Reklama

Oaza spokoju, farciarz, fan Rangnicka – jakim trenerem jest Dariusz Żuraw?

redakcja

Autor:redakcja

13 kwietnia 2019, 12:07 • 11 min czytania 0 komentarzy

Przede wszystkim spokojny. Czasami nawet aż za bardzo – gdziekolwiek byśmy zapytać o Dariusza Żurawia, to najczęściej słyszy się, że jeśli któraś cecha wyróżnia go wśród trenerów, to właśnie opanowanie. Trenerem Lecha na ostatnie dziesięć kolejek w sezonie został dość przypadkowo, natomiast szczęście to coś, co miał już od początku kariery.

Oaza spokoju, farciarz, fan Rangnicka – jakim trenerem jest Dariusz Żuraw?

Czy wyróżniał się w tym naszym Wieluniu? A gdzie… Darek to mój dobry kumpel, graliśmy razem, później namawiałem go na powrót do Wielunia, więc chyba mogę pozwolić sobie na szczerość. I powiem tak, że on u nas nie był jakiś wybitny. Przyszedł, pograł u nas kilka lat, wcześniej trenował inne sporty, grał też w Rychłocicach, no i nagle bach, Okocimski. Wpadł im w oko w jakimś meczu. Niedługo potem Zagłębie Lubin, zaraz poszedł do Niemiec. W czepku urodzony. Zawsze mówię do niego „Darek, ty farciarz jesteś”. Zapracował na swój sukces, tego nie można mu odmówić, ale zawsze miał farta i był w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie – mówi Mariusz Gładysz, kolega Żurawia z szatni i menadżer zespołu z Wielunia, który ściągał go do klubu w roli grającego trenera.

Żuraw po zakończeniu kariery wahał się, czy zostać menadżerem, czy postawić na trenerkę. W Wieluniu, w którym zaczynał piłkarską karierę, znalazł się po namowach Gładysza. Miał trenować czwartoligowy zespół, ale czasami wchodził też na boisko. – Głównie w meczach, na które trzeba było się spiąć. On był niedługo po zakończeniu kariery w Arce, u nas zakładał krótkie spodenki i piłkarską koszulkę głównie wtedy, gdy mierzyliśmy się z zespołami z czołówki tabeli. Widać było, że to nie jest facet z przypadku, a zawodnik, który w Bundeslidze zagrał ponad sto meczów – wspomina Gładysz.

On dla tych chłopaków był autorytetem. Pewnie pan się domyśla, że w Wielunia to wielu piłkarzy do wielkiej piłki nie trafiło. A Darek tak. W szatni nie bywałem, ale po boisku było widać, że oni go słuchali. Graliśmy wtedy ofensywną piłkę, strzelaliśmy dużo goli, Darek tego oczekiwał – mówi ówczesny menadżer Wielunia. Ale Żuraw awans z IV do III ligi wywalczył już jako nominalny trener, a nie trener grający. W swoim drugim sezonie pracy w klubie awansował po raz pierwszy, później zrobi to samo w Opolu, ale wówczas wyciągnie Odrę do II ligi.

Z Wielunia odszedł, bo nie mógł dogadać się z ówczesnymi władzami klubu. Gładysza w WKS-ie już nie było, ale okoliczności odejścia tłumaczy tym, że Żuraw nie chciał się pogodzić z nie do końca profesjonalnym zarządzaniem klubem. – Poszło chyba o to, że kilku zawodników nie zostało zarejestrowanych do rozgrywek na czas. Darek wiedział na co się pisze, że to początkowo była IV liga, że czasami ktoś się spóźni na trening, bo jedzie na niego bezpośrednio z pracy. Ale wydaje mi się, że w pewnym momencie nie chciał już przymykać oka na to, że nie wszystko w klubie jest poukładane tak, jak się do tego przyzwyczaił w trakcie gry na zdecydowanie wyższym poziomie – tłumaczy nasz rozmówca.

Reklama

Lech Żurawia przyklepie sobie grę w górnej ósemce? Kurs na zwycięstwo Kolejorza w ETOTO – 2,20

Żuraw odszedł z Wielunia po awansie, ale o swoich korzeniach nie zapomniał. Trenerzy z dzisiejszego KS Wieluń jeździli do niego na staże, gdy pracował w rezerwach Lecha, poświęcał im czas na rozmowy, analizy. Skoro ktoś kiedyś wysłał do niego windę na dół i pomógł przy budowaniu swojego warsztatu, to teraz on wysyła ją do tych, którzy też chcą się uczyć. On sam też zresztą objeździł kilka klubów Bundesligi w trakcie przygotowywania się do zawodu. Inspiruje go Ralf Rangnick, dyrektor sportowy i trener RB Lipsk, którego pracę tez podglądał. Zresztą marzeniem Żurawia jest powrót do niemieckiej ekstraklasy, ale już w roli szkoleniowca.

