Reklama

Wielki sprawdzian kompletnie oblany. Halep rozbiła Świątek

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

03 czerwca 2019, 18:50 • 3 min czytania 0 komentarzy

Wiecie, jaki był jedyny pozytyw dzisiejszego spotkania Igi Świątek? Że się skończyło. Serio. Polka była absolutnie bezradna i nie zdziwilibyśmy się, gdyby w pewnym momencie rzuciła do Rumunki: „kończ, waćpani, wstydu oszczędź”. Bo Simona pokazała, ile Idze jeszcze brakuje do najlepszego poziomu. Gdybyśmy wystawiali Świątek oceny, to za turniej pewnie dalibyśmy czwórkę z plusem. Ale za ten mecz dostałaby jedynkę.

Wielki sprawdzian kompletnie oblany. Halep rozbiła Świątek

45 minut. Tyle trwało całe spotkanie. Dla porównania: jedynie trzeci set spotkania Magdy Linette z Simoną Halep trwał krócej, w pozostałych dwóch Rumunka musiała się solidnie namęczyć. Zresztą starsza koleżanka Igi z kadry pokazała się w tamtym meczu z naprawdę dobrej strony i uwierzyliśmy, że może nawet Rumunkę wyeliminować, sprawiając wielką sensację. Nie udało się, ale i tak biliśmy Magdzie brawo. Po dzisiejszym meczu Świątek ręce nie składały nam się do oklasków. Łagodnie rzecz ujmując.

Bo problem w tym, że to zwycięstwo to tak naprawdę nie zasługa Halep. Jasne, Rumunka odgrywała bardzo dobrze, była solidna i na niektóre punkty sobie zapracowała. Ale to, że tak będzie, było dla wszystkich oczywiste na długo przed rozpoczęciem tego meczu. To przecież obrończyni tytułu, najwyżej rozstawiona tenisistka (numer trzy), jaka została w turnieju i jedna z najlepszych zawodniczek na świecie. Niczego innego nie oczekiwaliśmy. Problem w tym, że równocześnie zakładaliśmy jedno: dobrą grę Igi.

Tej nie dostaliśmy niemal w ogóle. Właściwie pochwalilibyśmy kilka zagrań, z których co najmniej połowa to jeden gem. Zresztą jedyny wygrany przez Polkę w całym spotkaniu, gdy Iga przełamała serwis Rumunki. Swojego podania nie utrzymała ani razu. Zresztą trudno to było zrobić, bo nie funkcjonowało ono dziś dobrze, a przy drugim serwisie Halep bezlitośnie returnowała. Z innych problemów: Iga wyglądała, jakby przed meczem zjadła zbyt obfity obiad. Albo obciążyła sobie buty cegłami. Biegała jak w slow motion.

Reklama

Zgadujemy, że zjadła ją presja – runda, w której wcześniej nie grała, renomowana przeciwniczka po drugiej stronie siatki i duży kort, jeden z dwóch największych w Paryżu. W takiej sytuacji napisać możemy jedno: mamy nadzieję, że Świątek i jej team przekują to wszystko w cenną naukę. Bo to najlepsze, co można teraz zrobić.

Wracając do naszej oceny: Iga zagrała super turniej, nawet lepszy niż się spodziewaliśmy. Ograła dwie renomowane przeciwniczki, doszła tak daleko, jak nigdy wcześniej, w rankingu zapewniła sobie duży skok i pewność, że zakwalifikuje się bezpośrednio do co najmniej trzech najbliższych imprez wielkoszlemowych. To cholernie duże osiągnięcie jak na osiemnaście lat. I tego gratulujemy.

Ale gdyby ten dzisiejszy mecz był sprawdzianem pisanym w szkolnej ławie, to znalazłaby się na nim co najwyżej jedna poprawna odpowiedź – to ten gem zapisany na jej koncie. Stąd wystawiona jedynka. Ale chcemy też czegoś Idze życzyć – żeby w trakcie poprawki było już dużo lepiej.

Fot. Newspix

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Inne sporty

Komentarze

0 komentarzy

Loading...