Reklama

Komu przeszkadza Zagłębie Sosnowiec? W beniaminku węszą spisek

redakcja

Autor:redakcja

26 lutego 2019, 08:10 • 9 min czytania 0 komentarzy

Legia krytykowana za styl gry, Lechia najlepszym liderem od lat, Kamil Glik bez formy, Stomil uratowany, a Zagłębie Sosnowiec ma na pieńku z VAR – wtorkowa prasa mimo braku większych wywiadów czy przekrojowych tekstów jest dość ciekawa. 

Komu przeszkadza Zagłębie Sosnowiec? W beniaminku węszą spisek

PRZEGLĄD SPORTOWY

Dariusz Dziekanowski krytykuje poziom meczu Lech – Legia oraz ostatnie wydarzenia w stołecznym klubie.

(…) Jedno trzeba Sa Pinto oddać – przy tak grającej Legii od początku roku to jest on jedynym powodem, dla którego mistrzowie Polski są na ustach kibiców w kraju. Niestety, nie są to raczej komplementy i nie ma to zbyt dużego związku z dobrą grą drużyny. Portugalczyk robi wokół siebie wiele negatywnego zamieszania i to w zasadzie wszystko. W rundzie jesiennej były jakieś zalążki pomysłu na grę, jakiejś fantazji, ale po zimowej przerwie to wszystko gdzieś się ulotniło. Zaczynają się zaś niezrozumiałe ruchy kadrowe. Weźmy losy takiego Kucharczyka. W trzech tegorocznych spotkaniach miał trzy jakże różne zadania: najpierw zagrał jako prawy obrońca, potem wylądował na trybunach, w Poznaniu zaś biegał głównie po lewej stronie boiska. Jeśli miał to być jakiś element zaskoczenia, to zaskoczył on głównie piłkarza. Nie wiem, co się dzieje z jednym z najlepszych piłkarzy Legii, czyli Cafu? Gdzie się podziała forma Andre Martinsa? Sebastian Szymański też prezentuje się poniżej możliwości. Kto jest teraz napastnikiem numer jeden w Legii? Wydawało się, że Sa Pinto zaufa Kulenoviciowi, ale w Poznaniu na boisko wyszedł Carlitos, dla którego podczas spotkania w Płocku nie było miejsca nawet na ławce rezerwowych. Nie rozumiem, dlaczego trener na siłę szuka miejsca na boisku dla swojego rodaka Salvadora Agry. Nie rozumiem, dlaczego na ławce siada Dominik Nagy, który jesienią osiągnął całkiem przyzwoity poziom. Los zakpi z Portugalczyka, jeśli mistrzostwo zdobędzie Lechia. Myślę tu o wymianie Pawła Stolarskiego, który w Legii stał się postacią trzecioplanową, na Konrada Michalaka, który jest podstawowym zawodnikiem lidera ekstraklasy.

ps1

Reklama

Lechia Gdańsk jest najlepszym prowadzącym w lidze od lat. Czy wystarczy to do mistrzostwa?

(…) – Lechia znajduje się obecnie w lepszym położeniu. Przed dwoma laty ekstraklasa była bardziej wyrównana i przegraliśmy ten wyścig. Najważniejsze, by po rundzie zasadniczej być liderem. Wtedy tego zabrakło i spotkania z najgroźniejszymi rywalami rozgrywaliśmy na wyjeździe – wspomina Wiśniewski. – Mówiąc o mistrzostwie dla Lechii, trzeba podkreślić postawę innych zespołów ekstraklasy. Obecnie jest dramatyczna. Wystarczy popatrzeć, jak spisuje się Legia czy Lech. Lechia gra konsekwentnie i rzetelnie. To jak dotąd wystarczało – dodaje Kaczmarek.

