-8, strzela bramki, kilka razy został zawodnikiem kolejki, ostatnio piłkarzem miesiąca Lokomotiwu. Grzesiek imponuje obecnie walorami, których brakowało mu w poprzednich miesiącach i meczach.

screencapture-207-154-235-120-przedmeczowka-156-2019-07-21-10_13_58

Kadra budowana na nowo, czyli reprezentacja U21 rozpoczyna walkę w eliminacjach do mistrzostw Europy. Dziś o 16:00 mecz z Łotwą.

Nie jest jednak tak, że w „nowej” drużynie nie ma zawodników, którzy poznali smak wielkiego turnieju. Zawodnicy urodzeni w roku 1998 i młodsi nadal mogą – do przyszłych mistrzostw Europy – występować w tym zespole. Czesław Michniewicz miejsce w budowanym składzie znalazł dla siedmiu graczy, którzy byli na mistrzostwach Europy. Mowa o Kamilu Grabarze, Kamilu Pestce, Karolu Fili, Patryku Dziczku, Kamilu Jóźwiaku, Przemysławie Płachecie i Pawle Tomczyku. Niektórzy z wymienionych, jak Grabara, którego mianowano kapitanem zespołu, Dziczek czy Pestka, odgrywali podczas Euro 2019 ważne role w drużynie i należy wymagać, że teraz będą jej liderami.

67224307_868507556851134_2763882416425664512_n

Poza tym garść tekstów o I lidze, ale mamy wątpliwości, czy one kogokolwiek dzisiaj zainteresują. Jest sylwetka Matko Perdijcia z Zagłębia Sosnowiec, rozmówka z Markiem Mrozem z Jastrzębia… Z ciekawszych tematów – kibice Ruchu manifestowali swoją złość na to, że miasto wciąż nie rozpoczęło budowy nowego stadionu dla Niebieskich.

– Nie odpuszczamy stadionu. Mieliśmy to obiecane w 2010, 2014 i 2018 roku. Pamiętamy, że dwa lata temu sami prosiliśmy, by kosztem rozpoczęcia budowy ratować klub pożyczką. Bierzemy to na klatę, jesteśmy honorowi i nie boimy się tego przyznać. Problem polega na tym, że jest 2019 rok i my dalej nie wiemy, kiedy ten stadion powstanie. Przyszliśmy, by zawrzeć umowę, w której zawarta będzie konkretna data rozpoczęcia przetargu na generalnego wykonawcę, rozpoczęcia budowy i jej całkowitego zakończenia. Chcemy to spisać w formie dokumentu między mieszkańcami a prezydentem miasta – mówił na umieszczonej na nowym chorzowskim rynku scenie Szymon Michałek, gospodarz sektora rodzinnego na stadionie przy Cichej oraz były kandydat na prezesa Ruchu.

ekstraklasa-2019-07-20-07-07-40

„PRZEGLĄD SPORTOWY”

W „Przeglądzie” nieco inny skład niż ten, który przewidują w „Sporcie”. I my też spodziewamy się raczej 4-4-2 z Grosickim i Zielińskim na bokach, Piątkiem z Lewandowskim w ataku, Kędziorą oraz Bereszyńskim na prawej i lewej obronie.

Polacy doskonale radzili sobie z rolą faworyta. – Zwycięstwa nas napędziły i dodały pewności. Ale nie bujamy w obłokach, jest w nas sporo pokory i wiemy, że mamy wiele pracy do wykonania. Jesteśmy świadomi celu, czyli awansu. Cieszą mnie występy bez straty bramki, ale liczą się punkty. Twardo stąpamy po ziemi i jesteśmy zmotywowani, by wygrać wszystkie spotkania w grupie – powiedział Jan Bednarek. Szczególnie to ostatnie zdanie musi budzić zainteresowanie. Przed każdym meczem polscy piłkarze powtarzają, że to oni są najważniejsi i wszystko na boisku zależy od ich postawy. – Jedenastu gości musi wyjść na murawę i wiedzieć, co ma robić. Potrzebujemy jedenastu liderów, a nie dwóch, czy trzech. Jeśli każdy zagra na swoim najwyższym poziomie, możemy być spokojni o wynik. Teraz już nie ma czasu na eksperymenty, jako zespół osiągnęliśmy stabilizację, sytuacja w grupie jest bardzo dobra, ale nie zamierzamy osiąść na laurach, tylko wciąż chcemy więcej – dodaje obrońca Southampton.

screencapture-207-154-235-120-przedmeczowka-183-2019-07-29-10_42_02

Rozmówka z Markiem Citko, który nie wierzy w przełamanie psychiczne Piotra Zielińskiego i twierdzi, że z Zielka lidera tej kadry nie będzie.

