Reklama

Lyon, karaluchy i Ronaldo z Knurowa. Jak Odra w pucharach grała

redakcja

Autor:redakcja

21 kwietnia 2019, 15:12 • 13 min czytania 0 komentarzy

Beniaminek z rozmachem? Odra Wodzisław. Mało, że od razu szarpnęli się po trzecie miejsce w lidze. Jako prawdopodobnie jedyna drużyna w historii europejskich rozgrywek, awansowali do dwóch pucharów JEDNOCZEŚNIE – Pucharu Intertoto i Pucharu UEFA.

Lyon, karaluchy i Ronaldo z Knurowa. Jak Odra w pucharach grała

Ktoś kwalifikował się do Champions League, przegrywał, przechodził do UEFA – okej, norma. Ktoś wychodził z Intertoto do UEFA – znana sprawa. Ale z ligi dostać promocję do dwóch rozgrywek? I w obu grać? Tego jeszcze – no właśnie – nie grali.

Winny był terminarz: ligę kończyliśmy 25 czerwca, finał Pucharu Polski odbywał się 29 czerwca. Tymczasem Puchar Intertoto sezonu 97 zaczynał się 21 czerwca, czyli kiedy u nas trwał jeszcze wcześniejszy sezon.

Mało tego: do Intertoto kluby się zgłaszały – a raczej nie zgłaszały jak w przypadku ekip angielskich – a termin zgłoszeń przypadał na początek czerwca. Z ligowej czołówki na finiszu sezonu zgłosiły się Polonia Warszawa, Zagłębie Lubin i Odra Wodzisław. 2 czerwca z tej trójki najniżej byli Miedziowi i choć na finiszu wyprzedzili Czarne Koszule, nie miało to już znaczenia.

Screen Shot 04-17-19 at 10.51 AM

Reklama

Screen Shot 04-19-19 at 02.55 PM

źródło: 90minut.pl

GKS finiszował tak koszmarnie, że dał się jeszcze w tabeli wyprzedzić Odrze, co sprawiło, że zgłoszona do Intertoto drużyna awansowała do rundy wstępnej Pucharu UEFA.

Pamiętajmy też o co grała Odra w Intertoto: o awans do Pucharu UEFA, w którym… już i tak grała. Powiecie, że o promocję do pierwszej rundy? Owszem. Jednak jeśli wywalczyłaby awans obiema drogami, miałaby prawo w pierwszej rundzie grać dwa dwumecze. Europejska federacja też się popisała, ale tak została niejako przyparta do muru przez polski terminarz. Dodajmy do całego zamieszania, że w tamtym sezonie przodowaliśmy w Europie pod względem liczby ligowych walkowerów (12), a całkiem objawi nam się wesoły charakter tamtych czasów.

Screen Shot 04-19-19 at 03.32 PM

REWELACJA SEZONU

Reklama

Ojcem sukcesu Wodzisławia był Ireneusz Serwotka, w młodości piłkarz Górnika Radlin – zrezygnować musiał w wieku szesnastu lat ze względu na wadę serca. Serwotka, właściciel firmy „Semet”, zajmującej się między innymi sprzedażą materiałów hutniczych, inwestował z własnej kasy, ale też umiał się zakręcić: wśród sponsorów znaleźli się Urząd Miasta Wodzisław, Rybnicka Spółka Węglowa oraz firmy „El Piast” i „Globus”. Finansowo stali jak na tamte czasy naprawdę dobrze. Serwotka miał też pomysł, by stawiać przede wszystkim na chłopaków z Górnego Śląska: dzięki temu atmosfera w szatni była na tyle dobra, że po awansie do Ekstraklasy impreza trwała… trzy dni.

Paweł Sibik wspominał na naszych łamach: – Trzy dni bawiliśmy się w Ustroniu z całym zespołem, żonami, sponsorami, prezesami. Takich imprez już się później nie robiło.

