Reklama

Lech Poznań w otchłani przeciętności

redakcja

Autor:redakcja

16 lutego 2019, 14:54 • 5 min czytania 0 komentarzy

Oglądaliście „Dzień Świstaka? Jeśli nie, to opowiemy wam w skrócie – to film o historii Phila, który codziennie przeżywa ten sam najgorszy dzień w swoim życiu. Gdy kładzie się spać myśli, że co już paskudne w jego życiu, to już się wydarzyło i nie wróci. Ale rano wstaje i znów dostaje od losu po dupie.

Lech Poznań w otchłani przeciętności

Mamy wrażenie, że podobnie jest z kibicami Lecha Poznań. Co roku wydaje się, że tym razem przejdą przez sezon chociażby z uśmiechem, a ostatecznie ich twarze krzywią się w grymasie bólu, który zadają im piłkarze swoją grą.

Ile to razy słyszeliśmy z ust prezesów Lecha deklarację, że teraz to już znaleźli wyjście z sytuacji, w której Lech permanentnie nie spełnia oczekiwań. A to miała być rewolucja w składzie, a to „odcięcie ogona” z piłkarzami bez odpowiedniej mentalności. Miał być trener z twardą ręką, miał być trener na podbudowę morale, miał być trener kumający klimat Poznania, miał być trener z wielkim doświadczeniem, miał być trener spoza polskiego bagienka… Generalnie co pół roku kibice w Wielkopolsce dowiadują się, że problem został zdiagnozowany i pacjent wkrótce zostanie wyleczony.

A później okazuje się, że zastosowana kuracja nie przyniosła efektów lub amputowano nie tę kończynę.

Jesienno-zimowe bajeczki o tym, że Lech ma kadrę na mistrzostwo, można schować między dzieła Tolkiena i Lewisa na półkę z fantastyką. Nie żeby coś, ale gdy Tomasz Rząsa wypowiadał te, z miejsca poddaliśmy tę tezę pod poważną wątpliwość. Pisaliśmy o tym TUTAJ. Przeprowadziliśmy analizę porównawczą składów Lecha, Lechii, Jagiellonii i Legii, z której wynikało wprost, że w Poznaniu nie mają kadry na TOP3, a miejsce na podium może dać im tylko szczęśliwe zrządzenie losu.

Reklama

A zakładanie, że poznaniakom nagle coś skapnie z nieba i nie będzie to ptasia kupa, a szczęśliwa seria zwycięstw, to optymizm godny wiary, że Nikola Vujadinović w półtora miesiąca nauczy się grać w piłkę. Porażka z Piastem dotkliwie ugodziła w dumę ludzi związanych z Lechem, ale czy naprawdę trzeba zakładać, że to wtopa, kompromitacja i wstyd? Może po prostu Kolejorz ma kadrę na poziomie Piasta i raz na jakiś czas drużynom o zbliżonym potencjale sportowym w bezpośrednim starciu przydarzy się tak wysokie zwycięstwo jednej z nich?

Trudno nam rozpatrywać tę porażkę ekipy Adama Nawałki w kategoriach wielkiej sensacji. Czy byliśmy w szoku, gdy Śląsk jesienią zdemolował Miedź? No nie. Czy łapaliśmy się za głowę, gdy Arka wrzucała czwórkę Wiśle Kraków? Też nie. Czy nie mogliśmy wyjść z podziwu, że Górnik Zabrze ograł 4:0 Wisłę Płock? Cóż, również nie.

Czasami ligowy średniak ogra wysoko innego ligowego średniaka. Tak się zdarza.

A Lech kadrowo dzisiaj jest po prostu średniakiem. Zespół, który może i straszy nazwiskami, ale są to nazwiska wyblakłe, nadmuchane, żyjące historią. Bo czy jakakolwiek defensywa w tej lidze może robić w portki przed Darko Jevticiem, który ostatni raz grał dobrze jakoś tydzień później po tym, jak Józefa Wojciechowskiego bolał pamiętny ząb? Czy jakikolwiek obrońca w lidze przed starciem z Maciejem Makuszewskim bierze nerwosol i zaklepuje sobie wolny termin u psychoterapeuty? Czy jakikolwiek napastnik w tej lidze spina się na heroiczny bój z Rafałem Janickim czy Nikolą Vujadinoviciem?

