Reklama

Jest Vejinović, jest zabawa

redakcja

Autor:redakcja

30 sierpnia 2019, 20:35 • 3 min czytania 0 komentarzy

W Ekstraklasie nie ma już słabych drużyn. Wróć, bo chyba za mocno polecieliśmy. Faktem jest, że w naszej lidze nie ma już drużyn, które nie potrafią wygrywać meczów. Najpierw w poniedziałek Wisła Płock niespodziewanie puknęła Pogoń w Szczecinie, a teraz przełamała się Arka Gdynia. Kaliber niby mniejszy, bo chodzi tylko o mecz z Górnikiem u siebie, ale umówmy się – gdynianie w tym sezonie wyglądali tak, że mogliby nie wygrać nawet z drużyną żonatych na festynie w Wejherowie. 

Jest Vejinović, jest zabawa

Czyli pierwszy sukces po pójściu „na grubo” już jest. W środku tygodnia Arka wymieniła prezesa, a także ponownie sięgnęła po Marko Vejinovicia, choć trzeba było postawić dla niego taki komin płacowy, że widać go nawet ze stadionu Wisły Kraków. To, z jaką tęsknotą wypatrywano na Wybrzeżu Holendra, najlepiej pokazuje wrzucenie go od razu do wyjściowego składu po ledwie dwóch dniach w Gdyni. I nie powiemy, że zrobił on całą robotę, trochę brakowało mu do formy prezentowanej w wielu wiosennych meczach, ale nie sposób nie zauważyć, że z nim na boisku cały zespół wyglądał o niebo lepiej.

Trafił ze zmianami w składzie Jacek Zieliński – to trzeba podkreślić. Adam Marciniak i Damian Zbozień najwidoczniej byli podrażnieni tym, że to w dużej mierze im dostawało się za początek sezonu, bo chodzili dziś po swoich flankach jak źli, a w obronie mylili się tylko sporadycznie. Schirtladze, który wysłał pozytywny sygnał już w ostatniej kolejce, zrobił z przodu więcej niż Serrarens przez pięć spotkań, choć szpica to nie jest jego nominalna pozycja. Nawet Busuladzić tak dziś nie irytował, oczywiście poza sytuacją, w której próbował wymusić karnego. Czyli z piłkarzy, którzy ostatnio nie byli częścią pierwszego składu, ponownie zawiódł nas chyba tylko Antonik.

Przekładało się to na okazje strzeleckie, ale brakowało Arce skuteczności. Na cios w szczepionkę i karczycho za zmarnowane piłki na pewno zasłużył Jankowski. Na szczęście później futbolówka spadała głównie pod nogami Schirtladze, a Gruzin, który też sporo kreował, jedną z tych z sytuacji potrafił zamienić na gola całkiem przyjemnym wolejem.

Reklama

Trochę na nieszczęście dla gości, najlepszy mecz w sezonie rozgrywali nie tylko oni, ale też Martin Chudy.

Słówko o Górniku Zabrze, a tylko tyle, bo jednak byli dziś tłem piłkarze Marcina Brosza. O ile jeszcze w pierwszej połowie starali się iść cios za cios, a głodny strzelania (choć nieskuteczny) był przede wszystkim Angulo, o tyle w drugiej ich zaczepność spadła do poziomu nieśmiałego nastolatka, który cyka się zaprosić dziewczynę na pierwszą randkę. To jednak rozczarowanie, bo Górnik zdążył już zasygnalizować nam, że w tym sezonie będzie lepszy niż w ostatnim. Chcielibyśmy wierzyć, że więcej prawdy o tej drużynie zdradza ostatni mecz z Koroną, ale coś nam podpowiada, że to tylko mrzonka.

screencapture-207-154-235-120-mecz-297-2019-08-30-20_25_38

Fot. 400mm.pl

Najnowsze

Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
10
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Urban o meczu z Legią: Będzie Lany Poniedziałek? Pytanie, kto kogo będzie lał

Szymon Piórek
4
Urban o meczu z Legią: Będzie Lany Poniedziałek? Pytanie, kto kogo będzie lał

Komentarze

0 komentarzy

Loading...