Reklama

Rozmawiałem z Wisłą Kraków, ale oferta była nie do przyjęcia

redakcja

Autor:redakcja

10 sierpnia 2019, 09:47 • 8 min czytania 0 komentarzy

Mateusz Mak zdobywając mistrzostwo Polski z Piastem Gliwice osiągnął największy sukces w karierze i… zszedł do I ligi, podpisując kontrakt ze Stalą Mielec. Nie takie były plany na początku, ale dziś piłkarz uważa, że dobrze się stało. O nieudanych rozmowach z Wisłą Kraków. O tematach zagranicznych. O Arturze Skowronku, którego zna od lat. O okolicznościach odejścia z Piasta. O kulisach walki o mistrzostwo. Trochę tematów poruszyliśmy. 

Rozmawiałem z Wisłą Kraków, ale oferta była nie do przyjęcia

Przechodzisz z zespołu mistrza Polski do pierwszoligowca. Wygląda to na duży zjazd, ale zakładam, że dobrze przemyślałeś tę decyzję.

Nie ukrywam, że w pierwszej kolejności liczyłem na oferty z Ekstraklasy lub zagranicy, ale prawda jest taka, że nie za bardzo było z czego wybierać. Zdecydowałem się więc na Stal Mielec. Klub ma duże ambicje, a trenerem jest Artur Skowronek, z którym już współpracowałem. To przeważyło, że postanowiłem podpisać roczny kontrakt. Teraz cel jest jeden: awans do elity. Mam nadzieję, że w tym pomogę. Cieszę się, że tu jestem. Po ostatnich miesiącach w Piaście na nowo mogę czuć się ważny i potrzebny.

Nie było żadnych sygnałów spoza Polski? Dla ciebie to był jeden z ostatnich dzwonków na wyjazd.

Nie powiedziałbym, że jeden z ostatnich. W listopadzie skończę 28 lat, więc jeszcze sporo może się w karierze wydarzyć. Myślę, że to dobry czas dla mnie, dobrze się czuję fizycznie, jestem zdrowy. Czasami w życiu trzeba iść tam, gdzie naprawdę cię chcą, a nie iść gdzieś na siłę i próbować tam walczyć o swoje. Tak mogłoby być teraz, gdybym wyjechał do innego kraju. Agent musiał pracować na transfer, a w międzyczasie pojawiła się opcja ze Stalą. Mogę się w niej odbudować, choć tak jak mówię: nie od razu dopuszczałem myśl o transferze do I ligi. Najpierw nastawiałem się na Ekstraklasę, był temat Wisły Kraków, ale nie doszliśmy do porozumienia. Czekałem na inne warianty, czekałem i odezwała się Stal.

Reklama

JEDYNA TAKA OFERTA POWITALNA: W ETOTO BONUS 200% OD TWOJEGO PIERWSZEGO DEPOZYTU, AŻ DO 200 ZŁ

Czyli rozmowy z Wisłą były już zaawansowane? Wcześniej pół żartem, pół serio mówiono, że jeśli odejdziesz z Piasta, to od razu wylądujesz przy Reymonta, gdzie jest już twój brat Michał.

Nie wiem, czy rozmowy były zaawansowane, ale operowaliśmy już na konkretach, klub złożył ofertę. W moim odczuciu była jednak nie do przyjęcia i dlatego nic z tego nie wyszło.

Sam fakt, że Wisła wzięła wcześniej Michała nie sprawił, że poszedłeś na jakieś niesamowite ustępstwa?

Można tak powiedzieć. Nie wdając się w szczegóły, kontrakt był tak skonstruowany, że nie mogliśmy się na niego zgodzić. Nikt jednak nie ma do kogoś pretensji, rozstaliśmy się w zgodzie. Odbyły się normalne negocjacje, po prostu nie spotkaliśmy się w jednym punkcie. Dalej Wiśle kibicuję, tym bardziej teraz, gdy jest w niej brat. Będę się pojawiał na meczach. Kto wie, może kiedyś jeszcze temat powróci. Na razie nic z tego nie wyszło. Wisła była jedynym klubem z Ekstraklasy, z którym rozmawiałem.

Brat był mocno rozczarowany czy bardziej okazywał zrozumienie?

Reklama

Na pewno był zawiedziony. Obaj chcieliśmy trafić do Wisły, zagranie razem w jej barwach pozostaje naszym marzeniem z dzieciństwa, ale przekonaliśmy się, że czasami musi zostać spełnionych wiele warunków, żeby coś się wydarzyło. Takie jest życie piłkarza.

