Reklama

Korono, sama sobie jesteś winna

redakcja

Autor:redakcja

05 kwietnia 2019, 20:57 • 4 min czytania 0 komentarzy

Mogli leżeć na deskach, byli w czarnej dupie głębokiej defensywie, a jednak z batalii w Kielcach wyszli zwycięsko. Zagłębie nie było od Korony lepsze, ale było mądrzejsze i skuteczniejsze. Dzięki temu dziś jest niemal pewne gry w górnej ósemce, podczas gdy kielczanie mają takie szanse, jak Franciszek Smuda na medal w językowej olimpiadzie.

Korono, sama sobie jesteś winna

Koroniarze chyba sami nie wiedzą jak to się stało, że nie prowadzili po pierwszej połowie. Zagłębie samo położyło się na tacy, a za złoty półmisek robiło ustawienie 5-3-2 z wahadłowymi obrońcami, które fenomenalnie rozregulowywało grę samego Zagłębia. Miedziowi wyglądali tak, jakby przed tym meczem nie słyszeli nigdy słowa „taktyka”, wcześniej tylko biegali całe życie za piłką na podwórku. Van Dael wycofał się z takiego zestawienia formacji jeszcze w pierwszej połowie, skazując Czerwińskiego na wędkę. W Koronie akurat też doszło do przetasowania, bo Skrzecz zamienił kontuzjowanego Rymaniaka.

Nie za wiele to zmieniło, bo Miedziowi poza jednym sam na sam, jakie Starzyński wypracował Pawłowskiemu, byli w tym meczu statystami. Tymczasem Korona wyciągała stuprocentowe okazje z rękawa. Największy problem polega jednak na tym, że Brown Forbes zapomniał jak się gra głową. W zeszłej kolejce huknął jak trzeba, ale dzisiaj? Pod blokiem mówiło się o takich „kanciate łby”. Dzisiaj Forbes dwa razy zdemolował Guldana w okolicach siódmego metra, co w zupełności powinno wystarczyć do gola, ale w Kielcach powinni poprosić Janusza Chomontka by pokazał Kostarykaninowi to i owo. Raz zrobiło się wręcz komicznie, gdy dobrą wrzutkę Kosakiewicza napastnik Korony zamienił na świecę, piłkę uderzając wysoko w górę zamiast w kierunku Forenca.

Forbes trafił raz, tym razem nogą, ale z minimalnego spalonego. I znowu wszystko przez jego głowę: nogi były tam, gdzie trzeba, pilnowały linii spalonego, ale wychylił się i akcja błyskotliwie uruchomiona przez Wato Arweladze poszła w niwecz.

A swoją drogą Wato grał dzisiaj, jakby go przyjechała obserwować Barcelona. Nie, nie uważamy, że aż tak świetnie. Ale ewidentnie starał się, aby każde jego zagranie miało pewien – by tak rzec – autorski sznyt, trochę pokazówki. Skoro już w pierwszej połowie dwa razy spróbował strzelić bezpośrednio z rzutu rożnego, to o czym my mówimy. No, chyba, że ta drugie uderzenie to po prostu spieprzone dośrodkowanie – scenariusz również możliwy.

Reklama

Druga połowa to już zupełnie inne spotkanie. Zagłębie nie rzuciło się Koronie do gardła, ale na pewno uspokoiło grę, postawiło zasieki, wykopało kilka wilczych dołów i wkopało ze dwie miny przeciwpiechotne. Z każdą minutą rozkręcała się też w ofensywie, grając statecznie, bez huraganowych ataków, ale konsekwentnie. Mnóstwo farta miał Hamrol przy strzale Pawłowskiego w słupek, tymczasem po drugiej stronie ataki opierały się w zasadzie wyłącznie na Kosakiewiczu. To on dograł płaską piłkę w pole karne, której nikt nie odważył się przeciąć, to on też rzucił celnie  z kornera tak, że Soriano uderzył wolejem.

Z całym szacunkiem jednak dla Kosakiewicza, ale jeśli w decydującej fazie meczu, który może zdecydować o twoim być albo nie być, Kosakiewicz to najlepsze co masz do zaoferowania z przodu, to masz problem.

Zagłębie natomiast miało Pawłowskiego, który przy bramce zaszalał. Miedziowi perfekcyjnie wyszli spod pressingu i Pawłowski miał sporo miejsca. Wydawało się, że mógł odgrywać do uciekającego Tuszyńskiego, który wpadłby w pole karne jak po swoje, ale zamiast tego Pawłowski huknął jak z działa T34 i Hamrolowi pozostało tylko wyjąć piłkę z siatki.

Screen Shot 04-05-19 at 08.33 PM

Po bramce Zagłębie wyraźnie się rozluźniło, a koroniarzom strach zajrzał w oczy. 2:0 dla gości było naturalną konsekwencją, tym razem świetne podanie Jagiełły na bramkę zamienił Bohar i było pozamiatane.

Po dzisiejszej porażce szanse Korony na awans do górnej ósemki są czysto matematyczne. Lettieri wygrał taktyczny pojedynek w pierwszej połowie i nie jest jego winą, że jego wybrańcy zmarnowali szereg doskonałych sytuacji. Korona mogła, może nawet powinna zabić ten mecz w pierwszych trzech kwadransach. A tak pole position w szeroko pojętym wyścigu o ósemkę objęło Zagłębie. Cudów się po nich nie spodziewamy, ale które kwiatkiem do kożucha w czołówce też raczej nie będzie.

Reklama

[event_results 574161]

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...