Reklama

ŁKS dołożył konkrety, Cracovia kipiała frustracją

redakcja

Autor:redakcja

27 lipca 2019, 20:31 • 3 min czytania 0 komentarzy

Całkiem obiecująco wypadł ŁKS w pierwszej kolejce. Oglądało się jego grę przyjemnie, ale brakowało nam jeszcze trochę konkretów. Beniaminek w starciu z grającą przez większość czasu w dziesiątkę Lechią w zasadzie nie wypracował sobie normalnej sytuacji, zagrożenie stwarzał głównie po strzałach z dalszej odległości. Dziś jednak łodzianie do ładnego – przynajmniej chwilami – grania dołożyli właśnie te konkrety i sprawili, że w Cracovii zaczyna bulgotać.

ŁKS dołożył konkrety, Cracovia kipiała frustracją

Poważnie, odnosiliśmy wrażenie, że w koszulce „Pasów” widzimy jedenastu sfrustrowanych gości, którym gra  w piłkę wcale nie sprawia przyjemności, a już na pewno gra w swoim towarzystwie. Ciągle jakieś żale, pretensje, machanie rękami. Brylował w tym zwłaszcza Cornel Rapa. Tak się w to zaangażował, że przez cały mecz raz dobrze dośrodkował i czasami nie potrafił przyjąć najprostszego podania.

Gdybyście obejrzeli sam skrót, moglibyście odnieść wrażenie, że Cracovia w sumie zaprezentowała się co najmniej tak dobrze jak przeciwnik i po prostu miała pecha. Bo trochę miała, to fakt. Rafael Lopes już po kwadransie mógł mieć dwa gole, ale najpierw jego strzał obronił Michał Kołba, a potem Portugalczyk trafił w słupek. Po chwili ŁKS już prowadził i zaczęła się nerwówka. Spotęgował ją sam Michał Probierz, który ustawił Kamila Pestkę w pomocy, by podziękować mu już po pół godzinie rywalizacji, co na pewno nie dodało jego zespołowi pewności. Gorzej, że za Pestkę wszedł inny młodzieżowiec Sylwester Lusiusz i zaprezentował się jeszcze gorzej, bo Pestka przynajmniej wypracował Lopesowi pierwszą okazję. W zasadzie nie wiedzieliśmy, że Lusiusz jest na boisku, schował się zupełnie. Wygląda na to, że Cracovia ma olbrzymie problemy z młodzieżowcami, którzy ewidentnie występują wyłącznie dlatego, że muszą.

No więc sytuacji Cracovii nie brakowało, bo Michał Helik też strzelił w słupek (piłka zatańczyła na linii bramkowej), a zupełnie niepilnowany Van Amersfoort tak uderzył głową, że Kołba nie musiał nawet wybijać piłki. Ba, w końcu udało się zdobyć bramkę, bo dośrodkowanie Mateusza Wdowiaka trochę przypadkiem przeszło do Sergiu Hanki, który pięknie przymierzył w dalszy róg. Tyle że między tymi sytuacjami krakowianie po prostu grali padlinę, jakości w ich poczynaniach było tyle co orzeźwienia po wypiciu oleju.

ŁKS po prostu grał fajniej. Rzecz jasna główna w tym zasługa Daniego Ramireza, który błyszczał chyba jeszcze bardziej niż przed tygodniem. Ileż jest w jego poczynaniach lekkości i gracji, nawet gdy znajduje się pod presją! Dani, błagamy, nie zmieniaj się, nie przesiąkaj Ekstraklasą za szybko, niech to raczej ona przesiąknie tobą. Co do konkretów – Hiszpan pięknie asystował Łukaszowi Sekulskiemu i to po jego podaniu strzał zablokowany ręką przez Helika oddał Maciej Wolski. Rzut karny pewnie wykonał Maksymilian Rozwandowicz, który nawet bez tego trafienia prezentował się najlepiej spośród obrońców gości. Ramireza zaś ocenilibyśmy jeszcze wyżej, gdyby w końcówce trochę w podwórkowy sposób nie uderzył w boczną siatkę, chyba już zabrakło sił.

Reklama

Ładnie do PKO Bank Polski Ekstraklasy wprowadza się ŁKS. W Cracovii natomiast pucharowe rozczarowanie najwyraźniej jeszcze nie minęło, a zapowiedzi Probierza o odchudzeniu kadry bardziej niektórych zawodników paraliżują niż mobilizują. Coś czujemy, że w najbliższym czasie przynajmniej poza boiskiem nie będzie w tym klubie nudno.

screencapture-207-154-235-120-mecz-178-2019-07-27-21_15_56

Fot. Jakub Gruca/400mm.pl

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...