Nawet własny stadion może nie pomóc, gdy będzie świecił pustkami. Tylko dwukrotnie zapełnił się w liczbie większej niż 20 tysięcy. Na spotkanie derbowe z Arką (2:1) i Legią (0:0). A trzeba podkreślić, że Stadion Energa może pomieścić ponad 40 tysięcy. – Lechia robi półtorej akcji na mecz i to wystarcza. To dlatego Energa świeci pustkami. Pamiętam czasy, gdy na starym obiekcie Lechii było 30 tysięcy ludzi godzinę przed spotkaniem. Kibice chcą przychodzić na widowisko, a ekstraklasa tego nie zapewnia – wyjaśnia były szkoleniowiec. – Osoby, które spotykam, pytają, czy Lechia zdobędzie tytuł. Mówią, że czekają na to 30–40 lat. Jednak na trybunach nie ma zbyt wielu ludzi. Nastąpiła dziwna tendencja spadkowa, ale wydaje mi się, że jest spowodowana słabą pogodą, a ci którzy z nią przegrali, powrócą na stadion w najważniejszym dla nas momencie sezonu – twierdzi Wiśniewski.

ps2

Eksperci krytykują styl gry Legii Warszawa.

– Portugalczyk nie jest trenerem Górnika Zabrze, by go chwalić za ambicję. Legia powinna grać w piłkę. A czy to robi? Niestety nie. Do niedawna ludzie nie narzekali, bo piłkarze przebiegali dużą liczbę kilometrów. Tylko że to nie o to chodzi w futbolu. Pamiętam, gdy byłem zawodnikiem Legii i wygraliśmy z Wisłą Kraków 5:0. To był jeden z moich lepszych występów. Usłyszałem wtedy, że za mało biegałem na wysokiej intensywności, bo tylko 300 metrów. Odpowiedziałem na ten zarzut, że przecież kontrolowaliśmy mecz, wiec po co miałem biegać za piłką? Potem przyszła porażka z Lazio 0:3 i ten sam człowiek klepał mnie po plecach i mówił, że rozegrałem dobre spotkanie, bo na wysokiej intensywności przebiegłem ponad 1000 metrów. Tak było, ale właśnie dlatego, że musiałem za piłką biegać. Jeśli chce bazować na walce, to Torwar jest naprzeciwko stadionu, mogą tam iść do Fight Clubu – podsumowuje były pomocnik Legii [Ivica Vrdoljak].

Reklama

Jesienią do walki legioniści dorzucali bramki zdobyte po stałych fragmentach. Strzelili w ten sposób aż 13 goli – najwięcej ze wszystkich zespołów w ekstraklasie. Wtedy był to powód, dla którego można było chwalić Sa Pinto. Pod koniec listopada mówił o tym Ojrzyński.

ps3

Stomil przystąpi do rundy wiosennej I ligi. Władze Olsztyna jednak osiągnęły porozumienie z inwestorem.

Po burzliwej zimie Stomil stał nad przepaścią. Od ostatniego kroku w kierunku piłkarskiego niebytu Dumę Warmii uratował Michał Brański. Jeden ze współwłaścicieli grupy Wirtualna Polska pożyczył pieniądze na spłatę zobowiązań i dzięki temu osiągnął porozumienie z władzami miasta. Biznesmen pożyczy Dumie Warmii 200 tysięcy złotych. Kolejne 400 tysięcy dorzuci miasto z tytułu promocji poprzez sport. Te kwoty pozwolą na spłatę najpilniejszych zobowiązań wobec piłkarzy, trenerów, ZUS i urzędu skarbowego. Na pieniądze najbardziej czekają zawodnicy I-ligowca. Po raz ostatni dostali wypłaty w sierpniu i ich sytuacja stała się w ostatnich tygodniach dramatyczna.

ps4

Drużyna Monaco wychodzi z kryzysu, czego nie można powiedzieć o Kamilu Gliku.

W niedzielnym meczu z Lyonem po faulu Kamila Glika rywale dostali rzut karny. To jego kolejna wpadka w ostatnich tygodniach. Zawinił przy dwóch golach ze Strasbourgiem, czym przyczynił się do klęski 1:5, zmarnował karnego w półfinale Pucharu Ligi z Guingamp (2:2, 4:5 w jedenastkach) i Monaco odpadło z rozgrywek. W starciu z Montpellier sfaulował rywala w polu karnym i jeszcze nie najlepiej zachował się przy bramce dla przeciwników, co kosztowało jego drużynę utratę punktów (spotkanie zakończyło się remisem 2:2).

