Reklama

Trudno mieć marzenia, gdy nie dostajesz wypłaty. Nowa Warta jest inna

redakcja

Autor:redakcja

26 lipca 2019, 09:37 • 12 min czytania 0 komentarzy

Jeśli ktoś nadal utożsamia Wartę Poznań z monopolem rodziny Pyżalskich, to ma mocno zdezaktualizowane dane. Rok temu zmienił się właściciel, latem przyszedł nowy dyrektor sportowy, który zmienił trenera, a teraz do poważnych roszad dochodzi w kadrze poznaniaków.

Trudno mieć marzenia, gdy nie dostajesz wypłaty. Nowa Warta jest inna

Przed startem sezonu I ligi porozmawialiśmy z Robertem Grafem, dyrektorem sportowym Warty. O tym, czy w drugiej lidze słowackiej da się znaleźć dobrego piłkarza? Jakie są szanse na to, że Łukasz Trałka podpisze umowę z „Zielonymi”? Jak zostaje się dyrektorem sportowym w II lidze? Dlaczego rozstali się z trenerem, który realizował stawiane przed nim cele?

***

W Polsce dyrektorami sportowymi zostają najczęściej byli piłkarze, czasami byli menadżerowie, którzy decydują się na prowadzenie klubu, a nie kariery piłkarzy. Twój przypadek jednak kompletnie do tego nie pasuje. Jak się znalazłeś w takiej roli?

Faktycznie, ja do takiego rysopisu nie pasuję. Byłem trenerem młodzieży w Wratislavii Wrocław, później trenowałem dzieci w Śląsku Wrocław, pracowałem też w Dolnośląskim Związku Piłki Nożnej. Z czasem trafiłem do działu Grassroots w PZPN-ie, gdzie zajmowałem się przede wszystkim pracą przy organizacji turniejów młodzieżowych, m.in. Pucharu Tymbarku. Do tego szkoliliśmy trenerów, organizowaliśmy kursy wyrównawcze, współpracowaliśmy na tym polu z DFB, niemieckim związkiem piłkarskim.

Reklama

A później trafiłeś do Lechii Gdańsk? Po co?

Żeby tworzyć od podstaw akademię Lechii. Tam wówczas nastąpiła spora reorganizacją, razem z Markiem Jóźwiakiem musieliśmy stworzyć właściwie całe struktury akademii, zatrudnić trenerów, ściągnąć i wyselekcjonować chłopców do gry. W pierwszym oknie transferowym sprowadziliśmy ponad 120 zawodników. Dziś w kadrze pierwszego zespołu jest siedmiu zawodników z akademii. Postawił na nich trener Piotr Stokowiec.

Okej, ale to nadal nie tłumaczy tego, jak zostałeś dyrektorem sportowym w Olimpii Grudziądz.

Z polecenia. I to nie przez znajomego czy dobrego kolegę, a przez agenta, z którym miałem dość trudne relacje, ale z którym po czasie doszliśmy do wzajemnego szacunku, bo nie powiem, że do sympatii. On polecił mnie prezesowi Jackowi Bojarowskiemu, porozmawialiśmy o koncepcji rozwoju tego zespołu. Rozmowy trwały jeszcze wtedy, gdy Olimpia grała w I lidze, negocjowaliśmy kilka miesięcy.

Olimpia po spadku awansowała dzięki tobie czy pomimo ciebie?

Byłem częścią tego szybkiego powrotu. Założyliśmy sobie dwuletni plan, bo zdawaliśmy sobie sprawę – też po przykładach innych klubów – że takie odbicie się po spadku jest piekielnie trudne. Ponadto w składzie zostało tak naprawdę pięciu-sześciu podstawowych piłkarzy. Stworzyliśmy nowy zespół, udało się awansować. Kluczowa wydaje się korekta składu, którą dokonaliśmy zimą. Świetny trener, znakomicie zbilansowana szatnia z dobrą atmosferą.