Zespół po awansie zachował swój kręgosłup, który w I lidze stanowili Mirosław Staniek, Piotr Sowisz, Mirosław Szwarga, Paweł Sibik, Roman Skorupa, Jacek Polak, Ryszard Wieczorek. Jan Woś, Sławomir Paluch i Hubert Szewczyk. Najważniejszymi wzmocnieniami byli Paweł Primel z Miedzi Legnica na bramkę, Krzysztof Zagórski z Siarki Tarnobrzeg, Przemysław Pluta z juniorów a także sprowadzeni zimą Mariusz Nosal i Marcin Malinowski.

Krzysztof Zagórski: – Odra stanowiła mieszanką młodości z doświadczeniem. Myśmy, mam na myśli choćby Piotra Jegora, trochę już grali w Ekstraklasie, dla tych chłopaków to było nowe. Błysnęli jednak, czy Jan Woś, czy Piotrek Sibik czy Marcin Malinowski i zostali ligowcami pełną gębą.

Paweł Primel: – Przychodziłem z drugoligowej Miedzi Legnica, a Odra choć była zaledwie beniaminkiem Ekstraklasy, tak organizacyjnie oba kluby dzieliła przepaść. Wszystko dopięte na ostatni guzik, myślę, że mało kto w ówczesnych czasach mógł się równać.

Generalnie jednak nic nie zapowiadało takiego wystrzału formy. Widzew i Legia w sezonie 96/97 były nieosiągalne, prezentowały wówczas solidny europejski poziom. Odra zajmując trzecie miejsce zajęła w praktyce „małe mistrzostwo”. Do tego doszła również do półfinału Pucharu Polski i miała jedną z najlepszych frekwencji w lidze.

Screen Shot 04-19-19 at 02.30 PM

Odra na własnym sezonie potrafiła zatrzymać nawet przyszłego mistrza.

Krzysztof Zagórski: – My to wszystko robiliśmy na takiej euforii. To był pierwszy sezon Odry w Ekstraklasie, siłą rozpędu szliśmy. Myśleliśmy, że nie zakwalifikujemy się do Pucharu UEFA, bo GKS Katowice miał sporą przewagę, ale udało się i tu. Odra była bardzo dobrze zorganizowana, nikt się nie skarżył, prezes Serwotka to ogarniał. Pieniądze na czas, trenować było gdzie.

Zespołem twardą ręką rządził Marcin Bochynek, który publicznie potrafi opieprzyć zawodników.

Paweł Sibik. – Za trenera Bochynka były dwa obozy – jeden w górach bez piłek, drugi już z piłkami, ale i tak był śnieg po kostki. Najdziwniejsze, że… z podobnymi metodami spotkałem się na Cyprze. Do dziś uważam, że taki ciężki trening jest dobry, jeśli ma się możliwość kontroli organizmu. Drużyny na obóz bez piłek dziś bym jednak nie zabrał. Wtedy były inne czasy – kończyliśmy ligę w listopadzie, zaczynaliśmy w marcu. Można było sobie pozwolić na taki trening, dziś nie ma na to czasu. (…) Marcin Bochynek przekonał mnie do ciężkiej pracy. Bardzo stanowczo wskazywał piłkarzom, co chce z nimi osiągnąć. On nie potrzebował – jak to mówi trener Smuda – laptopów, działał na wyczucie. Wydawało mi się często, że jest czegoś za dużo, ale potem musiałem przyznać trenerowi rację.

Przemysław Pluta: – Bardzo miło wspominam trenera Bochynka, jeszcze jako szesnastolatek zostałem przez niego zauważony. To u niego zadebiutowałem w Ekstraklasie. Charyzmatyczny szkoleniowiec, wymagający, ale to dobra cecha. Bardzo dobry fachowiec.

Krzysztof Zagórski: – Ja trenera Bochynka znam jeszcze z Górnika Knurów, gdzie prowadził mnie gdy byłem bardzo młodym zawodnikiem. Surowy szkoleniowiec, potrafiący prowadzić młodzież, to za jego kadencji wypłynąłem. Był bezkompromisowy, typowy trener z tamtych lat. Silna ręka, treningi w myśl: jak nie zwymiotujesz na treningu, to nie pojedziesz. Dajesz z siebie wszystko, sto dziewięćdziesiąt tętno i wio, nie było przeproś. Jak się w limicie czasowym jakiegoś biegu nie zmieściłeś, to powtórka aż do bólu.

