Reklama

Strzelają tam, gdzie chcę

redakcja

Autor:redakcja

11 sierpnia 2019, 10:01 • 7 min czytania 0 komentarzy

Adrian Lis z Warty Poznań to jeden z największych wygranych początku sezonu pierwszej ligi. Obronić trzy karne w dwóch pierwszych kolejkach to wydarzenie nie byle jakie. To nie przypadek, Lis jest fachowcem od łapania strzałów z wapna, na co ma swoje sposoby, ale też choćby Dudek Dance.

Strzelają tam, gdzie chcę

Co jest jego tajemnicą przy bronieniu jedenastek? Jak Warta robiła awans za darmo? Jakie dziś są warunki w Warcie Poznań? Dlaczego tak wiele zawdzięcza żonie? Zapraszamy.

***

Jaki masz patent na rzuty karne?

Nie zdradzę, tajemnica zawodowa, ale swój sposób mam. Natomiast nie będę ukrywał tego, co widać: trochę pomaga mi Dudek Dance. Poza tym mam gdzieś przeczucie. Nie potrafię tego wytłumaczyć, ale wiem gdzie piłka się odbije. Strzelający trafiają tam gdzie chcę. Teraz w przypadku pierwszej ligi pomaga też analiza, dostajemy od trenera Kubiaka materiał, natomiast to też nie taka prosta sprawa: a co jak strzelający akurat zmieni zdanie? Często strzelał w środek, ale teraz postanowi w bok? Także analiza się przydaje, ale nie jest wyrocznią.

Reklama

Zawsze miałeś smykałkę do karnych?

W drugim zawodowym meczu obroniłem karnego, więc może i tak. Miałem osiemnaście czy dziewiętnaście lat. To była pierwsza liga, spotkanie akurat transmitowano w TVP czy jeszcze na innej stacji, więc był to mój debiut telewizyjny. Sam zrobiłem tego karnego, podszedł Paluchowski, a ja obroniłem. Od tego się zaczęło.

Nie ukrywam, jest przeszłość z tymi karnymi. W Polonii Środa Wielkopolska graliśmy przeciwko Warcie w Pucharze Polski na szczeblu okręgowym. Doszło do rzutów karnych, obroniłem dwa z czterech – albo trzy, na pewno Laskowskiego i Ngamayamy. Przeszliśmy dalej. Miałem też taki sezon, gdzie obroniłem na siedem prób sześć karnych.

Słyszałem o meczu, w którym obroniłeś dwa karne jeden po drugim na przestrzeni kilku minut.

To był mecz u siebie z Centrą Gorzów Wielkopolski. Najpierw karnego zrobiłem ja. Podszedł chłopak, uderzył, zbiłem do boku. Tam poszedł mój obrońca, wyciął napastnika – drugi karny. I znowu obroniłem.

Reklama

Ten sam zawodnik strzelał czy inny?

Ten sam gościu. Jeszcze w kolejnej rundzie jak graliśmy z nimi, znowu karny, znowu on strzelał, znowu obroniłem. Chłopaki nie dali mu żyć. Kiedyś obroniłem też dwa razy karne Rafała Boguskiego w Pucharze Polski.

A tamten zawodnik, jak do tego podszedł? Pogratulował ci? Był załamany?

Tam padło wcześniej trochę męskich słów z jego strony, więc nie chcę wspominać. Natomiast teraz Soljic ze Stali podszedł i pogratulował. Przybiliśmy piątkę. To fajne, możemy grać w różnych drużynach, ale można siebie nawzajem docenić.

Podpatrywałeś kiedyś bramkarzy jak bronią karne, w ten sposób szukałeś wiedzy?

Nie. Podpatrywałem bramkarzy tak ogółem, oglądałem parady, ale nie czułem, żeby mi to szczególnie pomagało. Nagrania nagraniami, trening treningiem – każda sytuacja jest inna. Trzeba robić swoje.