Dyrygenta upatrywano w pomocniku Napoli, Piotrze Zielińskim.

Musiałby zwolnić blokadę w głowie. Przypuszczam, że nie jest w stanie poradzić sobie z jakąś barierą psychiczną i wziąć na siebie odpowiedzialności, z rozmachem kierując grą. Lider to nie jest, a na to liczono. Moim zdaniem za mało daje kadrze. Na marginesie – u nas piłkarską kreatywność zabija się już u dzieci. Trener młodzieży posadził syna kolegi na ławce, tłumacząc, że za dużo się kiwał. Rany! Mając 9–10 lat rozpoczynaliśmy grę od środka, a ja brałem piłkę i chciałem kiwnąć wszystkich przeciwników. Kiedyś udało mi się objechać ośmiu. Dziś dzieciaczkom nakazuje się grać na wynik, wpaja taktykę z mądrych książek. A kto ma zrobić przewagę na boisku, jeżeli nie dobrze dryblujący zawodnik? Na boisku jest coraz mniej miejsca, więc kreatywni gracze są na wagę złota. Ale my ich nie produkujemy, we wczesnych latach zabijając u malców radość z gry. Popatrzmy na polskich ligowców. Niech mi pan wskaże pomysłowych piłkarzy, umiejących, nieobawiających się kiwnąć, skupić na sobie uwagę dwóch, trzech rywali. 

Bez tytułu

Austriacka kadra w przebudowie. Selekcjoner poniedziałkowego rywala biało-czerwonych powołał trzech potencjalnych debiutantów.

W miejsce Lindnera po raz pierwszy powołanie do reprezentacji dostał więc Alexander Schlager, który ma za sobą udane Euro U-21 we Włoszech. 23-latek jest wychowankiem Red Bulla SalFranco Foda musi wybierać Szansa d zburg, ale na szersze wody wypłynął w barwach Linzer ASK, z którym w minionym sezonie sięgnął po wicemistrzostwo kraju. Dobrze pokazał się także w niedawnych meczach eliminacji Ligi Mistrzów. To jednak nie on jest faworytem w tym wyrównanym wyścigu. Największe szanse na grę od pierwszej minuty daje się Cicanowi Stankoviciowi, pierwszemu bramkarzowi mistrza kraju z Salzburga. Trzecim kandydatem jest Pavao Pervan, na co dzień rezerwowy bramkarz VfL Wolfsburg. Niezależnie od tego, na kogo postawi Foda, w bramce przeciwko Łotyszom będzie stał debiutant.

67224307_868507556851134_2763882416425664512_n (2)

Adam Buksa sposobił się do wyjazdu z Polski, ale ostatecznie został w Szczecinie. Trener Runjaic żałować na pewno nie będzie.

Po zakończeniu poprzedniego sezonu wyleciał na krótki urlop na Wyspy Zielonego Przylądka, ale nawet wówczas musiał trenować zgodnie z rozpiską ze sztabu reprezentacji U-21, która w czerwcu rywalizowała w mistrzostwach Europy. Potem obóz kadry w Grodzisku Wielkopolskim i turniej we Włoszech. Temperatury w Emilii-Romanii rzadko spadały poniżej 30 stopni, organizm powoli regenerował się w takim skwarze. Tak naprawdę najchłodniej było w dniu starcia z Hiszpanią (0:5), tyle że za sprawą burzy, która połamała. drzewa i zerwała trakcje kolejowe. Buksa zagrał w dwóch meczach młodzieżowego EURO, dostał tydzień wolnego i dojechał na zgrupowanie Pogoni do Gniewina. Dołączył do drużyny, jednak tak naprawdę w każdej chwili mógł zmienić pracodawcę. Kilkukrotnie wydawało się, że transfer jest przesądzony. A to był o krok od Brentford (Championship), a to Bragi (liga portugalska), a to Sassuolo (Serie A). Bywały momenty, że przenosiny do jednej z tych ekip sprawiały wrażenie przesądzonych.

screencapture-207-154-235-120-przedmeczowka-156-2019-07-21-10_13_58

No i wreszcie duży, napakowany treściami dodatek pod mecz reprezentacji Polski. Tematów sporo, lećmy zatem. Na pierwszy ogień – Tomasz Kędziora będzie musiał zatrzymać swojego kamrata z Dynama Kijów, Benjamina Verbicia. 

