Reklama

Carlitos wolał zostać, styczeń to nie był czas na sprzedaż Niezgody

redakcja

Autor:redakcja

14 lutego 2019, 08:12 • 10 min czytania 0 komentarzy

– Carlitos trochę się zastanawiał, ale w końcu oświadczył, że woli zostać i walczyć z nami o mistrzostwo.

Carlitos wolał zostać, styczeń to nie był czas na sprzedaż Niezgody

– Było spore zainteresowanie Niezgodą, ale ostatnio nie grał. Wiemy, jaka jest jego realna wartość. To nie był jeszcze czas na sprzedaż.

Najciekawszym materiałem w dzisiejszej prasie sportowej jest rozmowa Piotra Koźmińskiego z „Super Expressu” z Dariuszem Mioduskim. Poza tym o Piątku, który zaczyna lepiej od Van Bastena, wywiady z Arkadiuszem Głowackim czy Krzysztofem Kamińskim, a także dodatek „Przeglądu Sportowego”, „PS Historia”.

GAZETA WYBORCZA

Krzysztof Piątek ma w Milanie start, jakiego nie miał nawet Marco Van Basten.

Reklama

Przede wszystkim na Włochów działa konkret. Umieszczają Polaka obok najznamienitszych nazwisk dlatego, że sprawdzili, jak rozpoczynali kariery w Milanie wszyscy napastnicy w minionych 33 latach, czyli od nastania złotej ery klubu otwartej przejęciem go przez Silvio Berlusconiego. I okazało się, że Piątek strzela najczęściej. W inauguracyjnych czterech meczach zdobywa bramkę co 62 minuty, wyprzedzając nawet ikonicznego Marco van Bastena (trafiał co 72 minuty), który trzykrotnie odbierał Złotą Piłkę. Tymczasem Holender nie przylatywał na San Siro znikąd, lecz w glorii triumfatora Pucharu Zdobywców Pucharów w barwach Ajaxu Amsterdam.

Zrzut ekranu 2019-02-14 o 07.25.00

SUPER EXPRESS

W rozmowie z Piotrem Koźmińskim, Dariusz Mioduski zdradza nieco kulis okienka transferowego.

– Jak to było z tym Carlitosem? Wiemy, że zostaje, ale jakie były kulisy?
– Dostaliśmy ofertę z New York City. Była, powiedzmy, na tyle niezła, że można by rozpocząć negocjacje. Nie chcieliśmy Carlitosa sprzedawać, ale poszliśmy do niego, żeby sam też mógł powiedzieć, czego chce. Ma swoje lata, klub, który złożył ofertę, jest poważny, a my w Legii nie blokujemy piłkarzy na siłę. Carlitos trochę się zastanawiał, ale w końcu oświadczył, że woli zostać i walczyć z nami o mistrzostwo. Więc został i cieszę się z tego.

– A jak było z Jarosławem Niezgodą?
– Było spore zainteresowanie Jarkiem, ale ostatnio nie grał. My wiemy, że to bardzo dobry piłkarz, tylko miał trochę kłopotów ze zdrowiem. Wiemy też, jaka jest jego realna wartość. To nie był jeszcze czas na sprzedaż. 

Reklama

– Zainteresowanie było z Danii, tak?
– Stamtąd była bardzo konkretna oferta, zresztą kilka razy podwyższana, ale został w Legii i niech wraca tu spokojnie do gry.

Zrzut ekranu 2019-02-14 o 07.27.48

RZECZPOSPOLITA

W „Rzepie” wywiad z Krzysztofem Kamińskim, bramkarzem Jubilo Iwata. Między innymi o kulturze kibicowania w Japonii.

– Jest pan ceniony przez kibiców, powstała nawet przyśpiewka „Idź do niego Kamiński”…
– Jestem jedną z twarzy drużyny i cieszę się dużym szacunkiem. W ogóle ludzie nas tutaj bardzo doceniają. Przyśpiewka już od dawna towarzyszy mi na trybunach. Kibice przez cały mecz melodyjnie śpiewają. Kibicuje się całymi rodzinami. Liga działa od 1993 r., na trybu- nach jest wielu ludzi w podeszłym wieku, którzy związali się z drużyną na całe życie i teraz przyprowadzają dzieci lub wnuki.

