Reklama

W tym meczu było wszystko! Cracovia zawstydziła Legię

redakcja

Autor:redakcja

17 lutego 2019, 21:21 • 4 min czytania 0 komentarzy

Lechia Gdańsk wczoraj tylko zremisowała w Kielcach, a i tak powiększyła przewagę nad Legią do czterech punktów, bo ta w niedzielę zasłużenie przegrała u siebie ze znakomicie dysponowaną Cracovią. „Pasy” wygrały szósty ligowy mecz z rzędu i coraz śmielej rozpychają się w grupie mistrzowskiej. Legię pokonały po raz pierwszy od kwietnia 2005 roku. Obejrzeliśmy widowisko pod każdym względem. Było dużo jakości, głównie jeśli chodzi o przyjezdnych, spora dramaturgia, prawie 8-minutowa przerwa na VAR, dzban Remy i aż 13 doliczonych minut. Nikt nie mógł się nudzić.

W tym meczu było wszystko! Cracovia zawstydziła Legię

Cracovia od początku wyglądała, jakby przyjechała po swoje. Powinna prowadzić już w 13 minucie. Javi Hernandez kapitalnie odegrał do Janusza Gola, a ten pięknym podaniem stworzył Mateuszowi Wdowiakowi sytuację sam na sam. Skrzydłowy krakowian chciał (?) posłać piłkę między nogami Radosława Majeckiego, ale przeliczył się i przegrał pojedynek. Wdowiakowi zdecydowania zabrakło też na początku drugiej połowy, gdy po zagraniu Airama Cabrery znów stanął oko w oko z Majeckim i miał jeszcze więcej czasu. Wybronił się o tyle, że ostatecznie sędziowie uznali, iż bramkarz Legii go sfaulował, gdy był już mijany i podyktowali rzut karny. Cabrera trafił jednak w słupek i nie zamknął meczu, co potem oznaczało dla „Pasów” spore problemy w końcówce.

Gospodarze do tego momentu prawie nie stwarzali zagrożenia. Wyjątek to wydarzenia w 21. i 22. minucie. Wtedy to najpierw po akcji Sebastiana Szymańskiego przed wielką szansą stanął Salvador Agra, ale jego mocne uderzenie obronił Michal Pesković. Po chwili prawym skrzydłem pociągnął Marko Vesović i po jego zagraniu gola samobójczego mógł strzelić Ołeksij Dytiatjew. Pesković znów zachował czujność, pomogli mu też pozostali obrońcy.

Doświadczony Słowak w końcowej fazie meczu uratował swój zespół, kapitalnie broniąc mocny strzał Iuriego Medeirosa sprzed pola karnego i uderzenie głową Artura Jędrzejczyka po akcji Cafu. Legia stworzyła sobie wtedy jeszcze kilka pomniejszych sytuacji, Cracovia za szybko uwierzyła, że już jest zwycięska. A uwierzyła, bo William Remy postanowił zawalczyć o miano dzbana roku. Chamsko zdeptał Javiego Hernandeza i jeszcze był zdziwiony, że otrzymał drugą żółtą kartkę. Na dodatek pokazał, że nie zna przepisów, bo domagał się, by sprawdzono na VAR, czy faktycznie należało mu się „żółtko”. VAR, owszem, interweniował, tyle że pod kątem bezpośredniej czerwonej i właśnie taka nastąpiła poprawka. Francuz zdążył już zejść do szatni i zdjąć koszulkę, ale go zawrócono. Sądził, że mu się upiekło, uśmiechnął się i chciał pobiec dalej, gdy Piotr Lasyk wyprowadził go z błędu i odesłał z powrotem pod prysznic, tyle że z jeszcze bardziej zabrudzoną dokumentacją.

Reklama

Cracovia załatwiła sprawę w cztery minuty. Dwie koncertowe akcje lewą stroną w podobny sposób wykończył idealnie wbiegający Hernandez. Najpierw spod linii asystował mu Wdowiak, potem dośrodkowaniem ze skrzydła Michal Siplak, który miał znaczący udział przy obu bramkach, lecz w defensywie można mu trochę zarzucić. Większość groźnych akcji Legii poszła jego stroną.

Generalnie jednak „Pasy” stanowiły zespół w prawdziwym tego słowa znaczeniu. Nikt nie odstawał, no, ewentualnie poza tym razem mało efektywnym Sergiu Hancą. Oprócz Hernandeza i Peskovicia należy wyróżnić zwłaszcza bardzo dobrze funkcjonujący środek pola, którym dyrygował Janusz Gol. Cafu i Andre Martins dziś mogli się uczyć.

Niewykorzystanym karnym notę obniżył sobie Cabrera, choć i tak trudno powiedzieć, że zagrał słabo, skoro sporo dołożył do drugiego gola i to po jego podaniu sam na sam po przerwie wychodził Wdowiak. A propos. Dokładna analiza w studio Canal+ wykazała, że powinien być wtedy odgwizdany spalony. Sędziowie najwyraźniej nie byli jednak pewni co do zmiany decyzji nawet po obejrzeniu powtórek. To ich jedyna większa wpadka w tym niezwykle trudnym do prowadzenia spotkaniu.

Pilka nozna. Ekstraklasa. Legia Warszawa - Cracovia Krakow. 17.02.2019

Nowi Portugalczycy w Legii nie sprawili dobrego pierwszego wrażenia i drugiego również nie. Agra zmarnował najlepszą sytuację, a oprócz tego głównie irytował. Ponadto to od jego prostego błędu technicznego poszła kontra na 0:2. W przerwie podziękowano mu za grę. Medeiros zaczął od wspomnianego strzału, ale poza tym niewiele mu wychodziło. Rozśmieszał przerzutami do nikogo na jedno bądź drugie skrzydło. Wciąż jesteśmy dalecy do przesądzania o ich rzeczywistej klasie, jednak zaczynają naprawdę kiepsko.

Uff, sporo tego jak na jeden mecz, przyznacie. Działo się – nawet po końcowym gwizdku, gdy Ricardo Sa Pinto jeszcze razu ujawnił swoją buraczaną naturę i nie podał ręki Michałowi Probierzowi, dodatkowo coś w jego stronę wykrzykując. Wychodzi więc na to, że zbliżający się hit Lech – Legia będzie starciem dwóch ekip solidnie obitych i liżących rany. Rany, w których ktoś z tej dwójki za tydzień może mieć już sól…

Reklama

[event_results 562111]

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...