W rankingu trenerskim „Piłki Nożnej” znajdzie się tylko za Smudą. Uzasadnienie:

„Wiceliderem trenerów 96/97 mianujemy Marcina Bochynka. Już wydawało się, że mistrzostwo Polski 1988 szkoleniowiec ten zawdzięcza, podobnie jak Antoni Piechniczek rok wcześniej, wyłącznie samograjowi, za jakiego uchodził w tamtym okresie zespół Górnika Zabrze, że najlepsze trenerskie lata ma dawno za sobą, tymczasem z debiutującą na najwyższym froncie Odrą dokonał rzeczy niebywałej (…). Bochynek potrafi do upadłego bronić swoich racji, potrafi walczyć z przejawami pozaboiskowego bezsensu, podobnie jak Smuda nie uważa, że posiadł już wszystkie mądrości. Dlatego 25 września 1996 chętnie przebył kilkusetkilometrową drogę z Wodzisławia do Łodzi, by na żywo w akcji obejrzeć europejskiego potentata – Atletico Madryt. A tego samego dnia wcześniej obejrzał w Wodzisławiu mecz Kadry PZPN z kadrą Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Antoniemu Piechniczkowi taka sama podróż się nie uśmiechała…”

Mecz kadry przyznany stadionowi Odry jest na poły docenieniem jej wyczynów, ale zarazem obiekt przy Bogumińskiej… to wtedy jeden z najnowocześniejszych stadionów w Polsce.

Podsumowując sezon Odry, „Piłka Nożna pisała”:

„Sceptycy zarzucą, że wysokie miejsce jest niczym inny, ,jak wykładnikiem słabości polskiej ligi. Argumenty za tym stwierdzeniem byłyby słabe wyniki Odry w Pucharze Intertoto. Wstrzymajmy się jednak z pochopnymi ocenami. Odra wzmocniona dwoma-trzema zawodnikami w pucharach nie przyniesie wstydu”.

Polonia trafia do grupy z MSV Duisburg, Dinamem Mińsk, Aalborgiem, Heerenveen. Odra zagra z Rapidem Budapest, Austrią Wiedeń, Lyonem i Żiliną. Do kolejnej rundy przechodzi jeden zespół.

MECZOWY MARATON

Kalendarz wygląda tak. Odra w praktyce nie ma przerwy w sezonie. Przez dwa letnie miesiące Odra Wodzisław rozegra piętnaście oficjalnych meczów.

18 czerwca GKS Bełchatów – Odra 2:0 (33 kolejka ligowa sezonu 96/97)
22 czerwca Odra – Rapid (I kolejka Intertoto sezonu 97/98)
25 czerwca Odra – Hutnik 3:2, przypieczętowanie udziału w Pucharze UEFA (34 kolejka ligowa sezonu 96/97)
28 czerwca Lyon – Odra (II kolejka Intertoto sezonu 97/98)
29 czerwca finał Pucharu Polski sezonu 96/97 (Odra szczęśliwie odpada w półfinale)
12 lipca Odra – Zilina (IV kolejka Intertoto, w III Odra pauzowała)
20 lipca Austria Wiedeń – Odra (V kolejka Intertoto)
23 lipca Odra – Pobeda Prilep (runda wstępna Pucharu UEFA)
30 lipca Pobeda – Odra (rewanż rundy wstępnej Pucharu UEFA)
9 sierpnia Amica – Odra (1 kolejka ligowa sezonu 97/98)
12 sierpnia Rotor Wołgograd – Odra (druga runda eliminacji Pucharu UEFA)
16 sierpnia Odra – GKS Katowice (2 kolejka ligowa sezonu 97/98)
20 sierpnia Legia – Odra (3 kolejka ligowa sezonu 97/98)
23 sierpnia (Odra – ŁKS (4 kolejka ligowa sezonu 97/98)
26 sierpnia Odra – Rotor (rewanż drugiej rundy eliminacji Pucharu UEFA)

Przemysław Pluta: – Graliśmy co trzy dni całe lato. Dla mnie te wyjazdy były sporą atrakcją. Gdzie wtedy człowiek był? Nigdzie. A tutaj nowe kraje, miejsca, których nigdy bym nie odwiedzał, a przy tym poznanie nowych kultur piłkarskich.