– Zdarzają się jakieś incydenty?
– Japończycy są kulturalni, trzymają emocje na wodzy. Pamiętam swoje pierwsze spotkanie derbowe. Byłem ostrzegany, że temperatura takich meczów jest wyższa, że można się spotkać z wrogo- ścią. Zapytałem: „Na czym to polega?”. Okazało się, że podczas wjeżdżania autokaru pod stadion można usłyszeć gwizdy. Od kiedy tu gram, zdarzył się chyba jeden incydent. Podczas jakiegoś derbowego meczu kibic rzucił w drugiego pustą puszką po napoju. Tamto zdarzenie było szeroko komentowane, więc widać, jakiego kalibru jest tutaj „chuligaństwo”.

Zrzut ekranu 2019-02-14 o 07.22.22

PRZEGLĄD SPORTOWY

Zrzut ekranu 2019-02-14 o 07.31.11

Na dzień dobry – pomeczówki z Ligi Mistrzów, obok nich – tekst o 600 występach Sergio Ramosa dla Realu Madryt. Obrońca ma mniej rozegranych dla Los Blancos meczów tylko od sześciu byłych piłkarzy.

Wychowanek Sevilli stał się żywą legendą Królewskich. Od niespełna czternastu lat jest pewniakiem w składzie drużyny, w której jedenastce utrzymać się jest piekielnie ciężko. Od 2015 roku, gdy odszedł Iker Casillas, nosi też jej opaskę kapitańską. Przychodził jako młody prawy obrońca, który imponował talentem, a w mediach słynął m.in. z rozbieranych sesji, w których pozował mając na sobie tylko zawiązane korki zasłaniające co trzeba. Od tego czasu wiele się zmieniło. Zawodnik zmienił pozycję z boku na środek defensywy i rokrocznie się rozwijał, przede wszystkim charakterologicznie, zostając idolem fanów na Santiago Bernabeu. Ramos jest uważany za uosobienie wartości, jakie przyświecają Realowi. Jest niesamowicie waleczny i ambitny, domagając się od kolegów skromności oraz maksymalnego wysiłku. – Sergio to wspaniały kapitan. W kapitalny sposób wywiązuje się ze swoich obowiązków – twierdzi Solari.

Zrzut ekranu 2019-02-14 o 07.31.22

Obok zapowiedzi Ligi Europy, której cytowanie sobie darujemy, Dania jako nowa ziemia obiecana dla polskich piłkarzy.

Od trzech lat naszym rodakom dobrą reklamę robi w Danii Kamil Wilczek z Bröndby, a ostatnio dołączyli do niego Rafał Kurzawa w Midtjylland i Kamil Grabara w Aarhus. Ten drugi zdążył już zadebiutować w nowym zespole w wygranym meczu z Esbjerg (2:0). – To był udany występ w jego wykonaniu. Świetnie radził sobie w powietrzu, dobrze grał nogami – mówi nam David Nielsen, trener Aarhus. Kurzawa czeka na pierwszy występ w nowych barwach. – To bardzo dobry piłkarz. Wyróżnia się techniką, dobrze podaje, znakomicie wykonuje stałe fragmenty gry. Występujemy w systemie 3-4-3, a do niego Kurzawa świetnie pasuje. Interesowaliśmy się nim już latem, ale trafił do Amiens – chwali Polaka w rozmowie z „PS” dyrektor sportowy Midtjylland Svend Graversen.

Zrzut ekranu 2019-02-14 o 07.31.27

Legia szuka swojego Giroud – wysokiego, silnego napastnika.

Z obecnej kadry najbardziej pasuje Sa Pinto Kulenović, ale jego też trudno uznać za napastnika marzeń trenera. Jest z tego grona najwyższy (188 cm), ale przy tym dość szczupły (tylko 76 kg) i nie tak silny jak wspomniany Giroud. Poza tym Chorwat ma niewiele doświadczenia. Na razie wystąpił w 14 meczach, ale tylko w czterech w pierwszej jedenastce, zdobył w nich trzy bramki. – Kulenović ma coś w sobie, ale trudno powiedzieć, by już teraz był gwiazdą. W tej chwili nie jest to zawodnik na miarę numeru jeden wśród n pastników – uważa Mięciel. Z kolei Carlitos mniej pasuje do systemu szkoleniowca. Ma zaledwie 176 cm wzrostu, opiera się na technice i sprycie, a nie sile fizycznej i dobrej grze głową.

Marcin Robak strzela w ekstraklasie w barwach Śląska prawie każdemu. Brakuje mu zaledwie dwóch skalpów.

Wiele wskazuje na to, że w poniedziałkowym meczu z Wisłą Kraków w kadrze meczowej wrocławian pojawi się już Marcin Robak. 36-letni piłkarz Śląska podjął treningi po długotrwałych problemach z kostką. Odkąd został napastnikiem zespołu z Oporowskiej, nie strzelił gola tylko dwóm drużynom ekstraklasy: właśnie Wiśle oraz Zagłębiu Lubin. Zrządzeniem losu to akurat dwaj najbliżsi rywale Śląska.