Pojawiały się też plotki o Miedzi Legnica. Był temat?

Jakieś sygnały się pojawiły, ale oferta nie została złożona, więc w praktyce temat nie istniał.

Z twoich wcześniejszych słów wynika, że na upartego mógłbyś gdzieś trafić poza Polskę, ale odbyłoby się to na zasadzie „wproszenia się”.

Może to za duże słowa, ale mój agent Daniel Weber musiał wykonać pewne ruchy. Wiosną grałem mało, możliwości zareklamowania mnie były ograniczone. W razie czego byłby to roczny wyjazd, ale w ligach, o które chodziło – Grecja, Cypr, Izrael – kluby w tamtym czasie były mało konkretne w podejmowaniu decyzji, zaczynałem się niecierpliwić. Kiedy więc odezwała się Stal Mielec, uznałem, że to będzie najlepsze rozwiązanie.

Związałeś się ze Stalą kilka godzin po tym, gdy wyjaśniło się, że Artur Skowronek nie odchodzi do Wisły Płock. Czekałeś na rozstrzygnięcia w tej kwestii?

Tak. Moje przyjście do Mielca w dużej mierze było uwarunkowane osobą trenera. Gdyby odszedł do Płocka, mógłbym nie trafić do Stali, bo nie wiem, kto by za niego przyszedł, czy widziałby mnie w składzie. A tak miałem pewność, że idę tam, gdzie szkoleniowiec mnie chce, co było istotne. Nie przeszedłem okresu przygotowawczego ze Stalą, więc tym bardziej świadomość, że trener Skowronek zna moją wartość miała znaczenie.

Znacie się już od lat.

W zasadzie to Artur Skowronek sprowadzał nas do Ruchu Radzionków, gdzie zaczynaliśmy seniorskie granie. Ok, na początku pierwszym trenerem był Rafał Górak, ale po jego odejściu Skowronek przejął stery i przy nim wypłynęliśmy do Bełchatowa. To pierwszy człowiek, który mocno na nas postawił w dorosłym graniu.

STAL MIELEC FAWORYTEM W BIELSKU. ETOTO PŁACI ZA JEJ WYGRANĄ PO KURSIE 2,40

Wspominałeś, że celem jest awans. Stal jako jedna z nielicznych głośno o tym mówi, bo zapowiada się niezwykle wyrównany sezon, gdzie o pierwszej szóstce myśli 3/4 ligi. 

Stal w tamtym sezonie zajęła trzecie miejsce. Teraz kilku istotnych zawodników straciła, ale też dokonała paru ciekawych transferów i moim zdaniem ogólny bilans wychodzi na plus. Wszyscy w klubie i w mieście mają jeden cel w głowie, chcą Ekstraklasy. Podkarpacie potrzebuje klubu z tradycjami na najwyższym szczeblu. Myślę, że to jest ten sezon, gdy można wykonać taki krok. Oczywiście nie mówię, że na pewno to zrobimy. To jest piłka, I liga, już mecz z Wigrami pokazał teraz, że można wyraźnie przeważać i nie wygrać. Łatwo nie będzie, wszyscy będą nastawiać się na Stal jako faworyta, ale wierzymy, że spełnimy oczekiwania.

Zespół chyba dopiero się rozkręca, bo mając dwa mecze u siebie nie bez problemów wygrał z Wartą i zremisował z Wigrami. Brakuje Mateusza Maka?

(śmiech) Zobaczymy. Miałem zaległości, ale nadrobiłem je. Czuję, że już od najbliższej niedzieli jestem gotowy, by pomóc zespołowi. Oczywiście wszystko w rękach trenera.

19.05.2019 PIAST GLIWICE - LECH POZNAN LOTTO EKSTRAKLASA PILKA NOZNA

Odejście z Piasta stanowiło dla ciebie rozczarowanie? Przekaz ze strony klubu był taki, że to ty postanowiłeś nie przedłużać umowy.

No nie do końca. Byłem umówiony na rozmowy z Bogdanem Wilkiem i trenerem Waldemarem Fornalikiem po rozpoczęciu przygotowań do nowego sezonu. Dyrektor mówił, że będzie dobrze i dawał do zrozumienia, że przedłużymy kontrakt. Po powrocie do treningów zostałem jednak wezwany na rozmowę, gdzie dyrektor Wilk i trener Fornalik przekazali mi, że nie widzą dalszej współpracy. Z jednej strony się na to nastawiałem, a z drugiej po cichu liczyłem na nowy kontrakt. Teraz wiem, że tak miało być, spędziłem w Gliwicach cztery lata, w Piaście osiągnąłem już wszystko jeśli chodzi o ligę. Dziś uważam, że dobrze się stało, że teraz odszedłem.