Po dwuletnim pobycie w Wieluniu trafił do Odry Opole. I – podobnie jak w swoim trenerskim pierwszym klubie – zadeklarował z miejsca ofensywną grę. – Poza tym walczymy o awans. Gdyby w Opolu chodziło o granie dla samego grania, to bym tu nie przyszedł – mówił wówczas.

Do klubu trafiłem w trakcie kadencji trenera Żurawia, ale trochę też razem popracowaliśmy. Bardzo spokojny człowiek, czasami miałem wrażenie, że aż za spokojny. Bo gdy graliśmy kiepsko, to kibicom gotowała się krew w żyłach, a trener był przy linii bardzo opanowany – wspomina Karol Wójcik, prezes Odry: – Ale też nie chcę, by zabrzmiało to jako krytyka, po prostu miał taki styl pracy. I po prostu jest takim człowiekiem. A trzeba mu oddać, że zrealizował cel, który przed nim został postawiony, czyli awans do II ligi. A to nie była wcale taka oczywista sprawa.

Spokojny? Oj tak, zdecydowanie. Darek nie należy do nerwusów. To nie jest tak, że on ma wyniki w nosie, przeżywa je, ale nie okazuje tego na zewnątrz. Zresztą jego praca nie pochłania emocjonalnie. Po treningu w Wieluniu pakował torbę i wracał do domu, gdzie czekała żona i dzieciaki. Rodzinny, opanowany facet, taki jest Darek – dodaje Gładysz.

Reklama
Polska Legnica 10 05 2014 Stadion Miejski al. Orla Bialego Pilka nozna sezon 2013 / 2014 runda wiosenna pierwsza liga mecz pomiedzy Mks Miedz Legnica vs Puszcza Niepolomice Na zdjeciu: Dariusz Zuraw miedz legnica trener head coach Krzysztof Wolczek miedz legnica #2 Fot. Sebastian Borowski / Newspix.pl Poland Legnica 10.05.2014 Municipal Stadium avenue Orla Bialego Season 2013 / 2014 round autumn Polish Football first league game between Mks Miedz Legnica vs Puszcza Niepolomice On the picture: Dariusz Zuraw miedz legnica trener head coach Krzysztof Wolczek miedz legnica #2 Photo: Sebastian Borowski / Newspix.pl --- Newspix.pl *** Local Caption *** www.newspix.pl mail us: info@newspix.pl call us: 0048 022 23 22 222 --- Polish Picture Agency by Ringier Axel Springer Poland

W Opolu Żuraw miał się bić o awans i cel zrealizował w pierwszym sezonie. O pierwsze miejsce do przedostatniej kolejki jego Odra biła się ze Stalą Bielsko-Biała. „Do przedostatniej”, bo w ostatniej Odra miała grać z Victoria Chróścice, która wycofała się z rozgrywek. Początkujący trener w swoim drugim klubie wywalczył promocje do wyższej ligi. Ale na szczeblu centralnym przepracował tylko jedną rundę. Seria pięciu meczów bez zwycięstwa i kiepska gra zespołu spowodowała, że Odra się z nim rozstała. Zmiana trenera nie uratowała jednak Odry przed spadkiem. – Trudno jednak mówić, że trenerzy zawalili sprawę. Albo że mieliśmy słaby zespół. Pamiętajmy, że mówimy o sezonie z reformą rozgrywek, która sprawiała, że połowa drużyn spadała z ligi. Nam, jako Odrze, być może ten krok w tył dobrze zrobił, bo mieliśmy czas na przebudowę organizacyjną. Natomiast cieszymy się, że trener z Odrą w CV prowadzi dziś Lecha. Zresztą Robert Mioduszewski, trener bramkarzy Kolejorza, też wówczas pracował z nami. Rozstaliśmy się wówczas z trenerem Żurawiem, ale myślę, że nikt nie czuje do niego urazy – mówi Wójcik. Drugoligowej kadencji szkoleniowiec pewnie jednak dobrze nie wspomina, bo w siedemnastu meczach jego zespół zdobył tylko dziewiętnaście punktów. Później drużynę przejął Petr Nemec i choć Czech poprawił wyniki, to tylko nieznacznie. Odrze i tak zabrakło pięciu punktów do utrzymania.

