30 milionów złotych w 5 lat zainwestuje PZPN w rozwój piłki kobiecej. Dziś w „Gazecie Wyborczej” Zbigniew Boniek zdradza, na co konkretnie przeznaczone zostaną te środki.
GAZETA WYBORCZA
Dziś futbol nawet na okładce „GW”. I to kobiecy futbol.
Zbigniew Boniek bardzo mocno zainwestuje w piłkę nożną w wykonaniu płci pięknej. 30 milionów złotych w pięć lat. Z prezesem PZPN rozmawia Hania Urbaniak.
Jaki jest plan?
– Młode piłkarki w całym sezonie grają często po 50-60 spotkań w różnych ligach w jednym klubie. Chcemy to uporządkować. Mecze są przekładane, bo zespoły startują w różnych rozgrywkach. Za duży bałagan. Dziewczyny mają więcej trenować, a nie tylko grać. Wprowadzamy Centralną Ligę Juniorek. Finał Pucharu Polski chcemy rozgrywać na nowym i ładnym stadionie, choć nie na Stadionie Narodowym w Warszawie. Chodzi mi po głowie na przykład Lublin. Będziemy dofinansowywać kluby. Tak żeby było je stać na trenera przygotowania fizycznego dla piłkarek, żeby zawodniczki mogły pojechać zimą na obóz i mocniej trenować. Tutaj najbardziej odstajemy. Chcemy piłkę kobiecą popularyzować. Piłkarki nie mogą grać na stadionach, na których nie da się ustawić kamery. Ludzie nie chcą przychodzić na takie obiekty. W przyszłym sezonie na kanale „Łączy nas piłka” (625 tys. subskrybentów) na YouTubie będziemy transmitować jeden mecz w każdej kolejce.
A reprezentacja? Nie będzie już latała na mecze tanimi liniami?
– Pół roku temu otrzymałem listę postulatów od reprezentacji kobiet. Do wszystkich się przychyliłem. Piłkarki chciały m.in. wyższego standardu hoteli, żeby mogły korzystać z siłowni i odnowy biologicznej, chcą swoich nazwisk na koszulkach, psychologa i dietetyka. Nie ma problemu. Sto najlepszych zawodniczek w Polsce ubezpieczymy na wypadek kontuzji. PZPN – a nie kluby – pokryje koszty leczenia. Wiem, jak to wygląda choćby we Włoszech, i u nas dziewczyny mają lepiej.
SUPER EXPRESS
Jedynym typowo piłkarskim materiałem jest rozmowa z Michałem Pazdanem.
– Odżyłeś po zmianie klubu?
– Po słabym okresie w Legii najważniejsze były dla mnie gra i fajne miejsce do życia, bo nie ukrywam, że to też ma dla mnie znaczenie. To wszystko znalazłem w Ankarze, normalnym europejskim mieście. Nie grałem przez prawie 4 miesiące i musiałem wszystko odbudować. Udało się i jestem zadowolony. Myślę, że mam przed sobą 3–4 lata gry na dobrym poziomie.
Poza tym tak: Dawid Kownacki kupił sobie Porsche, Krzysztof Piątek spędził noc poślubną w komnacie zamku joannitów w Łagowie („SE” podaje też weselne menu), a Robert Lewandowski miał na konferencji reprezentacji zegarek za 200 tys. złotych.
SPORT
Gdy tylko problemy ma ulubieniec selekcjonerów Wojciech Szczęsny, ci natychmiast zwracają się do Łukasza Fabiańskiego.
Jest początek 2015 roku. Wojciech Szczęsny, podstawowy wówczas bramkarz Arsenalu Londyn i reprezentacji Polski, zostaje przyłapany przez Arsene’a Wengera, szkoleniowca „Kanonierów” z papierosem pod prysznicem. Polak traci miejsce w wyjściowym składzie swojego zespołu, a wiosną Adam Nawałka podejmuje decyzję, że w bramce drużyny narodowej zastąpi go grający w barwach Swansea regularnie i – co ważne – bardzo dobrze Łukasz Fabiański. Nie wszyscy są zadowoleni, niektórzy kibice kręcą nosem, bo w kadrze był przecież jeszcze ulubieniec trybun, Artur Boruc. „Fabian” pokazuje jednak w wyjazdowym spotkaniu z Irlandią, że na szansę zasłużył. Później, w czerwcu, ratuje nas przed utratą wyrównującej bramki w trudnym meczu z Gruzją, który wygraliśmy wysoko, ale dopiero w końcówce.
W 2010 roku Goran Pandev założył klub, któremu właśnie udało się zdobyć swoje pierwsze trofeum.