Zrzut ekranu 2019-02-14 o 07.31.43

Vukan Savicević wie, co to problemy finansowe i presja trybun. Stąd decyzja o dołączeniu do Wisły była dużo prostsza.

Zawodnicy miesiącami nie otrzymywali pensji, więc w pełni zrozumiałe jest, że ci, którzy dołączyli do klubu zimą, zadawali o kwestie finansowe wiele pytań. 25-letni Vukan Savicević zapewnia, że po otrzymaniu oferty z Wisły te sprawy interesowały go w niewielkim stopniu. Wie bowiem doskonale, jak to jest grać w klubie z takimi problemami. – W Crvenej Zveździe Belgrad przeżyłem wszystko. Zdobyliśmy mistrzostwo Serbii, ale z powodu kłopotów finansowych nie mogliśmy przystąpić do eliminacji Ligi Mistrzów. W trzy lata mieliśmy siedmiu trenerów i trzech prezesów – wspomina.

Obok wywiad z Arkadiuszem Głowackim, dyrektorem sportowym Wisły Kraków. 

– Jak ocenia pan sytuację kadrową Białej Gwiazdy?
– Kilka tygodni temu taką kadrę brałbym w ciemno. Trener Stolarczyk stworzył fajny zespół. Oprócz doświadczonych graczy mamy młodych, utalentowanych piłkarzy i to jest budujące, ale do huraoptymizmu nam daleko. Będę powtarzał za trenerem, że każdy kolejny mecz jest dla nas kluczowy. Mamy do przebycia długą drogę, długi klubu będą się jeszcze za nami ciągnęły. Sytuacja Wisły nadal jest trudna, o czym wspomnieli na piątkowej konferencji Jarosław Królewski i Błaszczykowski.

– Porozmawiajmy o wydarzeniach sprzed kilku tygodni. Kazimierz Kmiecik mówił niedawno, że z powodu trudnej sytuacji Wisły nie spał po nocach. Pan też przeżywał to równie mocno?
– Przeżyłem najgorsze święta Bożego Narodzenia w swoim życiu. Tyle się działo, że w ogóle o nich zapomnieliśmy. Ale cóż, jak to mówi jedna z naszych wiślackich przyśpiewek: „Po burzy słońce wychodzi zza chmur”. To, co się wydarzyło w klubie w ostatnich miesiącach było jednym wielkim szaleństwem. Mam nadzieję, że teraz będziemy mieli trochę spokoju i będziemy się mogli skupić na drużynie oraz normalnej pracy.

Zrzut ekranu 2019-02-14 o 07.31.51

W dodatku „PS Historia” między innymi historia Czesława Boguszewicza w rubryce „Był sobie piłkarz”. 

Dla Boguszewicza świat zmienił się w listopadzie 1977 roku. W ostatnią niedzielę miesiąca Arkę czekał mecz z Zawiszą Bydgoszcz. Dzień przed spotkaniem zespół wyszedł na trening.

– Lał rzęsisty deszcz. Trener Janusz Pekowski słusznie uznał, że nie można ćwiczyć na głównej płycie. Poszliśmy więc na boczne boisko. Był to dość sporej wielkości plac, choć bez trawnika. Rozgrzewaliśmy się przed treningiem, ktoś grał w „dziada”, ktoś żonglował, ktoś kopał na bramkę, inni w parach wymieniali podania. Zawsze nasze treningi oglądało, jak to na każdym stadionie, paru nieśmiertelnych kibiców. Akurat podnosiłem piłkę, kiedy jeden z nich krzyknął do mnie: „Panie Czesiu…”. Lekko schylony spojrzałem w jego kierunku i… reszty już nie usłyszałem. Oberwałem piłką w twarz tak mocno, że bezwiednie zrobiłem salto w tył. To było piekielne uderzenie z czterech metrów. Kolega chciał huknąć na bramkę, pomylił się i trafił we mnie (…)

– Przed tym feralnym treningiem miałem ugruntowaną sytuację w polskiej piłce. Nic, tylko coraz lepiej grać – smutno uśmiecha się Boguszewicz. Mimo że karierę skończył w wieku 27 lat, w ekstraklasie zdążył wystąpić w ponad 200 meczach.

Zrzut ekranu 2019-02-14 o 07.32.28

SPORT

W ten weekend liga ma dla nas starcie byłych selekcjonerów. Nawałka i Fornalik spróbują przechytrzyć siebie nawzajem.