Gdy w 2014 roku Odra walczyła o utrzymanie, do Żurawia odezwali się ludzie z Legnicy. Konkretnie Andrzej Dadełło, prezes Miedzi. Tamten zespół legniczan niektórzy określali mianem pierwszoligowego FC Holywood, bowiem Miedzianka miała w kadrze kilku byłych ekstraklasowiczów i zawodników z dużym doświadczeniem pierwszoligowym. W klubie oczekiwano po takiej drużynie awansu, tymczasem Miedź zwolniła w tamtym sezonie dwóch trenerów, a zespołowi groziła nawet degradacja, bo po 28 kolejkach legniczanie mieli tylko sześć punktów przewagi nad strefą spadkową. – Prasa rozpisywała się wówczas, że nasi piłkarze mieli problem z dyscypliną, ale to była gruba przesada. Faktycznie tamten sezon był dla nas trudny, bo oczekiwania były inne, dlatego dwukrotnie zmienialiśmy trenerów. Ale uważałem wtedy, że takie decyzje były niezbędne – mówi Dadełło.

Żuraw miał w Legnicy prosty cel – zapewnić utrzymanie. Podpisał z Miedzią krótkoterminową umowę, bo obowiązującą tylko przez sześć kolejek. Do rozmów o ewentualnym przedłużeniu kontraktu miało dojść dopiero po realizacji zadania. Żuraw Miedź utrzymał, ale do nowego sezonu drużynę przygotowywał już Wojciech Stawowy. – Czy dzisiaj bym go zostawił na kolejny sezon? Nie wiem. Ale pamiętam, że bardzo mocno się wtedy zastanawiałem nad tym czy przedłużyć z nim umowę. Nie jest tak, że wzięliśmy go wówczas nic o nim nie wiedząc. Był ciekawym kandydatem, zrobił w dwóch poprzednich klubach awanse, miał bogate doświadczenie piłkarskie. Może powinienem go wtedy zatrzymać… Cóż, rozmawiamy o przeszłości, ostatecznie i my, i trener Żuraw wylądowaliśmy w Ekstraklasie. I to mnie cieszy. A trenera wspominam bardzo dobrze. Niezwykle spokojny człowiek, nie widziałem chyba ani razu, żeby wpadł w furię – wspomina właściciel Miedzi.

Ale po rozstaniu z Miedzią też nie siedział na bezrobociu zbyt długo, bo we wrześniu Maciej Skorża kompletował swój sztab szkoleniowy w Lechu. Może gdyby wtedy Skorża – zgodnie ze swoim planem – zabrał do Poznania Rafała Janasa, to wśród asystentów zabrakłoby Żurawia. Może gdyby nie to, że asystentami Skorży byli wówczas Tomasz Rząsa i Żuraw, to później ten pierwszy nie zatrudniłby tego drugiego jako trenera rezerw Kolejorza. Bo to dyrektor akademii Rząsa był jedną z osób, które proponowały, by Ivana Djurdjevicia zastąpić właśnie Żurawiem. I gdyby Żuraw nie był w tym sezonie trenerem rezerw, bo nie byłby najmniejszej szansy, by po Djuce czy po Nawałce to do niego Lech wyciągał rękę, by został szkoleniowcem tymczasowym. Jasnym jest przecież, że lądował na ławce Kolejorza, bo po prostu był na miejscu – trzeba było go po prostu ściągnąć z Wronek. – Mówiłem, że farciarz. Pomaga szczęściu, ale farciarz. W czepku urodzony – mówi Gładysz.

31.08.2014, Poznan , Pilka Nozna , T-mobile Ekstraklasa , Lech Poznan - Cracovia Krakow , Polish Football Extraleague , N Z Maciej Skorza , Dariusz Zuraw , Piotr Rutkowski , FOT. ADAM JASTRZEBOWSKI / NEWSPIX.PL --- Newspix.pl *** Local Caption *** www.newspix.pl mail us: info@newspix.pl call us: 0048 022 23 22 222 --- Polish Picture Agency by Ringier Axel Springer Poland

Pytanie – czy w Pruszkowie szczęścia mu zabrakło? Podobnie jak w Odrze w drugim sezonie – miał się utrzymać, zapewnić Zniczowi spokojne utrzymanie. I po rundzie jesiennej jego zespół zajmował siódme miejsce z 26 punktami zdobytymi w 19 meczach. – Graliśmy nieźle, ofensywnie. Trener wymagał tego od nas od pierwszych treningów. Żebyśmy to my atakowali. I wyniki były przyzwoite, ale później… Nie wiem, chyba za bardzo postawiliśmy na Pro Junior System i przez to ta gra została zaburzona. Tak mi się przynajmniej wydaje – opowiada Marcin Smoliński, ważna postać zeszłorocznego Znicza. Ostatecznie pruszkowianie nie załapali się na nagrody z PJS, ale zdołali się chociaż utrzymać w lidze, choć w ostatnich pięciu kolejkach prowadził ich Michał Kaleta. Żuraw został zwolniony po porażce z Radomiakiem, ale zostawił zespół nad strefą spadkową.