Ale mówisz, że Dudek Dance w tobie siedzi.

To prawda, jak oglądałem tamten finał Liverpoolu byłem mały gówniarz, ale już wiedziałem, że chcę być bramkarzem. Nagle trzeba było się o tą pozycję prawie bić, po tym meczu przez jakiś czas każdy chciał bronić.

Ale wierzysz, że wytrącenie z równowagi pomaga?

To akurat tak. Rozmawiałem z Robertem Janickim o tym, powiedział mi, że to faktycznie dokłada presji, jak bramkarz lata po bramce.

Przed rozmową z tobą zapytałem Maćka Joczysa z KTS-u o co ciebie zapytać. Powiedział, żeby spytać o ryby i pokazał zdjęcia, na których pozujesz z jakimiś gigantami.

Łowię, łowię, wielu chłopaków z Ekstraklasy też to robi, pamiętam Gergo Lovrencics łowił, teraz w Lechu łowi Tomek Cywka. Mamy z bratem team karpiowy. Chłopaki jeżdżą na zawody, ja mam za mało czasu, ale czasem z żoną wyskoczę dla relaksu. U nas to rodzinna tradycja, ojciec nam wędkarstwo zaszczepił, z nim też czasem wciąż jak jest czas wyskoczę.

Twoja żona chętnie jeździ na ryby?

Tak, nawet łowi też, mniejsze ryby, czyli do 10kg, bo dla mnie karp 10kg to mniejsza ryba. Jak czuję, żę taka jest na wędce, to daję żonie, żeby też się pobawiła. Wybieramy się na wody karpiowe całymi rodzinami, ale to chodzi w sumie o odpoczynek. Uciec z Poznania na chwilę, gdzie mieszkamy w centrum, czyli w tym zgiełku.

Największa ryba jaką złowiłeś?

Karp dziewiętnaście kilogramów.

I co się z taką rybą robi?

Buziak i się prosi o babcię.

O co się prosi?

O starsze, w sensie, że większe.

Naprawdę jesteś pasjonatem, wybacz, nie skumałem wędkarskiego slangu.

To jest moja pasja, mam tyle sprzętu nakupowane, że niektórzy się nie dziwią. Mamy cały garaż zapełniony z bratem. I piwnicę. Moglibyśmy sklep otworzyć.

Znasz pewnie internetową pastę o wędkarstwie, z której zrobili nawet film.

Znam. Wiem o co ci chodzi, tak, u nas też trochę tak jest, u ojca klamoty, u mnie i brata. Mamy fioła na tym punkcie.

Adrian, wróćmy do piłki. Większość kariery spędziłeś w niższych ligach. Mogło być inaczej? Swego czasu trafiłeś do Młodej Ekstraklasy w Polonii Warszawa.

Dyrektorem Polonii został Tadeusz Fajfer, który znał mnie z wielkopolskich boisk. Ściągnął mnie na rok wypożyczenia. Dostałem fajny kontrakt, byłem nastolatkiem, zostałem trzecim bramkarzem za Sebastianem Przyrowskim i Michałem Gliwą. Świetnie tam było, a Warszawa mnie nie wciągnęła, skupiłem się na piłce. Pomagał mi bardzo Radek Majdan. To jest super człowiek, po prostu bardzo dobry, w porządku człowiek. Tak samo też dobry trener bramkarzy, umie dotrzeć, pokazać.

Miałem tego pecha, że był temat wykupienia mnie, dalszego inwestowania we mnie, ale Józef Wojciechowski właśnie wycofał się z piłki. Ja automatycznie trafiłem do Warty Poznań, co się potem okazało zjazdem z deszczu pod rynnę, bo tam wtedy nie płacili i spadliśmy do drugiej ligi. Dwa razy takiej biedy w Warcie zaznałem: raz wtedy, jako nastolatek, i drugi raz ostatnio, kiedy zrobiliśmy awans w biedzie. W sumie to my ten awans zrobiliśmy za darmo, a naszą siłą było to, że byliśmy jak rodzina.

