Reklama

Dla kogo ten sezon Ekstraklasy już teraz jest rozczarowaniem?

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

12 kwietnia 2019, 11:03 • 10 min czytania 0 komentarzy

Niektórym drużynom bieżący sezon Ekstraklasy układa się naprawdę zdumiewająco. Wedle scenariusza, jakiego nie wymyśliłby nawet najwytrawniejszy, hollywoodzki scenarzysta. Choćby Lechia czy Piast stanowią wielkie, pozytywne zaskoczenia. Bez wątpienia nie brakuje jednak klubów, które swoimi wyczynami w zasadniczej części rozgrywek – niezależnie od rezultatu w ostatniej kolejce – delikatnie rozczarowują. Zawodzą. Niekiedy wręcz dają ciała na całej linii. Bo ambicje były tam o wiele większe niż, dajmy na to, rozpaczliwa walka o awans do grupy mistrzowskiej czy nawet troska o utrzymanie w lidze.

Dla kogo ten sezon Ekstraklasy już teraz jest rozczarowaniem?

Totolotek oferuje kod powitalny za rejestrację dla nowych graczy!

Pewnie można by było tę opowieść o rozczarowaniach zacząć już od… wicelidera rozgrywek. Ostatecznie ambicje zawodników, działaczy i sympatyków Legii Warszawa sięgają wysoko, znacznie wyżej niźli nieustanna gonitwa za Lechią Gdańsk, która miarowym, acz żółwim tempem kroczy w stronę mistrzowskiego tytułu. Jednak umieszczanie Wojskowych w takim luźnym zestawieniu byłoby chyba, mimo wszystko, przesadą. Jest przecież całkiem możliwe, że Legia jutro zrówna się punktami z Lechią i będzie miała doskonałą pozycję wyjściową, by – niejako w swoim stylu – zapewnić sobie tytuł w samej końcówce sezonu.

Styl, tak jak to często bywa w przypadku tego klubu, do poprawy, ale wynik wciąż może być doskonały. Bo przecież w Ekstraklasie nic więcej niż mistrzostwo ugrać się nie da. A że można to osiągnąć nawet wtedy, gdy w drużynie panuje bałagan? Cóż, to już nie wina Legii, lecz jej ligowych konkurentów.

LEGIA LEPSZA OD POGONI? ZAGRAJ PO KURSIE 1,90 w ETOTO! 

Reklama

Z grupy klubów rozczarowujących rzutem na taśmę wypisało się także Zagłębie Lubin. W pierwszej części sezonu panował w tym klubie kompletny rozgardiasz, którego punktem kulminacyjnym była afera po odpadnięciu z Pucharu Polski w meczu z Huraganem Morąg, co w dłużej perspektywie zaowocowało zwolnieniem Mariusza Lewandowskiego i karkołomnym procesem poszukiwania jego następcy. Postawiono ostatecznie w Lubinie na faceta obeznanego ze strukturami tamtejszej akademii, czyli Bena van Daela. I wyszło nieźle – Holender poukładał drużynę, zaczął solidnie punktować. Zagłębie jest już pewne gry w górnej ósemce, choć w pewnym momencie wydawało się to praktycznie nierealnym wyzwaniem dla rozbitego mentalnie zespołu.

Niżej nie jest już tak wesoło.

Jagiellonia Białystok trochę się rozsypała po zimowej przerwie. Oczywiście szóste miejsce w stawce i 44 punkty na koncie to umiarkowanie przyzwoity dorobek – nie można odbierać ekipie z Podlasia szans na zajęcie miejsca premiowanego udziałem w eliminacjach do Ligi Europy. Nie ma się jednak co czarować – w Białymstoku od lat panują mistrzowskie apetyty. Tymczasem strata to liderującej Lechii wynosi już w tej chwili szesnaście oczek. To prawdziwa przepaść – w ostatnich dziesięciu kolejkach Jaga punktuje na poziomie Zagłębia Sosnowiec, ciągle wycierającego dno tabeli. A gdyby wziąć pod uwagę pięć ostatnich ligowych meczów, podopieczni Ireneusza Mamrota lepsi są tylko do Arki Gdynia.

Tymczasem w połowie sezonu zasadniczego Jaga była na drugim miejscu, z ledwie trzypunktową stratą do lidera. Coś się w klubie z Białegostoku ewidentnie posypało, a swoistą emanacją tego zjazdu były bardzo poważnie brzmiące pogłoski o nadchodzącej wymianie trenera. Ostatecznie stołek Mamrota ostygł, lecz sytuacja w klubie niespecjalnie się poprawiła. Kompletnie nie wypaliły transfery, a zawodnicy dotychczas zachwycający formą, jak choćby Ivan Runje, zaczęli kopać się po czole.