– Popełnia dużo błędów, spóźniony musi ratować się ryzykownymi wślizgami. Jest wolny, mało zwrotny, zanim się  obróci, napastnik ma już dwa metry przewagi. Nasz selekcjoner będzie miał z nim pewien problem – ostro komentuje Marx. – Kamil był i jest silnym punktem zespołu – broni jednak Glika inny były reprezentant Polski, mieszkający we Francji Henryk Kasperczak. – Nie zmienił się, cały czas jest wojownikiem – dodaje.

ps5

SPORT

Spisek czy złośliwość losu – pytają w Sosnowcu? To pytanie, zresztą nie po raz pierwszy w tym sezonie, zadają sobie w Sosnowcu. Wszystko przez VAR, z którym Zagłębiu nie jest po drodze. Po sobotnim meczu w Zabrzu trener Valdas Ivanauskas zapytał wprost: czy nasz klub komuś nie pasuje?

Litwin nie krył wzburzenia na konferencji prasowej, a sytuacją zapalną był oczywiście moment, kiedy Zagłębie za sprawą Tomasza Nawotki doprowadziło do wyrównania. Radość sosnowiczan nie trwała jednak długo, bo kilka chwil później sędzia Bartosz Frankowski udał się przed monitor. Analiza VAR wykazała, że we wcześniejszej fazie bramkowej akcji Giorgios Mygas miał faulować Jesusa Jimeneza i bramki nie uznał.

– Mam kilka pytań. Czy nasz klub komuś nie pasuje? Było dużo niezrozumiałych sytuacji. Przy naszej drugiej bramce doszło do normalnej walki o piłkę w powietrzu, w lidze niemieckiej czy angielskiej VAR musiałby być przy każdym pojedynku. Może w kolejnym meczu zagramy bezkontaktowo – mówił poirytowany Valdas Ivanauskas. Trener Zagłębia jeszcze podczas meczu manifestował swoje niezadowolenie z decyzji arbitra i przed końcowym gwizdkiem wyleciał na trybuny. Litwin poruszył temat, który jako pierwszy wywołał Arkadiusz Chęciński, prezydent Sosnowca. – Może wycofamy drużynę z rozgrywek, zamiast tracić pieniądze, skoro i tak chcecie naszego spadku – napisał prezydent na Twitterze po przegranym meczu z Pogonią Szczecin w listopadzie ubiegłego roku. O porażce zadecydowała kontrowersyjna decyzja sędziego, który uznał bramkę, choć oglądając telewizyjne powtórki, spalony był aż nadto widoczny.

sport1

Czy gdyby dziś Michał Probierz zapowiedział walkę o tytuł mistrzowski, ponownie zostałby uznany za wariata?

Trener Cracovii lubi od czasu do czasu przyznać, że ludzie mają go za oszołoma. Twierdzi, że tak było, gdy przepowiadał karierę Krzysztofowi Piątkowi. Twierdzi, że tak samo było lata temu, gdy domagał się poważnych zmian w systemie szkolenia piłkarskiej młodzieży. No i tak samo było w lipcu zeszłego roku, gdy zapowiedział, że ma zamiar walczyć z Cracovią o tytuł mistrzowski. Śmiano się coraz głośniej. A we wrześniu, gdy „Pasy” szorowały po dnie tabeli, to był już donośny rechot.

Teraz może śmiać się Probierz. W październiku w jego drużynie doszło do przemiany. Od czasu przegranych przez Cracovię derbów Krakowa, w ekstraklasie rozegrano 12 kolejek. „Pasy” zdobyły w nich 29 punktów, po drodze przegrały tylko jedno spotkanie. W tym długim przecież okresie nikt nie punktował tak dobrze. Cracovia w takiej formie już mogłaby być w ścisłej czołówce ekstraklasy. Nie jest, bo zanim zaczęła się dobra passa, grała dramatycznie. W pierwszych 11 kolejkach zdobyła tylko 7 punktów (najmniej w lidze). A więc do października średnio 0,63 pkt na mecz, potem – 2,41. Forma mistrzowska.

sport2

Na MŚ U-20 Polacy w grupie mają Kolumbię, Senegal i Japo… Tahiti. Losowanie komentuje Jacek Magiera.

Wylosowanie Tahiti to uśmiech losu i przepustka do czwartego meczu?