To często się pojawia, że jak nie ma pieniędzy, to jest świetna atmosfera.

Mogę potwierdzić. Była bieda, a my wygrywaliśmy mecz za meczem. Mieliśmy też głównie chłopaków z regionu. Nikt inny nie chciał do Warty przychodzić. Przyjść odbudować formę? OK, ale przyjdziesz ze Śląska do Poznania nie mając tu pieniędzy? Każdy by się puknął w głowę, nie na tym to polega. Trzeba mieszkanie wynająć, a nie płacą, to co zrobisz?

Cieszę się, że teraz jest już lepiej, Warta dziś to profesjonalny, płacący na czas klub, sponsorzy pierwszoligowi pomagają, zarządzanie też jest dobre, na nowego prezesa Fajraszewskiego nikt nie może narzekać. W samejw pierwszej lidze też pozmieniało się od czasu, gdy ostatnio w niej grałem, teraz czuć Ekstraklasą. Jak się jedzie na Tychy czy Podbeskidzie, wchodzi na te piękne stadiony… Może jeszcze brakuje tylko, żeby było więcej kibiców.

Gdy było źle pod Pyżalskim, ile najdłużej nie miałeś pensji?

Ja cztery miesiące, ale zależało od zawodnika, od trzech do sześciu miesięcy, zależy kto ile uprosił, bo też trzeba było żyć więc szedłeś i prosiłeś. Prezes Pyżalski też miał pecha, że budowlanka mu nie szła, to i nie płacił. Jak miał złoty okres, to dawał tu ogromne pieniądze. W sumie sam to ciągnął. Może jakby miał teraz takie wsparcie, jakie jest w pierwszej lidze, to by dał radę.

Jak organizowałeś sobie życie, gdy cztery miesiące nie miałeś pensji?

Żona pomogła, miała swoją pracę, do tego rodzice. Jakoś trzeba. Ale głupio się jechało do innych klubów, gdy ty żyłeś za trzysta złotych, a ktoś tam miał dziesięć tysięcy złotych pensji. Każdy się na nas zgadywał, bo byliśy wysoko, a u nas chłopaki tak układali treningi, żeby jak ktoś dorabiał sobie na przykład prowadząc treningi dzieciaków mógł się wyrobić.

Ty myślałeś o innej pracy?

Myślałem, żeby odejść z klubu, iść gdzieś nawet niżej, ale wreszcie dostawać regularnie pieniądze.

Gdy dzwoniłem do ciebie pierwszy raz, jechałeś na szkołę rodzenia. Pierwsze dziecko?

Córa. Duże emocje. Cały czas coś się dzieje.

Chyba dobrze ci się układa, w życiu prywatnym fajnie, na boisku dobry moment.

Odkąd żonę poznałem to mi wszystko wychodzi na dobre. Nie że chodziłem na balety, bo to mnie nie ciągnęło, ale wydoroślałem odkąd ją poznałem. Ślub, teraz dziecko, coś się zmienia, na boisku też, bo jak jest w domu dobrze, to głowa spokojna, także na boisku. Mam nadzieję, że będę ten poziom trzymał.

Adrian, trafisz do Ekstraklasy?

Jakieś pytania były. Marzenia mam, jak każdy. Więc marzę.

Fot.Newspix

Najnowsze

Polecane

Aleksander Śliwka: Po igrzyskach czułem się, jakbym był chory. Nie mogłem funkcjonować [WYWIAD]

Jakub Radomski
0
Aleksander Śliwka: Po igrzyskach czułem się, jakbym był chory. Nie mogłem funkcjonować [WYWIAD]
Niemcy

Była gwiazda Bayernu: Neuer jest na tym samym poziomie co Messi

Maciej Szełęga
0
Była gwiazda Bayernu: Neuer jest na tym samym poziomie co Messi

Komentarze

0 komentarzy

Loading...