– O Verbicia szczegółowo pytał sztab naszej reprezentacji. Możliwe, że zagramy przeciwko sobie, bo ja występuję na prawej obronie, a on na lewej pomocy. To piłkarz bardzo dobrze czujący się w pojedynkach, poza tym schodzi do środka i szuka strzału z prawej nogi. To trochę taki słoweński Arjen Robben. Na treningach miałem okazję z nim rywalizować. To mój najlepszy kumpel w zespole, ale na boisku nie ma taryfy ulgowej – mówi Kędziora. Dogadują się znakomicie, bo mają podobne charaktery walczaków. Nie odpuszczają nawet na zajęciach, dlatego poprzedni trener wicemistrzów Ukrainy Alaksandr Chackiewicz często zabraniał im ze sobą rywalizować w obawie o ich zdrowie. Na jednym ze zgrupowań w Hiszpanii początkowo ustawił ich przeciwko sobie, ale gdy Verbič musiał opuścić trening, zabronił takiej konfiguracji. Obaj traktują dzisiejsze starcie jako punkt honoru.

67224307_868507556851134_2763882416425664512_n

Rozmówka z Krystianem Bielikiem. Podoba nam się ta pewność siebie tego gościa. Zero bufonowatości, ale każda wypowiedź świadczy o tym, że Bielik nie przyjechał na kadrę tylko po to, by zgarnąć autograf od Lewandowskiego.

Doprecyzujmy, że w kadrze jest pan defensywnym pomocnikiem.

Tam widzi mnie trener Brzęczek.

A w klubie gra pan jako środkowy obrońca. Duża to dla pana różnica?

Nie. Jestem do dyspozycji na obu pozycjach. Trener wie, że zagram na środku obrony albo pomocy.

Ile czasu daje pan sobie na debiut w kadrze?

Fajnie byłoby zadebiutować teraz ze Słowenią albo Austrią. Jeżeli trener zdecyduje, żebym zagrał, to jestem gotowy. Ale nie nastawiam się jakoś specjalnie, że wyjdę od początku. Do ławki raczej nie jest pan przyzwyczajony. Ostatni raz siedziałem na niej chyba w Charlton, gdy wróciłem po małej kontuzji łydki. W reprezentacji mamy inną sytuację. Jestem nowy, znam miejsce w szeregu, ale nie przyjechałem z kompleksami. Wierzę, że mogę dołożyć cegiełkę do tej drużyny i pomóc jej w eliminacjach. Jak już dostanę szansę, to chcę ją wykorzystać. Załóżmy, że zagrałbym ze Słowenią, i to dobrze, a w następnym meczu z Austrią trener posadziłby mnie na ławkę. Pogodziłem się z tym, że to on o wszystkim decyduje i trzeba się z tym zgadzać. Ale nie sprawia mi przyjemności oglądanie grających kolegów z boku.

ekstraklasa-2019-07-20-07-07-40

Damian Kądzior powoli ma już dość pytania „dlaczego nie grasz w klubie?”. Bjelica rzuca go po pozycjach, ale i po ławkach rezerwowych na kolejnych stadionach.

Rozpocząłem okres przygotowawczy bardzo dobrze, odkąd trafiłem do ligi chorwackiej, jeszcze nie byłem w tak dobrej formie, jak wtedy. Trener Nenad Bjelica to widział, potwierdzał to w rozmowach ze mną, z moim menedżerem. Zaczął mnie jednak wystawiać na innej pozycji niż w poprzednim sezonie. Wcześniej praktycznie cały czas występowałem na skrzydle, ale trener uznał, że chce mnie sprawdzić w środku pola. Może uważa, że na prawym skrzydle lepszy jest Izet Hajrović i dlatego przesunął mnie do środka? Po spotkaniu z FC Saburtalo w 2. rundzie eliminacji Ligi Mistrzów, które wygraliśmy 3:0, a ja grałem w nim w podstawowym składzie, tydzień później byłem poza kadrą. Sam się zastanawiałem, dlaczego tak się stało, ale nie pytałem. To dla mnie nowa sytuacja, którą traktuję jako nowe doświadczenie. I szukam przyczyny. Może trener chce zobaczyć, jak się w niej odnajdę?

ekstraklasa-2019-07-16-16-07-33

Jak Lato zwalniał Beenhakkera w telewizji, czyli historia poprzedniej wizyty kadry w Słowenii.