– Myślę, że trudno tak jednoznacznie to przesądzać. Nie zapominajmy, że jest to drużyna, która zdobyła awans poprzez eliminacje, zatem nie jest przypadkowym uczestnikiem finałów młodzieżowych mistrzostw świata. OK., nazwa jest egzotyczna, w odczuciu Polaków kojarzy się bardziej z wymarzonym miejscem na wakacje niż z piłką nożną, ale żadnego rywala nie wolno zlekceważyć. Wyższość trzeba udowodnić na boisku, do każdego przeciwnika podchodząc z maksymalną koncentracją. To jedyna słuszna droga. Tylko bowiem grając we wszystkich spotkaniach na swoim maksimum, będziemy w stanie coś osiągnąć

Jest pan w stanie na gorąco ułożyć hierarchę w naszej grupie?

– Nie. Musimy pamiętać, że to piłka młodzieżowa i każdy przeciwnik może z meczu na przejść totalną metamorfozę. Na przykład podczas turnieju w Chile, Brazylia pierwszy mecz zagrała koszmarnie, natomiast drugi już w stylu takim, że do dziś dziwię się, że ostatecznie nie wywalczyła kwalifikacji na mistrzostwa świata do Polski. Futbol w tej kategorii wiekowej naprawdę rządzi się nieco innymi prawami. Co jednak nie zmienia faktu, że chciałbym, aby na zakończenie fazy grupowej Polska zachowała to miejsce w grupie A, które przypadło nam podczas losowania. Czyli pierwsze.

sport3

Nie wliczając młodych wychowanków klubu, po sezonie wygasną kontrakty dziewięciu zawodników Ruchu Chorzów, a przy Cichej chcą budować drużynę na okres dłuższy niż tylko kilka miesięcy.

Ruch do rundy wiosennej przystąpi jako 12. zespół tabeli II ligi. Trzeciego z rzędu spadku i opuszczenia szczebla centralnego nikt w Chorzowie sobie nie wyobraża, a mówienie o awansie – nawet w obliczu świetnych zimowych rezultatów i kompletu sparingowych zwycięstw – to w tej chwili mrzonki. Przy Cichej chcą zbudować drużynę na okres dłuższy niż tylko trzech miesięcy, jakie zostały do końca sezonu. Na początku okresu przygotowawczego ówczesny dyrektor sportowy klubu, Krzysztof Ziętek, zastąpiony potem przez Marka Mandlę, mówił: – Nasze ruchy transferowe łączy jeden wspólny mianownik – zawodnik, który do nas trafia, nie przychodzi na pół roku, tylko na dłużej i ma to być piłkarz, który będzie w stanie pomóc nam w awansie do I ligi, bez względu na to, kiedy to nastąpi. A co do samego awansu, to nie wyobrażam sobie sytuacji, w której zawodnik wychodzi na pierwszy wiosenny mecz z myślą, że już nie ma na to szans.

Pamiętając o tych słowach, kibice tym bardziej mogli dziwić się, dlaczego nie wszyscy zawodnicy, którzy trafili tej zimy do Chorzowa, zostali sprowadzeni definitywnie. Pięciu zakontraktowano, a dwóch – tylko wypożyczono.

sport4

SUPER EXPRESS

Igor Angulo wspaniałą przewrotką zapewnił zwycięstwo Górnikowi Zabrze w meczu z Zagłębiem Sosnowiec. Nawet bez tego cieszy się wyjątkowo sympatią kibiców.

– Jesteś bardzo popularny w Zabrzu. Zdarzają się jakieś nietypowe gesty wobec ciebie?

– Nie tylko w Zabrzu, z sympatycznymi gestami spotykałem się też w innych miejscach. Niektórzy kibice zrobili mi nawet takie lalki przypominające mnie, inni rysują moje podobizny, jeszcze inni przesyłają mi nagrania, na których śpiewają moje imię. Czuję się bardzo dobrze dzięki temu, takie podejście jest dla mnie bardzo ważne. A najbardziej cieszą mnie dowody sympatii od dzieci.

se1

GAZETA WYBORCZA

Tym razem bez piłki – tylko koszykówka, skoki i ręczna.

Fot. newspix.pl

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...