Reklama
robert-graf-warta-poznan_1559915613_5613

Warta to też taki ciekawy projekt? Wydaje się, że nie będzie w niej mowy o odcinanu kuponów – nowy właściciel, nowy dyrektor sportowy, nowy trener, sporo nowych zawodników.

Ale na tym polega sport, że chcesz być lepszy. Faktycznie, Warta się dopiero buduje, bo w zeszłym roku doszło tu do poważnych zmian właścicielskich, latem przyszedłem ja, zatrudniliśmy nowego trenera i przechodzimy przez głębokie zmiany w składzie. To naturalne.

Jasne, natomiast chodzi mi o budowę tego zespołu – możesz zapytać nowego prezesa szefa rady nadzorczej, Marcina Janickiego, który był w GKS-ie Katowice, gdzie ludzie z pionu sportowego sięgnęli po piłkarzy doświadczonych, ale i sytych.

Łapałem się za głowę, gdy widziałem, jak konstruowana jest kadra GieKSy. Nie chcę tego krytykować, bo ktoś sobie taki plan tam założył, Marcin odpowiadał tam za kwestie organizacyjne, więc jego nie winię. Natomiast to koncepcja, która mi na pewno nie jest bliska. Nie potrzebuję zawodników, którzy nie są głodni. Oni na pewno są wartością piłkarską, ale nie chciałbym przesycać kadry piłkarzami, którzy swoje już w piłce zrobili. Okej, jeden czy dwóch takich zawodników się przyda – liderów, doświadczonych piłkarzy służących radą. Ale budowanie całej drużyny… Nie, to nie moje metody.

Stąd też Piotr Tworek – trener, który nigdy nie prowadził samodzielnie zespołu na poziomie, na którym gra dziś Warta?

Tak.

Ty go wymyśliłeś w Warcie?

Tak, to moja koncepcja. Mam duży szacunek do tego, co Petr Nemec osiągał tu z Wartą – trzeba mu oddać to, że razem z drużyną realizował w każdym roku zakładane cele. Ale ta formuła się wyczerpała. Nie odbierajmy też piłkarzom tego, że to oni zrobili awans, a później się utrzymali. To nie było tak, że trener miał osiemnastu drewniaków i wyłącznie dzięki niemu Warta jest w I lidze. Oni zostawili serce, zdrowie i energię na boisku. Natomiast nie odpowiadała mi taka formuła pracy, uznałem, że to nie ma przyszłości. Chcemy odmłodzić kadrę, stawiać na młodzież, grać atrakcyjniejszy futbol. Chodziłeś na mecze Warty i wiesz, że Petr stawiał na bardzo defensywny futbol i piłkarze, którzy zostali w zespole z poprzedniego sezonu cieszą się, że stawiamy teraz na inny model grania. Ale oczywiście – wielki szacunek dla trenera Nemca i chwała mu za to, jakie wyniki osiągał.

Trener Tworek jest odpowiednią osobą do realizacji tego, co zakładacie? Obawy budzi to, że nie ma doświadczenia na szczeblu pierwszoligowym.

Gdybym twierdził, że nie da rady, to nie byłoby go w tym klubie. To absolutny maniak futbolu, on tym żyje 24 godziny na dobę, jest bardzo emocjonalnie zaangażowany. Podoba mi się jego podejście do klubu, zawodników, stylu grania. Jestem bardzo pozytywnie nastawiony, ale pewnie gdybyś popytał w każdym klubie I ligi, to wszędzie byliby pozytywnie nastawieni do startu sezonu.

Mają świetnego trenera, super kadrę…

… tak, dzień przed sezonem wszystko wygląda obiecująco. Dlatego dopiero pierwsze mecze pokażą, na co nas stać. Mamy wiele nowych osób w klubie i nie będę odkrywczy, jeśli stwierdzę, że najlepszym budulcem atmosfery jest dobry wynik.

Macie trudny terminarz na początku sezonu, mecze domowe będziecie grali w Grodzisku Wielkopolskim. Już na starcie  pojawiają się wyzwania.