W Piaście miałeś bardzo dobry pierwszy sezon, być może najlepszy w karierze, który zakończył się wicemistrzostwem. Później to już jedno wielkie odkręcanie się po bardzo poważnej kontuzji…

Faktycznie, przez pierwszy rok było świetnie. Siedem goli, sześć asyst, mocno przyczyniłem się do zajęcia drugiego miejsca. Niezłą miałem też ostatnią jesień, zwłaszcza na początku rozgrywałem dobre mecze. Później niestety znów przytrafił się uraz, a po pierwszym wiosennym meczu z Cracovią naciągnąłem mięsień dwugłowy. Na chwilę wypadłem, trener Fornalik przestawił na prawą pomoc Martina Konczkowskiego i tak już zostało, „Konczu” miejsca nie oddał. Byłem jego zmiennikiem, ale wchodziłem rzadko, choć mistrzem Polski w pełni się czuję. Uzbierałem 20 meczów, prawie tysiąc minut na boisku, jednego gola strzeliłem. Cegiełkę dołożyłem.

Wspomniana pierwsza tegoroczna kolejka z Cracovią decydowała o losach wielu zawodników na całą rundę. Ty czy Michal Papadopulos straciliście miejsce w składzie, zyskali je Piotr Parzyszek i Marcin Pietrowski, korzystający na przemianowaniu Konczkowskiego. 

Czas pokazał, że tak było. Tydzień później pokonaliśmy Lecha 4:0 i wtedy wytworzyła się żelazna jedenastka na całą rundę. Później ewentualnie Tomasz Jodłowiec rotował się w środku pola. „Konczu” z Lechem zagrał dobrze, zaliczył asystę i zostawały mi ogony. Rozumiałem sytuację, bo utrzymywał wysoką formę, a każdy wie, że trener Fornalik nie lubi mieszać w składzie i nawet zmiany podczas meczu często dokonuje późno. Jak już u niego grasz, to grasz.

PIAST WYGRA NA STADIONIE ŁKS? KURS 2,50 W ETOTO, REMIS – 3,45

Naprawdę mistrzostwo waszym celem stało się dopiero po wygranej na Legii czy w szatni nastawiliście się na nie wcześniej?

W 31. kolejce graliśmy w Gdańsku z Lechią i mówiliśmy sobie, że jeśli tam wygramy, będziemy jeszcze mogli powalczyć o coś więcej niż same puchary. Ale dopiero po tym 1:0 w Warszawie wszyscy mówili, że faktycznie możemy zostać mistrzami Polski. Od tego momentu tak się nastawialiśmy i poszło. Wygraliśmy sześć z siedmiu meczów grupy mistrzowskiej, wiosną nie straciliśmy żadnego punktu u siebie. Nie ma przypadku.

Pisano i mówiono, że Piast w sporej mierze osiągnął sukces dzięki wyjątkowej atmosferze w szatni. Spotkałeś się kiedyś z lepszą w swojej karierze?

Nie wiem, czy była najlepsza, bo w Radzionkowie i Bełchatowie też super czułem się w szatni. W tym względzie chyba mam szczęście. Ale rzeczywiście, teraz atmosfera była świetna, mimo że prawie połowę drużyny stanowili obcokrajowcy. Trzymali się jednak z nami, tworzyliśmy jedną grupę, nie było podgrupek. To na pewno miało znaczenie.

Jak na razie postrzegasz swoją karierę? Z jednej strony byliście z bratem typowani do czegoś większego, nawet do gry w czołowej europejskiej lidze. Z drugiej, patrząc przez pryzmat twoich kontuzji, w międzyczasie wywalczyłeś srebrny i złoty medal w Ekstraklasie, więc co by się dalej nie działo, będziesz miał o czym opowiadać wnukom. 

Kontuzje mocno mnie wyhamowywały, dwa razy traciłem rok grania. Tym bardziej jestem dumny z tego, co udało się osiągnąć, ale spokojnie. Do końca kariery mi daleko, niczego nie kończę. Jestem zdrowy, zmotywowany. Wierzę, że odbuduję się w Stali i kto wie, może najlepszy sezon dopiero mnie czeka? Nie uważam, że wszystko co dobre już się wydarzyło.

rozmawiał PRZEMYSŁAW MICHALAK

etoto

Fot. Stal Mielec/newspix.pl

Najnowsze

Polecane

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
2
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Komentarze

0 komentarzy

Loading...