Cztery dni przed finiszem ligi Pandev miał powody do satysfakcji. Założony przez niego w 2010 roku klub Fudbalska Akademija Pandev odniósł swój pierwszy sukces, zdobywając Puchar Macedonii Północnej i zagra w kwalifikacjach Ligi Europy. W finale zremisował z FK Makedonija Gjorcze Petrov 2:2, pokonując go rzutami karnymi 4:2. Mecz rozegrano na stadionie Tosze Proeski w Skopje, na którym w piątek wystąpi nasza reprezentacja. Pierwszą bramkę finału zdobył… Pandev. To młodszy o trzy lata od Gorana jego brat Saszo, także napastnik, ale nie obdarzony takim talentem.
Marcin Brosz zostaje w Zabrzu na kolejne dwa lata.
Dotychczasowa umowa Marcina Brosza z Górnikiem kończy się w czerwcu. Jak powiedział w środę prezes klubu z Zabrza Bartosz Sarnowski, warunki nowego kontraktu są już ustalone. – Uzgodniliśmy z trenerem przedłużenie kontraktu o dwa lata. Umowa ma zostać podpisana po powrocie trenera z urlopu – informuje szef Górnika.
Inaczej jest z kadrą zawodniczą. Z klubu z Zabrza odchodzi młodzieżowy reprezentant Polski Szymon Żurkowski, który od 1 lipca będzie zawodnikiem Fiorentiny. Ekstraklasowej drużynie trudno będzie też zatrzymać innych kluczowych graczy, w tym Pawła Bochniewicza, który do Górnika był wypożyczony z Udinese czy Waleriana Gwilię. Reprezentant Gruzji grał w drużynie z Zabrza na zasadzie wypożyczenia z FC Luzern. Wprawdzie Górnik rozmawia z zawodnikami na temat ich dalszej gry w Zabrzu, ale mają oni też inne opcje.
Pan Sławek w wywiadzie dla „Sportu” o Radomiaku i sprawach sędziowskich. Skupmy się na tych drugich.
– Słoweniec Damir Skomina, który prowadził finał Ligi Mistrzów Liverpoolu z Tottenhamem, dyktując rzut karny dla drużyny Juergena Kloppa, zasięgnął porady kolegów siedzących przed monitorem, lecz sam do niego nie podbiegł. W NHL sędzia główny w razie wątpliwości zdaje się w 100 procentach na opinię sędziego czuwającego przy monitorze. Nie sądzi pan, że takie praktyki byłyby wskazane w ekstraklasie?
– Będę upierał się przy swoim zdaniu. Nie wiem, czy zwrócił pan uwagę, że kibice coraz częściej oczekują – a wręcz domagają się – rozstrzygania za pomocą VAR-u „dupereli”. To zjawisko narasta, kibice liczą, że VAR będzie korygował źle pokazany aut, rzut rożny, aut bramkowy itp. Dryfujemy w bardzo niebezpieczną stronę i trzeba mieć tego świadomość. Nie możemy się spodziewać, że VAR będzie wszystko poprawiał w sytuacjach, nazwijmy je szarych, czyli „mógł, ale nie musiał”. VAR jest od korekty sytuacji czarno-białych, czy innymi słowy – zerojedynkowych. Korygowane są ewidentne – proszę to podkreślić – błędy. Nie ma miejsca na warianty, czy dwojakie interpretacje. Proszę mi zaufać – to się wszystko dotrze, utrzęsie. Jeżeli zrobimy jakiekolwiek ustępstwo w tym względzie, wszystko pójdzie w złą stronę. Nie dość, że będzie coraz większe zamieszanie, to mecze będą trwały o kilkanaście minut dłużej niż obecnie. Na przykład teraz arbiter nie sprawdza ofsajdów, dostaje z wozu sygnał, że był spalony i tę decyzję respektuje. Jestem przeciwnikiem pomysłu, by VAR korygował wszystkie błędy sędziego, w tym te najdrobniejsze i tak naprawdę mało istotne. To zburzy całkowicie płynność gry i znacznie wydłuży czas meczów.
Sebastian Boenisch nie zagra w Podbeskidziu. Dlaczego? O to „Sport” pyta prezesa klubu z Bielska-Białej.
Co się zatem stało, że ostatecznie sprawy potoczyły się w odwrotnym kierunku? Pytamy o to prezesa bielskiego klubu, Bogdana Kłysa, który negocjował z zawodnikiem. – Sebastian był u nas dwukrotnie. Za pierwszym razem na rekonesansie. Obejrzał stadion, był w ośrodku treningowym w Dankowicach. Rzeczywiście, byliśmy blisko podpisania umowy, nawet z klauzulą, że zawodnik mógłby odejść zimą, gdyby otrzymał ofertę z zagranicy bądź z ekstraklasy. Oczywiście za odpowiednią kwotą odstępnego. Ostatecznie jednak nie doszliśmy do porozumienia. Zadecydowały detale, o których jednak nie mogę powiedzieć, bo tak umówiłem się z zawodnikiem.