– Zaraz po meczu prezes powiedział mi, że we wtorek koniecznie musimy się spotkać w Warszawie: on, Leo i ja – mówi Jan De Zeeuw, dyrektor kadry w tamtym czasie i menedżer Holendra. – Nie byłem wcale zdziwiony. Przegraliśmy ważny mecz, a wszyscy wiedzieli, że Lato szuka tylko pretekstu, żeby nas wszystkich zwolnić – zaznacza De Zeeuw. Tyle że za chwilę Lacie sytuacja wymknęła się spod kontroli. Poszedł do szatni uścisnąć dłonie piłkarzom, bo tak miał w zwyczaju, ale musiał chwilę sobie grzecznie postać pod drzwiami, bo w tym czasie Leo rozmawiał z zawodnikami. To na pewno nie wyciszyło narastającego wzburzenia. Gdy już odwiedził kadrowiczów, stanął przed kamerami nSportu i wypalił: – To był ostatni mecz Leo Beenhakkera w roli selekcjonera reprezentacji Polski. A w następnych zdaniach przyznał, że… nie zdążył jeszcze o tym powiedzieć Beenhakkerowi.

ekstraklasa-2019-07-14-14-07-24

W Polsce nigdy nie wybił się ponad trzecią ligę, ale to nic – jako jedyny w historii Polak zagrał w ekstraklasie ligi słoweńskiej. Mariusz Soska opowiada o tym, jak w ogóle trafił do NK Drava Ptuj.

Zerwane więzadła – Moim menedżerem był wtedy Czarnogórzec Dragan Popović i pojawił się temat Słowenii. Ja wróciłem wtedy z castingu w Górniku Zabrze. Zagrałem w sparingu i nie wiem, czy chociaż raz dotknąłem piłkę. Pamiętam, że wróciłem w sobotę, a Dragan zadzwonił w niedzielę, że jest ciekawa opcja, można jechać i się pokazać. Poleciałem i po pierwszym sparingu w Bośni i Hercegowinie podpisałem umowę – opowiada „PS” 36-letni były piłkarz. „Były” już od prawie dekady. Soska zakończył karierę (stanowczo podkreśla, że na miejscu będzie określenie „przygoda z piłką”) jako zawodnik słoweńskiego drugoligowca NK Krško. Ostatni mecz rozegrał 28 kwietnia 2010 roku. – Przeciwnik spadł na moje kolano, noga wygięła mi się w drugą stronę. Zerwałem więzadła. I miałem dość – mówi wychowanek Nadnarwianki Pułtusk.

1i5llhz

„PS” w odwiedzinach u Zlatko Zahovicia, byłego świetnego piłkarza, a dzisiaj dyrektora sportowego Mariboru, którego doprowadził do regularnej gry w europejskich pucharach.

Nie przypomina piłkarza, który podczas mundialu w 2002 roku krzyczał do ówczesnego selekcjonera Srečko Katanca, że „może kupić jego, jego dom i całą Šmarną Gorę” (miejscowość, w której Katanec nabył dom). Te słowa zakończyły jego udział w mistrzostwach świata. Z czasem się jednak rozkręca. – Zatraciliśmy umiejętność wygrywania. W futbolu jeśli nie grasz dobrze w defensywie, nie możesz odnieść zwycięstwa. My bronimy bardzo źle jako zespół. Nie mamy odpowiedniej mentalności. To nie znaczy, że musisz postawić autobus w polu karnym. Wszystkie zespoły, które odnoszą sukcesy, dobrze bronią, także Barcelona czy Manchester City, lubiące utrzymywać się przy piłce. Wielu trenerów uważa, że dobrze grać, to atakować. Nie, dobrze grać, to zwyciężyć – przedstawia swoje motto. Przekonuje, że Słowenia odnosiła sukcesy dzięki temu, że skutecznie grała w defensywie.

buli

Jan Oblak – być może najlepszy bramkarz świata – będzie dziś bronił strzały Polaków. Biało-czerwoni nie mogą liczyć na to, że wystarczy kopnąć w kierunku bramki i piłka zatrzepoce w siatce. To fachowiec jak się patrzy.

Dziś Atletico Madryt jest uznawane za wzór gry w defensywie, a często mecze bez straty gola (jest ich aż 57%) są zasługą głównie słoweńskiego golkipera. Jego trener Diego Simeone nie waha się przed deklaracjami: „Mamy między słupkami najlepszego bramkarza świata”. – Tak mówią inni, mają do tego prawo, ale czerpię z tego przyjemność. Po to pracowałem tyle lat, by słuchać takich pochwał – uważa Oblak. Dopiero wczoraj został nominowany przez FIFA do FIFPro World XI 2019, czyli znalazł się na liście kandydatów do jedenastki roku. Obok niego wyróżnieni zostali Alisson Becker z Liverpoolu, David de Gea z Manchesteru United, Ederson Moraes z Manchesteru City oraz Marc-Andre ter Stegen z Barcelony. Same liczby stoją po stronie Słoweńca, ale brakuje mu konkretnych trofeów, które sprawiłyby, że rzeczywiście byłby traktowany jako światowy numer jeden. 

pobrane (1)

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...