Pierwsze ligowe spotkanie obu panów w roli trenerów miało miejsce szmat czasu temu, bo 10 sierpnia 2002 roku. Górnik, którego trenował wówczas Fornalik, u siebie podejmował Zagłębie Lubin z Nawałką na ławce. W składzie zabrzan występowali m.in. Piotr Lech, Jacek Wiśniewski, Andrzej Niedzielan czy Michał Probierz. Z kolei w ekipie „miedziowych” po boisku biegali bracia Bogdan i Marek Zającowie, Olgierd Moskalewicz czy Grzegorz Niciński. Spotkanie było niezwykle zacięte, ale ostatecznie górą był Górnik, który wygrał 3:2. Sześć lat później doszło do meczu Widzewa Łódź z GKS-em Katowice i 1:0 zwyciężyli łodzianie prowadzeni przez Fornalika. Bilans konfrontacji trenerskich obecny szkoleniowiec Piasta jeszcze polepszył sobie przy okazji Wielkich Derbów Śląska. Na cztery mecze, dwa razy górą był Ruch, raz padł remis, a raz triumfował Nawałka.

Zrzut ekranu 2019-02-14 o 07.49.42

Wiadomości z I ligi – GKS Jastrzębie odrzucił jednego z dwóch testowanych napastników, GKS Katowice odwołał sparing w Belek z powodu zalanego boiska, Podbeskidzie przegrało sparing z WIT Georgią Tbilisi, nowym zawodnikiem GKS-u Tychy został Kacper Laskoś z Wisły Kraków.

Oprócz tego – wywiad z nowym grającym asystentem IV-ligowych rezerw Rakowa Częstochowa, Adamem Czerkasem. 

– Na czym będzie polegała pańska rola?
– Będę szkolił się w charakterze trenera „dziewiątek”, czyli napastników. To funkcja już powszechnie znana w profesjonalnych klubach. W akademii mamy mnóstwo chłopaków, w tym także napastników. Jest komu przekazywać wiedzę na indywidualnych zajęciach. Będę też grającym asystentem naszych rezerw. Nic nadzwyczajnego (…).

– Czy będzie pan uczył młodych napastników, jak strzelać biodrem?
– Raczej nie, bo… sam nie umiem. Gdy w internecie natykam się czasem na zapis filmu z moim golem strzelonym w ten sposób dla Odry Wodzisław w meczu z Wisłą Płock, traktuję to już raczej neutralnie. Ale to miłe, że mimo upływu lat, nagranie wciąż krąży.

Zrzut ekranu 2019-02-14 o 07.49.54

Prezes Ruchu Chorzów Jan Chrapek mówi o finansach klubu z Cichej. Między innymi o dokładaniu do dnia meczowego czy o pułapie zarobków, na jaki dziś można liczyć w Ruchu.

– Daje pan do zrozumienia, że Ruch nie zarabia na dniu meczowym?
– Niestety. Mamy wyliczenia, które pokazują, że przy frekwencji 4000, albo jesteśmy na zero, albo dokładamy. Mu- simy spojrzeć na koszty za- bezpieczenia imprezy masowej, zabezpieczenia medycznego, infrastrukturalnego… Nie mówiąc już o meczach podwyższonego ryzyka. Dopiero frekwencja na poziomie 4500-5000 pozwala nam zarobić. Jesienią trafił nam się złoty strzał w postaci spotkania z Widzewem, na którym był komplet. To jedyne spotkanie, na jakim zarobiliśmy. 

– Wyznaczyliście sobie górną granicę pensji, jaką jesteście w stanie zaoferować nowemu piłkarzowi?
– Staramy się kontraktować zawodników o wiele taniej – w przedziale 5, 7, 8 tysięcy netto. Tego się trzymamy. Okno transferowe jeszcze się nie zamknęło. Jeśli będzie uzasadniona potrzeba i możliwość finansowa, to być może jeden zawodnik zostanie sprowadzony za wyższą kwotę. To musi stać się po pełnej analizie, akceptacji sztabu i – choć trudno to określić – zapewnieniu pewnej skuteczności takiego ruchu. Jesteśmy w miejscu, w jakim jesteśmy. Staramy się wyważyć cenę do jakości, szukać optymalnych rozwiązań. Potwierdza to boisko. Patrząc na dotychczasowe sparingi, nowi zawodnicy wykonują swoje zadania odpowiednio. 

Zrzut ekranu 2019-02-14 o 07.50.16

fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...