Brakuje rasowej dziewiątki, zawodzi defensywa, są dziury w środku pola – to już nie jest ta Jagiellonia, którą często zachwycaliśmy się kilka(naście) miesięcy temu.

Reklama

Oczywiście można będzie sobie powetować ligowe niepowodzenia w finale Totolotek Pucharu Polski, ale akurat po Jagiellonii oczekiwaliśmy jednak ambitnej rywalizacji o złoty medal na dwóch frontach, również na tym ekstraklasowym. Zamiast tego Jaga wpakowała się na koniec w nerwówkę i bitwę o miejsce w TOP8.

WARSZAWA 03.04.2019 MECZ 28. KOLEJKA LOTTO EKSTRAKLASA SEZON 2018/19 --- POLISH FOOTBALL TOP LEAGUE MATCH IN WARSAW: LEGIA WARSZAWA - JAGIELLONIA BIALYSTOK 3:0 IRENEUSZ MAMROT FOT. PIOTR KUCZA/ 400mm.pl

Zaraz za Jagiellonią znajduje się w Pogoń Szczecin. Jeżeli Portowcy utrzymają się w czołowej ósemce – nie będziemy ględzić. To drużyna, która jeszcze w tej chwili nie jest gotowa na europejskie puchary – ani infrastrukturalnie, ani kadrowo. Awans do grupy mistrzowskiej stanowi optymalny rezultat dla szczecinian, niemniej – trzeba mimo wszystko podopiecznych Kosty Runjaicia skrytykować za zbyt potężne wahania formy. No i fatalną postawę w meczach z czołówką – Pogoń przegrała już w bieżących rozgrywkach z Piastem (oba mecze), Lechią (oba mecze), Cracovią (porażka i remis), Jagiellonią (porażka i remis) i Zagłębiem Lubin (porażka i zwycięstwo).

Na razie pozytywnie wygląda wyłącznie bilans z Legią, bo szczecinianie wygrali z obrońcami tytułu pierwsze spotkanie w sezonie. Na powtórkę z tamtego sukcesu się jednak nie zanosi. Jeśli Pogoń, pomimo kapitalnej postawy w drugiej połowie jesieni jednak wypadnie poza TOP8, to dopiszemy przy nazwie tego klubu minusik. Nawet biorąc pod uwagę, że w przypadku tego klubu podział na grupy nie gra wielkiej roli, bo Portowcy pewnie po europejskie puchary i tak by nie zaszarżowali, a walka o utrzymanie też ich nie dotyczy.

Nie chodzi jednak o sam wynik – Pogoń jesienią zwyczajnie rozbudziła nasze apetyty i teraz z trochę innej perspektywy patrzy się na tę drużynę, gdy powraca ona do kiepskiej formy z początków sezonu.

MECZ LECHA Z JAGIELLONIĄ NA REMIS? ZAGRAJ W ETOTO PO KURSIE 3,35!

Duży minus i to już teraz, grubym flamastrem, stawiamy natomiast przy Lechu Poznań. Kwestia jest tak oczywista, że nawet szkoda się w tym temacie rozwodzić i trwonić czas na analizy. Kolejorz to klub, który ma ambicje i finansowe możliwości, żeby walczyć o tytuł mistrzowski. Po prostu. W zeszłym sezonie poznańska drużyna wręcz się o pierwsze miejsce ligowego podium otarła, lecz ostatecznie ekipa Nenada Bjelicy potknęła się na finiszu i rozgrywki zakończyła w niesławie, zresztą już bez chorwackiego szkoleniowca. Dziś jednak za takiego fachurę jak Bjelica pewnie by się dali w stolicy Wielkopolski pokroić, choć rok wcześniej kręcono na niego nosem. Katastrofalna kadencja Adama Nawałki i szumnie zapowiadana rewolucja kadrowa to znak, że w Lechu naprawdę skończyła się pewna epoka i faktycznie trzeba czym prędzej rozpędzić na cztery wiatry resztki mistrzowskiej ekipy z 2015 roku.

W tej chwili Lech nie gra o mistrzostwo, nie wygląda również na drużynę zdolną do walki o udział w europejskich pucharach. Stawką w ostatnim meczu sezonu zasadniczego i potem w rundzie finałowej będzie jednak dobre imię klubu, godność samych zawodników. Których dzisiaj – nie bez powodu zresztą – postrzega się raczej jako intrygantów i szkodników, a nie wartościowych piłkarzy. To wbrew pozorom całkiem spora stawka.