Pierwszy mecz wodzisławianie grają u siebie z Rapidem Bukareszt. Nim się ktokolwiek obejrzy, Rumuni prowadzą w 4:0, a strzelanie rozpoczęło się od bramki samobójczej doświadczonego Mirosława Stańka. Dopiero w drugiej połowie padną gole. Debiutanckie trafienie dla Odry w Pucharach zapisze najmłodszy w zespole Przemysław Pluta, dzisiaj prawnik, wówczas niespełna dwudziestoletni gołowąs wchodzący do gry. Pokonuje Bogdana Lobonta. Rapid prowadzi Mircea Lucescu.

Trudno powiedzieć, czy ktoś się porażką w Wodzisławiu przejął. Szanse na wyjście z grupy były nikłe choćby przez obecność Lyonu. A poza tym po co się szarpać, skoro Puchar UEFA i tak jest? Te mecze w praktyce miały oswoić z pucharowym graniem.

Rywalizacja z Lyonem to jednak wielkie wydarzenie. W bramce stoi Gregory Coupet, który z Lyonem w przyszłości zdobędzie siedem tytułów mistrzowskich, a na wielkie turnieje z Tricolores będzie jeździł do 2008. W obronie Lyonu występuje Jacek Bąk, atak Francuzów stanowią Kameruńczycy: Frederic Kanoute i Thomas Job.

Przemysław Pluta: – Zagrałem od pierwszej minuty. Wystąpić na takim stadionie… wielka satysfakcja. Pamiętam ich bazę, mieli masę boisk treningowych, sama możliwość potrenowania tam robiła wrażenia. Zakwaterowani zostaliśmy w pierwszorzędnym hotelu w centrum Lyonu, warunki bardzo dobre. Trybuny na meczu nie były w całości wypełnione, ale kibiców i tak było sporo. Trzy bramki strzelił nam Thomas Job, zawodnik, którego potem mogliśmy podziwiać na mistrzostwach świata. Wynik jednak nie do końca odzwierciedla przebieg meczu, prowadziliśmy dość równą walkę, ale byli skuteczniejsi.

Krzysztof Zagórski: – Fajnie mi się grało, mogłem pokusić się o więcej bramek. W końcówce graliśmy w dziesiątkę, co też jakoś tam wypaczyło wynik. Pierwszą strzeliłem z półwoleja, a drugą po indywidualnej akcji, kiwnąłem kilku chłopców. Jacek Bąk grał po drugiej stronie, później mówił, żebym ich już nie kręcił. Trener Bochynek reklamował mnie Francuzom, zakręcił się jakiś agent piłkarski wokół mnie, ale nic z tego nie wyszło.

Paweł Primel: – Thomas Job strzelił mi trzy bramki, grał potem bardzo wysoko. Dwie trafił z głowy, wysoko skakał. Musielibyśmy mieć drabiny żeby się z nim równać.

2:5 na Olympique obejrzą też partnerki zawodników. Klub w Nicei zorganizuje im kilka dni. To jedyne wczasowanie tamtego lata.

Krzysztof Zagórski: – My lecieliśmy samolotem na mecz, nasze rodziny jechały autokarem. Po meczu zostaliśmy w Nicei, ciesząc się z Lazurowego Wybrzeża. To też pokazuje jak skonsolidowana była szatnia, nie dość, że codziennie byliśmy razem na boisku, to jeszcze razem na urlopie. I nikomu to nie przeszkadzało.

Paweł Primel: – To była taka nagroda dla nas z klubu. To był jedyny okres, kiedy mogliśmy choć chwilkę pourlopować. Nie pamiętam czy dostaliśmy pieniądze, bo prawda jest taka, że w regulaminie premiowana sezonu nie było premii za awans do europejskich pucharów, co pokazuje, że nikt ich nie zakładał.

Screen Shot 04-20-19 at 08.34 AM

Po powrocie niektórzy zastaną zalane domy. 1997 to rok powodzi tysiąclecia, która mocno obejdzie się także z niektórymi miastami Górnego Śląska.