Ale taka jest ta liga. Spłaszczona, brakuje faworytów do awansu, nie ma oczywistych typów na spadkowiczów. No, może łatwiej wytypować kluby, które będą się biły o Ekstraklasę. Trudny mecz ze Stalą na początek, to jeden z tych faworytów. Później beniaminek, jedziemy do Wigier Suwałki… Łatwy spotkań nie ma. Ale też nie uważam, że będziemy co kolejkę stawiani w roli outsidera. Nas też trzeba traktować poważnie.

Dużo zmian w tej kadrze. Sporo zawodników was opuściło – Biegański, Żebrakowski, Wypych, Dejewski… Nie boisz się, że to zdestabilizuje kadrę?

Założyliśmy sobie, że ten trzon od obrony po napastnika musi być doświadczony. Stąd Bartek Kieliba, z którym lada moment przedłużymy umowę, stąd też transfer Tomasza Boczka. Nie byliśmy w stanie zatrzymać Bodziocha, Dejewskiego i Wypycha – dostali po prostu znacznie lepsze oferty. „Deja” zdecydował się na Lecha, Bodzioch i Wypych podpisali umowy na korzystniejszych warunkach finansowych. To były ich decyzje, my nie chcieliśmy się im pozbywać. Żebrakowskiemu i Szymusikowi kończyły się wypożyczenia. Krzysztof Biegański… Cóż, zdecydowały sprawy sportowe. Oczekiwaliśmy czegoś innego, wolałem mieć na to miejsce Mariusza Rybickiego. Takie jest życie piłkarza, że mimo zasług i sentymentów trzeba się rozstać.

fot. Piotr Leśniowski / Warta Poznań

Rybicki i Kupczak wydają się najpoważniejszymi wzmocnieniami, bo obaj mają doświadczenie na poziomie ekstraklasowym. Oni plus Boczek stanowią grupę piłkarzy ogranych. Poza tym ściągnęliście wielu młodych zawodników. Taki jest plan na Wartę – czterech-pięciu ogranych piłkarzy, reszta to zawodnicy na dorobku?

Siłą rzeczy te oczekiwania wobec Mariusza i Mateusza są największe. Liczę na to, że będą liderami. Nie jesteśmy idiotami. Wiemy, że samą młodzieżą się nie utrzymamy.

Co z napastnikiem? Na przestrzeni ostatnich lat Warta miała z tym wielkie problemy.

Ale to nie tylko Warta miała problemy. Cała Polska je ma. Zadzwonisz do losowego dyrektora z Ekstraklasy czy I ligi, to powie ci, że szuka napastnika i młodzieżowca. Mamy trzy otwarte tematy na pozycji dziewiątki. One mogą zostać dopięte za tydzień lub za miesiąc. Dwa z nich to wypożyczenia z Ekstraklasy, jeden to transfer definitywny. Oferty ciągle spływają, mieliśmy ciekawego zawodnika spoza Polski, ale na tym etapie drużyny nie stać nas na coś takiego. Mamy w ataku Gracjana Jarocha. Liczę na to, że się przełamie, bo to chłopak z dużymi możliwościami, ale do tej pory nie strzelał wiele. A stać go na to, by w sezonie strzelić więcej niż siedem-osiem goli. On musi zbudować swoją pewność siebie pierwszym czy drugim golem. Mamy też Łukasza Spławskiego, ale on teraz ma kontuzję i zobaczymy jak długo nie będzie mógł grać. Zresztą skoro rozmawiamy o napastnikach – spójrz na poprzedni sezon w I lidze. Najlepsi strzelcy nie mają tu po 20 bramek na koncie.

Testowaliście króla strzelców drugiej ligi słowackiej, Miladina Vujosevicia. Ponoć jego przygotowanie pozostawiało sporo do życzenia.

