Reklama

Gdzie my w to towarzystwo…

redakcja

Autor:redakcja

13 sierpnia 2019, 23:17 • 6 min czytania 0 komentarzy

Kiedyś oglądaliśmy z rozmarzeniem fazę pucharową Ligą Mistrzów, myśląc gorzko: gdzie naszym polskim klubom do tego towarzystwa. Potem w taki sposób patrzyliśmy już na fazę grupową Champions League. Dziś? Dziś grała III (nawet nie IV!) runda eliminacji do Ligi Mistrzów i przecieraliśmy oczy ze zdumienia: polski klub byłby w tym gronie kopciuszkiem.

Gdzie my w to towarzystwo…

Okej, czym innym droga „niemistrzowska”, czym innym ta dla triumfatorów ze słabszych lig, na tej pierwszej ścieżce swego czasu można było spotkać prawdziwych gigantów. Ale przeglądaliśmy dzisiaj jeden po drugim zespoły, biorące udział w całej III rundzie i… kurczę, my naprawdę jesteśmy na samym końcu peletonu.

Już Karabach z APOEL-em wprawili nas w wisielczy nastrój – po stronie gospodarzy m.in. Dani Quintana czy Simeon Sławczew, po drugiej Roman Bezjak czy Kevin Lafrance. Nie to, żebyśmy płakali za tego typu zawodnikami, ale gdy zdajemy sobie sprawę, że Cypryjczycy po raz enty są o krok od Ligi Mistrzów, ogrywając po drodze rywala bez trudu kontraktującego gwiazdy naszej Ekstraklasy… APOEL wygrał 2:0, Bezjak zaliczył nawet asystę, a my byliśmy już gotowi: to nie będzie lekki wieczór.

No i nie był.

Dynamo Kijów, czyli półka dla nas absolutnie nieosiągalna, klub, który bez trudu może wyjmować sobie naszych asów, przegrywa po szalonym rewanżu dwumecz z Club Brugge. Kadar i Kędziora grają 90 minut, Dynamo trzykrotnie wychodzi na prowadzenie: najpierw 1:0, potem 2:1, wreszcie w doliczonym czasie gry na 3:2. Cały czas brakuje jednego trafienia, a tacy kozaccy piłkarze jak Wiktor Cygankow (21 lat, trzy gole w reprezentacji Ukrainy) czy Benjamin Verbić (kupiony za 4 miliony euro) biją głową w belgijski mur. My? My zastanawiamy się, czy Piast bez Sedlara, Valencii i Jodłowca byłby w stanie przekroczyć połowę.

Reklama

Zvezda? Zvezda jedzie do Danii zagrać z FC Kopenhaga. Pamiętajmy – mówimy o Serbii, która pod wieloma względami wzoruje się na Ekstraklasie, która zazdrości jej stadionów czy ogólnego opakowania. I pomimo gry w dziesiątkę od 54. minuty, wytrzymuje do rzutów karnych z remisem 1:1. Potem ostatecznie wygrywa, zresztą dopiero po jedenastu seriach, gdy gola zdążył strzelić nawet Milan Borjan, znany z Korony Kielce. Ale czy można się dziwić? Jeszcze przed czerwienią, grę tam robili Marko Marin (16 występów w reprezentacji Niemiec, 30 lat) czy Richmond Boakye, którego Zvezda ściągnęła z powrotem do siebie z ligi chińskiej za 2,5 miliona euro. Poruszamy się w świecie nazwisk czy kwot, które dla nas są zwyczajnie niedostępne. A pamiętajmy, Broendby, które w rewanżu było tak bezlitosne dla Lechii Gdańsk, ligę skończyło 30 (!) punktów pod Kopenhagą.

Ale najmocniejsze wrażenia przygotowało dla nas Dinamo Zagrzeb.

Lubiliśmy się porównywać z mistrzem Chorwacji, no bo i Nenad Bjelica, i Damian Kądzior, i Mario Situm, i nawet Emir Dilaver. Sęk w tym, że żadnego porównania nie ma. Wyobrażacie sobie takiego zawodnika jak Dani Olmo, po takim turnieju jak jego niedawne występy dla hiszpańskiej młodzieżówki, który nadal daje asysty i gole dla mistrza Polski? My sobie nie wyobrażamy, co zresztą dziwne być nie może, gdy traktujemy jako dar z nieba ofertę dla Sebastiana Szymańskiego od średniaka ligi rosyjskiej. A Dinamo tego Olmo utrzyma pewnie do samej fazy grupowej Ligi Mistrzów. Dziś robił im grę, już po raz któryś w sezonie – a jego asystę do Ademiego oglądaliśmy już ze dwadzieścia razy.

Ferencvaros nawet nie pisnął, gładziuteńkie 4:0, a przecież mecz był grany w Budapeszcie. Niestety, poza osiemnastką wylądował Kądzior, ale to chyba jeszcze bardziej uzmysławia, gdzie jest obecnie liga chorwacka, a gdzie polska. Na wszelki wypadek przypomnijmy – Dinamo Bjelicy będzie się już teraz szykować do barażu z Rosenborgiem, gdy my drżymy o IV rundę eliminacji Ligi Europy.