Tak czy owak – ósme miejsce Lecha po 29 kolejkach rozgrywek to po prostu dramat, absolutny kataklizm wizerunkowy. Sezon do zapomnienia.

PLOCK 22.07.2018 MECZ 1. KOLEJKA LOTTO EKSTRAKLASA SEZON 2018/19 --- POLISH FOOTBALL TOP LEAGUE MATCH: WISLA PLOCK - LECH POZNAN 1:2 NIKOLA VUJADINOVIC FOT. PIOTR KUCZA/ 400mm.pl

Trudno w gronie rozczarowań sklasyfikować natomiast Koronę Kielce. Fakt, kielczanie przez długi czas trzymali się na pozycji wyższej niż aktualna. Wydawało się, że z TOP8 nie wylecą, lecz teraz tak to właśnie wygląda. Cóż – dziesięć punktów w ostatnich dziesięciu kolejkach to dorobek słaby, a w zasadzie to wręcz nędzny, ale też od klubu z taką kadrą jak Korona nie można oczekiwać cudów. Kryzysy formy muszą się od czasu do czasu przydarzyć. Gino Lettieri ma sporo wad, jednak wykazuje się jedną, podstawową zaletą – spokojnie utrzymuje swój klub w ekstraklasie.

I to chyba dla kieleckiej drużyny jest kluczowe choć fakt faktem, że trudno o Koronie powiedzieć, by się rozwijała jako zespół.

Utrzymania nie może być z kolei pewny Śląsk Wrocław. To zresztą w ogóle jedna z najdziwniejszych i – powiedzmy sobie szczerze – najnudniejszych drużyn w lidze. Dość powiedzieć, że po powrocie z przerwy zimowej wrocławianie wszystkie mecze kończą rezultatem do zera. To znaczy – albo przegrywają do zera, albo wygrywają do zera. Raz przytrafił im się jeszcze bezbramkowy remis. W derbach z Miedzią Legnica, które po końcowym gwizdu określono prześmiewczo „derbami przyjaźni”, tak pasjonujące było to widowisko. Ale taki jest właśnie Śląsk w ostatnich tygodniach i w całym sezonie też. Niewiele jest we Wrocławiu przestrzeni na dramaturgię. Nie może zatem dziwić średnia frekwencja na tamtejszym obiekcie, która nie sięga nawet do pułapu 10 tysięcy widzów.

Już za samo nudziarstwo wypada ekipę z Dolnego Śląska zakwalifikować do grona rozczarowań. Wierzcie lub nie, ale ten klub ledwie siedem lat temu był mistrzem kraju, a w 2015 roku grał jeszcze w eliminacjach do Ligi Europy. Pozostało już z tego wyłącznie smętne wspomnienie. Oczywiście nie wymagamy od wrocławian powtórki z tamtych sukcesów, ale jednak ich ambicją powinno być coś więcej niż Nagroda Publiczności za najgłupsze zachowanie defensywy przy rzucie wolnym. I troska o ligowy byt, ponieważ 31 oczek wcale nie gwarantuje spokojnego snu podopiecznym Vitezslava Lavicki.

PLOCK 08.04.2019 MECZ 29. KOLEJKA LOTTO EKSTRAKLASA SEZON 2018/19 --- POLISH FOOTBALL TOP LEAGUE MATCH: WISLA PLOCK - SLASK WROCLAW 2:0 !JAKUB LABOJKO KRZYSZTOF MACZYNSKI FOT. PIOTR KUCZA/ 400mm.pl

Arka GdyniaGórnik Zabrze – kolejne ekipy, od których można było wymagać więcej. W Gdyni pożegnano się przed sezonem z Leszkiem Ojrzyńskim, który awansował z drużyną do finału Pucharu Polski, a w lidze otarł się o awans do górnej ósemki, ostatecznie kończąc sezon zasadniczy 2017/18 na dziewiątej lokacie. Z dorobkiem punktowym gwarantującym rzecz jasna spokojne utrzymanie. Arka zakończyła nawet sezon przed obecnie liderującą w tabeli Lechią Gdańsk, pomimo porażek w derbach. Uznano jednak w Gdyni, że to za mało, a Ojrzyński swoje – niewątpliwie bardzo dobre – wyniki osiąga zbyt prostackimi środkami, by dłużej go w klubie tolerować.