Jak go wspominam? Bardzo spokojny człowiek. To nie jest trener tego typu, co to rzuca korkami w szatni, a przy ławce skacze po całej strefie technicznej. On raczej uspokaja nastroje w szatni niż je podgrzewa. Pamiętam taki mecz z Błękitnymi Stargard, wyłożyłem jednemu z kolegów piłkę na pustą bramkę, a on spudłował. Sama końcówka meczu, zremisowaliśmy 1:1. Już po spotkaniu wydzierałem się na tego zawodnika, który zmarnował tę szansę na zwycięstwo. Trener podszedł i mówi „Smoła, uspokój się, nic już nie zrobisz. Nie krzykiem i nie teraz. Macie za tydzień następny mecz, wtedy udowodnijcie na coś was stać. A teraz co zrobicie drąc się na siebie?”. On też mocno nas pompował. Dodawał dużo wiary w siebie, zawsze za nami stanął. Taki trener-motywator, ale z motywacją poprzez proste czyny i słowa, a nie przez jakieś rewolucyjne techniki – mówi Smoliński.

Jeśli coś po zwolnieniu Żurawia odbiło się w internecie dużym echem, to nie same wyniki Znicza, a forma w jakiej trener miał się pożegnać z zawodnikami i sztabem. Trener miał zostawić w szatni tylko taką skromną karteczkę:

Dc61kobWkAEkhGw

Karteczka faktycznie zawisła, ale tylko w pokoju trenerów. Nie było tak, że trener zostawił kartkę i tyle go widzieliśmy. Z jakiegoś powodu nie mógł przyjechać na sam trening, więc za pośrednictwem rady drużyny podziękował nam za współpracę, życzył powodzenia w walce o utrzymanie i pożegnał się z nami. A z tego co wiem, to ze swoim sztabem widział się jeszcze przed odjazdem. I kartkę zostawił tylko w takiej symbolicznej formie. Wiem, że w internecie była szyderka, że trener Żuraw przypiął kartkę i wyjechał z Pruszkowa bez choćby słowa, ale trzeba to zdementować – wyjaśnia Smoliński.

Trener czasami wchodził też do gierek treningowych i było widać, że w przeszłości grał na wysokim poziomie. W „dziadku” też nie odstawał. Tym też budował autorytet, miał posłuch w szatni, ale właśnie nie poprzez krzyk, a przez spokojne tłumaczenie, konstruktywne wychodzenie z problemów. Trochę tych trenerów w swojej karierze miałem i tak opanowanego szkoleniowca chyba nie spotkałem – dodaje.

Żuraw zawsze chciał, by jego zespoły grały ofensywnie. Kurs na powyżej 3,5 gola w meczu z Jagą – 3,70 w ETOTO

Z tych wszystkich opinii klaruje się obraz trenera, który na ten burzliwy czas w Lechu może się sprawdzić. Taka odwilż dla nastrojów w klubie, które po czterech miesiącach pracy z Nawałką był napięte do granic możliwości. Gdybyśmy mieli Żurawia w jego podejściu porównać do któregoś z ostatnich szkoleniowców Kolejorza, to pewnie byłaby to postać zbliżona do Jana Urbana – człowieka z ludzkim podejściem, który raczej tonował nastroje w szatni niż bawił się w budowanie oblężonej twierdzy, szukanie wrogów dookoła klubu i wrzeszczenie na sędziów. Ma na koncie dwa awanse, przyklepanie utrzymania w I lidze, utrzymanie w II lidze, do tego przerwaną misję kolejnego awansu z rezerwami Lecha do II ligi.

Jest wciąż relatywnie młody jak na trenera, ma duże doświadczenie piłkarskie, wiele stażów na koncie, otrzaskał się z niższymi ligami. Teoretycznie ta jego „ścieżka rozwoju” przebiega tak, jak powinna. Pytanie jednak, czy jeśli Żuraw sprawdziłby się w roli strażaka w Poznaniu, to powinien z miejsca awansować na budowniczego? Czy będzie miał na tyle silną rękę, by przeprowadzić w Kolejorzu zapowiadaną rewolucję?

***
Chcesz posłuchać o tym, jak Lech odbudowywał się w II lidze? Jak wyglądał wtedy catering? Dlaczego prezes Majchrzak był fioletowy po pierwszym meczu po spadku? Jak wyglądała feta po powrocie do I ligi? Posłuchaj najnowszej „Stacji Bułgarska”, w której goście Damiana Smyka – Radosław Nawrot (Gazeta Wyborcza) oraz Grzegorz Hałasik (Radio Poznań) – wspominali wydarzenia z początku XXI wieku.

fot. NewsPix

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...