Reklama

Hurkacz zaimponował, choć to Djoković gra dalej

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

05 lipca 2019, 20:32 • 4 min czytania 0 komentarzy

Hubert Hurkacz grał kosmiczny mecz z liderem światowego rankingu i głównym faworytem do zwycięstwa w Wimbledonie. To powinniście zapamiętać po dzisiejszym spotkaniu. Że łatwo oddał trzeciego i czwartego seta? Jasne, trochę szkoda, ale w tym momencie to nieważne. Co w takim razie jest istotne? To, że ten mecz pokazał nam, jakie Polak ma możliwości. A te są ogromne.

Hurkacz zaimponował, choć to Djoković gra dalej

Nie będziemy się bawić w nudny opis kolejnych punktów, gemów i setów. Od razu napiszemy, że mecz zakończył się wynikiem 5:7, 7:6, 1:6, 4:6 z perspektywy Hurkacza patrząc. To jednak nie powinno nikogo obchodzić, wynik byłby ważny tylko wtedy, gdyby Hubert pokonał Djokovicia lub wręcz przeciwnie – został zdemolowany. Nie stało się ani jedno, ani drugie, więc ważne jest to, jak Polak się zaprezentował.

A zaprezentował się fantastycznie. W chwili, gdy to piszemy, na stronie głównej Wimbledonu wita nas zdjęcie wykonane w momencie, kiedy Hubert rzucił się do jednej z piłek, by ją odegrać. I zrobił to, jak Boris Becker w swych najlepszych czasach. To jedna akcja. A takich, które poderwały londyńską publiczność było dziś co najmniej kilkanaście (gdy już się pojawi, koniecznie obejrzyjcie skrót meczu!). Hubert odważnie wchodził w wymiany, nie bał się nawet tych najdłuższych – wygrał kilka takich, w których naliczono ponad 20 odbić piłki. Normalnie to specjalność Djokovicia, dziś Hurkacz mu zagroził.

Zresztą nie bez powodu zagraniczni dziennikarze zaczęli pisać, że Polak przypomina Andy’ego Murraya z najlepszych lat. Murray w pewnym momencie kariery stał się dla Novaka pełnoprawnym rywalem, którym Hubert… może zostać w przyszłości. Dzisiejszy mecz to zdecydowanie potwierdził. Bo Nole, co warto podkreślić, może i popełniał więcej niewymuszonych błędów niż zwykle, ale wciąż grał znakomite zawody. W tie-breaku drugiego seta – którego wygrał Polak – Serb odegrał kilka piłek na najwyższym światowym poziomie. Ale to nie wystarczyło, lepszy okazał się Hubert.

Reklama

Sami nie wiemy, czy widzieliśmy kiedykolwiek tak grającego polskiego singlistę. Bo Łukasz Kubot swoim serve and volley ubarwiał spotkania, ale nie potrafił wspiąć się na najwyższy poziom (oczywiście w grze pojedynczej, w podwójnej jest mistrzem, dziś awansował zresztą do III rundy turnieju). Michał Przysiężny imponował backhandem, czasem grał fantastyczne mecze, ale jeszcze raz – nie na tym poziomie. Jerzy Janowicz? Zupełnie inna gra, oparta na serwisie i mocnych uderzeniach. Skuteczna, momentami ładna dla oka, ale nie taka, jak ta Huberta. Starsi pewnie napisaliby, że pięknie grał Wojciech Fibak, ale piszący nie miał okazji widzieć go na żywo. Więc gdyby wybierać – postawilibyśmy na Hurkacza.

Bo Hubert pokazał dziś, że potrafi wszystko. Forehand, backhand, serwis, gra przy siatce, wymiany z linii końcowej, gra kombinacyjna – generalnie jakiego elementu tenisowego rzemiosła byście tu nie wymienili, Hurkacz dawał sobie w nim radę. No, może jedno mu nie wyszło – przez cały mecz nie potrafił przełamać serwisu Serba. Ale to tyle, przy wszystkich pozostałych musimy mu zapisać plusa. Dodajmy, że sam Hubert regularnie powtarza: „to nie wszystko, mam jeszcze rezerwy”. Gdy je uwolni, może być tenisistą kompletnym.

Jasne, zdajemy sobie sprawę z tego, że jego gra całkowicie załamała się w III secie i, choć wyglądał w nim lepiej, nie zdołał jej odbudować w kolejnym. Że te dwa sety przegrał stosunkowo szybko i łatwo. Tyle tylko, że trzeba brać pod uwagę jeszcze kilka aspektów. Polak pierwszy raz grał w III rundzie turnieju wielkoszlemowego. Występował na drugim największym korcie Wimbledonu. Za sobą miał dwa trudne i obciążające mecze. Naprzeciwko niego stał aktualnie najlepszy tenisista świata i jeden z trzech najlepszych w całej historii tego sportu. Do tego po tym wspaniałym drugim secie Djoković wykorzystał swoje doświadczenie – zszedł do szatni, pozwolił Hubertowi się „ostudzić”, a sam wrócił na kort zmotywowany.

Gdyby chodziło o kogoś innego – zawodnika z większym doświadczeniem, który od kilku lat obija się o światową czołówkę, pewnie pisalibyśmy inaczej. Ale Hurkacz wciąż ma czas, a to spotkanie będzie dla niego wspaniałym polem do wyciągania odpowiednich wniosków. Wiemy, brzmi jak banał, ale jeden taki mecz z Djokoviciem to jak sto czy dwieście przepracowanych sesji treningowych. Do tego – choć przegrany – musi być niesamowicie motywujący. Bo Hubert już wie, że jest w stanie naruszyć najlepszych tenisistów świata. Wcześniej, na kortach twardych w Indian Wells, dość łatwo ograł go Federer, a w Paryżu Polak nie był w stanie nawiązać walki z Djokoviciem. Dziś już to zrobił.

Teraz jedyne pytanie, jakie sobie zadajemy, brzmi: co się stanie, jeśli Hubert spotka się z Djokoviciem na US Open? Nie będziemy ukrywać, że chcielibyśmy poznać odpowiedź.

Fot. Newspix

Reklama

 

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
2
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Inne sporty

Komentarze

0 komentarzy

Loading...