Niestety – Zbigniew Smółka nie dał rady odmienić stylu gry zespołu. Albo inaczej – styl rzeczywiście się zmienił, lecz w ostatecznym rozrachunku na gorsze, bo dzisiaj gdynianom w oczy zagląda perspektywa występów w I lidze. Arka na ligowe zwycięstwo czeka od 26 listopada, notując po drodze passę trzynastu meczów bez kompletu punktów. Ratować sytuację ma Jacek Zieliński, szkoleniowiec o uznanej renomie. Pytanie tylko, czy nie jest już za późno. Fakt – Heraklesowi udało się stajnię Augiasza oczyścić w ciągu jednego dnia, lecz Zielińskiemu uporządkowanie nastrojów i poukładanie gry Arki zajmie chyba trochę dłużej.

PRZEŁAMANIE ARKI? ETOTO WYCENIA WYGRANĄ Z MIEDZIĄ NA 2,30! 

W Górniku z kolei udowodnili kolejny raz prawdziwość powiedzonka, że nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu. Beniaminek z Zabrza wywinął w ubiegłych rozgrywkach niezły numer z awansem do europejskich pucharów. Przy okazji udało się też wypromować kilku ciekawych zawodników. I poszli w Zabrzu za ciosem aż do przesady, przed rozpoczęciem rozgrywek kompletując kadrę składającą się niemal wyłącznie z zawodników – ujmijmy to – nieopierzonych. No i nie wszyscy okazali się być talentami na miarę Szymona Żurkowskiego.

Zimą naprawiono część z tych błędów – ściągnięcie takich graczy jak Mateusz Matras czy Walerian Gwilia wydatnie dodało zabrzanom jakości i na grę podopiecznych Marcina Brosza patrzy się o wiele przyjemniej. Swoje robi też weteran Angulo na szpicy. Jednak „przyjemniej” nie oznacza w tym przypadku „przyjemnie”. Bo Górnik, nawet jeśli gra rzeczywiście trochę lepiej, to punktuje wciąż marnie. Cztery oczka przewagi nad Zagłębiem Sosnowiec to naprawdę nie jest odpowiednio duży margines błędu na osiem kolejek przed końcem sezonu.

Nie do końca umiejętnie skonsumowano w Zabrzu ubiegłoroczny sukces. A przecież zaczęliśmy już Górnika oceniać jako pucharowicza, a nie niedawnego pierwszoligowca. Stąd naturalne rozczarowanie.

WARSZAWA 19.11.2017 MECZ 16. KOLEJKA LOTTO EKSTRAKLASA SEZON 2017/18 --- POLISH FOOTBALL TOP LEAGUE MATCH IN WARSAW: LEGIA WARSZAWA - GORNIK ZABRZE 1:0 MARCIN BROSZ FOT. PIOTR KUCZA/ 400mm.pl

Nic dobrego nie można też powiedzieć o postawie Wisły Płock w bieżącym sezonie i to właśnie Nafciarze zamkną zestawienie, bo nie ma chyba sensu piętnować tutaj postawy beniaminków, po których można było oczekiwać przede wszystkim walki o utrzymanie. No i rzeczywiście – zarówno Miedź Legnica, jak i Zagłębie Sosnowiec wiele jakości do ekstraklasy nie wniosły. Wracając jednak do Wisły – oczywiście mogą się w Płocku wciąż usprawiedliwiać niespodziewaną utratą Jerzego Brzęczka tuż przed rozpoczęciem rozgrywek. Pytanie tylko, jak długo tego rodzaju wymówka ma prawo funkcjonować, skoro mamy już kwiecień 2019 roku? Odkąd Brzęczek objął posadę selekcjonera reprezentacji Polski w Wiśle naprawdę niewiele się klei. Zwolniony Dariusz Dźwigała, zwolniony Kibu Vicuna. Zmarnowana zima, wiele chybionych transferów, kuriozalny bramkarz, pustki na trybunach.

I Leszek Ojrzyński na ratunek. Pamiętajmy, że mówimy o zespole, który w 2018 roku grał o europejskie puchary.

Jeżeli w jakimś klubie zamienia się trenera pochodzącego z Hiszpanii na Leszka Ojrzyńskiego, to pewne są dwie rzeczy. Po pierwsze, nie ma tam długofalowego planu na pierwszą drużynę, zarządza się nią po prostu od jednego pożaru do drugiego. Po drugie – działaczom klubu rzeczony pożar naprawdę gorzeje już pod tyłkiem. Lęk przed spadkiem zagląda w oczy. Wtedy jakoś łatwiej schować ambicje do kieszeni i polubić bramki strzelane po wrzutach z autu.

fot. FotoPyk

Na kolejkę przed końcem sezonu zasadniczego, Wisła Kraków ma wszystko w swoich rękach i pomimo burzliwych momentów sezonu, może zagrać w grupie mistrzowskiej. Co przemawia na jej korzyść? Tego Słuchaj Wiślaku.

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

0 komentarzy

Loading...