Reklama

Lider pokonany w Lubinie. Wrócił „stary” Augustyn

redakcja

Autor:redakcja

04 marca 2019, 20:54 • 4 min czytania 0 komentarzy

Po trzynastu ligowych meczach bez porażki Lechia Gdańsk wreszcie znalazła swojego pogromcę. Okazało się nim Zagłębie Lubin, które odniosło bardzo ważne zwycięstwo, znacznie przybliżające je do grupy mistrzowskiej. Przewaga biało-zielonych nad Legią Warszawa stopniała natomiast z siedmiu do czterech punktów.

Lider pokonany w Lubinie. Wrócił „stary” Augustyn

Nie był to wielki mecz, jak to zresztą najczęściej bywa, gdy mamy do czynienia z Lechią. Tym razem jednak to jej rywale okazali się jeszcze bardziej pragmatyczni i skuteczni. Goście oddali i więcej strzałów ogólnie, i więcej strzałów celnych. Nadaremno. Zagłębie dwa razy celnie uderzyło i w obu przypadkach piłka lądowała w siatce.

Bardzo dużą cegiełkę do zwycięstwa „Miedziowych” dołożył Błażej Augustyn. Pewnie odbierałby gratulacje, gdyby nie fakt, że grał w drużynie z Gdańska i z pewnością nie tego od niego oczekiwano. Doświadczony stoper nawiązał do zeszłego sezonu, gdy popełniał błąd za błędem, a kibice najchętniej oddaliby go za dopłatą pierwszemu lepszemu chętnemu. W tym sezonie było znacznie lepiej, poza sprokurowaniem rzutu karnego po zagraniu ręką w meczu z Arką i durnymi pretensjami do sędziego, większych odpałów nie notował. Prezentował się solidnie. Nic jednak nie trwa wiecznie.

Już na samym początku Augustyn skiksował w polu karnym, a następnie omal nie spowodował kontuzji Dusana Kuciaka, któremu nadepnął na kostkę. Na jego szczęście z powstałego zamieszania bramka nie padła, zaś słowacki golkiper mógł kontynuować grę. Nadeszła 28. minuta. Daniel Łukasik traci piłkę na swojej połowie, przejmuje ją Bartosz Slisz. Damian Bohar odgrywa mu ją z powrotem. Slisz przyjęciem wygonił się trochę do boku, ale Augustyn ładował się już wślizgiem i zahaczył młodego pomocnika. Ewidentna jedenastka, nawet VAR-u nie potrzeba. Filip Starzyński trafia na 1:0.

Łukasik częściowo zrehabilitował się za swój błąd, mocno maczając palce w akcji wyrównującej. Ładnie przerzucił piłkę do Filipa Mladenovicia. Bartłomiej Pawłowski spóźnił się z kryciem, piłki po wrzutce Serba nie sięga Artur Sobiech, a z bliska do bramki wepchnął ją wbiegający Jarosław Kubicki. Były zawodnik Zagłębia nie okazywał radości po tym golu – z wiadomych względów.

Reklama

Jeszcze przed wyrównaniem bramkę Lechii mogła sprezentować defensywa gospodarzy. Bartosz Kopacz niezbyt umiejętnie zagrał głową górną piłkę, Dominik Hładun chyba niepotrzebnie wychodził, a Damian Oko przy próbie wybicia trafił w Artura Sobiecha, co stworzyło szansę Flavio Paixao. Na linii jego strzału stanął jednak Kopacz, prawdopodobnie ratując swój zespół.

Lechia nieźle weszła w drugą połowę, przez kwadrans była zdecydowanie groźniejsza. Najniebezpieczniej dla gospodarzy zrobiło się wtedy, gdy Hładun odbił mocny strzał Mladenovicia w bliższy róg, a Sobiech niecelnie poprawiał z przewrotki. Był też rzut rożny, po którym zamykający Sobiech niechybnie skierowałby piłkę tam gdzie trzeba, lecz bardzo blisko niego do końca pozostał Lubomir Guldan, co okazało się decydujące.

Potem widowisko nam siadło i dopiero w końcówce dość niespodziewanie decydujący cios zadało Zagłębie. Bartłomiej Pawłowski do tego momentu był jednym z najsłabszych na boisku, ale jednym zagraniem zniszczył system. Jego podanie z prawego skrzydła okazało się idealne – nie do wyciągnięcia dla obrońców i bramkarza, za to jak najbardziej będące w zasięgu wbiegającego Bohara. Ciasteczko. Gdańszczanie nawet nie stworzyli już większego zagrożenia. W efekcie po ponad pięciu miesiącach przerwy przypomnieli sobie, jak smakuje gorycz porażki.

Za piłkarza meczu uznajemy Bartosza Slisza. Miał przed przerwą jedną groźną stratę, ale wielokrotnie się za nią rehabilitował kolejnymi odbiorami, przerwanymi akcjami i asekurowaniem kolegów. Był wszędzie, w jednej chwili udzielał się po prawej stronie, by zaraz kasować już akcję na lewym skrzydle. Imponował przewidywaniem boiskowych wydarzeń. 19-latek nie jest jednak wyłącznie od brudnej roboty, nieraz ma również bardzo jakościowe zagrania, no i pamiętajmy o wywalczonym rzucie karnym.

Wystarczyło, że do składu Zagłębia powrócili Kopacz ze Starzyńskim i wszystko wróciło do normy. „Miedziowi” odnieśli już trzecie wiosenne zwycięstwo, dzięki czemu strata do ósmej Korony Kielce została zmniejszona do trzech punktów. Terminarz zdaje się im sprzyjać. Co prawda w najbliższej kolejce jadą do Szczecina, ale później grają z przeciwnikami niżej notowanymi plus mają starcie z Koroną. Wszystko jest w ich rękach. Lechia teoretycznie ma teraz wymarzone okoliczności do ugaszenia pożaru na wstępie, bo najpierw mierzy się u siebie z Wisłą Płock, a później wybiera się do Sosnowca.

[event_results 566035]

Reklama

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Polecane

Majchrzak: Udowodniłem, że jestem niewinny. Nie należy mi się łatka dopingowicza

Sebastian Warzecha
1
Majchrzak: Udowodniłem, że jestem niewinny. Nie należy mi się łatka dopingowicza

Komentarze

0 komentarzy

Loading...