Olympiakosu z Basaksehirem nawet nie śledziliśmy, żeby się nie denerwować – Valbuena, Robinho czy Clichy na jednym boisku to trochę zbyt wiele, jak na mecz zespołów z lig greckiej i tureckiej. Kiedyś wydawało nam się, że możemy rywalizować z klubami z tych stron. Dziś nawet nie próbujemy udawać, że którykolwiek polski klub, choćby i po latach dominacji w stylu niedawnej Legii, mógł sobie pozwolić na zbudowanie takiego składu.

Ale po co się katować gwiazdozbiorami. Bliższa nam liga rumuńska, dzisiaj reprezentowana przez Cluj Dana Petrescu. Jedzie do Glasgow i tworzy wyjątkowe show, wygrywając 4:3 i zyskując awans do kolejnej fazy.

Reklama

***

Myśleliśmy, że trochę odprężymy się przy meczu Ajaksu z PAOK-iem, ale i tam wszystko przypominało nam o naszej bylejakości. I naprawdę nie chodzi nawet o grę, o poszczególne zagrania, ale jakąś ogólną filozofię. Ajax remisuje 1:1, ma 30 minut do końca meczu i jedzie z atakiem dziewięcioma zawodnikami. Takich rzeczy nie wyrabia się w tydzień ani w rok, to jakaś unikalna mentalność, która sprawia, że mecze amsterdamczyków ogląda się niezwykle przyjemnie. Niestety, dzisiaj na własnej skórze moc Holendrów odczuł Karol Świderski, który występ od 63. minuty rozpoczął dwiema stratami. Im mocniej PAOK przypominał sobie, że to on powinien odważniej zaatakować, tym groźniej było pod bramką Greków.

Duże wrażenie robili, tradycyjnie już, Ziyech oraz Tadić. Ten pierwszy dryblował seriami, po kilku rywali, ten drugi pokazał niebywały hart ducha: pierwszego karnego uderzył bardzo źle, przy wyniku 1:0 dla Greków nie wykorzystał szansy na wyrównanie. Potem jednak dostał jeszcze dwie okazje do uderzeń z jedenastego metra i dwukrotnie pokonał Paschalakisa. Co prawda mamy wątpliwości przy tym zagraniu ręką Biseswara, nie miał praktycznie w ogóle miejsca na reakcję, ale to szczegół. Dziś Ajax był po prostu o wiele lepszy i same sytuacje bramkowe niewiele tu zmieniają.

***

Warto jeszcze wspomnieć o tym, że Krasnodar po 34. minutach miał już komfortowe 3:0 na stadionie FC Porto. To oczywiście jest poziom, do którego nawet nie śmiemy porównywać rodzimych drużyn, ale sporo mówi o rozwoju całej ligi rosyjskiej. Głównie za sprawą naprawdę przemyślanych działań ludzi takich jak Siergiej Galicki.

fot. FotoPyk

Karabach – APOEL 0:2 (0:1), awans: APOEL

34′ De Vincenti, 68′ Matić

Kto z przeszłością w Polsce gra dalej? Roman Bezjak i Kevin Lafrance. 

Rosenborg – Maribor 3:1 (0:1), awans: Rosenborg

53′ Soderlund, 61′ Konradsen, 81′ Konradsen – 45+2′ Vancas

Kto z przeszłością w Polsce gra dalej? Niestety, Rosenborg jeszcze nie zainwestował w naszych.

Dynamo Kijów – Club Brugge 3:3 (1:1), awans: Club Brugge

6′ Bujalski, 50′ Szepelew, 90+3′ Mechele – 38′ Deli, 88′ Vormer, 90+5′ Openda

Kto z przeszłością w Polsce gra dalej? Niestety, eks-ekstraklasowcy w tym dwumeczu odpadli.

FC Kopenhaga – Crvena Zvezda 1:1 (1:1), awans: Crvena Zvezda

45′ N’Doye – 17′ Boakye

W karnych: 7:6 dla Zvezdy (11 serii!)

Kto z przeszłością w Polsce gra dalej? Milan Borjan. Dziś strzelił jedenastkę. 

Ferencvaros – Dinamo Zagrzeb 0:4 (0:1), awans: Dinamo Zagrzeb

16′ Ademi, 47′ Petković, 55′ Olmo, 79′ Gojak

Kto z przeszłością w Polsce gra dalej? Cała ekipa, Nenad Bjelica, Emir Dilaver, Damian Kądzior, Mario Situm.

Ajax – PAOK 3:2 (1:1), awans: Ajax

43′ Tadić, 79′ Tagliafico, 85′ Tadić – 23′ Biseswar, 90+4′ Biseswar

Kto z przeszłością w Polsce gra dalej? No nie, Ajax z Polski nie ściąga. 

LASK Linz – FC Basel 3:1 (0:0), awans: LASK Linz

59′ Ranftl, 89′ Goiginger, 90+4′ Raguz – 80′ Ademi

Kto z przeszłością w Polsce gra dalej? Ten dwumecz niestety bez polskich akcentów.

Olympiakos – Basaksehir 2:0 (0:0), awans: Olympiakos

55′ Semedo, 78′ Valbuena

Kto z przeszłością w Polsce gra dalej? Tu też bez nas.

Celtic – CFR Cluj 3:4 (0:1), awans: Cluj

51′ Forrest, 61′ Edouard, 76′ Christie – 27′ Deac, 74′ Omrani, 80′ Omrani, 90+7′ Tucudean

Kto z przeszłością w Polsce gra dalej? Proste, pan trener Dan Petrescu. 

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...