Reklama

Nie ma lepszego od Roberta Gumnego. I nie najlepiej świadczy to o konkurencji

red6

Autor:red6

23 maja 2019, 13:16 • 4 min czytania 0 komentarzy

Gdy co roku przygotowujemy rankingi, w których wybieramy najlepszych polskich graczy na poszczególnych pozycjach, schody zaczynają się przy lewej obronie. To moment, w którym ogrania nas wyjątkowy smutek, bo bieda na tej pozycji, liczba solidnych kandydatów i to, jakich gości musimy brać pod uwagę, bywa przytłaczająca. W przypadku rankingów ekstraklasowych trudny moment pojawił się w tym sezonie trochę wcześniej – przy prawych obrońcach. Nie powiemy, że to był komfort wyboru na poziomie trenera Zagłębia Sosnowiec przy ustalaniu linii obrony, ale cóż… nie było szybko, łatwo i przyjemnie.

Nie ma lepszego od Roberta Gumnego. I nie najlepiej świadczy to o konkurencji

Pierwsza, podstawowa sprawa, bo to pytanie pewnie się pojawi. Gdzie jest Martin Konczkowski? Ano w rankingu najlepszych skrzydłowych tego sezonu. Zawodnik Piasta Gliwice zagrał kilkanaście meczów w pierwszym składzie jako prawy defensor, na stałe wyżej został przesunięty dopiero wiosną. Skoro proporcje są tu mniej więcej wyrównane, uznaliśmy, że poważniej będzie wyglądało sklasyfikowanie go na tej pozycji, na której stał się jednym z ligowych odkryć i gwiazdą Piasta Gliwice.

Tym samym odpadł nam trochę naciągany, choć poważny kandydat do końcowego zwycięstwa, bo całościowo sezon zawodnika Piasta był naprawdę udany. Pora rzucić okiem na pozostałych. Skoro zabrakło wielkich odkryć, siłą rzeczy najpierw spojrzeliśmy w kierunku tych, którzy byli najlepsi rok temu. I tu pojawił się pewien problem, a nawet dwa problemy.

Pierwszy: sezon Roberta Gumnego rozpoczął się w 14. kolejce, wcześniej wykluczały go względy zdrowotne.
Drugi: sezon Alana Czerwińskiego rozpoczął się normalnie, ale na początku września obrońca doznał poważnej kontuzji.

Z najlepszych w poprzednim sezonie regularnie grał, więc tylko Bartosz Rymaniak. Sęk w tym, że o ile jeszcze na początku sezonu trzymał zbliżoną formę do tej z poprzedniego roku, o tyle później zaliczył zjazd, który widoczny był gołym okiem. Skończyły się zarówno szalone szarże do przodu – może i niezgrabne, ale skuteczne – a i w tyłach zdarzały się popisy, po których Rymaniakowi trzeba było wystawić notę dwa lub nawet jeden.

Reklama

Skoro sytuacja została nakreślona, przechodzimy do rozstrzygnięć. Uważamy, że o ile Czerwiński sezon może spisać na straty, bo i przed, i po kontuzji rzadko pokazywał wcześniejszą formę, o tyle Gumny szybko wrócił na właściwe tory i koniec końców, po rozegraniu 19 meczów w sezonie, można uznać go najlepszym prawym obrońcą ligi. Wynika to rzecz jasna w głównej mierze ze słabości konkurencji, ale trzeba przyznać, że naprawdę dobra gra na tle tak słabego Lecha i pod dowództwem trzech różnych trenerów w krótkim czasie, to swego rodzaju sztuka. Powołania do pierwszej kadry nie wzięły się z sufitu, Gumny w tych trudnych okolicznościach pokazywał klasę. Zdajemy sobie sprawę z tego, że nie jest to wybór, który nie budzi żadnych wątpliwości, ale lepszego pomysłu nie mieliśmy.

Najpoważniejszym, a nawet jedynym naprawdę poważnym rywalem Gumnego w walce o pierwsze miejsce był Marcin Pietrowski. Jeśli kiedyś powstanie „Encyklopedia Ekstraklasy”, przy haśle „solidny ligowiec” powinno się znaleźć jego zdjęcie. Był, jak cały zespół, istotnym elementem w drodze Piasta po tytuł, choć z drugiej strony też zaliczył tylko 25 występów, a gdy wiosną musiał wskoczyć za niego Tomasz Mokwa, którego cenimy mniej, wielkiej różnicy w jakości nie było widać.

Podium zamyka Marko Vesović, dla którego bok obrony to pozycja optymalna – zdecydowanie więcej korzyści Legia miała wtedy, gdy grał tam on, a nie Paweł Stolarski, dlatego trochę dziwiliśmy się, że sezon Czarnogórzec kończył na skrzydle. W jakimś stopniu udało mu się zmazać plamę, którą dał w rewanżu ze Spartakiem Trnava, gdy wyleciał z boiska w pierwszej połowie. Za nim znalazło się miejsce dla wspomnianego Rymaniaka, który obniżył loty, a dalej wylądował Boris Sekulić, który do Górnika Zabrze trafił dopiero zimą. I mamy nadzieję, że zostanie w nim dłużej, bo wiosną prezentował poziom, który jest nieosiągalny dla wielu kolegów po fachu. Jasne, niejednokrotnie przejechaliśmy się na pompowaniu graczy, którzy okazywali się „jednorundowcami”, ale w tym przypadku postanowiliśmy zaryzykować. Górnik miał najgorszą prawą obronę w lidze – niezależnie od tego, czy grał Wiśniewski, Michalski czy Wolniewicz – a wiosną był to spory atut zabrzan.

Druga połówka tabeli zaczyna się od gracza, który jest pewną nadzieją na lepsze jutro. Karolowi Fili trochę zabrakło do miana odkrycia, choćby pewnego zwycięstwa w rywalizacji z Joao Nunesem, ale bez dwóch zdań do ciekawy piłkarz, co dostrzegł również Czesław Michniewicz. Będący za jego plecami Damian Zbozień grał troszkę słabiej niż w poprzednim sezonie, jak cała Arka, ale to ciągle gwarancja solidności i – jak się okazało – w tym sezonie również goli, bo pięć trafień uczyniło z niego trzeciego najlepszego strzelca Arki w lidze (przegrał tylko z Janotą i Jankowskim). Z dobrej strony pokazał się Bartosz Kopacz – stoper, który z konieczności zastępował na prawej obronie Zagłębia Czerwińskiego. Ranking zamykają Cornel Rapa i Jakub Bartkowski – z zastrzeżeniem, że stać ich na więcej. Piłkarz Cracovii w barwach Pasów nie pokazał tego, co widzieliśmy w Pogoni Szczecin, a Bartkowski grał słabiej niż w poprzednim sezonie w Wiśle. W dodatku przytrafiały mu się występy tragiczne – jak z Piastem Gliwice jeszcze w barwach Białej Gwiazdy, i jak z Lechem już w Pogoni, gdy wszedł na plac na chwilę, a i tak zdążył sprawić, że Portowcy mecz z Kolejorzem tylko zremisowali.

G5GTAKm

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...