Oglądałem go jeszcze podczas pracy w Olimpii. Bardzo mi się podobał, fajna dziewiątka. Wpadł mi w oko właśnie Vujosević i Anel Hajric, ale on poszedł właśnie do Lokeren, więc w naszym zasięgu był tylko Miladin. On skończył sezon i miał sześć tygodni wolnego. Przyjechał do nas na testy i… cóż. Zrobiliśmy mu wszelkie testy sprawnościowe, wydolnościowe i wypadł najgorzej w zespole. Ale nie tak, że ledwo za tym przedostatnim, tylko naprawdę najgorzej. Przez półtora miesiąca nic nie robił. To było widać, gdy ściągnął koszulkę. Szkoda, bo ma to, co napastnik powinien mieć – gola. Piłkarsko by się obronił, bo przed oczami mam taką sytuację ze sparingu u nas, gdy dostał piłkę, bez przyjęcia, czyściutko trafił tuż obok słupka. Patrzysz na niego i widzisz – tak, ten chłopak coś ma. A my nie mieliśmy czasu na eksperymenty, bo potrzebujemy zawodnika na dziś, a po drugie – to ryzyko. Skoro zapuścił się tam w sześć tygodni, to nie ma gwarancji, że zaraz mu nie strzeli mięsień. I czy nie zapuści się znowu. Szkoda, bardzo żałowałem, że przyjechał nieprzygotowany, bo papiery ma. Ale co z tego, skoro po 45 minutach oddychał rękawami.

W I lidze da się skautować piłkarzy zagranicznych? Stworzyć skromną siatkę skautingową, ruszyć samemu w teren? Raków z Tomasem Petraskiem, grającym gdzieś na po niższych ligach czeskich, pokazał że można.

W realiach pierwszoligowych dyrektor sportowy musi ruszyć w teren, nie wyobrażam sobie, żebym siedział cały rok przy Drodze Dębińskiej i odbierał telefony od agentów. Zresztą pewnie zdajesz sobie sprawę z tego, jak to wygląda – każdy menadżer ma najlepszego piłkarza, nieodkrytą perełkę, która pechowym zrządzeniem losu nie gra jeszcze w Bayernie Monachium. Jasne, dostajesz sygnały o ciekawych piłkarzach, ale musisz pojechać i go zweryfikować. W trakcie sezonu nie ma momentu na urlop – jeździsz, oglądasz. I liga, II liga, ligi regionalne, wypady poza granicę Polski. Ten Hajric, który poszedł do Lokeren, też był w zasięgu Olimpii, dogadywaliśmy spotkania, jednak pojawił się większy klub i było po sprawie. Ale można wynaleźć takich zawodników. Nie wyobrażam sobie sprowadzić zawodnika, którego nie widziałem.

Druga liga słowacka czy czeska to kierunek, z którego polscy pierwszoligowcy mogą korzystać?

Tak. Oczywiście nie sprowadzimy stamtąd dwudziestu piłkarzy co okienko, ale zdarzą się tacy, którzy podniosą jakość. Do tego niższe ligi hiszpańskie, skąd można wyciągnąć ciekawych zawodników. Kevina Levisa, którego sprowadzono chwilę temu do Wigier Suwałki, rozpracowywałem zimą, ale wtedy postawiliśmy w Grudziądzu na dwóch innych obcokrajowców. Ściągnęliśmy też Ivana Ocenasa z drugiej ligi słowackiej, środkowy obrońca. Tamta liga poziomem na kolana nie rzuca, ale jeśli ktoś się wyróżnia, to w Polsce też powinien sobie poradzić. Obserwacją minimalizujesz stopień ryzyka.

A co z młodzieżowcem? Czujecie się przygotowani na ten wymóg?

