Reklama

Tylko Bida, reszta nędza

redakcja

Autor:redakcja

06 września 2019, 18:33 • 3 min czytania 0 komentarzy

Pamiętacie szkolny eksperyment z hodowaniem fasolki? Chyba każdy z was musiał na przyrodę nalać wody do słoika i obwiązać go lekko zamoczoną gazą, na której kładło się ziarno fasoli. Czasami kiełkowało już następnego dnia i mogło się wydawać, że rośnie non stop, minuta po minucie. Patrzyło się więc na tę fasolę, patrzyło i… dupa. Jednak rosło w tempie roślinki zasadzonej przez Probierza. Z dzisiejszej perspektywy stwierdzamy, że było to jednak zajęcie o wiele ciekawsze niż śledzenie inauguracji naszej kadry U-21 w eliminacjach do kolejnych mistrzostw Europy. 

Tylko Bida, reszta nędza

Pisaliśmy w zapowiedzi, że po włoskim turnieju z drużyny Czesława Michniewicza zniknęło kilkanaście nazwisk. Fakt jest faktem. Mimo to nie spodziewaliśmy się, że początki będą wyglądały aż tak źle, cały czas trochę chłopaków ze starej ekipy przecież pozostało. Sześciu z wyjściowego składu było powołanych na niedawne EURO. Łotysze, czyli ekipa naprawdę słaba, mieli niewiele do zaoferowania, aż się prosiło, żeby ich trochę po boisku pogonić, przyspieszyć parę akcji i raz czy drugi pojechać na fantazji. Tymczasem przy odrobinie pecha mogliśmy tego nawet nie wygrać, bo w 67. minucie Kamila Grabarę uratował słupek, gdy Bartosz Bida wykonywał ratunkowy wślizg w naszym polu karnym.

A nawet gdyby piłka wpada wtedy do siatki, do Bidy nie mielibyśmy pretensji. 18-letni debiutant z Jagiellonii okazał się najjaśniejszą postacią w biało-czerwonej ekipie. W ogóle nie było widać, że jest tu nowy, od początku najbardziej się wyróżniał i to po jego akcji padła jedyna bramka. Nieco szczęśliwie przedarł się prawą stroną, z kiksu Pawła Tomczyka wyszło podanie do Patryka Klimali, a napastnik „Jagi” tym razem nie spudłował. Tym razem, ponieważ nieco wcześniej po prostym błędzie Ivo Minkevicsa znalazł się w świetnej sytuacji, miał miejsce i czas, ale strzelił znacznie obok słupka.

Po objęciu prowadzenia stanęliśmy zupełnie i to w atakach gospodarzy widzieliśmy więcej entuzjazmu. Atak pozycyjny tradycyjnie u nas kulał. Grabara długo się nudził, ale w końcówce został raz sprawdzony uderzeniem w bliższy róg, musiał być czujny. My, jeśli już stwarzaliśmy jakiekolwiek zagrożenie, to wyłącznie po akcjach skrzydłami. Operujący po drugiej stronie Kamil Jóźwiak wygrywał sporo pojedynków w pierwszej fazie swoich szarż, później jednak nie potrafił dobrze podać lub strzelić. To on też nie wykorzystał jedynej konkretnej okazji Polaków z drugiej połowy, posłał piłkę tuż obok słupka.

Środek pola z Patrykiem Dziczkiem i Maciejem Ambrosiewiczem tego dnia w kwestii gry ofensywnej był wręcz dysfunkcyjny. Chyba tylko Mateusz Kupczak wespół ze Sławomirem Szeligą czy innym Grzegorzem Baranem byłby w stanie stworzyć mniej kreatywny duet. Dwójka napastników przez większość czasu była odcięta od podań.

Reklama

W efekcie męczyliśmy się strasznie, miało się wrażenie, że mecz trwa już pół dnia. Efekt zamulenia potęgowały okoliczności rozegrania tego spotkania. Jakiś większy orlik z jedną trybuną, oślepiające słońce, widok domów i przejeżdżających nieopodal rowerów. No po prostu sparing drugoligowca z czwartoligowcem.

Taki był też poziom „widowiska”. Mamy trzy punkty, to jedyny pozytyw i na szczęście możemy już zapomnieć, że ten mecz się odbył. Tyle dobrze, że teraz czeka prawdopodobnie jeszcze słabsza Estonia, bo w takiej formie każdy średnio poważny przeciwnik dałby nam do wiwatu.

Łotwa U-21 – Polska U-21 0:1
Klimala 27′

Fot. newspix.pl

Najnowsze

Niższe ligi

Mata spotkał się z Davidem Alabą. Austriak pozostał z koszulką Tajfunu Ostrów Lubelski

Szymon Piórek
0
Mata spotkał się z Davidem Alabą. Austriak pozostał z koszulką Tajfunu Ostrów Lubelski

Komentarze

0 komentarzy

Loading...