Paweł Primel: – Wróciliśmy z Lyonu, w Polsce w tym czasie ciągle padało. Pamiętam widok stadionu Odry – z wody wystawały tylko poprzeczki. Gdy wróciliśmy, ciężko było dotrzeć do domów, ciężko było też zorganizować treningi. Paweł Sibik i Andrzej Jasiński mieszkali w Raciborzu, który był jednym z najbardziej poszkodowanych miast. Tam zalało całe ulice.

Powódź_1997_Wrocław_018

Piłkarze, aby trenować, jeżdżą po wioskach w okolicach Wodzisławia. Niektórzy mają problemy by dotrzeć, bo ciężko jest się wydostać z zalanego Raciborza. Mecz z Żiliną zostanie rozegrany w Jastrzębiu, na Odrze w tym czasie powstał zaimprowizowany staw.  W Żilinie pierwsze skrzypce gra Miroslav Barcik, lata później ceniony ligowiec w barwach Polonii Bytom. Mecz kończy się 0:0.

W ostatniej kolejce Odra ma grać z Austrią Wiedeń, pozbawioną szans na awans. Sytuacja w grupie rozstrzygnie się w Rumunii: Rapid ma siedem punktów, Lyon dziewięć punktów, Francuzi przegrywają 0:1 do 80 minuty, ale w ostatnich dziesięciu minutach przechylą szalę na swoją korzyść bramkami Giuly’ego i Roche.

Odra wygrywa aż 5:1 w Wiedniu, Zagórski strzeli hat-tricka.

Krzysztof Zagórski: – Austria nie grała w najsilniejszym składzie, ale 5:1 z taką marką to przecież uciecha. Firmowali swoją markę, my swoją i tyle.

Odra, dzięki koncertowi w Wiedniu, zajmie trzecie miejsce. Wstydu nie ma. Polonia w tym czasie strzeliła jedną bramkę.

Screen Shot 04-20-19 at 08.28 AM

Screen Shot 04-20-19 at 08.28 AM 001

PUCHAR UEFA

Pobeda Prilep jest pucharowym debiutantem, którzy wchodzi do pucharów po naukę i dopiero dwa lata później postawi trudne warunki Perugii. Piłka Nożna charakteryzuje macedoński klub tak:

„Jeszcze niedawno pełna nazwa klubu, ze względu na spożywczo-farmakologicznego sponsora, brzmiała: Pobeda Vitaminka Prilep. Sponsor się wycofał, należy jednak mniemać, że zdążył odpowiednio „dokarmić” futbolistów i oprócz nieprzeciętnej techniki oraz szybkości dysponują oni dobrym przygotowaniem siłowo-wytrzymałościowym.

Odra na swoim stadionie wygrywa 3:0, choć na murawie jeszcze niedawno można  było raczej rozgrywać zawody waterpolo. Boisko jest poszarzałe, ale i tak mogło być gorzej: Odra zawsze dbała o wzorowy stan boiska, mając jedno z najlepszych w kraju, dzięki temu nie było dramatu nawet mimo takiej ekstremalnej sytuacji. Na rewanż lecą dwoma samolotami.

Krzysztof Zagórski: – Do Macedonii lecieliśmy na dwa małe samoloty, mniej więcej piętnastoosobowe. Chyba wcześniej nimi jacyś prominenci latali. Nie wiem jakie to były koszty, czy tak wychodziło taniej niż wziąć jeden większy. Pamiętam na środku nawet była kanapa i ekran, oglądaliśmy podczas lotu Jasia Fasolę. W hotelu w Macedonii nie było klimatyzacji, przez co było piekielnie gorąco.

Według jednego z reportaży, Paweł Sibik ma w macedońskim hotelu znaleźć w talerzu karalucha. Warunki bytowe takie sobie, Pobeda wygrywa 2:1, dwie bramki strzela Brazylijczyk Rogerio, który potem pójdzie do Trabzonsporu.

Pobeda upadła w 2009, jak widać po murawie, miewał gorsze chwile. Dziś jednak znowu gra w najlepszej lidze Macedonii.

prilep-fussball-stadion-pobeda-

Zwycięstwo z Pobedą sprawia, że Odra trafia na Rotor Wołgograd. Rotor, który na arenie międzynarodowej anonimem nie jest –  zasłynął wyeliminowaniem dwa lata wcześniej Manchesteru United. Bramkę w doliczonym czasie gry strzelił Patrick Schmeichel, ale nie wystarczyło to Czerwonym Diabłom do awansu.

