Reklama

Dzięki Jędzy Legia uniknęła nędzy

redakcja

Autor:redakcja

10 lutego 2019, 20:54 • 3 min czytania 0 komentarzy

Legia zrealizowała najważniejszy cel w Płocku i wygrała, co oznacza, że nadal ma trzy punkty straty do Lechii Gdańsk i sześć przewagi nad Jagiellonią. Goście w przekroju całego meczu sprawiali zdecydowanie lepsze wrażenie niż Wisła, ale jedynego gola strzelili w najprostszy możliwy sposób.

Dzięki Jędzy Legia uniknęła nędzy

W 65. minucie Sebastian Szymański dośrodkował z rzutu rożnego, a Artur Jędrzejczyk z paru metrów uderzył głową. Thomas Daehne został na linii, z kolei Igor Łasicki nawet nie wyskoczył do pojedynku z „Jędzą”. Płocczanie zrobili sporo, żeby reprezentant Polski mógł trafić do siatki. Co do Jędrzejczyka – w obronie grał bardzo pewnie, więc tytuł piłkarza meczu w pełni zasłużony.

Nim kapitan Legii wyręczył swoich kolegów z przodu, zdążyli oni zmarnować kilka sytuacji. Dotyczy to zwłaszcza Sandro Kulenovicia. Najpierw jego strzał w dalszy róg świetnie obronił Daehne. Później młody napastnik po podaniu Andre Martinsa (spokojnie mógłby zaliczyć dziś trzy asysty) efektownie ograł Alana Urygę w polu karnym i wydawało się, że właściwa finalizacja akcji jest formalnością. Kulenović jednak był nieprecyzyjny, posłał piłkę obok słupka.

W pierwszej połowie „Wojskowi” najbliżej szczęścia byli po kwadransie, gdy Martins idealnie dośrodkował, a Marko Vesović strzelił głową w słupek. Czarnogórzec był bardzo dobrze dysponowany. Imponował zdecydowaniem, dynamiką i przebojowością. Debiutujący Angel Garcia miał z nim ciężką przeprawę, Hiszpanowi kilka razy mogło się zakręcić w głowie.

Legia nie potrafiła podwyższyć prowadzenia, dlatego zafundowała sobie trochę nerwów w końcówce, ale ogólnie Wisła z przebiegu gry na nic nie zasłużyła. Drugiej linii kompletnie brakowało kreatywności, Adam Hlousek zamknął swoje skrzydło dla Jakuba Łukowskiego i Łasickiego, a Dominik Furman irytował beznadziejnie wykonywanymi stałymi fragmentami gry. A gdy jeden jedyny raz, w 80. minucie, wreszcie dobrze dośrodkował z rzutu wolnego, żaden z jego kolegów nie zdołał oddać strzału. Jeśli Furman na treningach wrzucał ostatnio tak samo, zapewne szybko zabrakło mu piłek.

Reklama

Kibu Vicuna chciał wiosną ustawiać Ricardinho jako „dziesiątkę”, ale najwyraźniej uznał, że na razie lepszy Brazylijczyk w ataku niż Oskar Zawada lub niedawno sprowadzony Grzegorz Kuświk. Brazylijczyk starał się, miał jakościowe momenty, lecz brakowało mu wsparcia kolegów. Tylko Giorgi Merebaszwili potrafił jeszcze od czasu do czasu błysnąć i to on stworzył największe zagrożenie. Na początku drugiej połowy po wyrzucie z autu sprytnie uciekł Michałowi Kucharczykowi (ustawionemu na prawej obronie) i uderzył sprzed pola karnego. Radosław Majecki musiał się mocno wysilić, żeby przerzucić piłkę nad poprzeczką.

Z zainteresowaniem czekaliśmy na debiuty legijnych Portugalczyków i się rozczarowaliśmy. Salvador Agra wszedł na pół godziny i wypadł kiepsko. Poza jednym podaniem, w którym ładnie odnalazł wbiegającego Cafu, niczego ciekawego nie zaprezentował. Zanotował za to kilka głupich strat i zepsuł podanie do Dominika Nagya przy dobrze zapowiadającej się kontrze. Więcej było biegania niż grania. Iuri Medeiros dostał zaledwie kilka minut.  Wystarczyło to, żeby spieprzył dogranie do Agry, gdy była szansa wyjść z kontrą na pustą bramkę, bo Daehne poszedł w pole karne Legii przy rzucie rożnym. To oczywiście tylko pierwsze wrażenia, one często niewiele znaczą, zwłaszcza przy tak krótkim czasie gry. Zobaczymy, co będzie dalej, ale jakieś ziarno wątpliwości zostało zasiane.

Legia zrobiła swoje w rytmie „przyjechać, zagrać, wygrać, zapomnieć”. Wisłę trudno za coś mocniej pochwalić, optymizm jej kibiców przed następnymi meczami na pewno nie wzrósł. Jeśli w poniedziałek będący w strefie spadkowej Górnik Zabrze pokona Wisłę Kraków, zrówna się punktami z „Nafciarzami”.

[event_results 560442]

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...