Uznaliśmy, że pozycją, na której będziemy wystawiać młodzieżowca, będzie prawa pomoc. Zamykamy ją dla młodzieżowców. Jest Karol Gardzielewicz z Miedzi, nieźle wyglądał w okresie przygotowawczym. Mamy Wiktora Długosza, najlepszego zawodnika CLJ poprzedniego sezon. Wypożyczyliśmy go z Korony, udowodnił swoją wartość, natomiast zdaję sobie sprawę z tego, że tranzyt z piłki juniorskiej do seniorskiej jest bardzo trudny. Albo się odbijesz, albo pójdziesz wyżej. Testowaliśmy go, wygląda fajnie, więc zdecydowaliśmy się na ten ruch. Jest szybki, ma arytmię biegu. Wierzę, że będzie cenną alternatywą. Do tego Aleks Ławniczak. No i Sebastian Olszewski, którego chciała mieć u siebie Pogoń Szczecin, o którego starał się też Górnik Zabrze, ale zaproponowaliśmy mu ciekawą ścieżkę rozwoju i trafił do Poznania.

mariusz-rybicki-9894-press_1562691363_1363

Łukasz Trałka w Warcie Poznań – science-fiction czy realny transfer w ciągu dwóch-trzech tygodni?

Nie złożę żadnej deklaracji. Łukasz zaczął z nami treningi, chce być w formie, ma dużą jakość piłkarską i może być szalenie cennym mentorem dla młodych chłopaków. Ale na to, czy Łukasz z nami zostaje, składa się mnóstwo czynników. Jeśli one wszystkie zagrają i jeśli będzie to miało sens w kontekście budowy drużyny…

… i budowy budżetu.

Tak, to prawda. Nie ma co ukrywać – nasz budżet nie jest z gumy i nie mamy potencjału finansowego Widzewa Łódź.

Gdzie Trałka mógł dostać z 30-40 tysięcy.

Nie wiem, ile. Ja po prostu nie chciałbym wracać do tych ciemnych czasów dla Warty, gdy nie było pieniędzy, gdy piłkarze nie widzieli wypłat, gdy brakowało na wszystko. Dlatego jesteśmy w tym wszystkim bardzo ostrożni. Bo nie chcę, by zawodnicy w szatni rozmawiali o pieniądzach, których brakuje. Chcę, by skupili się na grze.

To akurat coś nowego dla Warty, bo wreszcie zawodnicy zaczynają sezon bez zaległości finansowych wobec nich.

I wierzę, że to pomoże, by wystartować w tej lidze dobrze. Przecież ci zawodnicy też mają swoje ambicje, założenia i cele. Być może to wszystko było tłamszone przez to, że częściej w głowie mieli myśli o tym, że nie dostają pieniędzy. Ale wraz z nowym właścicielem wiele spraw udało się naprawić. I myślę, że zawodnicy będą mogli spełniać swoje marzenia.

Marzenia marzeniami, ale jaki jest tak naprawdę cel Warty na ten sezon?

Chcemy spokojnej i dobrej gry. Budowanie szerszego projektu. Nie chcielibyśmy drżeć o utrzymanie się do przedostatniej kolejki, ale i nie chcemy grać o nic. Zresztą wiesz doskonale, że teraz w grze o awans będzie pierwszych sześć drużyn. Zatem ten środek tabeli właściwie przestanie istnieć. Chcemy od początku osiągać dobre wyniki. Bo jeśli będzie źle, to wszyscy będą mówić, że w Warcie się źle dzieje. Priorytetem są wyniki pierwszej drużyny, ponadto usprawniamy działanie akademii. tym będzie się tym zajmował Wojtek Tomaszewski, były trener zespołów młodzieżowych Lecha i kadr Polski. Wiemy, że odchodzili od nas zdolni piłkarze, którzy nie widzieli dla siebie perspektywy gry w „Zielonych”. Rozjeżdżali się po Polsce, realizują się gdzieś indziej. Chcemy im pokazać swoimi działaniami, że tutaj też czeka na nich coś fajnego w piłce seniorskiej. Zatem te cele krótkoterminowe są oczywiste, natomiast chcielibyśmy, by dobra gra pierwszego zespołu uwiarygodniała szerszy projekt, który tworzymy.

Damian Smyk

Najnowsze

Polecane

Majchrzak: Udowodniłem, że jestem niewinny. Nie należy mi się łatka dopingowicza

Sebastian Warzecha
0
Majchrzak: Udowodniłem, że jestem niewinny. Nie należy mi się łatka dopingowicza

Komentarze

0 komentarzy

Loading...