Nie. Nie. Nie.

Lech ma na ten moment dwóch piłkarzy, których bralibyśmy pod uwagę przy wyborze najlepszych zawodników na swojej pozycji w Ekstraklasie. Mowa tu o Christianie Gytkjaerze i Robercie Gumnym. Problem w tym, że Duńczyk jest jednak w dużej mierze zależny od gry całego zespołu i przykładowo mecz w Gliwicach brutalnie to pokazał. Z kolei Gumny w tym sezonie zagrał pięć meczów, bo albo jest w trakcie, albo po, albo przed kontuzją. A poza tym to zbiór piłkarzy, którzy są przeciętni. Na bramce Burić i Putnocky, na których Lechia czy Jagiellonia nawet by nie spojrzała szukając zastępców dla Kuciaka czy Kelemena. W obronie poza wspomnianym Gumnym sami przeciętniacy lub zawodnicy, którzy Ekstraklasę powinni oglądać tylko wtedy, gdyby żony wykupiły im pakiet NC+. Wasielewski to chłopak, który jeszcze chwilę temu grał w rezerwach Kolejrza i powoli się z nim żegnano. Janicki to zawodnik, który dziś byłby rozchwytywany tylko wśród zdeterminowanych pierwszoligowców. Vujadinović to ogórek, na Goutasie Nawałka szybko się poznał. Kostewycz jest przeciętny, Rogne jest niezły, ale szklany. Pomoc? Średniak na średniaku plus piłkarze, którzy szczyt formy mieli sezon lub dwa temu. Wiecznie szukający rytmu meczowego Jevtić, Makuszewski snujący się po boisku, Jóźwiak bez liczb, Amaral z przebłyskami, Trałka utożsamiany ze wszystkimi wtopami Lecha. To nie są piłkarze beznadziejni, ale w skali Ekstraklasy po prostu przeciętni. Tacy na czwarte, piąte lub szóste miejsce.

Reklama

I sami nie wiemy co dla kibiców Lecha może być bardziej bolesne: łudzenie się na walkę o mistrzostwo z takim składem i przeżycie kolejnego rozczarowania czy otwarte przyznanie „tak, mamy kadrę na poziomie Pogoni Szczecin czy Piasta Gliwice, awans do eliminacji Ligi Europy będzie sukcesem”.

Gorsze dla nich może być już tylko ujęcie swojego ukochanego klubu w szerszej perspektywie i próba kojenia podrażnionych nerwów w sentymentach. Bo wtedy do kibiców dojdzie fakt, że Kolejorz z roku na rok jest drużyną słabszą. Młodzi i zdolni z akademii wyfruwają, skauting pudłuje ze swoimi typami, wyróżniający się zawodnicy gasną z sezonu na sezon. Trałka może i był przydatny w sezonie 2014/15, ale dzisiaj już nie jest w stanie dać tyle zespołowi, ile był w stanie dać wcześniej. Bednarka i Dilavera w Poznaniu już nie ma, a sławny komitet transferowy na ich miejsce ściągnął Vujadinovicia czy Goutasa. Gdy zimą trzeba było realnie wzmocnić ten zespół, to postawiono na uzupełnienia – pomocnika z I ligi do oszlifowania i rezerwowego napastnika na wypożyczenie.

I w konsekwencji kilku ostatnich takich okienek – czyli zabaw w półśrodki, półprodukty i chybione transfery – Lech nie jest już nawet drugą siłą ligi, ani nawet i trzecią. Jagiellonia w dwóch ostatnich latach kończyła w tabeli nad poznaniakami, a teraz w kolejkę przed Kolejorza wepchnęła się też Lechia Gdańsk.

A kibice Lecha znów się budzą i znów mają „Dzień Świstaka” zagwarantowany im przez władze klubu.

Najnowsze

Anglia

Arsenal pokazał, na czym polega futbol, a Chelsea udowodniła, czemu jest poza pucharami

Bartek Wylęgała
3
Arsenal pokazał, na czym polega futbol, a Chelsea udowodniła, czemu jest poza pucharami
1 liga

Jeśli oglądaliście mecz tylko w ostatnich minutach, to nic nie straciliście

Piotr Rzepecki
10
Jeśli oglądaliście mecz tylko w ostatnich minutach, to nic nie straciliście

Komentarze

0 komentarzy

Loading...