Przemysław Pluta: – Do Wołgogradu lecieliśmy wynajętym czarterem, warunki były solidne. Z samego miasta pamiętam szarość, typowo postkomunistyczny styl, do tego szerokie ulicy. Mieszkaliśmy natomiast w fajnym hotelu. Przejazd na stadion był osobliwy, bo mieliśmy szpaler ochronny. Nie wiem czy była taka potrzeba, nie zauważyłem, żeby tam było niebezpiecznie.

Paweł Primel: – Pamiętam przepych w szatniach. Ogrom miejsca, fotele prawie że królewskie. Stadion na dawną modłę, ale na trzydzieści tysięcy kibiców, wypełniony po brzegi.

Krzysztof Zagórski: – Śmialiśmy się, że niby ludzie tam mają gorzej niż my, a pod stadionem zaparkowane Mercedesy tych piłkarzy. Dużo było też wojskowych. Trener Bochynek trochę zarotował w składzie, mnie nie wystawił – nie ukrywam, byłem zły, odezwała się sportowa złość.

Odra przegrywa 0:2 mimo wielu dogodnych sytuacji. Trener Bochynek jest wściekły: jego zdaniem Odra równie dobrze mogła wygrać ten mecz 5:0. Pretensje ma też do terminarza.

– Chyba żadna liga świata tak nie gra. Nie wiem kto ten harmonogram rozgrywek ustawił. Ja nie narzekam, bo po to jesteśmy, żeby grać, ale trzeba się czasem zastanowić. To są ludzie, zwierzęta nie wytrzymują!

Rewanż to wielkie wydarzenie w Wodzisławiu, pada frekwencyjny rekord, a Serwotka obiecuje znaczne premie za awans. Mecz jest znakomity, Odra odrabia straty, ale ostatecznie nie daje rady. 4:3.

Krzysztof Zagórski: – Przy stanie 3:1 ktoś zrobił kiks, chciał wybić, majtnął się i rywal trafił. Potem czerwona kartka, teoretycznie miało iść nam łatwiej, ale się rozsypało. Rozbudziliśmy apetyty, ale i tak nikt nie mógł narzekać.

Rotor wpadnie w kolejnej rundzie na Lazio, późniejszego półfinalistę.

70efeaec43c2ab7a0d92adbf4d10Na Youtube są całe oba mecze Odry z Rotorem:

Dla nie mających 3 godzin, skrót rewanżu:

Odra, mimo lata na boiskach Europy, nie odczuje tego boleśnie. Zajmie szóste miejsce po jesieni, zadyszka przyjdzie dopiero wiosną, ale mimo to skończą w środku tabeli. Inna sprawa, że apetyty były rozbudzone, niektórzy przebąkiwali nawet o mistrzostwie kraju.

Odra jeszcze dwa razy zagra w Intertoto, ale będą to wpadki z  Shamrock Rovers i Dynamem Mińsk. W sezonie 97/98 Krzysztof Zagórski łącznie strzeli tyle bramek pucharowych, co król strzelców Pucharu UEFA: Ronaldo.

Krzysztof Zagórski: – Naprawdę strzeliłem tyle bramek co Ronaldo? To jest mi bardzo miło. Zaraz powiem synowi!

Leszek Milewski

PS: Lech w 1985 grał w Intertoto i UEFA, ale do tego pierwszego turnieju nie awansował. To były zawody towarzyskie, do których nie było przewidzianej promocji prosto z ligi. UEFA zarządziła ligowy awans dopiero w 1995.

PS 2: Co w Odrze słychać dziś? Sprawdzał Przemysław Michalak

Najnowsze

Ekstraklasa

Abramowicz o kryzysie Radomiaka: Nasza tożsamość jest niewyraźna, a balans zachwiany

Szymon Janczyk
0
Abramowicz o kryzysie Radomiaka: Nasza tożsamość jest niewyraźna, a balans zachwiany

Komentarze

0 komentarzy

Loading...