Ruch Chorzów dostanie cztery miliony za promocję miasta przez sport. Ale stawiane mu są wysokie wymagania. M.in.: 200 akcji promocyjnych, 200 filmów, 12 razy udział zawodników i trenerów w miejskich przedsięwzięciach, 10 akcji społecznych dedykowanych dzieciom, seniorom i kibicom, 50 lekcji WF-u w ramach akcji dla dzieci z chorzowskich szkół, 15 spotkań z seniorami, 15 spotkań z kibicami fanklubów z ościennych miast, 15 akcji z udziałem piłkarzy i kibiców mających na celu usunięcie aktów wandalizmu na obiektach miejskich, 10 imprez sportowych i międzypokoleniowych na Nowym Rynku w Chorzowie.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Polscy piłkarze grali naprawdę sporo w swoich klubach, teraz muszą znaleźć świeżość dla reprezentacji.
Dziś reprezentanci grają aż miło – Mateusz Klich rozegrał w tym sezonie 57 meczów, a światowym rekordzistą jest pomocnik Celtiku i reprezentacji Szkocji Callum McGregor z 67 spotkaniami. Piotr Zieliński „ma w nogach” 54 starcia, a napastnicy Robert Lewandowski i Arkadiusz Milik po 53 mecze, co jak najbardziej spełnia ich oczekiwania. Obaj są w końcu typem piłkarza, który gdyby mógł, w ogóle by nie schodził z boiska. Zawodnicy przewidywani do grze w wyjściowej jedenastce grali regularnie, a sześciu z nich uzbierało ponad cztery tysiące minut. To dużo nawet w skali światowej. Do wymienionych Klicha, Lewandowskiego i Zielińskiego trzeba doliczyć Tomasza Kędziorę, Kamila Glika oraz Grzegorza Krychowiaka.
– Nigdy w życiu nie spędziłem na boisku tylu minut, co teraz w Napoli. A czuję się znakomicie. Najwięcej było też przebiegniętych kilometrów, ale jeśli czujesz, że możesz być zadowolony ze swojej pracy, to chcesz więcej – twierdzi pomocnik Piotr Zieliński.
Damian Szymański zadowolony z początków w Rosji. Schudł cztery kilo.
Po transferze do klubu z Czeczenii pomocnik reprezentacji Damian Szymański schudł cztery kilogramy. Na życzenie trenerów. Według nich przy 183 centymetrach piłkarz powinien ważyć 75 kilogramów, a więcej traktują jako zbędny balast. Szymański popracował więc mocniej i z Rosji przy- wiózł cztery kilogramy obywatela mniej.
Przez pół roku w Achmacie, po transferze z Wisły Płock, stracił na wadze, ale zyskał doświadczenie. Różnicę między ekstraklasą a ligą rosyjską szybko odczuł, w końcu przeniósł się z 25. ligi Europy wg rankingu UEFA do szóstej. Na rosyjskich boiskach biegają miliony, a Szymański jednym tchem wymienia tych, którzy zrobili na nim największe wrażenie: Ze Luis i Luiz Adriano ze Spartaka Moskwa, Jarosław Rakicki i Artiom Dziuba z Zenitu Sankt Petersburg.
Na Final Four Ligi Narodów wielu piłkarzy przyjeżdża po sezonie zakończonym dopiero w sobotę. Szczególnie u Anglików.
Trent Alexander-Arnold, Joe Gomez, Jordan Henderson (Liverpool) oraz Dele Alli, Eric Dier, Harry Kane i Danny Rose (Tottenham) – ci zawodnicy, powołani przez Southgate’a, byli w poprzedni weekend w Madrycie na najważniejszym meczu klubowych rozgrywek w Europie. Czyli siedmiu graczy nie dość, że na zgrupowaniu pojawiło się ze sporym opóźnieniem, to jeszcze mając w nogach trudy spotkania finałowego. Byłoby jeszcze dwóch, ale ostatecznie selekcjoner zrezygnował z zapraszania Kierana Trippiera i Harry’ego Winksa. Pierwszy przegrał rywalizację z innymi prawymi obroń- cami: Alexandrem-Arnoldem i Kyle’em Walkerem. Winks z kolei niedawno wyleczył kontuzję i trener uznał, że skoro miałby pojawić się na kadrze kilka dni później, lepiej powołać kogoś innego.
Arkadiusz Malarz ma zastąpić Thomasa Daehne w Wiśle Płock.
– Jeżeli Thomas odejdzie, to będziemy chcieli sprowadzić jeszcze jednego zawodnika, który mógłby stanąć w bramce. Na pewno będzie to ktoś bardziej doświadczony niż Bartek Żynel i Kuba Wrąbel – dodaje Kruszewski.
Pierwszy ma 21 lat, a drugi niespełna 23. Kiedy zapytaliśmy, czy wspomnianym doświadczonym zawodnikiem będzie Arkadiusz Malarz, prezes odpowiedział: – Żadnych nazwisk nie zdradzę. Jesteśmy jednak blisko pozyskania dwóch nowych graczy.
fot. FotoPyK