29 długich lat czeka Liverpool na mistrzostwo i przez ten czas wielokrotnie bywało tak, że kibice tego klubu zbytnio się podpalali seriami – albo i seryjkami dobrych wyników – ogłaszając „ten sezon”. Tym razem ich marzeń negować jednak nie wolno, przy dobrej formie i ewentualnym zwycięstwie nad West Hamem, przewaga nad drugim City będzie wynosiła pięć punktów, co kapitałem byłoby bardzo sympatycznym. No, ale my, nauczeni przeszłością, jednak spojrzymy w terminarz i sprawdzimy – gdzie jeszcze Liverpool może wyrżnąć orła jak Gerrard z Chelsea i znów wypuścić mistrzostwo z rąk?
Spójrzmy na terminarz The Reds z uwzględnieniem pewnych meczów 1/8 finału Ligi Mistrzów i ewentualnych spotkań w europejskiej elicie w dalszych fazach.
Wyjazd, West Ham
Dom, Bournemouth
Dom, Bayern
Wyjazd, Manchester United
Dom, Watford
Wyjazd, Everton
Dom, FC Burnley
Wyjazd, Bayern
Wyjazd, FC Fulham
Dom, Tottenham
Wyjazd, FC Southampton
1/4 LM
Dom, Chelsea FC
1/4 LM
Wyjazd, Cardiff
Dom, Huddersfield
1/2 LM
Wyjazd, Newcastle United
1/2 LM
Dom, Wolverhampton
Finał LM
Ten zestaw spotkań można ocenić dwojako. Z jednej strony Liverpool uniknie już starć z Manchesterem City, czyli głównym rywalem do mistrzostwa, Obywatele nie nadrobią więc nic w bezpośrednim meczu i będą musieli liczyć na wpadki ekipy Kloppa. A wiadomo, na te najbardziej można liczyć w spotkaniach z drużynami z TOP 6. I tutaj wyłania się kolejny atut The Reds. Tylko jeden taki mecz zagrają na wyjeździe, z Manchesterem United. Tottenham i Chelsea podejmą na Anfield, gdzie przez cały sezon przegrali tylko raz, w EFL Cup. Zresztą, z Chelsea właśnie, ale wówczas Klopp grał bardziej rezerwowym składem, na przykład bronił Mignolet, a Firmino i Salah pojawili się na murawie dopiero w końcówce.
Z bardziej upierdliwych meczów zostaną jeszcze derby z Evertonem, w tych Liverpool jest niepokonany od 2010 roku, ale z sześciu ostatnich meczów na Goodison zremisował aż pięć. Reszta spotkań nie wygląda już szczególnie trudno, bo The Reds będą się mierzyć z co najwyżej środkiem tabeli Premier League, a Huddersfield, Cardiff, Fulham, Southamtpon i Newcastle to nawet nie środek, tylko okolice dna.
Dlaczego więc pisaliśmy, że spojrzeć na ten terminarz można dwojako? Gdyż jednak przy udanej kampanii w Lidze Mistrzów, trzeba rotować nazwiskami, a Klopp nie ma, cholera wie, jak pokaźnej głębi składu. Tymczasem po Bayernie są zaraz United. Po ewentualnym ćwierćfinale, pyk, Chelsea. Zaraz po Chelsea rewanż w ćwierćfinale. Dopiero przy 1/2 Ligi Mistrzów robiłoby się Liverpoolowi luźniej.
Terminarz nie jest więc dla Liverpoolu specjalnie trudny, bardziej Klopp będzie musiał wykazać się umiejętnością odpowiedniego rotowania tym zespołem.
I jeśli spojrzeć na City – którego dokładnych dat terminarzu nie ma sensu analizować, bo te będą się zmieniały przez Puchar Anglii – to ten jest jednak dużo bardziej napięty. Jeśli ekipie Guardioli pyknie wszystko na wszystkich polach, zagrają do końca sezonu jeszcze 25 meczów (a licząc z powtórkami w FA Cup, może być ich nawet więcej). W lidze City czeka podobna skala trudności, bo będzie wyjazd do United i mecze z Chelsea oraz Tottenhamem u siebie. Poza tym podobnie jak Liverpool – środek i doły tabeli. Ale, ale. Mimo szerszego składu ekipa Guardioli łapała już zadyszki, w ciągu 18 dni potrafiła przegrać trzykrotnie, z Chelsea, Crystal Palace i Leicester. Liverpool takiej serii nie miał, przegrał tylko raz, a ze średniakami co najmniej remisuje, choć i to zdarza się od wielkiego dzwona.
Ma więc Liverpool w swoich rękach sporo atutów. Terminarz ligowy nie jest trudny, zaś formę prezentuje drużyna Kloppa bardzo wysoką. Wszystko rozbija się właściwie o jedno – by umiejętnie szafować siłami zespołu. Jeśli niemiecki menadżer gdzieś się po drodze nie pogubi, futbol chyba nie może być aż tak okrutny, by kolejny raz serwować nam niekontrolowany poślizg Liverpoolu.
Prawda?